Z artykułu dowiesz się
- czy ukraińskie ziarno destabilizuje polski rynek?
- na ile rolnikom starczą dopłaty?
- czy będzie zakaz importu ziarna i zbóż z Ukrainy?
Z artykułu dowiesz się
Uzasadniając wprowadzenie pomocy, polski rząd zaznaczył, że ograniczenie eksportu zbóż z Ukrainy przez porty na Morzu Czarnym spowodowało znaczący, nienotowany nigdy wcześniej, wzrost przewozu ukraińskich zbóż przez polską granicę. Po raz pierwszy oficjalnie przyznał, że nadmierny przywóz zbóż z Ukrainy destabilizuje krajowy rynek zbóż – wcześniej wielokrotnie temu zaprzeczano.
Na południowym wschodzie Polski gospodarstwo może liczyć, w najlepszym razie, na 50 tys. zł dotacji. Dla gospodarstwa, które nie uprawia więcej kukurydzy czy pszenicy niż 50 ha i sprzedało lub sprzeda ziarno, będzie to jakiś zastrzyk gotówki, ale większym, które to głównie przechowują zboże, wiele nie pomoże.
– Zapowiedziane przez resort rolnictwa dopłaty to gaszenie pożaru, który przez bierność rządzących z miesiąca na miesiąc się rozprzestrzeniał. Na napływ ukraińskiego zboża na krajowy rynek nałożyła się nie tylko bierność rządu, ale także szkodliwe apele o wstrzymywanie się ze sprzedażą zbóż z obawy o spadek cen – twierdzi Monika Piątkowska, prezydent Izby Zbożowo-Paszowej.
W podobnym tonie wypowiada się Mirosław Marciniak z InfoGrain.
– W moim odczuciu błędem resortu rolnictwa było nawoływanie rolników, by nie sprzedawali ziarna po żniwach, kiedy to ceny były jeszcze korzystne. Nasi rolnicy trzymali więc zboże i rzepak, a w tym czasie do Polski wjeżdżał towar z importu. Przetwórnie i młyny nie miały bowiem czego przerabiać pomimo bardzo dobrych krajowych zbiorów. Zapewne gdyby na rynku wtedy była podaż zbóż i rzepaku, nie byłoby tak dużego importu z Ukrainy. Ingerencja w postaci dopłat, poza tym, że wesprze mniejsze gospodarstwa, nie będzie miała żadnego wpływu na krajowy rynek zbóż – przekonuje Marciniak.
W opinii analityka w Polsce występuje obecnie problem z ogromną nadwyżką ziarna, w związku z tym potrzebujemy eksportu, a nie dopłat.
– Tylko zwiększony popyt eksportowy jest w stanie rozwiązać problem nadmiernych zapasów. Może się to stać tylko w sytuacji, gdy nasze pszenica i kukurydza będą konkurencyjne cenowo. A pomimo że ich ceny spadły, popyt eksportowy nie wzrósł. Rolnicy natomiast nie zaczną nagle sprzedawać swojego zboża poniżej oferowanej im ceny – chociażby z tego powodu, że ta oferowana jest obecnie dla nich za niska. W przypadku dużych gospodarstw, w których na magazynach jest kilka tysięcy ton zbóż, dopłata nie wyrówna tej różnicy, więc nie będzie zachęcała do pozbywania się ziarna – komentuje Marciniak.
Izba Zbożowa-Paszowa zaznacza, że z danych którymi dysponuje, wynika, że w styczniu eksport zbóż drogą morską z Polski nie przekroczył 200 tys. ton, a kukurydzy wyniósł około 120 tys. ton. Przy czym część eksportowanego ziarna stanowiło zboże ukraińskie. Jednakże aby istotnie usprawnić eksport, potrzebne są decyzje rządzących.
– Branża zbożowa wielokrotnie podkreślała konieczność zmiany polityki rządu na rzecz pilnych działań infrastrukturalnych i administracyjnych, które mogłyby usprawnić eksport. Pojawiały się propozycje wdrożenia specustawy, która umożliwiłaby szybką ich realizację. Wskazywaliśmy też na konieczność inwestycji w bocznice, dodatkowe tory, nowe drogi w celu udrożnienia transferu zboża od wschodniej granicy do portów w północnej Polsce. Istotnym wyzwaniem są też przemilczane przez rząd ograniczone powierzchnie magazynowe – wylicza Monika Piątkowska. Równolegle do działań o charakterze infrastrukturalnym branża proponowała także usprawnienie działań administracyjnych, m.in. w zakresie wymagań poszczególnych państw trzecich, w tym świadectw fitosanitarnych, a także dotyczących dyplomacji gospodarczej i udrożnienia kolejnych kierunków eksportowych.
