Jelenie zniszczyły niemal 3 ha pszenicy. Myśliwi chcą dać rolnikowi niecałe 30 zł odszkodowania!
Konrad Gawłowski z Kurowa Kolonii w powiecie włocławskim na polu o powierzchni 2,83 ha zasiał we wrześniu 2019 roku pszenicę ozimą. Jelenie tak zniszczyły i przerzedziły zboże, że przed żniwami pole wyglądało niemal jak nieużytek. Za tę szkodę myśliwi naliczyli 29 zł odszkodowania.
Jelenie zdewastowały pole rolnikowi
Rolnik zasiał pszenicę ozimą w dawce około 250 kg/ha. Zboże szybko i równomiernie wzeszło, a wegetacja przebiegała bez problemów. Te zaczęły się wraz z początkiem fazy krzewienia.
– Na początku października pojawiły się pierwsze ślady jeleni. Z każdym kolejnym tygodniem było ich więcej. Zwierzęta, które pasły się na pszenicy, czego nie zjadły, to stratowały. Pewnego razu naliczyłem z 70 sztuk. Było ciepło i żer trwał też w listopadzie oraz grudniu – opowiada Józef Gawłowski, który w sporze z kołem łowieckim jest pełnomocnikiem syna.
Zgłoszenie do Koła wpłynęło telefonicznie – twierdzi rolnik
Rolnik twierdzi, że telefonicznie zgłaszał fakt niszczenia plantacji miejscowemu kołu. Podobnie było wiosną tego roku. Jelenie korzystały z pszenicy obficie. W efekcie pojawiły się warunki sprzyjające zachwaszczeniu wtórnemu.
– Dzwoniłem przez całą wiosnę. Zgłaszałem kolejne szkody wyrządzane nie tylko przez jelenie, ale także dziki i sarny. Moje telefony pozostawały bez odpowiedzi. W końcu powiedziano mi, że mam przestać męczyć myśliwych, tylko dać im znać przed zbiorem. Mieli przyjechać i oszacować stan plantacji – twierdzi Gawłowski.
Plantacja była w niekorzystnym położeniu, bo sąsiednie pola zostały ogrodzone. W tym miejscu jedynym źródłem pożywienia dla dzikiej zwierzyny była więc pszenica należąca do syna naszego Czytelnika. Wiosenny oprysk herbicydowy był skuteczny tylko przez pewien czas. W maju, kiedy przyszły intensywne deszcze, tam, gdzie pszenica została stratowana przez zwierzęta, dochodziło do wtórnego zachwaszczenia. W efekcie przed zbiorem plantacja była w opłakanym stanie – przerzedzony łan z ogromną ilością chwastów, w niektórych miejscach z pszenicy pozostały tylko pojedyncze kłosy głuszone przez miotłę zbożową.
Wielkość strat ogromna, ale szacujący ocenili inaczej
Rolnik twierdzi, że zgodnie z instrukcją myśliwych zgłosił na początku sierpnia fakt zbioru pszenicy łowczemu Koła Łowieckiego „Bóbr” z Kowala. Otrzymał zgodę na częściowy zbiór plantacji. Ewentualne straty miały być szacowane w oparciu o reprezentatywną próbkę.
– Pszenica była w tak złym stanie, że zrezygnowaliśmy z młócenia. Przejechaliśmy tylko poprzeczem niewielki fragment pola. Chwasty blokowały nagarniacz. Według mojej oceny straty w pszenicy zduszonej z powodu chwastów, które wyrosły w wyniku wypasania się jeleni, sięgają 80–90% – uważa Józef Gawłowski. Szacowanie szkód na plantacji naszego Czytelnika odbyło się 13 sierpnia. Stan pszenicy został oceniony na średni. Odnotowano w nim: „Uprawa zachwaszczona: miotła, perz, komosa”.
Według protokołu obszar całej uprawy to 2,8 ha. Obszar uprawy, która została uszkodzona, to także 2,8 ha. Pszenica została więc zniszczona na całym obszarze. Kłopot w tym, że szacujący stwierdzili, że uszkodzenia objęły 1%!
