Z artykułu dowiesz się
- Jak przedstawia się produkcja trzody chlewnej ?
- Jak na przestrzeni lat zmieniała się produkcja trzody chlewnej w Chinach ?
- Czy warto postawić na cykl 5-tygodniowy ?
Z artykułu dowiesz się
Jednak coraz trudniejsze okazuje się pozyskiwanie nowych rynków zbytu dla europejskiej wieprzowiny, co przy wysokich kosztach produkcji zmusza część rolników do porzucenia tej działalności.
Na rynku europejskim jest za dużo mięsa, a unijni producenci tracą międzynarodową konkurencyjność. Tak mówił dr Albert Hortmann-Scholten, prezes niemieckiej giełdy VEZG i szef zespołu ds. negocjacji cen trzody chlewnej, podczas IV Forum Świnie zorganizowanego przez miesięcznik „Top Agrar Polska” w Licheniu Starym koło Konina. Powodów takiej sytuacji jest wiele. Przyczyniają się do tego rosnące koszty produkcji i coraz wyższe wymogi stawiane rolnikom, a także zamknięcie rynków z powodu występowania afrykańskiego pomoru świń.
Choć ceny żywca wieprzowego nie są obecnie niskie, nie nadążają za wzrostem kosztów produkcji, które w Niemczech są, zdaniem specjalisty, jednymi z najwyższych w Europie. Taka sytuacja powoduje, że coraz więcej tuczarni pozostaje pustych. Zdaniem eksperta ceny pasz pozostaną na wysokim poziomie przez co najmniej dwa lata.
– Generalnie koszty produkcji w całej Europie są znacznie wyższe niż na przykład w USA czy Brazylii. Koszt paszy na jednego tucznika w Niemczech oscyluje w granicach 128 euro przy stawce za żywiec na poziomie 1,8 euro za kilogram wagi bitej ciepłej. Wszystkie koszty produkcji w przeliczeniu na kilogram masy ciała to jednak aż 2,72 euro i taka cena skupu pokryłaby dopiero poniesione przez producentów nakłady – wyliczał dr Albert Hortmann-Scholten.
W ubiegłym roku niemieccy rolnicy musieli dokładać do każdego tucznika 20–30 euro. Albert Hortmann-Scholten przewiduje dalszą redukcję pogłowia świń, zwłaszcza że zamykają się chlewnie utrzymujące lochy i produkujące prosięta. Zdaniem specjalisty z powodu rosnących wymogów ochrony środowiska i dobrostanu produkcja w Niemczech może zmniejszyć się w najbliższych latach o 25%. Nikt nie podejmuje się nowych inwestycji w chlewnie dla loch, gdyż koszt jednego stanowiska dla loch szacowany jest na 5–6 tys. euro, natomiast dla tucznika 700–1000 euro.
Zwiększenie pogłowia świń odnotowano w Hiszpanii, co było efektem wzrostu eksportu wieprzowiny do borykających się z afrykańskim pomorem świń Chin i tym, że chiński rynek został zamknięty z powodu ognisk ASF dla niemieckiego mięsa. Jednak eksperci prognozują, że i tam nastąpi wyhamowanie trendu wzrostowego, gdyż Hiszpanie kupowali znaczne ilości zboża i kukurydzy z Ukrainy, a wojna wstrzymała to źródło dostaw. Przełożyło się to na wzrost kosztów żywienia trzody chlewnej. Do tej pory pozostawały one na relatywnie niskim poziomie w porównaniu z pozostałymi krajami europejskimi.
W Niemczech problemem jest znaczny spadek spożycia wieprzowiny. Podczas gdy w latach 2010–2011 wynosił powyżej 40 kg na osobę, obecnie spadł do zaledwie 31 kg. To między innymi dlatego, że ceny detaliczne wzrosły nawet o 30–50%, ale również z powodu zwiększonego zainteresowania dietami wegańską i wegetariańską. Na półkach sklepowych coraz częściej pojawiają się też specjalnie oznakowane produkty z ograniczoną ilością mięsa.
– Konsumenci w Niemczech chcą większej ochrony zwierząt, środowiska, klimatu, domagają się ograniczenia stosowania antybiotyków i zrównoważonej produkcji. Dostrzegają wady mięsa sprzedawanego w sklepach. Do tego maleje siła nabywcza z powodu inflacji. To wszystko przekłada się na niezbyt dobre perspektywy dla branży produkcji wieprzowiny – mówił Albert Hortmann-Scholten.
