r e k l a m a
Partnerzy portalu
Strona główna>Wieś i Rodzina>Chrystus Frasobliwy rzeźbiony w drewnie – poznajmy niezwykłą pasję Pana Jacka
Chrystus Frasobliwy rzeźbiony w drewnie – poznajmy niezwykłą pasję Pana Jacka
28.06.2020autor: Karolina Kasperek
W Żółwiej Błoci pod Goleniowem drewniane postaci pilnują porządku, wprowadzają w życie ład i przynoszą ukojenie. Pilnują też starego niemieckiego cmentarza, zdobią centrum wioski oraz ogródki i domostwa w całej Polsce. Wszystko za sprawą Jacka Jancelewicza – rzeźbiarza oddanego rzeźbie sakralnej.
„Przyglądam się Tobie, Jezu Chryste Frasobliwy. Wydajesz się być bardziej człowiekiem aniżeli Bogiem. Widać, że się z czymś zmagasz, rozpaczasz, frasujesz... Siedzisz tu taki samotny, niemający znikąd pomocy, poniżony, pozbawiony godności... A równocześnie swym niemym gestem, w skulonej pozie, mówisz przechodzącym obok o zatroskaniu Boga nad trudem ludzkiego życia…”.
r e k l a m a
To nie modlitwa ani też początek pasyjnego rozważania ze stacji Drogi Krzyżowej. Tak zaczyna się jeden z tekstów na stronie prezentującej twórczość Jacka Jancelewicza. Dziś Chrystus Frasobliwy to jego najukochańsza forma rzeźbiarska. Jacek czuje z nim szczególny związek.
Ze scyzorykiem w ręku od małego
Urodził się we wsi nieopodal – w Glewicach, w których dziadek, zesłaniec z Kresów, dostał gospodarstwo.
– Z życia wiejskiego pamiętam wolność. Nie było mnie czasem w domu od świtu do nocy. Kochałem las i kochałem chodzić sam. Nawet marzyłem o tym, że kiedyś zamieszkam w lesie, w szałasie. Przyroda mnie inspirowała. W Glewicach był staw. Uwielbiałem strugać łódki z kory, puszczałem je na stawie. Strugałem też gwizdki, proce, łuki – takie beztroskie życie wiejskiego chłopaka. Uwielbiałem towarzyszyć wujkowi Ryśkowi w jego gospodarskich pracach. Pamiętam, jak robiliśmy drewniane grabie, te strugane zęby, każda taka rzecz miała duszę. Tego nie znajdziemy dzisiaj w fabrycznych przedmiotach. Czasem szkicowałem ołówkiem otoczenie. Bywało, że szkicami czasem ktoś się zachwycił – wspomina Jacek.
Kiedy miał dwanaście lat, rodzina przeniosła się do Goleniowa, do mieszkania w bloku, które wydało się Jackowi więzieniem. Jego brat zaczął chodzić do miejskiego domu kultury na zajęcia rzeźbiarskie i któregoś razu pojawił się z nim Jacek.
– Zacząłem od jakichś prostych masek, twarzy w deskach. Uczyliśmy się, jak wyrzeźbić oczy, nos. Uczył nas Stanisław Szulc, nasz mistrz. Też pochodził z Kresów. Skończył rzeźbiarstwo na ASP w Poznaniu. Jest autorem tryptyku w kościele św. Katarzyny w Goleniowie. Właśnie jemu zawdzięczam moje życie związane z rzeźbą. Przez pracownię przewijało się wielu chłopaków, ale ja okazałem się najwierniejszy. W pracowni siedziałem od świtu do nocy, miałem nawet swój klucz – opowiada.
- Jacek nie potrafi dziś przeżyć dnia bez dłuta. Najchętniej wydobywa nim z drewna figury zafrasowanego Chrystusa
... z rybakiem na podium
Szybko dorobił się prawdziwego trofeum – własnego kompletu dłut znanej czeskiej marki. Mistrz aktywnie promował swoich uczniów, między innymi co roku wystawiając rzeźby swoich podopiecznych na przeglądach na Zamku w Szczecinie.
– To było bardzo budujące doświadczenie. Co roku dostawałem imienne zaproszenie na wystawę. Czułem się ważny, moje rzeźby oglądali ludzie z całego województwa. Większość chłopaków rzeźbiła „pod mistrza” – głównie rybaków w kapeluszach, raczej uproszczone, ludowe kształty – wspomina.
Jacek pamięta, że któregoś roku jednej z rzeźb przyznano pierwszą nagrodę. Potem jury zdało sobie sprawę z tego, że to dzieło nie mistrza Szulca, a młodocianego ucznia. Skonsternowane, zmieniło nagrodzie rangę na niższą. Ale Jackowi została satysfakcja, że tak wysoko oceniono jego pracę. Mimo to nie trafił do liceum plastycznego, choć tak jego karierę widzieli najbliżsi.
– Namawiano mnie, ale ja byłem raczej uparty i z podręcznikami wciąż na bakier. Wybrałem zawodówkę, licząc, że szybko się usamodzielnię. Poszedłem do klasy stolarskiej, szkołę ukończyłem z zawodem stolarz meblowy. Wiedza się przydała, robiłem nawet stoliki w oryginalnych formach. Po latach dowiedziałem się, że czasem ktoś podrabiał stworzony przeze mnie model – mówi dumny.
- Talent został mu dany, jak twierdzi, „z góry”. Ale to mistrz Stanisław Szulc był tym, który ten talent z Jacka wydobył
Karolina Kasperek
redaktorka "dział "Wieś i Rodzina"
Karolina Kasperek w "Tygodniku Poradniku Rolniczym" prowadzi dział "Wieś i Rodzina". Specjalizuje się w tematach społecznych, w tym poradach dla KGW.
Masz pytania?
Zadaj pytanie redakcjir e k l a m a
r e k l a m a
Najważniejsze tematy
r e k l a m a