Z artykułu dowiesz się
- Jakie są koszty żywienia na mokro świń?
- Ile można zaoszczędzić stosując mokre żywienie świń?
- Jakie są inne korzyści żywienia świć na mokro?
Z artykułu dowiesz się
Andrzej Armatowski prowadzi gospodarstwo w miejscowości Junkrowy w powiecie starogardzkim, w gminie Skarszewy. Chlewnie powstawały stopniowo, a początkowo modernizowane były budynki po maciorach, których stado około 60 sztuk wraz z tuczarnią na głęboką ściółkę rolnik odziedziczył po rodzicach w 1990 roku. Podobnie jak 100 owiec matek rasy długowełnistej i 25 sztuk bydła opasowego. Do gospodarstwa należało wówczas 5 ha łąk, które wraz z zaprzestaniem chowu owiec i bydła zostały sprzedane. Gospodarz bowiem bardzo szybko się zorientował, że rozdrobniona produkcja nie da wystarczającego dochodu.
– Brak opłacalności wymusił rezygnację z innych gałęzi produkcji zwierzęcej i postawienie tylko na chów świń, ale na większą skalę. W gospodarstwie było bardzo dużo pracy, tym bardziej, że wszystkie świnie utrzymywane były na ściółce, a pasze zadawane ręcznie, a ponadto dla zmniejszenia kosztów przygotowywane w gospodarstwie – mówi Andrzej Armatowski.
Rolnik zaczynał od 20 ha. Obecnie ma 87 ha, a wraz z dzierżawami około 150 ha. Uprawia rzepak, pszenicę i pszenżyto, te ostatnie z przeznaczeniem na paszę dla zwierząt. Zebranego ziarna starcza mu na zaledwie 3–4 miesiące. Do jego przechowywania służą silosy o łącznej pojemności 2,5 tys. ton. Dokupuje więc jeszcze jęczmień i pszenżyto oraz śruty – rzepakową i sojową. Do żywienia na mokro również ziarno kukurydzy, które następnie jest kiszone w dwóch silosach o pojemności 600 ton każdy. Rocznie potrzebuje około 1800 ton kukurydzy, aby starczyło na 3 rzuty świń w systemie karmienia na mokro. W paszy stanowi ona od 30 do 40%.
Warchlaki na początku otrzymują w dawce pszenicę i jęczmień w proporcjach 50:50. Gdy osiągną 45 kg masy ciała, przechodzą na drugi rodzaj paszy, w której pszenica zastępowana jest pszenżytem. Wydzielone są trzy okresy żywieniowe: pierwszy od 30 do 45 kg, drugi od 45 do 75 kg i trzeci powyżej 75 kg aż do końca tuczu, czyli nawet do 130 kg masy ciała. Tuczniki osiągają średnią mięsność 59%.
Po przeprowadzonych modernizacjach starych budynków inwentarskich pod kątem tuczu, w 2010 roku Armatowscy zdecydowali się na zwiększenie skali produkcji i postawienie przy gospodarstwie dwóch tuczarni z automatycznym systemem zadawania paszy na sucho. Każda z nich może pomieścić do 2,5 tys. świń. Oczywiście zwierzęta są w nich utrzymywane na rusztach. W oddalonym o 16 km Kleszczewie Kościerskim w gminie Zblewo, rolnik zakupił w 2004 roku wraz z bratem budynki i ziemię popegeerowską. Brat zagospodarował budynki, a Andrzej Armatowski część gruntów, na których w 2014 roku postanowił zbudować kolejne chlewnie. Rok po roku powstały dwie tuczarnie w systemie żywienia na mokro. Pomimo że mieszczą się w odległości ponad 0,5 km od innych gospodarstwach, to nie było łatwo uzyskać akceptację mieszkańców i pozwolenia na budowę. Ostatecznie po roku przekonywania o nieszkodliwości inwestycji udało się.
– Brat wcześniej miał chlewnię z płynnym żywieniem świń i przekonywał mnie, że jest to sposób na redukcję kosztów żywienia. Głównie dzięki mniejszemu zużyciu paszy na kilogram przyrostu. I faktycznie tak jest. W chlewni z suchym żywieniem uzyskuję zużycie paszy 2,75 kg na kilogram przyrostu, a przy karmieniu na mokro 2,5 kg – wylicza gospodarz.
W każdej chlewni są 4 komory po 600 stanowisk. To dobre rozwiązanie, gdyż akurat taka liczba prosiąt wchodzi na samochód, więc jeden transport trafia do jednej komory. Do gospodarstwa przyjeżdżają importowane warchlaki o masie 30 kg. Całe budynki są zasiedlane w jednym terminie ze względu na jedną linię paszociągu i konieczność zadawania wszystkim świniom jednakowej paszy. Przy chlewniach znajdują się dwa 35-tonowe silosy paszowe.
