Rolnik za obronę swoich upraw przed dzikami stanie przed sądem
Rolnik spod Włoszczowy ma stado ponad 40 krów. Ze względu na suszę musi walczyć o każdą ilość paszy dla bydła. Dlatego stara się odstraszać dziki od swoich pól. Przez to teraz będzie musiał bronić nie tylko swoich pól, ale też samego siebie przed sądem!
Dla każdego hodowcy bydła mlecznego i producenta mleka najważniejsze jest zgromadzenie odpowiedniej ilości pasz treściwych i objętościowych dla zwierząt. Niestety, coraz częściej występujące susze oraz zwierzyna łowna czyniąca straty w uprawach, szczególnie kukurydzy, utrudnia im to zadanie. Dodatkowo spotykają się oni z nieprzychylnością sąsiadów, którzy oskarżają ich o zakłócanie ciszy nocnej, gdy oni za wszelką cenę bronią swoich upraw.
Przy suszy liczy się każda ilość paszy dla krów
Jednym z takich hodowców jest Piotr Kucharski, który w Bożej Woli w gminie Kluczewsko prowadzi 53-hektarowe (w tym 26 ha dzierżaw) gospodarstwo rolne specjalizujące się w produkcji mleka.
– Cały nasz areał to grunty V i VI klasy, a więc bardzo słabe. Mimo to uprawiamy: żyto, pszenżyto, jęczmień jary, kukurydzę, sorgo, lucernę. Niemal 15 ha zajmują trwałe użytki zielone – wyjaśnia na wstępie naszej rozmowy pan Piotr.
Stado Kucharskich, liczące 43 sztuki, w tym 25 krów dojnych, to mieszańce rasy polskiej czarno-białej z holsztyńsko-fryzyjską. Średnia roczna wydajność wynosi około 6,5 tys. l/szt. i systematycznie rośnie. Pan Piotr prowadzi intensywną pracę hodowlaną, ponieważ przyszłość gospodarstwa wiąże z produkcją mleka. Mleko (ponad 160 tys. l rocznie) od lat dostarcza do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej we Włoszczowej.
– Słabej jakości ziemie zmusiły mnie do prowadzenia mlecznego kierunku produkcji, z drugiej jednak strony bardzo lubię pracę ze zwierzętami. Ponadto produkcja mleka jest jedynym kierunkiem produkcji zapewniającym stały, comiesięczny dochód. Nasze stado przebywa w uwięziowej oborze wybudowanej w 2017 roku mogącej pomieścić 44 sztuki. Posiadamy wszystkie niezbędne maszyny i urządzenia – informuje hodowca.
Susza spowodowała, że w gospodarstwie Kucharskich sporządzono mniej pasz objętościowych niż w poprzednich latach.
- Piotr Kucharski z żoną Moniką, mamą Anną oraz synem Adamem. Na zdjęciu brak córki Karoliny, która podczas wizyty "Tygodnika Poradnika Rolniczego" była w szkole
Dziki powiększają straty w uprawach
– Mamy mniej pasz, niż potrzebujemy dla zwierząt, dlatego będę zmuszony dokupić. Chciałbym zaznaczyć, że za mniejszą ilość pasz odpowiadają również dziki, które wyrządziły sporo szkód – tłumaczy gospodarz.
By ograniczyć straty, rolnik od 4 lat zwraca się z prośbami o pomoc do kół łowieckich, na terenach których znajdują się jego uprawy.
– Nasze grunty leżą na terenach trzech kół. Są to „Przepiórka”, „Dobry widok” oraz „Leśnik”. Za każdym razem, gdy tylko zgłaszamy szkodę, przyjeżdżają ich przedstawiciele i szacują straty, następnie wypłacają odszkodowania. Dużo czasu poświęcają na patrolowanie upraw i odstraszanie dzików. W tym roku straty w uprawach kukurydzy na polu (1,8 ha) leżącym około 300 m od domu wyniosły 40%, na drugim, oddalonym o 2 km (3,5 ha) – 15%, a to dzięki temu, że dużo czasu poświęciłem na jego pilnowanie – mówi pan Piotr.
Rolnik wykorzystuje petardy hukowe do odstraszania dzików
Myśliwi, na specjalnie przywiezionych ambonach, strzegli upraw pana Piotra do godziny 22.00, maksymalnie 23.00. By zwiększyć efekty odstraszania, a tym samym zmniejszyć wielkość strat, od kilku lat hodowca wysyła do marszałka województwa podanie z prośbą o wydanie zezwolenia na odstępstwo od zakazu płoszenia zwierząt łownych.
