Rolnicy ponoszą koszty, których rynek nie rekompensuje. ASF steruje branżą
13.08.2023autor: Anna Kurek
Mieszkańcy Europy są z dnia na dzień coraz bardziej zainteresowani dobrostanem i zdrowiem zwierząt, ale zróżnicowane unijne ustawodawstwo i brak praktycznych rozwiązań zaburzają relacje między wynikami ekonomicznymi a inwestycjami w dobrostan. Co mówili eksperci w czasie XXVII Międzynarodowej Konferencji Naukowej Specjalistów Chorób Świń w Krakowie?
Z artykułu dowiesz się
Choroby sterują rynkiem: ASF i PRRS
Dobrostan zwierząt musi nieść korzyści dla rolników
Co czeka hodowców?
Jakie rozwiązania proponuje COPA-COGECA
Walka o regionalizację
Zmiany w przepisach o szczepionkach autogenicznych
Badania laboratoryjne w praktyce
Liczba próbek do badań serologicznych
Koszty, jakie ponoszą rolnicy, wciąż jeszcze nie są rekompensowane przez rynek. Niektóre kwestie związane z dobrostanem i zdrowiem, jak np. zapewnienie świniom większej powierzchni, stoją w sprzeczności z innymi aspektami zrównoważonego rozwoju, co dodatkowo podwyższa koszty produkcji i emisję amoniaku. Powoduje to też spadek dochodowości produkcji rolnej i ogranicza dostępność do żywności – mówił podczas XXVII Międzynarodowej Konferencji Naukowej Specjalistów Chorób Świń w Krakowie Antonio Tavares z Portugalii, przewodniczący grupy roboczej "Wieprzowina" COPA-COGECA.
Trzeba zrozumieć, jak aktualne problemy zdrowotne oddziałują na rynek. Obecnie notujemy historycznie najwyższe ceny świń, przy niższych kosztach pasz. Zdaniem eksperta należy się zastanowić, dlaczego ta sytuacja ma miejsce.
– Europejska populacja świń zmniejszyła się w zeszłym roku o ponad 5%. Obniżyła się liczba ubojów w niemal wszystkich znaczących krajach, czyli w Niemczech – 9,7%, Danii – 15,4%, Belgii – 13,8% i o 7,5% w Polsce. O 6,8% spadły uboje u największego europejskiego gracza w Hiszpanii – mówił Tavares.
r e k l a m a
Choroby sterują rynkiem: ASF i PRRS
Ekspert uważa, że jednym z głównych problemów jest ASF. Jest to choroba zabijająca świnie, ale też mocno wpływająca na światowe rynki. Wiele krajów zablokowało eksport niemieckiej wieprzowiny, m.in. dlatego niemieccy producenci świń wycofują się z biznesu. To samo dzieje się w Polsce. Po latach zwiększania produkcji o 5–6% nawet Hiszpanie ograniczyli rozwój. Tu z kolei problemem okazała się inna choroba. Jest to szalejący na Półwyspie Iberyjskim i powodujące olbrzymie straty PRRS.
Okazało się, że kiedy ceny żywca sięgają historycznie wysokich poziomów, a koszty produkcji spadają, problemy zdrowotne mocno wpływają na rynek. Lekarze weterynarii są kluczem do dalszej strategii funkcjonowania branży i kontroli chorób.
– Chcemy wykorzystać kryzys w branży tak, by zapobiegać problemom w przyszłości. Identyfikujemy je, przygotowujemy rozwiązania, z których skorzystamy w przyszłości. Koncentrujemy się na tematach ważnych z pozycji ferm. Jednym z najważniejszych dla konsumentów zagadnień jest dobrostan zwierząt – mówił Tavares i dodawał, że należy wykazać w KE, jak ważny jest eksport wieprzowiny do krajów trzecich, szczególnie do Chin, gdzie UE wysyła elementy niesprzedawalne w Europie. Musimy też pokazać młodym ludziom, jak produkujemy. Udowodnić, że podczas hodowli zwierzęta nie cierpią i mają dobre warunki.
Dobrostan zwierząt musi nieść korzyści dla rolników
Zdaniem eksperta niespójne prawo poza tym, że ogranicza możliwości rolników, bardzo negatywnie wpływa na cały sektor. Bo choćby jeden ze sztandarowych pomysłów – wprowadzenie bezjarzmowych porodówek – przy założeniu tej samej wielkości stada wymusza powiększenie chlewni. To samo dotyczy większej powierzchni dla tuczników, czy też systemów wolnowybiegowych, której są możliwe jedynie na małą skalę. Tavares uważa, że strategia zwiększająca dobrostan świń musi umożliwić rolnikom inwestowanie w dobrostan, ale też czerpanie korzyści wynikających ze zmian, wprowadzanych ogromnym nakładem pracy i środków.
