- Jak wygląda hodowla świń w systemie ściółkowym?
- Dlaczego warto postawić na ruszta?
- Jak wygląda produkcja żywca wieprzowego w gospodarstwie Pana Sylwestra?
– Około 12 lat temu prowadziłem jeszcze produkcję żywca wieprzowego w cyklu zamkniętym. Maksymalnie utrzymywałem 15 macior. System zamknięty jest jednak bardzo pracochłonny. Porodówki wymagały modernizacji, a tak naprawdę potrzebna była budowa nowej chlewni dla macior. Dodatkowo trafiłem na okres, w którym cena prosiąt była bardzo niska i ostatecznie zdecydowałem się przejść na cykl otwarty – mówi Sylwester Rzewuski.
Rolnik podkreśla, że gdy zajął się prowadzeniem gospodarstwa, opłacalność produkcji trzody chlewnej była znacznie wyższa niż obecnie.
– W 2000 roku stawki godzinowe robotnika były 3 razy niższe niż teraz. Wówczas za dzień pracy na budowie płacono od 50 do 60 zł. Teraz dniówka na budowie wynosi około 150–200 zł. Pierwszą partię tuczników sprzedałem w cenie 5,3 zł za kilogram żywca. Obecnie koszty produkcji mamy dużo wyższe niż przed laty, a ceny żywca są nawet niższe niż 20 lat temu, kiedy tona saletry amonowej kosztowała 500–600 zł, a obecnie kosztuje 1200 zł – wylicza pan Sylwester. Gospodarz jednorazowo może wstawić do tuczu ponad 400 warchlaków, ale obecnie utrzymuje tylko połowę maksymalnej obsady. Ubiegły rok zamknął na minusie. Na wiosnę trochę zarobił, ale latem i jesienią dołożył do produkcji.Rolnik przechodzi na ruszta
– Prognozy cen żywca się nie sprawdziły. Warchlaki były drogie, ale i cena tuczników też miała być wysoka. Najdroższe warchlaki kupowałem po 520 zł netto za sztukę i do nich nie dopłaciłem, ale też na nich nie zarobiłem. Kolejne warchlaki kupiłem za ponad 400 zł za sztukę i musiałem dołożyć do ich produkcji około 50 zł do sztuki – mówi Sylwester Rzewuski.
Obecnie w jednej chlewni nie ma w ogóle świń i rolnik postanowił wykorzystać ten fakt do przeprowadzenia modernizacji obiektu.
Wcześniej był zwolennikiem utrzymywania tuczników na głębokiej ściółce. – Teraz uważam, że ruszta są lepszym rozwiązaniem. Zwierzęta mają na nich wygodę i można zapewnić lepszą higienę. Tuczniki nie mają bezpośredniego kontaktu z odchodami, jak to ma miejsce na ściółce ze słomy. Starszą chlewnię już przerobiłem z głębokiej ściółki na ruszta. W najbliższym czasie zmodernizuję także nowy budynek na system rusztowy. Zakupiłem już ruszta i niedługo przystąpię do modernizacji – mówi hodowca.
Gospodarz kupuje warchlaki o masie ciała około 30 kg. Sam przygotowuje pasze dla zwierząt. Pierwszą mieszankę otrzymują świnie do masy ciała 45 kg, ale skład mieszanki zmieniany jest stopniowo.
– Wraz z wiekiem świń zmniejszam zawartość jęczmienia i pszenicy, które zastępuję pszenżytem i żytem. Oczywiście obniżam też zawartość białka w paszy. W tym roku dodatkowo ograniczam udział śrut białkowych w paszy ze względu na dużą zawartość białka w zbożach z ubiegłorocznych plonów. Bardzo często jest to 12%, a w latach ubiegłych ziarno zawierało około 9% białka – opowiada Sylwester Rzewuski.
- Część pomieszczeń już została przerobiona na ruszta i gospodarz przekonał się, że jest to lepsze rozwiązanie dla zwierząt niż głęboka ściółka
- Wkrótce w tej chlewni zostanie zmieniony system utrzymania zwierząt ze ściołowego na rusztowy
Rolnik uprawia zboża i kukurydze pod kątem uzyskania pasz dla trzody chlewnej
W skład paszy dla najmłodszej grupy zwierząt wchodzi 35% pszenicy, 35–40% jęczmienia, około 10% pszenżyta, 3% mieszanki paszowej uzupełniającej, około 10% śruty sojowej oraz 3% śruty rzepakowej. Natomiast najstarsza grupa tuczników otrzymuje mieszankę, w której znajduje się 50% pszenżyta, 10% pszenicy, 10% jęczmienia, kilkanaście procent jarej mieszanki zbożowej, 10% żyta, 3% śruty sojowej oraz 4% śruty rzepakowej.
– W ostatnim tygodniu tuczu rezygnuję ze śruty sojowej i rzepakowej, gdyż podawanie ich nie jest uzasadnione ekonomicznie. Przyrosty i tak przez ten tydzień utrzymują się na odpowiednim poziomie, a dodatkowo poprawia się mięsność tuczników – wyjaśnia Sylwester Rzewuski.
Gospodarz uprawia głównie zboża i kukurydzę pod kątem uzyskania pasz dla trzody chlewnej. Próbował dodatkowo urozmaicać płodozmian, ale w tym zakresie napotkał pewne trudności.
– W poprzednich latach uprawiałem także rzepak ozimy, ale w tym sezonie nie miałem odpowiedniej działki na zasianie tej rośliny. W moim przypadku rzepak musi być uprawiany w dalszej odległości od lasu, gdyż w przeciwnym razie zostałby zniszczony przez dziką zwierzynę. Dwa lata temu zasiałem go na jednej z działek, na której łosie oraz sarny i jelenie bardzo go zniszczyły. Nie mam zbyt wiele działek, na których nie byłoby szkód łowieckich, a na to samo pole nie mogę wejść zbyt często z rzepakiem, ponieważ natężenie chorób byłoby zbyt duże. Kolejnym problemem w uprawie rzepaku jest wycofywanie skutecznych środków ochrony roślin, które musimy zastępować droższymi preparatami – twierdzi rolnik.
- Rolnik podkreśla, że koszty produkcji stale rosną, a ceny żywca od lat utrzymują się na niezmiennym poziomie
- Sylwester Rzewuski prowadzi w Pniewiskach w gminie Przesmyki w powiecie siedleckim gospodarstwo rolne o powierzchni około 20 ha. Na 7 ha wysiewana jest kukurydza, 0,6 ha zajmują truskawki, a na pozostałej powierzchni wysiewane są zboża, takie jak: pszenica, jęczmień, pszenżyto i żyto hybrydowe. W poprzednich latach rolnik uprawiał także rzepak ozimy. Roczna sprzedaż tuczników wynosi maksymalnie około tysiąca sztuk. Zwierzęta sprzedawane są w wadze od 120 do 130 kg. Średnia mięsność ostatnio sprzedanych sztuk wyniosła 59%. Sylwester Rzewuski należy do Podlaskiego Związku Rolniczych Zrzeszeń Branżowych Producentów Trzody Chlewnej, w którym pełni funkcję wiceprezesa zarządu.
Józef Nuckowski
Zdjęcia: Józef Nuckowski