– W tym roku również wysłaliśmy pismo 15 lipca, 10 dni później otrzymaliśmy odpowiedź. Poproszono nas o uzupełnienie i podanie łacińskich nazw dzika i sarny. Dwa dni później wysłaliśmy kolejne pismo, a 11 września otrzymaliśmy potwierdzenie jego otrzymania. Dostępne są dwie metody odstraszania: pierwsza za pomocą armatek, druga – petard hukowych. Wykorzystujemy petardy, ponieważ emitują mniej hałasu, a nie chcemy narażać sąsiadów na głośne wystrzały. Dodam, że strzelamy małymi petardami – informuje rolnik.
Po zbiorze kukurydzy złożył do urzędu marszałkowskiego protokół z informacją, że dzięki zezwoleniu, jakie otrzymał na płoszenie zwierzyny łownej, poniósł mniejsze straty.
– Każdorazowo w protokole zamieszczamy informację, że ponieśliśmy mniejsze straty. Szacuję, że są niższe o minimum 30%. Opisujemy ponadto sposób płoszenia. Stosowanie petard jest bezkontaktowe w stosunku do zwierząt, a więc bezpieczne. Wszystkie przesłane protokoły zostały zaakceptowane przez urzędników i dzięki temu otrzymujemy kolejne zgody.
Sąsiad donosi na rolnika za zakłócanie ciszy nocnej
W połowie sierpnia 2019 roku, po tym jak pan Piotr odpalił kilka petard, jeden z mieszkańców wsi poinformował komendę policji we Włoszczowej o zakłócaniu ciszy nocnej.
– Między 22.00 a 23.00 przyjechał patrol policji. Żona pokazała policjantom pismo, że marszałek jest o fakcie odstraszania poinformowany, że uzupełniliśmy wniosek o brakujące dane i oczekujemy na odpowiedź. Pokazała im również poprzednie zgody. Funkcjonariusze nas nie ukarali, poprosili jedynie, byśmy używali petard jak najdalej od zabudowań – wspomina Piotr Kucharski.
Rolnik używa petard hukowych tylko, gdy dziki wchodzą w kukurydzę, przy czym używa jednorazowo od 3 do 5 wystrzałów. Gospodarz dodaje, że jest to konieczne, aby bronić upraw przed szkodami łowieckimi.
- By huk wystrzeliwanej petardy nie był zbyt uciążliwy, Piotr Kucharski używa niedużych petard o średniej sile wybuchu
Rolnik przed sądem będzie musiał bronić swoich metod obrony upraw
– Petard używamy od 3–4 lat, a problemy z sąsiadem pojawiły się dopiero w tym roku. Pod koniec sierpnia dostałem wezwanie, by się stawić w KPP we Włoszczowej. Tam zostałem przesłuchany w charakterze podejrzanego z dwóch artykułów: o zakłócanie ciszy nocnej, czyli art. 51 Kodeksu wykroczeń oraz o nietrzymanie psa na uwięzi – art. 77 k.w. Podczas przesłuchania powiedziałem, że nie czuję się winny, nie zrobiłem nic złego, broniłem jedynie własnego mienia, by zapewnić paszę zwierzętom, a sobie dochód, by utrzymać rodzinę. Po spisaniu moich zeznań zostałem poinformowany, że sprawa zostanie skierowana do sądu i teraz oczekuję na termin sprawy – informuje oskarżony Piotr Kucharski.
Sąsiad rolnika nie chce rozmawiać o oskarżeniach wobec gospodarza
Skontaktowaliśmy się z sąsiadem pana Piotra, prosząc go o przedstawienie swojego zdania w sporze. W rozmowie telefonicznej nie wyraził, niestety, zgody na podanie imienia i nazwiska ani zacytowanie jakiejkolwiek wypowiedzi – zaprosił nas na salę rozpraw Sądu Rejonowego we Włoszczowej.
Czy postępowanie pana Piotra zasługuje na karę?
Czy walka o zapewnienie rodzinie środków do życia usprawiedliwia zakłócanie ciszy nocnej?
Odpowiedzi na te pytania poznamy po rozprawie, a o dalszym przebiegu sprawy będziemy informować.
Ireneusz Oleszczyński
Najważniejsze tematy