- Jaka instytucja może znieść obostrzenia strefy niebieskiej?
- Kto, zdaniem rolników, powinien zorganizować odstrzał dzików?
- Co jest główną przyczyną trudności dla sprzedaży świń w strefie niebieskiej?
Nie wiadomo, czy to efekt żniw i prac polowych, ale mamy wysyp ognisk afrykańskiego pomoru świń w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Odnotowywane są głównie we wschodniej części kraju w strefach występowania wirusa. Najwięcej w województwie lubelskim w bardzo bliskich odległościach od siebie. Największe zostało wyznaczone w gospodarstwie utrzymującym 2648 tuczników położonym w miejscowości Smoryń w gminie Frampol w powiecie biłgorajskim.
Kilka dni później, również w tej samej miejscowości, potwierdzono kolejne zakażenie w dużej chlewni utrzymującej 1960 warchlaków. Na terenie sąsiadujących ze sobą dwóch gmin – Frampol i Radecznica, odnotowano w dwóch ostatnich tygodniach lipca aż 8 ognisk. W gminie Radecznica w miejscowości Gorajec-Zastawie wybuchło 22 lipca 8. ognisko ASF – w gospodarstwie, w którym utrzymywano 1897 świń, a w miejscowości Zaburze 3 sierpnia 26. ognisko – w gospodarstwie, w którym były 1024 świnie.
ASF atakuje małe stada
Ponadto w województwie warmińsko-mazurskim stwierdzono 3 ogniska (w tym jedno w stadzie, w którym utrzymywano 708 świń) i po 2 ogniska w województwach: podkarpackim, lubuskim i mazowieckim. Większość dotyczyła stad z kilkudziesięcioma zwierzętami, również te w województwie lubuskim były w małych chlewniach. W jednej utrzymywano 19 tuczników w miejscowości Nietków, w gminie Czerwieńsk w powiecie zielonogórskim, a w drugiej 9 świń w miejscowości Brody w gminie stary Sulechów, także w powiecie zielonogórskim.
Gospodarstwo w gminie Czerwieńsk położone jest około 29 km od pierwszego ogniska ASF stwierdzonego w tym roku na fermie w Niedoradzu. Jednocześnie jest to ognisko najdalej wysunięte na zachód Polski. Od granicy z Niemcami dzieli je około 40 km. Choć ognisk mamy mniej niż w ubiegłym roku, występują w większych niż wówczas stadach, toteż liczba zabitych i zutylizowanych świń jest już teraz większa niż w całym 2019 roku.
- Po wystąpieniu ogniska ASF poszkodowane są wszystkie gospodarstwa w okolicy, gdyż z powodu niebieskiej strefy skupujący obniżają ceny za żywiec
Przed kolejnymi ogniskami ASF uchroniła się na razie Wielkopolska. Po tym, jak w połowie czerwca zostało stwierdzone ognisko w małym stadzie w gminie Lipno, zniesiono właśnie strefy zakażoną i zapowietrzoną. Po nieco ponad miesiącu wojewoda wielkopolski wydał rozporządzenie uchylające strefy ASF na terenie powiatów leszczyńskiego i kościańskiego. Rolnicy mogą znów sprzedawać świnie, choć oczywiście nie bez obostrzeń, bo wciąż obowiązuje w tym rejonie strefa niebieska.
– Mamy nadzieję, że zostanie zniesiona wcześniej niż za rok. Komisja Europejska ma możliwość skrócenia tego czasu, choć nie liczę, że nastąpi to po trzech miesiącach. Ewentualne kolejne ogniska w okolicy będą odkładać w czasie zniesienie tej strefy – mówi Stanisław Ciesielski, producent trzody chlewnej z Wojnowic w gminie Osieczna w powiecie leszczyńskim, a jednocześnie przewodniczący Rady Powiatowej Wielkopolskiej Izby Rolniczej w Lesznie.
Od lipca ubiegłego roku produkuje trzodę chlewną w cyklu zamkniętym i ma w swoim gospodarstwie 30 loch. Wcześniej przez kilka lat zajmował się tuczem zakupionych warchlaków.
– Stwierdziłem, że nie będę płacił 300 zł za warchlaka, skoro w gospodarstwie mam puste porodówki. Miejsca jest tyle, że mogę w sumie pomieścić 60 macior, ale w obecnej sytuacji nie będę zwiększał stada – mówi.
Jego gospodarstwo po stwierdzeniu ogniska ASF znalazło się w obszarze zagrożonym i obowiązywał go zakaz sprzedaży świń. Pierwsze sztuki dopiero w najbliższych dniach opuszczą gospodarstwo.
– Niestety, niewielkie są szanse na wyższą cenę za żywiec w strefie niebieskiej. Skupujący proponują 3,50 zł/kg, więc obecnie produkcja trzody chlewnej jest bardziej hobbystyczna niż dochodowa – przyznaje Ciesielski.
- Zdaniem Stanisława Ciesielskiego, rząd powinien w końcu tak zmienić przepisy, aby redukcja populacji dzików była skuteczna, angażując w to wojsko i policję
Wciąż winne głównie dziki
Ogniska występują na obszarach, gdzie afrykański pomór świń jest obecny u dzików. Nie można wykluczyć, że bywa zawleczony nie tylko na pojazdach czy butach, ale może przenieść się wraz z paszą.
– Nawet jeśli zboże poddamy kwarantannie, nie możemy być pewni, że jest w pełni bezpieczne. Amerykanie wykryli wirusa w śrucie sojowej po wielu miesiącach przechowywania – podkreśla Stanisław Ciesielski.
Jak dodaje, najważniejszym problemem przy zwalczaniu afrykańskiego pomoru świń jest wciąż zbyt duża populacja dzików, a Polski Związek Łowiecki w systemie, w jakim obecnie funkcjonuje, nie radzi sobie w wystarczający sposób z redukcją pogłowia tych zwierząt. Najgorsza sytuacja jest w Ośrodkach Hodowli Zwierzyny, które dysponują ogromnymi obwodami łowieckimi, a myśliwych w tych obwodach jest bardzo mało. Ośrodki te są głównie nastawione na polowania komercyjne, a więc zależy im, aby zwierzyny w łowisku było jak najwięcej.
– Nawet jeśli myśliwi twierdzą, że odstrzał jest dużo większy niż w latach poprzednich, wcale nie zależy im na tym, by dzików było mniej. Strzelają więcej, to fakt, ale te zwierzęta mnożą się też w zastraszającym tempie, więc biorąc pod uwagę wskaźniki rozrodcze dzików, odstrzał jest za mały i PZŁ doskonale o tym wie. Ponadto łowczy okręgowy, nawet gdyby bardzo chciał, nie ma możliwości egzekwowania na myśliwych odstrzału – twierdzi Tomasz Kozak, producent prosiąt z Osiecznej w powiecie leszczyńskim, który w gospodarstwie ma 160–170 loch.
Dane dotyczące zakażeń ASF u dzików nie rysują się szczególnie różowo. Już teraz liczba zarażonych dzików jest wyższa niż w całym 2019 roku. Od początku roku potwierdzono 2879 przypadków afrykańskiego pomoru świń, które objęły niemal 4900 tych zwierząt. I właśnie to jako główny problem wymieniają nasi rozmówcy. Rząd nie kontroluje sytuacji, zwłaszcza jeśli chodzi o zmniejszenie występowania ASF u dzików. Służby reagują zbyt wolno.