W lutym rolników czeka kolejna fala spadków cen skupu mleka. A zyskują sieci handlowe
Ceny w skupach spadły później, niż się tego spodziewaliśmy, ale przed producentami jescze jedno tąpnięcie. Spodziewamy się go w lutym. Oczywiście będzie to tylko strata dla producentów mlecznych, bo sieci handlowe jak skubią rolników swoimi wysokimi marżami, tak będą ich skubać nadal.
Gwałtowna obniżka cen skupu, a ma być jeszcze gorzej
W znakomitej większości firm mleczarskich, zarówno spółdzielczych, jak i prywatnych, doszło do pierwszej serii gwałtownych obniżek cen skupu. Spodziewaliśmy się tego już w połowie listopada 2022 r. I tak np. w SM Mlekpol cena spadła aż o 42 gr/l, a w Polindusie prognozowana jest obniżka o 50 gr/l. W lutym spodziewana jest kolejna fala spadków cen skupu. Fatalne nastroje panują nie tylko w Polsce. „Nie ma sensu szczegółowo opisywać sytuacji na rynku brytyjskim i globalnym – jest ona zła. Ceny skupu mleka można porównać do tamy pod rosnącym ciśnieniem wody, gotowej pęknąć, albo szybkowaru, który ma wybuchnąć”. To fragment analizy sytuacji na rynku mleka przygotowanej w Wielkiej Brytanii. Na Wyspach Brytyjskich ostatnie obniżki wynoszą od 5 do 10 gr/l, a tama jeszcze nie pękła. Pamiętajmy też, że produkcja mleka w Wielkiej Brytanii nie zabezpiecza w całości potrzeb rynkowych i konieczny jest import produktów mleczarskich.
Dlaczego tak się dzieje?
Gwałtownie spadły ceny zbytu na rynkach światowych. Między innymi dlatego, że Chiny (najpierw strategia zero COVID, a następnie zero ograniczeń) bardzo mocno zmniejszyły import produktów mleczarskich. Bańka spekulacyjna pękła też z prostego powodu – międzynarodowe korporacje handlujące żywnością chcą nakupić towaru po niskich cenach. Na dodatek zwiększył się napływ importowanych spoza UE tańszych produktów mleczarskich. Na polskim rynku pojawiły się niemieckie sery twarde w cenie około 4 euro/kg. Tradycyjnie bowiem Niemcy bronią swojego rynku, wypychając na eksport sery twarde, które są sprzedawane nawet poniżej kosztów produkcji. Polskie mleczarstwo bardzo odczuło załamanie eksportu. Wszak musimy wyeksportować około 40% produkowanego mleka w ekwiwalencie wyrobów mleczarskich. A przecież na naszych półkach roi się od importowanych wyrobów mleczarskich – głównie przez wielkie sieci handlowe.
„Podejmowanie świadomych decyzji dotyczących wydatków będzie kluczowym wyzwaniem w tym i kolejnym sezonie” – to cytat z analizy sytuacji w branży mleczarskiej w Nowej Zelandii. Niby z daleka (niemal 18 tys. km), ale jakże bliski polskim rolnikom. Zwłaszcza że Nowa Zelandia produkuje bardzo wydajnie i tanio około 21 mld l mleka. Z czego 95% trafia na eksport. Gigantyczna spółdzielnia Fonterra prowadzi jedyną Globalną Giełdę Mleczną, której notowania mają istotny wpływ na poziom cen zarówno na świecie, jak i w Europie. Trzeba tutaj przypomnieć, że ceny na GDT od kilku miesięcy spadają. Zaś dwa ostatnie notowania są tego dobitnym potwierdzeniem. I tak, notowania z 3 stycznia na tej giełdzie wykazały fatalny trend – masło w blokach spadło poniżej 20 zł/kg, odtłuszczone mleko w proszku było wycenione na 12,6 zł/kg, zaś ser cheddar na 20,7 zł/kg. Owe notowania mają rzecz jasna wpływ, choć specyficzny, na ceny zbytu produktów mleczarskich. Dlaczego specyficzny? Bo jak na GDT ceny rosną, to handlowcy z reguły nie chcą równać cen zbytu z polskich mleczarni do tych nowozelandzkich. Ale kiedy na GDT ceny spadają, to mają oni kolosalny argument do zbicia cen.
