Gmina wybudowała ścieżkę rowerową i odcięła rolnikom dostęp do pól
– Mamy kłopot z przedostaniem się na nasze działki rolne. Od kiedy urząd miejski wybudował ścieżkę rowerową, zostaliśmy odcięci od naszych gruntów. Nie mamy nic przeciwko ścieżce. Sami z niej korzystamy. Dlaczego jednak inwestor nie pomyślał, aby przez ścieżkę wybudować należycie oznakowane przejazdy drogowe, tak abyśmy w legalny sposób mogli dojeżdżać na nasze pola? – pyta grupa rolników z sołectwa Katarzynów w gminie Koluszki.
Była kolej, były zjazdy. Nie ma kolei, nie ma zjazdów
Przez wieś przebiegała linia kolejowa. Dawniej miała ważne znaczenie, ponieważ prowadziła do jednostki wojskowej. Łączyła Mikołajów i Regny. Z dostępnych źródeł wynika, że powstała na początku lat 30. XX wieku przy okazji budowy magazynów wojskowych we wsi Regny.
W latach 80. linię zelektryfikowano. Obsługiwała także ruch pasażerski. Końcowy przystanek znajdował się przy przejeździe kolejowo-drogowym na drodze wojewódzkiej. Dalej tory biegły na teren jednostki wojskowej.
W 1999 roku ruch pasażerski został zawieszony, a następnie zlikwidowany. Kolejowe tory miały także coraz mniejsze znaczenie dla wojska. Nitka kolejowa w kierunku jednostki wojskowej przechodziła przez Katarzynów.
– Sołectwo jest przedzielone nasypem kolejowym. Za nim znajdują się nasze pola. Mamy sporo działek. Ich łączny areał to kilkanaście hektarów. Kiedy tory kolejowe użytkowało wojsko, nie mieliśmy żadnych problemów. Przez lata korzystaliśmy z wyznaczonych przejazdów. Kłopoty zaczęły się, kiedy właścicielem terenu przestały być PKP. Urząd miejski wybudował ścieżkę rowerową. Problem jednak w tym, że nie zbudowano przejazdów drogowych. Musimy jeździć po ścieżce, aby dojechać do naszych działek. To stwarza niebezpieczeństwo zarówno dla nas, jak i rowerzystów – informują nas rolnicy z Katarzynowa.
Ścieżka budowana bez konsultacji z rolnikami
– Ścieżka powstała bez żadnych konsultacji. Jako sołtys przekazałbym rolnikom informacje o ścieżce. Zgłosilibyśmy uwagi o tym, że przejazdy są niezbędne do prawidłowej uprawy gruntów rolnych. Mieszkańcy korzystają ze ścieżki, jest wygodna. Nie uwzględniono jednak przejazdów podczas jej budowy. Dodatkowo rolnikom stwarzane były utrudnienia.
Dodatkowy rów utrudnia przeprawę rolnikom
Wykonawca wykopał dodatkowy rów uniemożliwiający przejazd przez ścieżkę. Nie ma też oznakowania – wymienia Jarosław Kłosiński sołtys sołectwa Katarzynów-Zygmuntów.
Rolnicy informują, że przejazdy, kiedy istniała linia kolejowa, były dobrze oznakowane. Stał krzyż św. Andrzeja informujący o przejeździe kolejowo-drogowym. Pozostały nawet betonowe słupki, których nie zdemontowano podczas budowy ścieżki.
– Mieszkam tutaj ponad 42 lata. Kiedy funkcjonował tor kolejowy, były normalne przejazdy, były też znaki – informuje jeden z rolników.
– Pamiętam, jak przy budowie tych przejazdów pracował mój teść – dodaje inny mieszkaniec Katarzynowa.
Zezwolenie indywidualne
Drogi gruntowe kończą się obecnie przy ścieżce rowerowej. Teoretycznie przejazd jest możliwy, jednak trzeba wjechać na ścieżkę, by dotrzeć do drogi po drugiej stronie dawnego nasypu kolejowego. Prowadzi ona do działek rolnych. Brak przejazdu stwarza niebezpieczeństwo dla rowerzystów. Rolnicy boją się, że chwila nieuwagi może doprowadzić do nieszczęśliwego wypadku. Nowoczesne ciągniki dysponują dobrym oświetleniem, a rowerzyści – niekoniecznie.
– Budowa ścieżki została rozpoczęta w 2018 roku. Nabrała tempa wraz z nadchodzącymi wyborami samorządowymi. We wrześniu umówiliśmy się na spotkanie. Urząd przedstawił nam mapki, że droga się kończy przed kolejowym nasypem. Mieliśmy swoje, z lat 70., na których drogi były wyraźnie zaznaczone. Powiedziano nam, że po wyborach sprawa zostanie załatwiona. Jednak do dziś nic się w tej kwestii nie zmieniło. Rolnicy nie mają innej możliwości i właściwie jedyny sposób na dotarcie do pól to wjazd na rowerową ścieżkę lub nadłożenie wielu kilometrów – mówi sołtys Jarosław Kłosiński.