– Prawodawstwo musi opierać się na dowodach naukowych, a nie na ideologii. Proponowane rolnikom rozwiązania trzeba najpierw przetestować w rzeczywistych warunkach, a nie wprowadzać w życie, bo może okazać się, że producenci zmieniają technologię w sposób zagrażający innym aspektom zrównoważonego rozwoju i dobrostanu zwierząt – mówił Tavares.
Obecnie najważniejsze dla producentów świń są jego zdaniem 3 kwestie:
bezjarzmowe utrzymanie loch,
kastracja prosiąt,
obcinanie ogonków.
Unijny ekspert twierdzi, że większość producentów zgadza się z tym, że bezjarzmowe utrzymanie loch poprawia ich dobrostan, ale może kolidować np. z bezpieczeństwem czy śmiertelnością prosiąt na porodówce. Badania COPA-COGECA dowiodły, że śmiertelność w porodówkach bezjarzmowych byłaby o 2,5 do 3% wyższa niż obecnie, a całkowity koszt, uwzględniający większą liczbę obsługi, paszy i doskonalenia genetycznego wyniesie od 2,11 do 3,38 euro/prosię. To oznacza dodatkowy wydatek rzędu 47–53 euro/lochę.
Co czeka hodowców?
– Musimy iść na ustępstwa w kilku kwestiach, ale domagać się odpowiednio długiego okresu przejściowego i wsparcia finansowego. Gdyby ten okres był krótszy niż 30 lat, należałoby udostępnić dotacje na pokrycie dodatkowych potrzeb i kosztów amortyzacji istniejących budynków i zwierząt – mówił Tavares. Dodał też, że jeżeli zmiany nastąpią zbyt wcześnie, teraz kiedy ani producenci, ani konsumenci nie są na to gotowi, rynek europejski zaleje wieprzowina z importu. Ekspert mówił, że grupa robocza "Wieprzowina" walczy przeciwko takiemu zaostrzeniu przepisów, które spowodują dalszą redukcję europejskiego pogłowia świń. Dzięki lobby obrońców praw zwierząt zebranych zostało 1,5 mln podpisów i klatki trzeba będzie zlikwidować. Dlatego konieczne jest lobbowanie na rzecz rozsądnej produkcji zwierząt. Inaczej czeka nas ograniczenie czasu transportu do 8 godzin, na skutek czego Polska pozbyłaby się prosiąt z Danii.
– Na to naszej zgody nie będzie, podobnie jak z zakazem obcinania ogonków, choć to bardzo wrażliwy temat dla opinii publicznej – mówił Tavares.
Jakie rozwiązania proponuje COPA-COGECA
Ekspert z całą stanowczością podkreślał, że COPA-COGECA zaleca, by Komisja Europejska nie skupiała się wyłącznie na skróceniu długości podróży zwierząt, a zwróciła się np. do EFSA o zbadanie dostosowań w tym kontekście, opartych na podstawach naukowych jako sposobu na poprawę jakości i warunków transportu świń.
– Rozwój ASF w Unii Europejskiej jest przedmiotem wielkiej troski wszystkich europejskich producentów świń. Obserwując ewolucję choroby, nalegamy na wdrożenie najskuteczniejszych metod, które nie tylko ograniczą jej przenoszenie się, ale też działających na jej wyeliminowanie – mówił Tavares. Jego zdaniem konieczne jest jak najszybsze wdrożenie obowiązkowych i solidnych programów zarządzania populacją dzików, tak by ograniczyć ich wpływ na rozprzestrzenianie się tej choroby. W tym celu należy wdrożyć programy znacznie ograniczające populację dzików nie tylko w krajach zainfekowanych już przez ASF, ale również w tych, do których choroba jeszcze nie dotarła. We wszystkich krajach Wspólnoty należy zdaniem Tavaresa zezwolić na szeroki wachlarz środków łowieckich, w tym noktowizji i pułapek oraz prowadzić dalsze kampanie uświadamiające dla organizacji myśliwskich i samych myśliwych.
