Trzeba jednak mieć nadzieję. Tylko tyle i aż tyle
Józef Mazur (Szynwałd, pow. tarnowski). Hodowca bydła mięsnego, na ok. 30 ha prowadzi głównie uprawy z przeznaczeniem na paszę dla bydła
–
Na ten moment oziminy prezentują się w miarę korzystnie, dysponowały wilgocią, która pozostała w glebie po stopionym śniegu. W naszej okolicy tej zimy kilka razy padał śnieg, najdłużej leżał bodajże w grudniu, ok. tygodnia. Co do roślin jarych, to wschody sianych na początku marca pszenic i owsa są w porządku, rośliny załapały się jeszcze na wilgoć pozimową. Rośliny jare siane później, np. jęczmień, mają już trudniejsze warunki i tutaj sytuacja stoi pod znakiem zapytania. Pewnie jeszcze gorzej będzie z kukurydzami, których termin siewu w tej części Polski dopiero przed nami (rozmawialiśmy 20 kwietnia – red.) Tym bardziej, że wiosną praktycznie nie padało, tyle co ksiądz pokropił kropidłem. Jednego dnia trochę kapuśniaku, a w drugi dzień świąt lokalne burze. To wszystko dużo za mało. Niedługo będzie rok bez intensywnych opadów deszczu. W 2019 r. sytuacja była lepsza, gleba zmagazynowała więcej wilgoci po zimie. Uprawiam gleby głównie III i IV klasy na podłożu gliniastym, więc mimo wszystko jeszcze nie jest najgorzej. Ale kawałek dalej, na piaskach trawa już schnie. A to jest dopiero druga połowa kwietnia! Jestem także hodowcą bydła i już zaczynam się obawiać, czy uda się zebrać więcej niż jeden pokos. Do tego dziki robią co chcą, bo myśliwi nie polują z powodu koronawirusa, z tego samego powodu spadły ceny opasów, niewesoło to wygląda. Trzeba jednak mieć nadzieję. Tylko tyle i aż tyle. Rok temu sytuację uratował majowy deszcz
Jerzy Wawrzyńczak (Stupsk pow. mławski) uprawia 120 ha, utrzymuje 160 sztuk bydła, w tym 75 krów. Mleko w ilości 65–70 tys. l miesięcznie dostarcza do OSM Giżycko
–
Mamy słabe ziemie, głównie 5 klasy bonitacyjnej i zboża jare przy suchej wiośnie bardzo słabo plonowały, dlatego już od kilku lat nie uprawiamy zbóż jarych. Mierzymy opady i w lutym br. spadło u nas 42 l/m2, w marcu już tylko 26 l/m2, a w kwietniu do tej pory, czyli do 20 kwietnia jedynie 5 l/m2. W ubiegłym roku kwiecień też był suchy, ale w marcu było więcej opadów, bo 37 l/m2. Przed rokiem sytuację uratował deszczowy maj z opadami na poziomie 95 l/m2, ale znów suszyło przed żniwami w okresie intensywnego wzrostu kukurydzy, która bardzo słabo plonowała. Zeszłoroczna kukurydza miała mało kolb i dlatego zawartość skrobi w kiszonce jest na bardzo nikim poziomie. My mamy zapas kiszonek, ale zgromadzony nie w 2019 roku a jeszcze w latach wcześniejszych. Natomiast wielu okolicznych hodowców już teraz narzeka na bardzo małą ilość pasz objętościowych. Niestety, na polach jest bardzo sucho i to nie tylko za sprawą braku deszczy, ale też wysuszających glebę wiatrów. Problemem jest też to, że rozkradziono metalowe elementy zastaw na zmeliorowanych rzekach i te zastawy nie spełniają swojej funkcji. Warto wdrożyć program modernizacji tych zastaw, bo problem jest ogólnokrajowy i jest to ważne zadanie dla ministerstwa rolnictwa. Susza sprzyja wyjadaniu ziarna przez dziki
Krzysztof Stolarek (Sulgostów, pow. przysuski) uprawia 35 ha, utrzymuje 32 sztuki bydła, w tym 15 krów. Mleko w ilości ok. 105 tys. l dostarcza do OSM Końskie.
