- Jak utrzymać się na rynku?
- Rolnik-wielozawodowiec
- Analiza kosztów produkcji
- Bezpośrednie koszty produkcji 30-kg prosiąt [WYLICZENIA]
- Bezpośrednie koszty produkcji tuczników [WYLICZENIA]
- Produkcja w kryzysie
- Locha+ uratowała
- Co nas czeka w przyszłości?
- Zbierajmy i analizujmy dane produkcyjne
Trwający ponad 2 lata kryzys w produkcji świń zmienił bardzo wiele wśród rolników zajmujących się tą gałęzią gospodarki. W grze zostali profesjonaliści, którzy skrupulatnie analizują zyski i straty, koszty i przychody. No bo jak inaczej gospodarować, kiedy 2 + 2 nie wychodzi 4? Gdy hoduje się zwierzęta, żeby sprzedać je, chociażby z minimalnym zyskiem, a krach rynkowy powoduje, że do działalności trzeba jedynie dokładać? Rolnicy wiedzą, że muszą gromadzić rezerwy podczas hossy, żeby przetrwać następujący po niej trudny okres. Ten jednak, jak zgodnie twierdzą, trwał zbyt długo.
– Te 2 lata bardzo zepsuły psychikę producentów świń. Nerwy były i są niesamowite. W całym sektorze do zera siadła chęć inwestycji i rozwoju. Jak powietrza potrzebujemy stabilności na rynku i to nie tylko w zakresie cen żywca, ale również kosztów paszy, energii czy innych środków do produkcji – mówi Hubert Gocłowski, producent świń z położonej na północnym wschodzie województwa mazowieckiego wsi Bartosy.
Jak utrzymać się na rynku?
Rolnik utrzymujący 200 loch Danish Genetics w rytmie 3-tygodniowym sprzedaje rocznie po około 3 tys. warchlaków i 3 tys. tuczników. Mimo poważnych trudności utrzymał się na wolnym rynku i twierdzi, że gdyby nie tuczarnia i możliwość odchowu i sprzedaży tuczników, musiałby wspomóc się wejściem w kontrakt z jednym z integratorów, bo produkcja nie spięłaby się finansowo.
– Ekonomia decyduje o naszym interesie, a ta w ostatnim czasie stała na głowie. Od stycznia do czerwca 2022 r. 7-krotnie podniesiono mi cenę prądu. Z 0,38 zł/kWh poza szczytem i 0,58 zł/kWh w szczycie stawki wzrosły odpowiednio do 2 zł/kWh i 2,60 zł/kWh. To było irracjonalne – uważa rolnik. Od listopada 2022 r. dzięki obiecanemu przez ministra Kowalczyka zamrożeniu cen prądu dla producentów płaci 0,79 zł/kWh, bez względu na taryfę. A że w tym gospodarstwie liczy się każdy grosz, do kosztów bezpośrednich produkcji warchlaków i tuczników rolnik wlicza również ceny energii. Nie dzieje się tak bez przyczyny.
Rolnik-wielozawodowiec
Gocłowski skończył studia na kierunku stosunki międzynarodowe, następnie podyplomowo studiował bankowość. By móc przejąć gospodarstwo po ojcu, ukończył technikum rolnicze. W 2005 r. został rolnikiem. W 2007 r. przejął stado 10 loch i sukcesywnie je powiększał do 30, do 60 macior. Ma również tytuł technika ekonomisty. W 2015 r. zdecydował się na budowę nowej chlewni, wykorzystując dofinansowanie 900 tys. zł w ramach PROW. W pełni zautomatyzowana, na rusztach, z systemem żywienia na sucho, monitoringiem i Internetem chlewnia, mieszcząca 200 loch wraz z prosiętami do 30 kg m.c., została oddana do użytku i zasiedlona w 2019 r.
– Nie wyobrażam sobie życia bez systemu komputerowego. Może dlatego, że przez 10 lat pracowałem "za biurkiem". Uwielbiam Excela – mówi z uśmiechem na ustach i otwiera komputer, w którym liczy i analizuje wszystkie zdarzenia w chlewni. Samodzielnie prowadzi rachunkowość, księgowość, a nawet rejestr VAT. Ale przede wszystkim bardzo dokładnie liczy bezpośrednie koszty produkcji, skrupulatnie analizując przy tym wyniki produkcyjne stada. Przyznaje, że przez te 10 lat był dwuzawodowcem. Czas dzielił między pracę zawodową a gospodarstwo i rodzinę. Nie było łatwo. Doba nie jest z gumy i wiecznie brakowało czasu, dlatego zdecydował zaangażować się zawodowo we własną produkcję świń i mieć czas dla żony oraz trójki dzieci.