Kto traci, kto zyskuje?
Oczywiście, w Polsce wpływ na poziom cen skupu mleka i innych produktów rolniczych mają też inne czynniki. Pierwszy to polityka cenowa sieci marketów. W innych krajach UE rolnicy też narzekają na zbójecką politykę cenową wielkich sieci handlowych. Pamiętamy, jak niemiecka minister rolnictwa broniła swoich rolników, gdy zablokowali magazyny Kauflandu. W państwach starej UE wielkie sieci handlowe mają średnią marżę na żywność na poziomie 6%, a w Polsce 10%. Obecnie wielkie sieci handlowe żądają nawet od renomowanych firm mleczarskich dużych obniżek cen zbytu, pod groźbą zerwania umowy. Jednocześnie sieci prognozują wzrost cen detalicznych nabiału o 20–30% w 2023 r., więc ich marża będzie odpowiednio większa. Kolejną krajową specyfiką są tzw. firmy teczkowe (bo cały ich majątek mieści się w teczce), zajmujące się wyłącznie skupem mleka. Gdy w ubiegłym roku rosła cena mleka przerzutowego, na rynku zaroiło się od nich. Podbierały one rolników zakładom mleczarskim. Marnym pocieszeniem jest, że teraz, gdy ceny przerzutu załamały się firmy znikną, a ich dostawcy zostaną z ręką w…, bo już otrzymują cenę ok. 1,33 zł/l i jest zagrożenie, że przestaną im w ogóle płacić. Takie przykłady mieliśmy już w niedawnej historii polskiego mleczarstwa.
Kolejne polskie rządy doprowadziły do wyprzedaży sporej części naszego przemysłu spożywczego
Wchodząc do Unii Europejskiej, bez zastanowienia likwidowaliśmy lokalne zakłady przetwarzające mięso. Efektem tego jest m.in. upadek produkcji trzody chlewnej. Teraz odnosimy wrażenie, że podobny scenariusz realizowany jest w przypadku producentów zbóż. Od wiosny ubiegłego roku nie możemy zapanować nad strumieniem ziarna napływającego z Ukrainy. Efekt jest taki, że w nowy sezon wejdziemy z pełnymi magazynami taniego ziarna. I jaki to będzie miało wpływ na ceny skupu zbóż?
A w nawozach raczej bez zmian
Na dodatek, nie widać, aby spadek cen gazu ziemnego w Europie miał jakiś wpływ na ceny nawozów. Owszem, w czasach „tanich” nawozów gaz kosztował od kilkunastu do 30 euro/MWh, a jego cena z ubiegłego tygodnia to ok. 70 euro. Jednak to niemal pięć razy mniej niż szczytowa cena z sierpnia 2022 r. I tu widzimy, jak ważną rolę w rozwoju polskiego rolnictwa może odegrać wicepremier Jacek Sasin, minister aktywów państwowych, któremu podlega Grupa Azoty. Jacek Sasin może stać się bohaterem rolników mimo woli. Na przykład Daniel Obajtek, prezes PKN Orlen, już przeszedł do historii, gdy VAT na paliwa – na przełomie roku – wzrósł z 8 do 23%, a paliwa nie podrożały. Można? Można! Czyżby Jacek Sasin miał mniej możliwości niż prezes Obajtek? To oczywiście kpiny, ale dlaczego nie pożartować w tym nie najweselszym czasie.
Paweł Kuroczycki i Krzysztof Wróblewski
fot. arch. TPR
Paweł Kuroczycki
Redaktor Naczelny Tygodnika Poradnika Rolniczego
redaktor naczelny "Tygodnika Poradnika Rolniczego"
Krzysztof Wróblewski
Redaktor Naczelny Tygodnika Poradnika Rolniczego
redaktor naczelny "Tygodnika Poradnika Rolniczego"
Najważniejsze tematy