Płot na granicy z Białorusią powinien stanąć 6 lat temu. Pomógłby rolnikom
Rząd stawia płot na naszej wschodniej granicy, bynajmniej nie, żeby odgordzić Polskę i Unię Europejską od ASF ze wschodu, ale by odciąć uchodźców od lepszego życia w Unii.
Uszczelnianie granicy powinno zacząć się znacnzie wcześniej
Prawda jest taka: nasza granica z Białorusią nie jest szczelna od lat. Zaś najwięcej uchodźców przedostaje się przez granicę z Białorusią bynajmniej nie w pobliżu Usnarza, ale znacznie niżej granicy – od strony południowo-wschodniej województwa podlaskiego i przy granicy Białorusi z województwem lubelskim. Jak wieść gminna niesie, są to grupy zorganizowane, prowadzone przez zawodowców-przemytników. Bo imigranci w ciągu co najwyżej kilkunastu godzin są już przy naszej zachodniej granicy. A z racji tego, że jesteśmy w Unii, która nie ma wewnętrznych granic, łatwo przedostają się do Niemiec. Bowiem docelowym punktem zarówno uchodźców politycznych, jak i ekonomicznych są Niemcy i inne bogate państwa Unii a nie Polska. Wiedzą o tym doskonale władze Białorusi, jak i nasza Straż Graniczna.
32-osobowa grupa uchodźców, którą do Polski chciał w ramach hybrydowej wojny wyeksportować prezydent Aleksander Łukaszenka, to znak ostrzegawczy, że ta wojna będzie prowadzona w znacznie większej skali! Czy pomoże w niej wprowadzenie stanu wyjątkowego w gminach graniczących z Białorusią położnych w województwach: podlaskim i lubelskim? Zobaczymy, ale wprowadzenie stanu wyjątkowego świadczy, że ta wojna jest traktowana poważniej od pandemii Covid-19!
Płot w imię strategicznych interesów polskiego rolnictwa
Na pewno pospieszna budowa płotu może być skuteczniejszym orężem w tej walce. Wypada w tym miejscu zadać proste pytanie. Dlaczego takie ogrodzenie nie powstało wcześniej – 6 lat temu? Wszak od tego czasu piszemy na łamach TPR, że taki płot powinien powstać w imię strategicznych interesów polskiego rolnictwa. Bo fakt, że wzdłuż wschodniej granicy powstałoby ogrodzenie, które powstrzyma migrację dzików ze Wschodu było szczególnie ważne w przypadku Białorusi. Bo na niej oficjalnie ASF nie jest zagrożeniem! Przypomnijmy, że pierwsze dwa dziki z ASF znaleźli żołnierze Straży Granicznej w okolicy miejscowości Grzybowszczyzna (pow. sokólski, woj. podlaskie). Jak pamiętamy, dziki były dwa, bo tyle zmieściło się w bagażniku białoruskiej łady. Z Grzybowszczyzny do Usnarza Górnego, nieopodal którego koczują uchodźcy, jedzie się samochodem 3 minuty. Gdybyśmy 6 lat temu zadali sobie trud budowy ogrodzenia, dziś problem z ASF byłby mniejszy. Byłby też rozwiązaniem użytecznym w wojnie hybrydowej, którą w momencie pisania o ogrodzeniu, kompletnie zlekceważyliśmy. I żeby było jasne: nie porównujemy uchodźców z dzikami chorymi na ASF. Naszym zdaniem, tym ludziom należy udzielić zgodnie z polskimi i europejskimi przepisami pomocy, kierując się wartościami chrześcijańskimi, o których przypominają władze polskiego kościoła.
W Europie nie da się już zwiększać pogłowia bydła
ASF to zagrożenie, które zapewne dorżnie produkcję trzody w rodzinnych gospodarstwach. Ale wyzwania związane z klimatem, zrównoważonym rozwojem i dobrostanem zwierząt mogą na dobre zablokować rozwój całej produkcji zwierzęcej. Z niedawnego raportu holenderskiego Rabobanku, który przygotowuje co roku listę 20 największych przetwórców mleka (pierwsze miejsce dla Nestle, drugi jest Lactalis, trzeci Dairy Farmers of America) wynika, że w Europie nie da się już zwiększać pogłowia bydła. Jedynym sposobem na zwiększenie produkcji będzie większa wydajność. I w tym wypadku nasze „zacofanie” wyjdzie nam na dobre, bo u nas można sobie wyobrazić znaczny wzrost produkcji przy średniej wydajności na poziomie 6440 kg rocznie od krowy. Jednak w krajach zachodnich, gdzie ta średnia sięga ponad 10 tys. kg osiągnięcie znaczącego wzrostu produkcji będzie i trudniejsze, i znacznie droższe. Holendrów warto czytać z uwagą, bo eksportują najwięcej żywności w Unii Europejskiej, choć użytków rolnych mają ponad osiem razy mniej niż Polska.
Jakie widzimy zagrożenia dla rynku mleka?
Największym zagrożeniem dla mleczarstwa nie będą bynajmniej spekulacje na rynku mleka oraz nieuczciwe działania wielkich sieci handlowych, które są szczególnie widoczne w gorszych krajach Unii Europejskiej, w tym i w Polsce. Naszym zdaniem, takim młotem na mleczarstwo będą wegańskie podróbki serów, śmietany i mleka. Jak się niedawno dowiedzieliśmy, w Szwecji wynaleziono „mleko” z ziemniaków. Podobno słodzone zalatuje skrobią, a niesłodzone ma smak wody po gotowaniu ziemniaków. W Polsce już dawno temu wynaleźliśmy inne napoje z kartofli a ich smak jest znacznie bardziej wyrazisty.
Niestety, podróbki w niedalekiej przyszłości będą odbierać rynek normalnym produktom mlecznym i to znacznie szybciej niż podróbki mięsa z hodowli komórkowych. Ale czy kartoflo-mleko UHT w kartonach to dar niebios dla biednych uchodźców? A czy z takiego kartoflo-mleka robi się mleczny proszek, który zastąpi odłuszczone mleko w proszku tak niezbędne dla walki z głodem w biedniejszych państwach. Także i w Afganistanie, w którym najbliższa zima może oznaczać głód dla 30 procent mieszkańców. Wszak gospodarka tego kraju jest w rozsypce, zaś pomoc żywnościowa odleciała z ostatnimi żołnierzami USA! Co do szwedzkiego mleka z pyr? Odpowiadamy na nie prostym przysłowiem: Bujaj to Szweda, bo Polak się nie da.
Paweł Kuroczycki i Krzysztof Wróblewski
redaktorzy naczelni Tygodnika Poradnika Rolniczego
fot. Pixabay
Paweł Kuroczycki
Redaktor Naczelny Tygodnika Poradnika Rolniczego
redaktor naczelny "Tygodnika Poradnika Rolniczego"
Krzysztof Wróblewski
Redaktor Naczelny Tygodnika Poradnika Rolniczego
redaktor naczelny "Tygodnika Poradnika Rolniczego"
Najważniejsze tematy