Szacuje się, że w 2022 roku import ten spadnie do 2,8 mln ton. Już w 2021 roku był o ponad 15% mniejszy i wyniósł 3,7 mln ton. Przyczyną ma być między innymi niższy popyt ze względu na wolniejszy rozwój gospodarczy, utrzymujące się ograniczenia związane z COVID-19 oraz przywrócenie taryfy importowej wieprzowiny do tej sprzed wybuchu ASF, czyli znów do poziomu 12% zamiast 8%. Afrykański pomór świń zmniejszył pogłowie trzody chlewnej w Chinach o 30% i spowodował nie tylko gwałtowny wzrost importu wieprzowiny, ale także wzrost cen świń na lokalnym rynku. Podczas wysokich cen żywca, jakie były w 2019 i 2020 roku, rolnicy mieli tendencję do opóźniania sprzedaży tuczników i zwiększania ich masy ubojowej ze 115 kg do 140 kg, aby osiągnąć większy zysk. To z kolei doprowadziło do spadku cen w 2021 roku, a rolnicy zaczęli ponosić straty, co spowolniło odbudowę stada świń w Chinach. Obecnie w cyklu zamkniętym straty wynoszą 26 euro/szt. W przypadku prosiąt jest to 6 euro poniżej kosztów produkcji.
– Po wybuchu epidemii afrykańskiego pomoru świń i znacznej redukcji pogłowia loch drastycznie wzrosły ceny prosiąt, szczególnie w 2020 roku, by od początku ubiegłego roku odnotować nagły spadek. W maju 2021 roku cena ta wynosiła 4,50 dolara za kilogram. Przewiduje się, że ta sytuacja wpłynie na zmianę struktury produkcji, znikną chlewnie przyzagrodowe i małe stada, podczas gdy wielkie fermy produkujące w cyklu zamkniętym będą zwiększały produkcję – tłumaczył w zdalnym wystąpieniu HC Lee.
Pogłowie świń w Chinach w latach 2008–2013 oscylowało pomiędzy 460 a 479 mln sztuk. Później zaczęło maleć i w 2018 roku przed wybuchem ognisk afrykańskiego pomoru świń wynosiło 428 mln sztuk. Gwałtowny spadek nastąpił w 2019 roku – do 310 mln sztuk. Jednak, jak twierdził prelegent z Państwa Środka, szacuje się, że obecnie znów wzrosło do poziomu 370 mln sztuk, a do 2025 roku powinno osiągnąć 410 mln świń. Do odbudowy pogłowia przyczyniły się wyjątkowo dobre ceny tuczników notowane w 2020 roku, a także powstające nowe megafermy. Największa to 21 sześciopiętrowych budynków z roczną produkcją wynoszącą 2,1 mln świń. Na 5. i 6. piętrze każdego z budynków utrzymywane są lochy, 3. i 4. to porodówki, a pierwsze dwa piętra to tuczarnie. Ferma mieści od 84 do 105 tys. loch (każdy z budynków od 4 do 5 tys. macior).
Jeśli chodzi o pogłowie loch w Chinach, to wirus ASF spowodował, że z 43 mln sztuk w 2018 roku zmniejszyło się o 50–60% po wybuchu epidemii. W 2021 roku miało jednak znów wzrosnąć do 36 mln sztuk. Napędziło to import loszek hodowlanych w celu uzupełnienia stada podstawowego. W 2020 roku przywieziono ponad 30 tys. zwierząt hodowlanych, w 2021 roku niespełna 25 tys. Przewiduje się, że w tym roku ta liczba będzie pomiędzy 17 a 20 tys. sztuk; 43% importowanych loszek pochodzi z Niemiec, 35% z Francji, a 14% ze Stanów Zjednoczonych.
Zapotrzebowanie na zwierzęta hodowlane o wysokiej genetyce dotyczy nie tylko rynku chińskiego, ale także czołowych producentów na rynku europejskim. Efekty prac hodowlanych firm genetycznych to między innymi uzyskiwane bardzo liczne mioty. Przy bardzo dobrej genetyce nie zaskakuje już ponad 40 prosiąt żywo urodzonych przez lochę w roku oraz ponad 16 odsadzonych w miocie. Dlatego wyzwaniem jest z jednej strony odchowanie tak licznych miotów, z drugiej zaś długowieczność i wytrzymałość macior zapewniająca ich wieloletnie użytkowanie w rozrodzie. Mówiły o tym w Licheniu Starym przedstawicielki firm genetycznych – Iryna Vasylevych z Breeders z Danii oraz dr Barbara Voss z BHZP z Niemiec. Cele firm genetycznych to zapewnienie silnych, wydajnych i wytrzymałych loch, więcej odsadzonych prosiąt i skrócenie tuczu, a także więcej wysokiej jakości mięsa w krótszym czasie.
– To, czy prosięta będą dobrze przyrastały po porodzie, zależy od potencjału genetycznego lochy. Przy dużej liczbie prosiąt w miocie lochy muszą cechować się wysoką mlecznością, co jest obciążeniem dla organizmu. Dlatego ważne jest dostarczenie zwierząt, które utrzymają dobrą kondycję w różnych warunkach środowiskowych, a jednocześnie urodzone prosięta też muszą być żywotne, gdyż dzięki temu więcej sztuk zostanie odsadzonych od lochy w ciągu roku – podkreślała Iryna Vasylevych.
