Z artykułu dowiesz się
- Na jakie polskie odmiany stawia rolnik z Bartoszyc?
- Jak wygląda uprawa kukurydzy w gospodarstwie państwa Raniszewskich?
- Jakie zabiegi proponuje rolnik przy odchwaszczaniu kukurydzy?
Z artykułu dowiesz się
– Dopóki nie mam problemów z paszami i mam zapas, to nie muszę nic kombinować i zmieniać na siłę, skoro nawożenie, które stosuję i moja technologia zdają egzamin i dają plon, to robię tak dalej. Zmieniam tylko co jakiś czas odmiany kukurydzy wybierając głównie nasze polskie – wyznaje Rafał Raniszewski, właściciel gospodarstwa w Łędławkach.
Rolnik zasieje w tym sezonie 12 ha kukurydzy, wszystko z przeznaczeniem na kiszonkę. Zdecydował się na jedną odmianę na całym areale, będzie to dobrze znana i sprawdzona Opoka HR Smolice o FAO 240.
– Obserwowałem ją w poprzednim sezonie u znajomych i rzeczywiście zdała egzamin, w nie zawsze sprzyjających warunkach. Poza tym Opoka toleruje słabsze gleby, a u mnie będzie rosła głównie na glebach klasy IV i V. Dla mnie ważne jest jeszcze to, że cechuje się dobrą strawnością kiszonki z całych roślin i jest to cecha potwierdzona w badaniach COBORU, a u mnie w 100 procentach przeznaczona będzie na kiszonkę – wyznaje właściciel gospodarstwa.
Rolnik wspomina, że kiedyś często siał odmianę Kresowiak i podkreśla, że generalnie sieje polskie odmiany, najczęściej z HR Smolice, i jak do tej pory jest zadowolony z plonów. Ich dużym atutem jest to, że są stworzone, by wysoko plonować w naszych warunkach, na słabszych, często mozaikowatych glebach.
Właściciel gospodarstwa przy siewie kukurydzy korzysta z usług wykonywanych siewnikiem punktowym, zwykle rusza z nim na początku maja. Choć przyznaje, że w ubiegłym roku skusił się na siew ok. 20 kwietnia i nie wyszło to na dobre kukurydzy.
– Ciężko było rok temu. Kukurydza bardzo długo siedziała w ziemi, później długo wschodziła. Praktycznie na zewnątrz jeszcze jej nie było, a chwasty już wschodziły i rosły w oczach. Nie mogłem nic zrobić, bo było za sucho na środki doglebowe, więc musiałem czekać, żeby powschodziła kukurydza. Zaczęła się walka z chwastami, na jednym polu musiałem rozdzielić zabiegi i najpierw wykonać zabieg na chwasty jednoliścienne, które były dużo wyższe od kukurydzy, a nieco później zwalczałem chwasty dwuliścienne. Dlatego teraz już wiem, że nie ma co się spieszyć i spokojnie czekam na majowy siew – wyjaśnia hodowca.
Do podsiewacza idzie nawóz wieloskładnikowy 8:20:30 w dawce 250 kg/ha. Pod kukurydzę rolnik zawsze stosuje obornik, więc część składników już jest w glebie i czeka na kukurydzę.
Rozmówca wyznał, że przy odchwaszczaniu kukurydzy zawsze preferował zabiegi doglebowe, ale niestety ostatnie suche wiosny ograniczyły zabiegi w tej fazie, bo tylko przy odpowiedniej, optymalnej wilgotności gleby można liczyć na wysoką skuteczność działania preparatów doglebowych. Stosowanie takich preparatów w okresie suszy nie ma sensu, ponieważ herbicydy pobierane są przez chwasty wraz z wodą z roztworu glebowego.
– Jednego roku wydawało mi się, że jest trochę wilgoci, niby gleba była wilgotna, ale po wykonaniu oprysku okazało się, że jednak tej wilgoci było za mało i po wschodach musiałem wykonać poprawkę – wspomina rozmówca.
Warto pamiętać, że czynnikiem ograniczającym wykonanie zabiegów przedwschodowych są także chwasty wieloletnie głęboko korzeniące się m.in. perz właściwy, ostrożeń czy powój polny. Jeżeli mamy z nimi problem, to lepiej zdecydować się na wykonanie powschodowego zabiegu odchwaszczania.
– W ostatnich latach odchwaszczam kukurydzę w terminie wczesnopowschodowym, czyli zabieg wykonuję maksymalnie w fazie 3 liści. Jest to dobry termin, bo chwasty są małe, więc nie konkurują jeszcze w znacznym stopniu z kukurydzą o składniki pokarmowe czy światło, a dodatkowo, mam szeroki wybór substancji aktywnych, żeby w tym momencie zadziałać i skutecznie pozbyć się zachwaszczenia. W tej wczesnej fazie można używać preparatów działających doglebowo i nalistnie – wyjaśnia rolnik.
Pan Rafał stosuje preparaty różnych firm opierając się na odpowiedniej kombinacji substancji czynnych, monitoruje na bieżąco zachwaszczenie, porównuje oferty cenowe i dopiero podejmuje decyzje. We wczesnopowschodowym zwalczaniu chwastów w kukurydzy sprawdzają się m.in. takie substancje czynne jak mezotrion oraz nikosulfuron i rimsulfuron. Taka kombinacja substancji aktywnych w jednym preparacie gwarantuje zwalczanie szerokiej palety chwastów jednoliściennych, łącznie z perzem właściwym i chwastnicą jednostronną oraz chwastów dwuliściennych, takich jak komosa biała, szarłat szorstki, psianka czarna, ostrożeń polny czy przetaczniki. Przy wczesnopowschodowej technologii odchwaszczania sprawdzi się np. kombinacja trzech substancji aktywnych – nikosulfuronu, florasulamu i tifensulfuronu.