Legalna przeprawa tylko z kwitkiem od urzędu
Istnieje sposób legalnego pokonywania ścieżki. Jest on jednak dla rolników uciążliwy. Sołtys złożył do Urzędu Miejskiego w Koluszkach oficjalne pismo, w którym prosi o wyjaśnienie, w jaki sposób rolnicy mogą docierać do swoich gruntów. Zwrócił w nim uwagę, że przed budową ścieżki rolnicy mogli przez tor bezpiecznie przejeżdżać, nikomu to nie przeszkadzało i nie stwarzało zagrożenia.
Urząd w odpowiedzi poinformował w sierpniu tego roku, że „osoby mające trudności z dojazdem do pól uprawnych mogą pisemnie zgłaszać się do Urzędu Miejskiego w Koluszkach w sprawie wyrażenia zgody na przejazd (…) Pismo powinno zawierać nr działki, do której jest utrudniony dostęp (…). Każda sprawa zostanie rozpatrzona indywidualnie”.
– Jeździmy maszynami rolniczymi znacznych gabarytów. Pomagamy sobie nawzajem. Przykładowo,= wykonując oprysk, spryskam także pole sąsiada. W zamian on, kiedy rozsiewa nawóz, wjedzie także na moje pole. Przecież my także zlecamy poszczególne zabiegi polowe u zewnętrznych firm usługowych. I co? Gmina da zgodę na wjazd mojego ciągnika, ale jak przejedzie kombajn nienależący do mnie, który będzie młócił zboże, to złamie przepisy? – pyta Stanisław Krupiński, mieszkaniec Katarzynowa.
Rolnicy oczekują własnego oznakowania przejazdów – zarówno pionowego, jak i poziomego. Chcą także, aby zostały one przywrócone w stanie nie gorszym niż wtedy, kiedy istniał tor kolejowy.
Kto mija się z prawdą?
– Tworzenie rekreacyjnych ciągów rowerowych służące naszym mieszkańcom nie powinno być prowadzone wbrew interesom miejscowych rolników. Nikt nie kwestionuje walorów i zalet wynikających ze ścieżki. Bezpieczeństwo jest jednak najważniejsze. Brak oznaczonych przejazdów naraża rowerzystów i zmusza gospodarzy do poruszania się maszynami rolniczymi niezgodnie z przepisami – twierdzi Kłosiński.
O to, dlaczego przejazdy przez dawny nasyp kolejowy zostały zlikwidowane, zapytaliśmy Urząd Miejski w Koluszkach. Kolejowy nasyp został przekazany do starostwa powiatowego przez PKP, następnie stał się własnością miasta i gminy Koluszki.
– Gmina, budując ścieżkę, nie przewidziała przejazdów, ponieważ wcześniej nie istniało połączenie między drogami po obu stronach nasypu. Kiedy kolej przestała używać wału, mieszkańcy sami zrobili przejazdy, układając tłuczeń i płyty. Poszliśmy im na rękę i w sołectwie Katarzynów wykonaliśmy jeden przejazd. Jest dostępny i można z niego korzystać. Więcej przejazdów zrobić nie mogliśmy, bo chodzi o bezpieczeństwo użytkowników ścieżki i widoczność. Do pól jest dojazd. Dodatkowo oferujemy przejazd zamykany. Wystarczy się do nas zwrócić – udostępniamy klucz do zapory. Jak na razie nikt do nas się nie zwrócił – poinformował nas Mateusz Karwowski, dyrektor Wydziału Inwestycji i Rozwoju Gospodarczego Urzędu Miejskiego w Koluszkach.
Będzie przejazd, ale dalej niż tego chcą rolnicy?
Proponowany przejazd zlokalizowany jest w takim miejscu, że rolnicy muszą nadłożyć kilka kilometrów. Do tego jeszcze zmuszeni byliby do poruszania się ruchliwymi drogami publicznymi, co skutecznie ograniczałoby płynność ruchu samochodowego.
– Informowanie, że tam nigdy przejazdów nie było i powstały, kiedy przestały jeździć pociągi, to wprowadzanie w błąd i mijanie się z prawdą. Mój ojciec urodził się w 1941 roku. Zawsze korzystał z przejazdów, dojeżdżając do swoich pól. One istniały, od kiedy pamiętam – zapewnia Sławomir Krupiński.
Tomasz Ślęzak
fot. T. Ślęzak
Najważniejsze tematy