Budowa tuczarni o wymiarach 18 m szerokości i 115 m kosztowała 2,2 mln zł. Obiekt został wyposażony w system płynnego żywienia firmy Pellon, który składa się z mieszalnika o pojemności 9 tys. litrów, dwóch zasobników na komponenty wilgotne, zbiornika na wodę oraz linii technologicznej do zadawania paszy. Dawka pokarmowa dla świń składa się z kiszonego ziarna kukurydzy oraz mieszanki paszowej. Kiszone ziarno jest dodawane do koszy zasypowych za pomocą ładowarki teleskopowej, natomiast z koszy do mieszalnika przy wykorzystaniu podajnika ślimakowego. Z kolei gotowa mieszanka paszowa z silosów stojących na zewnątrz budynku trafia do mieszalnika paszociągiem spiralnym. Następnie składniki są mieszane z dodatkiem wody i kwasu mlekowego. System umożliwia kontrolowaną fermentację paszy, która w gospodarstwie Armatowskich trwa około 30 minut. Dzięki niej mieszanka jest naturalnie zakwaszona i bardziej strawna.
Z kuchni paszowej karma trafia do koryt w określonych godzinach i dawkach. Czas potrzebny do przygotowania paszy pokrywającej zapotrzebowanie dzienne w jednym budynku wynosi 3 godziny, a jej rozdysponowanie godzinę. W związku z tym, całe karmienie świń w obu budynkach zajmuje łącznie 8 godzin. Zadawanie paszy odbywa się trzy razy dziennie: w godzinach 10, 17 oraz 2 w nocy.
Rolnicy nie wykorzystują do płynnego żywienia tak popularnej serwatki. Pasza bazuje na kiszonym ziarnie kukurydzy i zbożach, a całość jest uzupełniana wodą. Mimo to koszt żywienia tuczników jest niższy niż przy skarmianiu pasz suchych.
– Początkowo mieliśmy dostęp zarówno do serwatki, jak i odpadów piekarniczych oraz młóta browarnianego. Niestety, coraz trudniej je zakupić, również z tego względu, że powstaje coraz więcej chlewni z systemem karmienia na mokro i jest większa rywalizacja o surowiec. A musimy mieć zagwarantowane stałe dostawy surowca, żeby receptury ciągle się nie zmieniały, bo nie jest to dobre ani dla zwierząt, ani dla wyników produkcyjnych – tłumaczy Andrzej Armatowski.
Jak wyjaśnia, dzięki krzywym żywienia, które można zastosować w przypadku karmienia na mokro, dopasowuje dokładniej ilość paszy do danej grupy świń, a dzięki zaworom przy każdym kojcu również do danego kojca zgodnie z aktualnym zapotrzebowaniem. W ten sposób unika marnowania paszy, które często się zdarza przy żywieniu do woli suchymi paszami.
– Wymaga to oczywiście obserwacji zwierząt, ale jeśli widzę po odpasach, że w danym kojcu zwierzęta nie wyjadają karmy lub odwrotnie – zjadają ją zbyt szybko, to mogę zmniejszyć lub zwiększyć dawkę w kolejnym podaniu. Podobnie, jeśli usunę jakieś sztuki z kojca, to zmniejszam ilość mieszanki. Dobre dopasowanie zużywanej paszy zależnie od wieku i zapotrzebowania zwierząt ogranicza też wydalanie azotu do środowiska. Dzięki rozwodnieniu paszy udaje się zatrzymać więcej azotu w organizmie, co także sprzyja zmniejszeniu emisji amoniaku – podkreśla gospodarz.
Rolnik wymienia też inne korzyści, jakie daje płynne żywienie świń. To przede wszystkim mniejsze zapylenie pomieszczeń oraz lepsza zdrowotność zwierząt, w tym poprzez skarmianie paszy o niższym pH. Dodatkowo, zastosowanie długich koryt sprawia, że w porze karmienia można obserwować czy wszystkie świnie stoją przy korycie i jedzą paszę. Jest to znaczne ułatwienie pracy, szybciej niż przy standardowym automacie paszowym można zauważyć chore sztuki, co przy tak dużych obiektach jest znacznym ułatwieniem.
– Nie od dziś wiadomo, że świnie lepiej trawią paszę podawaną na mokro. Dlatego dawniej taką dostawały. Później dla usprawnienia żywienia i zapewnienia higieny wprowadzono automaty podające paszę na sucho. Dopiero opracowanie automatycznych systemów karmienia na mokro pozwala wykorzystać te możliwości, gdyż ułatwiają przygotowanie paszy płynnej i nie pozwalają się jej psuć – uważa Armatowski.
Wszystkie chlewnie wyposażone są w system wentylacji mechanicznej sterowanej komputerowo dla zapewnienia odpowiedniego mikroklimatu w budynkach. Wloty powietrza umieszczono tuż pod sufitem na bocznych ścianach budynku. Za usuwanie zużytego powietrza odpowiadają kominy wentylacyjne wyposażone w silnik elektryczny sterowany falownikiem. Gnojowica jest magazynowana w kanałach o głębokości 1,2 m pod rusztami, a po każdym rzucie przepompowywana do zewnętrznych zbiorników. Po każdym cyklu produkcyjnym pomieszczenia i kanały są myte za pomocą myjek wysokociśnieniowych oraz dezynfekowane.
Dominika Stancelewska
redaktorka "Tygodnika Poradnika Rolniczego", ekspertka z zakresu chowu i hodowli trzody chlewnej oraz innych zwierząt gospodarskich
redaktorka "Tygodnika Poradnika Rolniczego", ekspertka z zakresu chowu i hodowli trzody chlewnej oraz innych zwierząt gospodarskich
Najważniejsze tematy