Z artykułu dowiesz się
- Jakie komponenty paszowe wykorzystują hodowcy w żywieniu na mokro swojego stada świń?
- Ile można zaoszczędzić przechodząc na płynne żywienie trzody chlewnej?
- Co jest ważne przy żywieniu świń na mokro?
Z artykułu dowiesz się
Maria i Ernestyn Janetowie z miejscowości Lubomia w powiecie wodzisławskim od samego początku, kiedy zmodernizowali chlewnie oraz wybudowali nowe tuczarnie, wykorzystują płynne żywienie świń w oparciu o serwatkę, kiszone ziarno kukurydzy, a także chleb i młóto browarniane. Do tego dochodzą oczywiście własne zboża, głównie pszenżyto i jęczmień. W tym modelu żywienia istotne jest, aby produkty były właściwie przechowywane i w odpowiednim czasie skarmiane, co pozwala wykluczyć psucie się komponentów. Kiszone ziarno przechowywane jest w betonowych silosach pod szczelnym przykryciem i zakonserwowane kwasem propionowym. Ważne jest, aby ziarno było jak najdrobniej ześrutowane i bardzo dobrze ubite. Podawane jest w ilości 9% we wszystkich grupach wiekowych. Gospodarzom zdarzało się stosować go do 13%, ale obecnie różnorodność dostępnych surowców pozwala podawać go mniej.
– Dostarczane surowce zawsze są świeże i zużywane na bieżąco. W tuczu stosujemy trzy rodzaje pasz: starter do 50 kg, później grower do 84 kg i finiszer w końcowym okresie tuczu. Tuczniki uzyskują średnią mięsność 59%, a tucz trwa maksymalnie 3 miesiące – tłumaczy Robert Łukaszczyk, który reprezentuje gospodarzy i czuwa nad produkcją.
Serwatka pochodzi z OSM Bieruń oraz OSM Włoszczowa i dostarczana jest codziennie w ilości 11 tys. litrów. Magazynowana jest w zbiornikach przy chlewniach. Pieczywo natomiast przywożone jest 2–3 razy w tygodniu z kilku piekarni. Ponadto kupowane są trzy rodzaje śrut poekstrakcyjnych: sojowa, rzepakowa i słonecznikowa. Tej ostatniej podaje się jednak w paszach niewiele, maksymalnie 5%, ze względu na dużą zawartość włókna i małą strawność. Chleb natomiast stanowi do 4% masy w gotowej paszy.
– Mamy opiekę doradczo-żywieniową firmy De Heus. Renata Nowacka-Komada dba o dokładne bilansowanie pasz. Bez tego nie udałoby się uzyskiwać aż tak dobrych wyników i zużycia paszy na poziomie 2,3 kg na kilogram przyrostu oraz rewelacyjnie niskich upadków wynoszących niecały 1%. W całym okresie tuczu notujemy średnie dzienne przyrosty nawet 1000–1010 g. Przy gorszym okresie 950 g. W momencie braku dostaw któregoś z produktów ubocznych z przemysłu spożywczego, firma momentalnie dopasowuje nam skład mieszanki, aby zwierzęta tego nie odczuły i wyniki pozostały na dotychczasowym poziomie. Na szczęście rzadko zdarza się, żebyśmy musieli mocno ingerować w receptury – mówi Ireneusz Białek, kierujący fermami trzody chlewnej.
W ubiegłym roku zdarzyło się jednak, że trudniej było o pieczywo, gdyż została zamknięta piekarnia i rolnicy musieli poszukiwać nowego dostawcy. Stosowanie tego surowca jest uciążliwe od strony technicznej i bardzo pracochłonne, więc opracowali własny system rozdrabniania chleba, który ułatwia jego włączenie do mokrej paszy.
– Pieczywo musimy zużywać na bieżąco, aby nie dochodziło do psucia się surowca. To istotne szczególnie latem. Dziennie zużywamy około 800 kg, które musieliśmy rozdrobnić i wymieszać z serwatką. Trudno się rozpuszczały, długo namakały, nie mogliśmy ich zmiksować. Skonstruowaliśmy więc maszynę, która miele chleb i podaje bezpośrednio do przedmieszki składającej się z serwatki i młóta – opowiada Białek.
Pasza jest przygotowywana i skarmiana w instalacji firmy Krebeck. Jak tłumaczy Robert Łukaszczyk, jest to tzw. system zamknięty, wobec czego zalegająca w rurach pasza jest rozdysponowana równomiernie do wszystkich koryt.
Chlewnia w Lubomi powstała od podstaw i znajduje się w niej 1080 stanowisk podzielonych na 9 komór po 120 sztuk, natomiast w budynku w drugim gospodarstwie położonym w tej samej miejscowości można pomieścić 1200 świń. Jest to zmodernizowany obiekt i tutaj ze względu na ograniczenia konstrukcyjne komory i kojce mają różną wielkość. W 14 pomieszczeniach jest od 55 do 120 sztuk, co oczywiście jest bardziej kłopotliwe niż stała wielkość kojców. We wszystkich chlewniach natomiast jest system żywienia na mokro z tzw. długim korytem. Oznacza to, że wszystkie zwierzęta jedzą równocześnie o tej samej porze. Takie rozwiązanie pozwala lepiej obserwować ich zachowanie podczas karmienia. Jeżeli w grupie znajdzie się na przykład chora sztuka, która niechętnie podchodzi do jedzenia, to od razu można ją wyłapać i przenieść do izolatki. Dzięki temu nie jest ona narażona na dalsze pogorszenie zdrowia.