– Obecnie na krajowym rynku zbóż handel pozostaje umiarkowany. Rolnicy wstrzymują się ze sprzedażą, czekając m.in. na ostateczne decyzje odnośnie do programu dopłat oraz dalszy rozwój sytuacji w Ukrainie. Oznacza to, że redukcja bardzo dużych zapasów ziarna u rolników przebiega bardzo wolno i przesuwa się w czasie – komentuje prezydent IZP.
Z obserwacji Izby wynika, że zakupy ziarna, które realizowane są przez wytwórnie pasz i młyny, także pozostają umiarkowane. Większość przetwórców ma zapasy ziarna na najbliższe tygodnie. W międzyczasie młyny i wytwórnie starają się dokupować ziarno na rynkach lokalnych, w konkurencyjnych cenach na dostawy w lutym i w marcu br.
Mirosław Marciniak przypomina, że pomimo iż Polska jest jednym z krajów, który w największym stopniu odczuł napływ ukraińskich zbóż, to funkcjonuje na rynku światowym, ten z kolei dyktuje nie tylko ceny, ale i określone zasady wymiany handlowej.
– Unijny komisarz ds. rolnictwa dał wyraźny przekaz: nie ma mowy o tym, aby wprowadzić zakaz importu zbóż i rzepaku z Ukrainy. Jeśli nasze zboże nie będzie konkurencyjne cenowo na tyle, by znaleźć odbiorców, zapasy nie tylko nie będą spadać, ale jeszcze się pogłębią. Będziemy bowiem kupować ziarno nie tylko z Ukrainy, ale również z Czech, ze Słowacji – podkreśla Mirosław Marciniak.
Ukraina zapowiada, że w tym roku zbierze dużo mniej zbóż. Można by się więc spodziewać, że w jakimś stopniu rozwiąże to trudną sytuację z nadmiarem ziarna w Polsce.
– Nawet jeśli Ukraina wyprodukuje mniej, nie można założyć, że nic już nie będzie trafiać na nasz rynek. Na pewno będzie pojawiało się zboże z zachodniej Ukrainy, a wręcz na pewno będzie przyjeżdżał do nas rzepak. Ukraina bowiem zasiała więcej rzepaku niż przed rokiem, a z tego, co raportują tamtejsze instytucje analityczne, planuje też zasiać więcej słonecznika i soi. Te surowce będą musiały gdzieś znaleźć ujście, a że ścieżki zostały już przetarte, to po żniwach rzepak będzie na 100% wjeżdżał z Ukrainy do Polski. Co do zbóż, wystarczy, że do Polski wjedzie milion ton kukurydzy i pół miliona ton pszenicy i to już będzie za dużo w stosunku do tego, co potrzebujemy i co możemy wyeksportować – twierdzi analityk.
Ponadto Marciniak przypomina, że jeśli nawet Ukraina w tym roku wyprodukuje mniej pszenicy i kukurydzy, to niekoniecznie musi się to przełożyć na wzrosty cen na rynkach światowych. Kluczowy będzie bilans globalny, a mniejsze zbiory kukurydzy na Ukrainie mogą zostać zrównoważone przez samą UE, gdzie powrót plonów do normalnych poziomów (w roku 2022 Europa zmagała się z ogromną suszą) zrównoważy straty w Ukrainie.
Trudno jest wyrokować, jak będą kształtowały się ceny zbóż i rzepaku w najbliższym czasie.
– Mając na względzie bilans zbóż, jeśli pogoda nie przyniesie znaczących strat w zbiorach 2023 oraz nie zmieni się dramatycznie sytuacja na Ukrainie, trudno liczyć na to, by rynek wrócił do cen zbóż rzepaku, jakie były na początku wojny – podsumowuje Mirosław Marciniak.
Magdalena Szymańska
fot. M. Szymańska
Magdalena Szymańska
Redaktorka w dziale Ekonomia i Rynki
Ekspert w dziedzinie dopłat bezpośrednich, dotacji z PROW i wydarzeń rynkowych
Najważniejsze tematy