– Jak już wykonam oprysk herbicydowy to czekam kilka dni, średnio około tygodnia, żeby chwasty zaczęły obumierać, by już nie pobierały składników pokarmowych i zaczynam przygotowania do dokarmiania nalistnego – mówi hodowca.
Rozmówca podkreśla, że przeważnie stosuje odżywki dedykowane typowo kukurydzy, bo mają one odpowiednio zbilansowany skład i wszystko czego potrzebuje kukurydza do rozwoju i wysokiego plonowania.
– Nie mam jednego ulubionego preparatu dolistnego, co roku jest tak duży wybór, że po prostu czytam skład, sprawdzam cenę i zamawiam. Na pewno poza makroskładnikami zwracam uwagę czy jest siarka, magnez, bor, cynk, miedź, mangan, molibden, żelazo. Zawsze dolewam jeszcze dodatkowo ok. 1 l/ha cynku i staram się wykonać takie dokarmienie dolistne kukurydzy w fazie 4 – 5 liści – wyjaśnia rozmówca.
Dodatkowa dawka cynku, którą podaje rolnik jest bardzo istotna właśnie w tym stadium rozwoju, gdyż stymuluje pobranie azotu w czasie, gdy kształtują się zawiązki kolb. Przypomnijmy, że zawiązek kolby pojawia się już w fazie 5 – 6 liści, więc dokarmianie w tej fazie lub nieco później może korzystnie wpłynąć na liczbę ziarniaków w kolbie. Często rolnicy czekają z podaniem cynku nalistnie, żeby kukurydza miała więcej liści. Ale nie ma na co czekać, bo okazuje się, że w wielu przypadkach występują już tzw. ukryte niedobory cynku i choć roślina nie wykazywała żadnych zewnętrznych objawów, to plon może być niższy o 15 – 20 proc.
Eksperci od nawożenia dolistnego podają, że najlepsze efekty przynosi nawożenie cynkiem wykonane do fazy 5 liści. Podając cynk później, trzeba pamiętać o tym, że im późniejsza faza rozwojowa, tym szybciej działająca forma cynku powinna być zastosowana.To są wskazówki, ale oczywiście wszystko trzeba rozpatrywać indywidualnie i dostosować do własnej technologii nawożenia zaplanowanej na dany rok.
Na pewno wybierając produkt trzeba dokładnie czytać etykiety i zwrócić uwagę, czy zawiera on odpowiednią ilość danych mikroelementów. Do wyprodukowania 1 tony ziarna z odpowiednią ilością słomy kukurydza pobiera ok. 40 g cynku. Cynk jest pierwiastkiem plonotwórczym, rośliny dobrze nim odżywione pobierają większe ilości azotu, a w okresie kwitnienia cynk zwiększa żywotność ziaren pyłku, co ma bezpośrednie odzwierciedlenie w wytworzeniu większej liczby ziarniaków.
– Jeszcze maksymalnie w fazie 5 liści muszę zdążyć zastosować RSM 32, oczywiście czasem nie pozwala na to pogoda, bo jest za sucho i trzeba zaczekać i wykonać zabieg najlepiej przed planowanym deszczem. Ale nie można też czekać zbyt długo, bo będzie większe ryzyko poparzenia roślin i mniejsza efektywność zabiegu – wyjaśnia pan Rafał.
Niektórzy nawożą nalistnie kukurydzę 2 a nawet 3 razy, ale gospodarz preferuje sprawdzoną technologię – jeden zabieg. To wystarczy na dobry start, a później roślina radzi sobie sama.
– Nie można też oczekiwać cudów i myśleć, że takie dokarmianie załatwi wszystko. Przecież nawożenie dolistne uzupełnia nawożenie przedsiewne, ale nigdy go nie zastąpi. W ubiegłym roku zebrałem ok. 50 t zielonej masy z hektara. Był to zadowalający plon, wystarczający na bieżące potrzeby i gwarantujący zapas paszy – podsumowuje właściciel gospodarstwa.
W gospodarstwie państwa Raniszewskich powstają co roku dwie pryzmy kiszonki z kukurydzy, każda o szerokości 12 m i długości ok. 44 m. Pierwsza pryzma z danego roku otwierana jest pod koniec roku w okolicach świąt i wystarcza do połowy kolejnego sezonu. Druga otwierana jest w okolicach czerwca. Hodowca cieszy się, że udaje się tak pracować, że uzyskuje się zapas kiszonki, dzięki któremu można spać spokojnie.
Oprac. Natalia Marciniak-Musiał na podstawie artykułu dr inż. Moniki Kopaczel-Radziulewicz pt. Stawiam na polskie odmiany i sprawdzone technologie, który ukazał się w Tygodniku Poradniku Rolniczym 21/2022 na str. 16. Jeśli chcesz czytać więcej podobnych artykułów, już dziś wykup dostęp do wszystkich treści na TPR: Zamów prenumeratę.
Fot. Monika Kopaczel-Radziulewicz
Dr inż. Monika Kopaczel-Radziulewicz
redaktor "Tygodnika Poradnika Rolniczego", ekspertka z zakresu agronomii i hodowli bydła
redaktor "Tygodnika Poradnika Rolniczego", ekspertka z zakresu agronomii i hodowli bydła
Najważniejsze tematy