Walka o regionalizację
– Oprócz dzików ludzie są jednym z najważniejszych wektorów przenoszenia wirusa ASF w Europie, dlatego zachęcamy KE, by ściśle współpracując z krajami dotkniętymi chorobą, kontrolować aktywności na świeżym powietrzu, będące zagrożeniem dla zdrowia świń, jak m.in. grzybobrania, piesze wycieczki po lasach itd. – wyliczał pomysły na wspieranie walki z ASF w Europie ekspert. Podkreślał też, że KE musi mocno wspierać walkę z ASF w krajach trzecich. Co bodaj najważniejsze, by utrzymać otwarte kanały eksportowe, COPA-COGECA zwróci się do Komisji o kontynuowanie wysiłków o uznanie przez kraje trzecie zasad regionalizacji w Europie.
Zmiany w przepisach o szczepionkach autogenicznych
Szczepionki autogeniczne są to preparaty lecznicze, immunologiczne, weterynaryjne wytworzone z patogenów pochodzących od zwierząt znajdujących się w danym gospodarstwie i przeznaczone do leczenia zwierząt występujących w tym samym gospodarstwie. Preparaty te zgodnie z Prawem farmaceutycznym są dopuszczane do obrotu bez konieczności uzyskania pozwolenia. – Szeroko dyskutowane rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady UE 2019/6 w sprawie weterynaryjnych produktów leczniczych wprowadza kilka istotnych zmian dotyczących szczepionek autogenicznych – mówił Jarosław Szubstarski, specjalista chorób drobiu i trzody chlewnej, założyciel Laboratorium Diagnostycznego INVAC Polska. Rozszerza możliwości ich zastosowania, bo podaje już nie gospodarstwo, a jednostkę epidemiologiczną i wprowadza pojęcie powiązań epidemiologicznych, w których możliwe będzie ich wykorzystywanie. Dzięki temu szczepionki takie będzie można stosować na fermach tuczowych, jeśli będziemy mieli do czynienia z ciągiem technologicznym.
Ponadto zgodnie z tymi przypisami, będą to preparaty wytwarzane w oparciu na recepcie weterynaryjnej w okolicznościach, gdy brak jest komercyjnych szczepionek lub gdy wykazano obniżoną skuteczność dostępnych na rynku preparatów. To, zdaniem Szubstarskiego, doprowadzi do sytuacji, że będą one wykorzystywane jako uzupełnienie szczepionek komercyjnych, a nie w ich zastępstwie.
Produkcja autoszczepionek
– Dzisiaj stan prawny jest taki, że w każdym kraju europejskim przepisy są nieco inne i różnią się od siebie, od bardzo liberalnego podejścia, po szalenie restrykcyjne. Regulacje dotyczące wytwarzania i stosowania szczepionek autogenicznych będą opublikowane i będą obowiązywały do 2025 r. – mówił ekspert. Proces wytwarzania autoszczepionek trwa od 4 do 6 tygodni, a rozpoczyna się od pobrania próbek do badań. Podobnie jak w diagnostyce laboratoryjnej szalenie ważne jest prawidłowe pobieranie próbek. Zdaniem eksperta najlepszym momentem jest ostra faza zakażenia lub początek infekcji.
– Próbki muszą trafić do laboratorium jak najszybciej i w schłodzeniu. Następnie personel laboratorium izoluje, identyfikuje i selekcjonuje patogeny oraz bada m.in. ich lekooporność. Następnie inaktywuje szczepy bakteryjne, zazwyczaj używając do tego celu formaliny i dobiera odpowiedni adiuwant – wyjaśniał Szubstarski.
Dobór adiuwanta zazwyczaj odbywa się po uzgodnieniach i konsultacji z kierującym lekarzem weterynarii. Należy pamiętać, że szczepionki autogeniczne są często połączeniem kilku szczepów, a ich skład może być za każdym razem inny. Dlatego zdaniem eksperta należy wykonać test bezpieczeństwa szczepionką próbną. Po pozytywnej próbie można przystąpić do stosowania. Dawkowanie podawane jest zazwyczaj na etykiecie produktu i przeważnie wynosi 2–4 ml.
Badania laboratoryjne w praktyce
Na problemy zdrowotne w stadzie składa się konglomerat różnych czynników. Są to m.in. środowisko, zarządzanie i czynniki infekcyjne. W kodeksie postępowania klinicysty na stałe wpisany jest monitoring zdrowotny stada wszystkimi dostępnymi metodami, w tym laboratoryjnymi.