Do chlewni Janetów przywożone są prosięta o zróżnicowanej masie ciała, pochodzące z krajowego stada oddalonego o niecałe 300 km. Współpraca trwa już od wielu lat. Jak podkreśla Ireneusz Białek, średnia masa ubojowa świń wynosi 117 kg, choć jest bardzo zróżnicowana ze względu na to właśnie, że prosięta ważą od 22 do 32 kg. Mimo tego udaje się zachować wysoką zdrowotność i dobre wyniki tuczu. Sprzedaż odbywa się po około 3 miesiącach od wstawienia. Wówczas komory są czyszczone, myte i dezynfekowane poprzez zamgławianie, a gnojowica wcześniej spuszczana do zewnętrznego zbiornika. Kanały gnojowicowe w zmodernizowanych budynkach mają 1 m głębokości, a w postawionej od podstaw chlewni 0,8 m. Zimą komory są dogrzewane nagrzewnicami przed wstawieniem prosiąt. Do gospodarstwa trafiają partie prosiąt po 350 sztuk.
Karmienie odbywa się 4 razy na dobę w godzinach 6.30, 12, 17 oraz 21. Największa dawka zadawana jest rano przy pierwszym karmieniu i stanowi 30% dziennej porcji. Później tuczniki otrzymują odpowiednio 24% i dwa razy po 23%.
– Dawniej stosowaliśmy trzy odpasy na dobę, ale lekarz weterynarii zasugerował nam zwiększyć ich liczbę, aby uzyskiwać lepszą zdrowotność i większe przyrosty świń. I faktycznie, zwierzęta lepiej wykorzystują karmę podawaną w mniejszych porcjach, są spokojniejsze, lepiej trawią mniejszą ilość. Dawka dobowa jest ta sama, tylko podzielona nie na trzy odpasy, a na cztery – wyjaśnia Robert Łukaszczyk.
Dorosły tucznik zjada nawet 11–12 kg paszy w formie płynnej, więc lepiej jest ją podawać częściej, w mniejszych porcjach, żeby świnie się nie przejadały. Prosięta na samym początku pobierają 2,5–3 kg paszy. Cały system karmienia na mokro działa na zasadzie krzywych żywienia i dostosowuje automatycznie dawkę paszy do wieku i masy ciała zwierząt. Dlatego można bardziej spełnić wymagania pokarmowe świń niż przy żywieniu na sucho.
Płynne żywienie to system, który daje duże możliwości – od wykorzystania w żywieniu tańszych produktów ubocznych po poprawę wyników produkcyjnych. Jak wyjaśnia Jakub Kempa, ekspert ds. płynnego żywienia z firmy De Heus, samym tylko dodatkiem kiszonego ziarna kukurydzy można obniżyć o 160 zł netto koszt tony paszy w stosunku do mieszanki pełnoporcjowej.
– Uzupełnienie dawki wywarem gorzelnianym i młótem to dodatkowe 110 zł, które zostaje w kieszeni rolnika. W skali całego stada są to ogromne oszczędności. Na drugim biegunie stawiane są oczywiście wysokie koszty instalacji, jednak warto na nie spojrzeć nieco inaczej. Koszt 3200 miejsc w tuczu to około 960 tys. zł., co oznacza różnicę niecałych 5 zł dodatkowych kosztów amortyzacyjnych względem systemu żywienia na sucho – podkreśla Jakub Kempa.
Jego zdaniem, zmniejszenie kosztów żywienia to jedno, ale system na mokro ma również wpływ na zwiększenie wydajności zwierząt i poprawę ich kondycji. Płynna pasza charakteryzuje się niskim pH (w granicach 4–4,5), co wynika z parametrów surowców i dodatkowych kwasów, które wykorzystuje się na etapie konserwacji. Oprócz ograniczenia rozwoju enterobakterii, pleśni i częściowo także drożdży, niskie pH poprawia także działanie enzymów trawiennych. To z kolei wpływa korzystnie na zużycie paszy, które waha się w przedziale 2,4–2,6 kg na kilogram przyrostu.
– Średnie koszty suchej paszy wykonanej w gospodarstwie wynoszą od 1600 do 1700 zł netto za tonę. Najbardziej wydajne fermy z systemem płynnego żywienia, opierając się niemal całkowicie na produktach ubocznych, są w stanie wyprodukować paszę typu grower poniżej tysiąca zł, co daje różnicę przynajmniej 600 zł na tonie i 160 zł dodatkowego zysku z każdego tucznika. 0,2 kg oszczędności w zużyciu paszy to dodatkowe 30 zł. Takie wyniki udowadniają, że mimo wysokiego kosztu początkowego, inwestycja się opłaca i zwróci się dość szybko – wylicza Jakub Kempa.
Dominika Stancelewska
Zdjęcia: Dominika Stancelewska
Artykuł ukazał się w Tygodniku Poradniku Rolniczym 32/2022 na str. 50. Jeśli chcesz czytać więcej podobnych artykułów, już dziś wykup dostęp do wszystkich treści na TPR: Zamów prenumeratę.
Dominika Stancelewska
redaktorka "Tygodnika Poradnika Rolniczego", ekspertka z zakresu chowu i hodowli trzody chlewnej oraz innych zwierząt gospodarskich
redaktorka "Tygodnika Poradnika Rolniczego", ekspertka z zakresu chowu i hodowli trzody chlewnej oraz innych zwierząt gospodarskich
Najważniejsze tematy