– Nie wyobrażam sobie życia bez systemu komputerowego. Może dlatego, że przez 10 lat pracowałem za biurkiem. Uwielbiam Excela – mówi z uśmiechem na ustach Hubert Gocłowski i otwiera komputer, w którym liczy i analizuje wszystkie zdarzenia w chlewni.
Analiza kosztów produkcji
Do obsługi stada korzysta z systemu operacyjnego Agrosoft, ale na potrzeby kontroli kosztów produkcji żywca stworzył własny kalkulator w Excelu, który liczy m.in. koszty pasz i wykorzystywanych w gospodarstwie komponentów paszowych. Uwzględnia też wartość remontu stada, koszty weterynaryjne, wody, energii i nasienia. Dzięki temu po każdej sprzedaży jest w stanie rozliczyć produkcję i ocenić jej opłacalność. Mało tego, może porównać, w którym momencie i które koszty wzrosły lub spadły najbardziej, i jaki jest ich udział procentowy w odniesieniu do całej produkcji.
– Nie wliczam kosztów amortyzacji budynku, pracy, remontów, bo to są koszty pośrednie. Dzięki temu wiem dokładnie, ile wydaję na wyprodukowanie 30-kg warchlaków i 130-kg tuczników – przyznaje Gocłowski.
I tak w danych za okres od listopada 2021 r. do stycznia 2022 r. (tab. 1. i 2.) koszty remontu stada były w tym gospodarstwie niższe, bo loszki hodowlane były wtedy tańsze. Ponadto producent bardzo ograniczał koszty weterynaryjne. Znacznie tańszy był prąd, jednak koszty paszy były horrendalnie wysokie.
– Pszenica wówczas kosztowała 1700 zł/t, a dziś to wydatek rzędu 900 zł/t, jęczmień: 1500 zł/t, a dziś 750 zł/t, śruta sojowa: 3500 zł/t, dziś 2500 zł/t, olej sojowy wtedy 9000 zł/t do obecnych 5000 zł/t – wylicza Gocłowski i dodaje, że obecnie znacznie tańsza jest pasza dla trzody, ale wzrosły m.in. ceny loszek do remontu stada, koszty odsetkowe, czy koszty pracy najemnej.
Produkcja w kryzysie
Za nim i za wszystkimi związanymi z produkcją świń bardzo trudny czas.
– Podczas kryzysu siedziałem przy tych danych i dzięki nim wiedziałem, kiedy sprzedać, żeby stracić jak najmniej. Tuczniki wyjeżdżały po 4,5 miesiącach od urodzenia, gdy tylko osiągnęły minimalną masę rzeźną. Wszystko stało na głowie. Nie było miejsca w chlewni. Prosięta kosztowały wówczas około 100 zł/szt., a ja pakowałem w nie prawie 250 zł/szt. – wylicza rolnik. – To trwało co najmniej pół roku. Było naprawdę ciężko – dodaje.
Jak wynika z danych Gocłowskiego, od września 2021 do czerwca 2022 r. średnia cena tuczników wynosiła 6,60 zł/kg wbc. W tym okresie tylko bezpośrednie koszty przekraczały 760 zł/szt. Lochy sprzedawał wtedy za 2,60 zł/kg wbc.
Locha+ uratowała
– Dopłata do produkcji trzody chlewnej tzw. locha+ była dla nas jak kroplówka ratująca życie w ostatniej chwili. Bardzo nam to pomogło. Gdyby nie to dofinansowanie, nie byłoby dzisiaj w Polsce nieco ponad 8 mln świń, a jedynie może 5 mln – uważa rolnik. Najtaniej odstawiał tuczniki za 5,40 zł/kg wbc. Wtedy zapłata za 100 świń nie starczała na samochód zboża. Rolnik uważa, że dużo nauczyła go praca na etacie, gdzie zajmował się m.in. analizami ekonomicznymi gospodarstw rolnych. Dzięki niej patrzy na produkcję analitycznie, a korzystając z narzędzi informatycznych umie zarządzać stadem i finansami. Mimo kryzysu nie zaprzestał, a jedynie ograniczył remont stada – z 40–45% zszedł do 25–30%. Dzięki temu udało się utrzymać wysokie wyniki produkcyjne. Gocłowski utrzymuje skuteczność krycia na poziomie 85–90%. Średnio z miotu odsadza po 14 prosiąt.
– To, że w chlewni pracuję sam, nikogo nie zatrudniam, pomogło przetrwać kryzys. Nie byłoby mnie stać na wypłaty. Na szczęście w części prac pomaga mi żona, jak ma czas i na paszarni ojciec – przyznaje rolnik.
Co nas czeka w przyszłości?
Gocłowski gospodaruje w regionie typowo mleczarskim. Ziemie są tu średnie i zdaniem rolnika wymagają produkcji zwierzęcej. Obecne stawki, które uzyskuje za prosięta, rzędu 520–550 zł/szt. oraz 11 zł/kg wbc za tuczniki, jak twierdzi, pokrywają koszty bezpośrednie i pośrednie produkcji.