Liczne mioty to często prosięta o niskiej lub zróżnicowanej masie ciała. Przyspieszenie postępu genetycznego powinno więc skupiać się nie tylko na liczbie prosiąt żywo urodzonych, ale także na ich przeżywalności. Dlatego duńska firma rok temu wprowadziła wskaźnik przeżywalności prosiąt do indeksu hodowlanego. Cecha ta obejmuje przeżywalność osesków w 1. i 21. dniu życia, co ma na celu zwiększyć liczbę prosiąt odsadzonych od lochy.
Z jednej strony dzięki wysokoplennym maciorom możemy zmniejszyć ich liczbę w stadzie, uzyskując wciąż dużą liczbę prosiąt. Jednak, jak zwracają uwagę specjaliści, nadmiernie liczne mioty też są problematyczne, gdyż najczęściej wymagają większych nakładów na ich odchowanie. Wiąże się to z zapewnieniem wysokiej jakości prestarterów, a najlepiej preparatów mlekozastępczych na okres odchowu dostarczanych za pomocą specjalnych systemów do ich zadawania. Podkreślano, iż w hodowli trzeba znaleźć konsensus, do którego momentu zwiększanie liczby prosiąt w miotach jest opłacalne. Przy bardzo licznych miotach znaczenia nabierają systemy dokarmiania prosiąt w porodówkach. Należy też uwzględnić, że kojce porodowe powinny być jednak większe. W 4. tygodniu laktacji może się bowiem okazać, że przewidziana powierzchnia staje się za mała dla zbyt wielu prosiąt.
W uzyskiwaniu dobrych wyników odchowu prosiąt konieczny jest nadzór nad porodówkami oraz całym sektorem rozrodu. Pomaga w tym stworzenie grup technologicznych i praca w określonym cyklu produkcyjnym. Doktor Karol Wierzchosławski z Agrobiovet Gniezno przedstawił zalety produkcji w rytmie 5-tygodniowym. Tłumaczył, dlaczego taki model pozytywnie wpływa na zdrowotność świń: dłuższe przerwy pomiędzy kolejnymi wstawieniami zwierząt do pomieszczeń ułatwiają utrzymanie higieny, gdyż oprócz tego, że jest więcej dni na mycie i dezynfekcję, następuje też samoistna sanityzacja pomieszczeń. Występują okresy zwiększonej kumulacji zajęć, ale także przerwy pomiędzy nimi są dużo dłuższe. W przypadku zatrudniania pracownika można wygospodarować czas na urlop bez uszczerbku na produkcji. Mamy dwa tygodnie względnego spokoju.
– Cykl 5-tygodniowy pozwala na produkcję identyczną jak tygodniowy z 28-dniowym okresem laktacji, ale daje długą przerwę między kolejnymi grupami, co szczególnie jest zalecane przy problemach zdrowotnych w stadzie. W przypadku wybuchu choroby można ograniczyć wystąpienie objawów do jednej lub ewentualnie kilku grup świń i ochronić resztę stada – przekonywał Karol Wierzchosławski.
W cyklu 5-tygodniowym łatwiej można utworzyć tzw. baby room dla prosiąt, gdyż zajmuje on tylko jedno pomieszczenie. Pozwala to na zoptymalizowanie zużycia drogiego preparatu mlekozastępczego. Dzięki temu w sektorze porodowym można odsadzić prosięta o większej masie ciała, a to oznacza oszczędność na kosztach żywienia i szybszy wzrost świń. Zwierzęta są w podobnym wieku, więc łatwiej dostosować termin szczepień i poprawić ich skuteczność. Zmniejsza się zużycie antybiotyków, a grupy w tuczu są bardziej wyrównane.
– Punktem krytycznym przy pracy z grupami loch jest moment krycia, gdyż przy źle przeprowadzonym może dojść do rozbicia grup technologicznych i całego systemu produkcji. W przypadku cyklu 5-tygodniowego można znacząco poprawić skuteczność krycia, gdyż zabieg inseminacji w grupach odbywa się rzadziej i można bardziej się na nim skupić, poświęcić na niego więcej czasu, nie wpada się w aż taką rutynę – mówił Wierzchosławski.
Jak twierdził prelegent, również remont stada musi być planowany z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Błędy we wprowadzaniu loszek skutkują bowiem rozchwianiem statusu zdrowotnego stada, problemami w rozrodzie, które powodują spadek produkcyjności i mniej prosiąt, na przykład w drugim miocie.
fot. Dominika Stancelewska
Artykuł kazał się w Tygodniku Poradniku Rolniczym 26/2022 na str. 42. Jeśli chcesz czytać więcej podobnych artykułów, już dziś wykup dostęp do wszystkich treści na TPR: Zamów prenumeratę.
Dominika Stancelewska
redaktorka "Tygodnika Poradnika Rolniczego", ekspertka z zakresu chowu i hodowli trzody chlewnej oraz innych zwierząt gospodarskich
redaktorka "Tygodnika Poradnika Rolniczego", ekspertka z zakresu chowu i hodowli trzody chlewnej oraz innych zwierząt gospodarskich
Najważniejsze tematy