Trudna diagnostyka chorób
– Osiągnięcie trafnej diagnozy to proces, który polega na gromadzeniu informacji, wywiadzie, przetwarzaniu tych danych, badaniach diagnostycznych, analizowaniu i poszukiwaniu, by dojść do końcowego celu, jakim jest postawienie diagnozy. Jeżeli coś nie wyszło, proces należy ponowić, aż do osiągnięcia sukcesu – mówił dr Marian Porowski. Jego zdaniem najważniejsze w tym procesie jest to, by przeprowadzać tylko takie badania laboratoryjne, których wyniki umiemy interpretować. Podejrzewając jakiś problem zdrowotny, lekarze weterynarii mogą wykorzystać serologię, która wykrywa swoiste przeciwciała, wynikające z wcześniejszego zakażenia lub matczyne. Jej wyniki są pośrednimi dowodami, wskazującymi na czynnik przyczynowy. Należy je powiązać ze zmianami klinicznymi, czy patologicznymi podczas badań sekcyjnych. Kolejnym etapem jest wykrycie antygenu swoistego dla określonego czynnika chorobotwórczego, używając różnych metod immunohistochemii, PCR bądź hybrydyzacji in situ. Możliwa jest też izolacja bakterii lub wirusów, która potwierdza, że dany mikroorganizm występuje i rzeczywiście może być przyczyną problemu. Te badania umożliwiają dalsze analizy i charakterystykę patogenu.
– Dopiero mając kompletną wiedzę, wiążąc te wszystkie wątki ze sobą, możemy postawić ostateczną diagnozę – uważa dr Porowski.
Wykryte w badaniach serologicznych przeciwciała mogą być bierne, czyli matczyne lub czynne, czyli nabyte w efekcie kontaktu z antygenem zastosowanym w szczepionce lub mikroorganizmem. Wydawałoby się, że wielkiej filozofii tutaj nie ma. Ale trzeba zwrócić uwagę w kontekście odporności biernej i zastosowanej diagnostyki, że nie wszystko jest oczywiste i zależy od wielu czynników, m.in. od statusu zdrowotnego matki, zarządzania siarą, szczególnie przy genetyce hiperproliferacyjnej i bardzo licznych miotach, gdzie prosięta mają niską masę ciała i pobierają mniej siary, w związku z czym nie pokryje ona potrzeb immunologicznych tych zwierząt. Wiedza taka jest zdaniem eksperta przydatna również przy tworzeniu programów szczepień.
Jeden obraz za 1000 słów
– Przeprowadzając badanie serologiczne, musimy opierać się na statystyce. W zależności od tego, z jakiej wielkości stadem mamy do czynienia i jak szybko rozprzestrzenia się patogen, taką liczbę próbek musimy pobrać do badania – wskazywał doktor. Podkreślał też, by lekarze w terenie zwracali uwagę na czułość i specyficzność testów serologicznych i PCR. Przy czym czułość testu oznacza jego zdolność do wykrywania 100% wyników dodatnich, a specyficzność oznacza zdolność do wykrywania 100% ujemnych wyników. Jeżeli liczba uzyskanych wyników dodatnich jest równa lub mniejsza niż dopuszczalna specyfika testu, stado nadal uznajemy za negatywne.
Ekspert podkreślał, że warto prosić laboratoria o podanie wyników w formie wykresów, bo je łatwiej przeanalizować. Poza tym taka forma wyników jest akceptowalna nawet dla producentów świń, którym lekarz szybciej wyjaśni, gdzie w stadzie leży problem. Jak mówił – jeden obraz za 1000 słów.
– Właściwa diagnostyka jest drogą, którą przechodzi lekarz wraz z rolnikiem. Musimy razem spełnić pewne procedury, a są to: wybór właściwego materiału do badań i prawidłowe pobranie próbek, bezpieczny transport oraz szybkość uzyskania wyniku i co najważniejsze, jego interpretacja – mówił dr Porowski, który twierdzi, że zanim wykona się badanie diagnostyczne, należy zadać sobie pytanie, co zrobię, jeśli wynik będzie pozytywny, a co jeśli wynik będzie negatywny. Jeśli odpowiedź jest taka sama na obydwa pytania, nie należy wykonywać testu.
aku fot. Kurek
Anna Kurek
<p>redaktor „top agrar Polska”, zootechnik, specjalistka w zakresie hodowli trzody chlewnej.</p>