–
Miałem siać kukurydzę, ale jest tak sucho, że nie wiem czy będę w ogóle ją siał. Owies posiałem i wybrały go dziki, boję się, że to samo zrobią z nasionami kukurydzy, które przecież od razu nie wzejdą, bo nie ma wilgoci. Gdy jest sucho tak jak teraz, to dziki mają idealne warunki do wybierania ziarna, bo gdy jest wilgoć, to ziarno przykleja się do gleby i już nie mogą go tak łatwo wybrać. Trawy trochę ruszyły wraz z początkiem wiosny, ale teraz już usychają. Mam 2 ha lucerny, która posiada przecież głęboki system korzeniowy, ale i ona już podsycha. Zapasu paszy mamy jeszcze na 3 miesiące. Gdybym miał możliwość nawadniania to bym to zrobił, ale nie mamy w pobliżu rzeki, zaś nasza 25-letnia studnia głębinowa już zaczyna wysychać. Przez ostatnie noce nękają nas też przymrozki, temperatury spadają do –4oC, a 2 tygodnie temu nawet do –8oC. Deszcz być może uratuje chociaż plon słomy
Bogusław Maleszewski (Sabnie, pow. sokołowski) prowadzi produkcję roślinną na powierzchni ponad 60 ha oraz hodowlę bydła mlecznego, surowiec ok. 180 tys. litrów dostarczany jest do OSM w Kosowie Lackim.
–
Rzepaki powoli zaczynają kwitnienie i nie rosną. W naszej okolicy kukurydza została już praktycznie wysiana i czekamy na to co będzie dalej. Wprawdzie na polach ornych jest jeszcze trochę wilgoci, ale na łąkach trawy wcale nie rosną. Oprócz suszy problemem są także wiatry i przymrozki. W naszej okolicy w ostatnich dniach dochodziły one nawet do –7oC. W moim gospodarstwie powschodził już groch, na szczęście już po tych najniższych temperaturach. Powinien wytrzymać do –6oC, ale zobaczymy, jaka będzie dalej temperatura i jak sobie poradzi. W ubiegłym roku też nie mieliśmy opadów o tej porze, ale rośliny w ciągu zimy nie korzystały z wody tak jak w tym sezonie i wilgoci w glebie było więcej niż obecnie. Jeśli w ciągu najbliższych 2 tygodni popada deszcz, to może jeszcze nie będzie źle, ale na pewno obecna susza w jakiś sposób wpłynie na obniżenie plonów. W ubiegłym roku po suszy w tym okresie przyszły deszcze i dzięki nim mieliśmy wysokie plony słomy, ale ziarno już się nie wykształciło odpowiednio i jego plon był obniżony. Teraz będzie zaczynać się strzelanie w źdźbło, będzie się kształtował kłos i jak deszcze przyjdą za późno to pomoże to tylko uratować plon słomy. Mimo, że jest sucho kukurydzę trzeba siać
Sylweriusz Preussner (gmina Włostowa, wieś Korfantów), gospodarstwo rodzinne 350 ha, sieje m.in. kukurydzę, pszenżyto, rzepak, jęczmień
– Wszystko wskazuje na to, że ten rok będzie jeszcze gorszy od poprzedniego. Na polach jest już od dawna susza i to ogromna. A deszczu jak nie było, tak nie ma. Jeśli przyjdzie może trochę uratować, ale nie będzie już plonów na dobrym czy nawet średnim poziomie. To jest już susza totalna. Pszenica jest do połowy żółta, podobnie jest w przypadku jęczmienia. W ubiegłym roku, gdy także ponieśliśmy ogromne straty w tym samym okresie zboża miały 25 – 30 centymetrów, a w tym to zaledwie 10–12 centymetrów. Zboża są rzadkie, niedokrzewione. Nawet jeśli będzie trochę wilgoci, przyjdzie deszcz, przyroda nie da rady już tego nadrobić. Straty będą ogromne, myślę, że 50 procent i więcej. Może jeszcze uratują się rzepaki, bo w porównaniu z innymi roślinami wyglądają lepiej, ale i tego nie jestem pewien. Wszyscy czekamy na wodę, na deszcz. Tym bardziej, że trzeba siać kukurydzę. Niektórzy już posiali, a inni robią to teraz na suche pola. Nic nie poradzimy, jest termin więc trzeba siać. Jeśli przyjdzie deszcz, to może się uda i będzie trochę paszy. Ale generalnie to katastrofa. Na polach wiatr tworzy burze piaskowe przypominające te z pustyni, erozja jest faktem. I nic nie wskazuje na to, że będzie lepiej. Pamiętam jeszcze z ubiegłego roku jak wiatr zerwał mi z pola obsianego burakami wierzchnią warstwę gleby, był tak silny, że odkrył ziarna, które wydziubywały ptaki. To będzie dla nas i dla ziemi trzeci rok suszy, który zniszczy jeszcze więcej niż w poprzednich trzech latach.
Sondę opracowali:
Andrzej Rutkowski
Krzysztof Janisławski
Tomasz Ślęzak
Artur Kowalczyk
Józef Nuckowski