– Dziś uzyskujemy za tucznika w klasie E o masie 130 kg około 1100 zł netto. Koszty bezpośrednie nie powinny przekroczyć 50% przychodu ze sprzedanego tucznika, czyli obecnie 550 zł/szt., a jest 620 zł/szt. To pokryje pozostałe koszty pośrednie jak praca, siła najemna, czy amortyzacja, koszty obsługi zadłużenia i wypracowanie zysku. Plus jest taki, że w końcu coś, około 10%, zostaje za moją pracę. Jednak, żeby odrobić te 2 trudne lata, takie stawki musiałby się utrzymywać przez co najmniej rok – uważa producent i dodaje, że na razie trudno myśleć o dalszych inwestycjach. – Wstajemy z kolan, a na horyzoncie już pojawiają się nowe pomysły mogące zatrząść rynkiem, jak chociażby rozporządzenie dotyczące produkcji świń na własne potrzeby bez spełniania norm bioasekuracyjnych. Nie wiemy, jak to wpłynie na rozwój ASF, który zawsze powoduje destabilizację w regionie, w którym się pojawi.
Pytań jest o wiele więcej. Jakie będą ceny zbóż po żniwach? Co dalej z wojną w Ukrainie? Ale zdaniem Gocłowskiego te 11 zł/kg wbc pozwala obecnie optymistycznie myśleć o przyszłości.
– Jestem w trakcie projektowania tuczarni, tak by zamknąć cykl i sprzedawać wyłącznie tuczniki, ale ekonomia pokaże, czy ten plan zrealizuję. Na razie liczę na kilka, a może kilkanaście miesięcy stabilności. Czego sobie i innym producentom życzę – mówi rolnik.
Zbierajmy i analizujmy dane produkcyjne
Aktualnie mamy dobry czas dla naszej branży. Zysk z jednego wyprodukowanego warchlaka czy tucznika jest zbliżony do straty, jaką na jednej sztuce ponosiliśmy w kryzysie. Ten jednak trwał wyjątkowo długo, dlatego potrzebujemy czasu i oddechu finansowego, abyśmy mogli kolejno odbudować poniesione straty i zgromadzić środki w celu dalszego rozwoju i kolejnych inwestycji. Dodatkowym czynnikiem utrudniającym nam odbudowę po kryzysie jest ogromny wzrost kosztów prowadzonej przez nas produkcji.
Jacek Mey, producent prosiąt woj. kujawsko-pomorskie
Niesłychanie ważne jest zbieranie danych z produkcji na bieżąco, co naprawdę nie zabiera dużo czasu. Na mojej fermie z genetyką Topigs Norsvin o obsadzie 310 loch i sprzedaży w 2022 r. od lochy średnio 35,80 warchlaków/rok, poświęcam na to miesięcznie 5–6 godzin. Dysponuję precyzyjnymi danymi od 2015 r. Bazuję w swoich wyliczeniach na kalkulatorze i kartce, a zebrane dane wprowadzam do arkuszy Excela, które przez lata moich wyliczeń udało mi się dopracować do perfekcji. Wiem, że jestem w stanie dużo więcej zarobić, przeznaczając 1 godzinę na analizę danych i wyników, zamiast całego dnia ciężkiej pracy w chlewni, nie mając pojęcia o osiąganych wynikach i ponoszonych zyskach czy stratach. Wielu z nas niestety nauczyło się jedynie narzekać na brak opłacalności, nie zmieniając nic lub niewiele w swoim podejściu do produkcji. Dzięki zbieraniu danych i ich analizie dokładnie określam zysk lub stratę poniesioną na każdej kolejno sprzedanej partii warchlaków. Wiem, jaki wpływ na zysk prowadzonej przeze mnie produkcji ma każda zmiana w produkcji, ponieważ zwyczajnie mam dane, na których bazuję. Warto zacząć od zwyczajnego, comiesięcznego spisania wszystkich faktur związanych z produkcją trzody do arkusza Excel i podzielenia ich na koszty m.in. pasz, energii, wody, weterynarii, rozrodu, napraw bieżących, pracowników, kredytów itd... Z danych z chlewni najważniejsze jest spisanie danych i wyników z rozrodu, porodów, odsadzenia i sprzedaży. To da podstawę do wyliczeń i pozwoli nie błądzić po omacku.
Od 2016 r. mam stałego odbiorcę na 75% wyprodukowanych przez mnie rocznie 11 tys. warchlaków. Nigdy jeden drugiego nie zostawił na przysłowiowym lodzie. Kiedy jest trudno w tuczu, obniżam ceny warchlaków, aby mój partner mógł przetrwać ten czas, ale kiedy jest gorzej w produkcji prosiąt, on mi się odwdzięcza.
aku
fot. Janusz-Twardowska