Dzięki temu w rubrykę „Powierzchnia zredukowana” można było wpisać 0,028 ha. Średni plon zaś został ustalony na 1,5 t. Tutaj wystąpił brak konsekwencji, ponieważ w pierwszej części protokołu stan pszenicy został zakwalifikowany jako średni i zachwaszczony. Rozmiar szkody został wyliczony na podstawie przemnożenia powierzchni zredukowanej 0,028 ha i średniego plonu na hektar plantacji 1,5 t i według sporządzających protokół wyniósł 0,042 t. Po przemnożeniu tego przez cenę 1 t pszenicy (700 zł) całkowita wartość strat naszego Czytelnika to 29,40 zł. Rolnik otrzymał z KŁ „Bóbr” pismo, w którym został poinformowany, że jego strata była mniejsza niż wartość 100 kg żyta, więc odszkodowanie mu się nie należy.
Odwołanie do Lasów Państwowych
Znowelizowane Prawo łowieckie daje możliwość złożenia odwołania do nadleśniczego Lasów Państwowych w terminie do 7 dni od podpisania protokołu szacowania.
Józef Gawłowski z tej możliwości skorzystał. Ponownych oględzin plantacji dokonała komisja składająca się z pracowników Lasów Państwowych i Antoniego Szyszki z Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej, pracownika miejscowego biura ODR (tego, który podpisał się na pierwszym protokole).
– W tym roku takich odwołań składanych do Lasów Państwowych było 11 w całym województwie. Na tej plantacji zwierzyna tratowała rośliny, przez co wtórne zachwaszczenie wyrządziło spore szkody. Widać także ewidentne ślady żerowania zwierząt – mówi Antoni Szyszka, który w K-PIR zajmuje się szkodami łowieckimi.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami nie można koła łowieckiego o fakcie wystąpienia szkód poinformować telefonicznie. Trzeba to zrobić listownie albo elektronicznie w terminie do 3 dni od stwierdzenia szkody. Szacowanie szkód może odbywać się dwa razy. Pierwsze ma charakter wstępny. Ustalany jest rodzaj i wielkość szkód na danym etapie wegetacji. Pozwala na wyliczenie wpływu szkód powstałych na wczesnym etapie wegetacji na wielkość plonu. Drugie to szacowanie ostateczne, które wykonywane jest przed zbiorem.
Szacowania nie było, bo poszkodowany rolnik nie wystąpił z takim wnioskiem
– Nie przyjechaliśmy szacować szkód jesienią i wiosną, ponieważ rolnik o to nie wystąpił. Nie dostaliśmy żadnego pisma i wniosku od niego. Nie mieliśmy żadnych sygnałów, czy zwierzyna tutaj występuje. Z panem Gawłowskim rozmawialiśmy wielokrotnie także telefonicznie, ale wniosek od niego nie wpłynął. Przestrzegamy obowiązujących procedur. Pisma rejestrujemy, zgłaszamy informacje do ODR. Musimy przyjechać w ciągu 7 dni i oszacować stratę. Rozmawiając przez telefon, raz możemy usłyszeć jedną wersję, a następnym razem inną – mówi Henryk Kierzkowski, łowczy Koła Łowieckiego „Bóbr”.
To szacowanie zostało wykonane rzetelnie. Pracownicy nadleśnictwa GPS-em zmierzyli powierzchnię pola. Odjęli fragment, który został wymłócony. Ostatecznie uznali, że na 1,9 ha utrata plonu wyniosła 50%. Na powierzchni 0,3 ha, która została zdominowana przez miotłę zbożową, straty wyniosły 95%. Problemem okazał się plon.
– W normalnych warunkach zebrałbym 6–7 t pszenicy z hektara. Plantacja została stratowana i mniejsza była obsada. Zboże zaś zastąpiły chwasty – mówi rolnik.
Niestety nie wykonywano szacowania wstępnego
Nie można było jednoznacznie stwierdzić, czym spowodowane jest wtórne zachwaszczenie. Dlatego też wcześniejsze uszkodzenia nie mogły zostać wzięte pod uwagę. Komisja średni plon ustaliła na 3 t. To na jego podstawie zostanie wyliczona ostateczna wysokość odszkodowania. Decyzję wyda nadleśniczy. Odszkodowanie wypłaci zaś koło. Rolnik protokołu nie podpisał. Uważa, że odszkodowanie będzie zbyt niskie. Gdyby chciał się odwołać od decyzji, musiałby skarżyć do sądu Lasy Państwowe.
Tomasz Ślęzak
Fot. T. Ślęzak
Najważniejsze tematy