Z artykułu dowiesz się
- Jak wygląda produkcja trzody chlewnej w gospodarstwie państwa Kopańskich ?
- Czy produkcja tuczników w ogóle się opłaca ?
- Jakie są koszty utrzymania trzody chlewnej ?
Z artykułu dowiesz się
Po ślubie pan Sławomir otrzymał od ojca jedną maciorę, a wkrótce po tym dokupił jeszcze cztery młode loszki.
– Utrzymując pięć macior, mieliśmy pieniądze na życie i rozwój gospodarstwa. Początkowo w produkcji trzody chlewnej było całkiem nieźle, jednak ostatnie lata są trudne dla tej branży. Obecnie z kilku macior nie dałoby się nawet utrzymać, nie mówiąc już o prowadzeniu inwestycji. W naszym rejonie były do niedawna małe hodowle utrzymujące po 3–4 lochy, ale cena 3,50 zł za kilogram żywca przyczyniła się do ich likwidacji. Chlewnie w okolicy w wielu przypadkach opustoszały. Pozostali tylko ci, którzy mają jakieś zobowiązania i nie mogą całkowicie zlikwidować produkcji, więc zredukowali stada do niewielkiej liczby sztuk – mówi Sławomir Kopański.
Obecnie gospodarze prowadzą produkcję w cyklu otwartym i tuczą tylko krajowe warchlaki. Mają w sąsiednim powiecie sprawdzone gospodarstwo utrzymujące lochy, w którym się zaopatrują w warchlaki. Tuczniki sprzedawane są na wagę żywą przy masie ciała 120–130 kg. Ostatnio rolnicy sprzedali zwierzęta w grudniu ubiegłego roku, lecz niestety uzyskali cenę poniżej 4 zł/kg. W związku z niską opłacalnością chowu świń pan Sławomir niedawno podjął pracę poza gospodarstwem, żeby utrzymać rodzinę.
W 2021 roku gospodarze rozpoczęli budowę nowej chlewni o wymiarach 24,5 × 9 m. Niestety, dramatyczna sytuacja na rynku trzody chlewnej i drastyczne podwyżki materiałów budowlanych sprawiły, że obiekt ten nie został ukończony. W budynku planowano urządzenie dwóch komór do tuczu trzody chlewnej oraz magazynu paszowego.
– Wybudowaliśmy chlewnię, lecz nie zdążyliśmy zrobić na niej dachu i nie wiadomo, czy w ogóle go zrobimy. Mieliśmy utrzymywać w nim świnie na głębokiej ściółce, żeby zapewnić im jak najlepszy dobrostan. Planowaliśmy utzymywać około 100 sztuk, ale teraz nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle te plany zostaną zrealizowane – martwią się Kopańscy.
Rozważali zastosowanie stalowej konstrukcji dachowej, a jako pokrycie wybrali płytę warstwową, żeby w obiekcie bezstropowym stanowiła izolację.
– Planowaliśmy, że wykonamy ten dach za około 50 tys. zł, a teraz nie wiem, czy wystarczyłoby 100 tys. zł. Ile tuczników musielibyśmy sprzedać, żeby przy obecnych cenach zarobić na tę inwestycję? Mogliśmy wziąć kredyt i dokończyć budynek, ale mieliśmy jeszcze inne inwestycje do wykonania. Chcąc spełnić warunki bioasekuracji, postawiliśmy ogrodzenie budynków inwentarskich. W 2020 roku próbowaliśmy złożyć wniosek o dofinansowanie budowy płotu, ale nie załapalismy się wówczas na wsparcie. Dopiero w 2021 roku na wiosnę udało nam się złożyć wniosek. Latem otrzymaliśmy pozytywną decyzję i wtedy mogliśmy rozpocząć budowę ogrodzenia. Wyłożyliśmy jednak swoje pieniądze na całą inwestycję, a teraz do maja musimy złożyć wniosek o płatność. Niestety, w międzyczasie koszty wykonania płotu wzrosły, co także wpłynęło na zablokowanie budowy chlewni – podkreślają gospodarze.
Obecnie trzoda chlewna utrzymywana jest w starym budynku, w którym wykorzystane jest zaledwie około 30% dostępnej powierzchni.
– Jednorazowo tuczyliśmy w nim najwięcej około 100 sztuk, ale w związku z kryzysem na rynku świń obecnie mamy tylko 30 tuczników. Po prostu nie mamy już z czego dokładać do tej produkcji. Mamy jeszcze trochę własnego zboża i część z zakupu, więc chcemy skarmić je do końca i pewnie zrobimy przerwę we wstawieniach – mówią rolnicy.
Warchlaki kupowane są w wadze 25–30 kg. Sławomir Kopański od początku do końca tuczu przygotowuje im jedną mieszankę paszową opartą na koncentracie białkowym i śrucie zbożowej. Dwie tony zboża, którego 75% stanowi pszenżyto, a 25% jara mieszanka zbożowa, mieszane są z koncentratem białkowym. Rolnik dodawał go zwykle 150 kg, ale w kryzysowych czasach nieco zredukował tę ilość.
Gospodarze podkreślają, że przy obecnych realiach rynkowych areał uprawianego zboża limituje wielkość produkcji tuczników.
– Gdy cena żywca wieprzowego wynosiła ponad 5 zł za kilogram, a zboża paszowego 600 zł za tonę, zakup ziarna dla tuczników miał sens. Obecnie rolnicy już nie chcą sprzedawać pszenicy nawet po 1300 zł za tonę, a cena żywca oscyluje na poziomie około 4 zł, w związku z czym tucz w oparciu o zboże z zakupu po prostu nie ma sensu – dodaje Sławomir Kopański.
Rolnicy podkreślają, że do niedawna nie mieli problemów z kanibalizmem u zwierząt. Utrzymują trzodę na betonowych rusztach, ale podają zwierzętom niewielkie ilości słomy jako materiał manipulacyjny, którym prosięta chętnie się zajmują.
– Niedawno mieliśmy jednak taką sytuację, że pojawiły się przypadki obgryzania ogonów. Nasza szybka interwencja na szczęście przyniosła skutek. Powiesiliśmy lizawki solne na łańcuchach, którymi zwierzęta szybko się zainteresowały, odstępując od kanibalizmu. Ponadto zaczęliśmy podawać witaminy, które dodatkowo zapobiegają temu zjawisku – mówi Sławomir Kopański.
Oprac. Natalia Marciniak-Musiał na podstawie artykułu Józefa Nuckowskiego pt. Stare chlewnie pustoszeją, nowych nie kończą, który ukazał się w Tygodniku Poradniku Rolniczym 12/2022 na str. 84. Jeśli chcesz czytać więcej podobnych artykułów, już dziś wykup dostęp do wszystkich treści na TPR: Zamów prenumeratę.
FOT: Józef Nuckowski
Józef Nuckowski
dziennikarz "Tygodnika Poradnika Rolniczego", korespondent z Siedlec
dziennikarz "Tygodnika Poradnika Rolniczego", korespondent z Siedlec
Najważniejsze tematy