Myśliwi jeżdżą terenówką przez pole rolnika
Rolnik spod Chełma skarży się, że myśliwi podczas polowań mieli jeździć samochodami terenowymi i niszą uprawy na polach. Z kolei przedstawiciele koła łowieckiego oskarżyli rolnika o stosowanie żywołapek na swoim polu. Jak skończy się ten spór między rolnikiem i myśliwymi?
Na początku roku opisaliśmy w „Tygodniku Poradniku Rolniczym” historię Wiesława Rzeszuta, rolnika ze wsi Haliczany w powiecie chełmskim. Myśliwi i policja oskarżyli go o kłusownictwo, ponieważ ustawił na polu koło swojej obory pułapkę żywołowną. Czytaj więcej tu: Rolnik trafił do sądu, bo bronił swoich kur przed lisem.
Rolnik spod Chełma: zrobili ze mnie kłusownika, a ja chroniłem swoje gospodarstwo
Sprawa trafiła do sądu. Najpierw rolnik został skazany zaocznie na 1600 zł grzywny. Po odwołaniu przed Sądem Rejonowym w Chełmie 9 lutego 2021 roku zapadł wyrok o warunkowym umorzeniu sprawy na dwa lata.
Okazuje się jednak, że na tym sprawa się nie zakończyła. Prokurator odwołał się od tego wyroku. Sprawą zajął się Sąd Okręgowy w Lublinie. 27 kwietnia 2021 r. odrzucił odwołanie prokuratora, pozostawiając apelację bez rozpoznania. Uzasadnił, że orzeczenie sądu w Chełmie, choć podjęte na podstawie błędnej podstawy prawnej, odpowiada prawu.
Tymczasem po artykule w TPR o rolniku ze wsi Haliczany zrobiło się głośno. Sprawą zainteresowały się lokalne media, telewizyjny program „Interwencja” nakręcił też na miejscu Polsat. Z Wiesławem Rzeszutem zaczęli kontaktować się rolnicy z innych części Polski, przesyłając rady i wyrazy wsparcia.
– Te wszystkie głosy utwierdzają mnie w przekonaniu, że w ogóle nie powinienem zostać w tej sprawie oskarżony i skazany – mówi Wiesław Rzeszut.
Podkreśla, że pułapka stała na skraju jego pola, tuż obok obory.
– Nie w lesie czy gdzieś daleko w polu. Miała chronić sianokiszonki dla bydła przed gryzoniami i drób przed lisem. Jak sama nazwa wskazuje, nie służy zabijaniu zwierząt, a ich odławianiu.
Rolnik apeluje o zwiększenie możliwości ochrony gospodarstw przed szkodami
– Gdy myśliwy pojawił się na mojej posesji, żadnego zwierzęcia schwytanego w żywołapce nie było. Również na całej mojej posesji nie było nic, co mogłoby wskazywać na kłusownictwo, została przecież sprawdzona przez policję. Zostałem więc oskarżony i skazany za kłusownictwo jedynie na podstawie posiadania pułapki do odłowienia żywych zwierząt. Jeśli w ogóle można mi było coś zarzucić, to najwyżej jej posiadanie.
Rolnik jest zdania, że przepisy dotyczące pułapek żywołownych powinny zostać zmienione, tak żeby rolnik mógł chronić swój dobytek przed szkodnikami.
– Gdy lis wydusi mi drób, nie przysługuje mi żadne odszkodowanie. Dlaczego więc nie mogę odłowić go i wywieźć na odpowiednią odległość? – pyta Wiesław Rzeszut, który zamierza napisać w tej sprawie do ministra rolnictwa.
Myśliwi jeżdżą terenówką po polach i łąkach rolnika
Sprawa ma drugie dno. Wiesław Rzeszut ma na pieńku z Kołem Łowieckim nr 22 z Chełma. A to właśnie myśliwy z tego koła 2 lutego 2020 roku zgłosił policji, że dzień wcześniej, polując w Haliczanach, zobaczył pułapkę. Rolnik ma szereg zastrzeżeń do myśliwych z tego koła. Jedno wiąże się bezpośrednio ze sprawą żywołapki.
– Myśliwi z tego koła od lat jeżdżą po polach i łąkach terenówkami, wyrządzając straty. Na łąkach powstają koleiny, na których zdarzało mi się już uszkodzić maszyny – stwierdza rolnik spod Chełma. – Także wtedy, gdy myśliwy zobaczył żywołapkę, przejechał samochodem od lasu przez pole na moją posesję. Podobno szukał postrzałka. Uznałem, że miarka się przebrała. Zresztą taki problem z myśliwymi rozjeżdżającymi drogi i uprawy mam we wsi nie tylko ja. Porozmawiałem z sąsiadami i napisaliśmy skargę.
Pan Wiesław pokazuje pismo podpisane przez czterech rolników z Haliczan. Jest na nim pieczątka potwierdzająca wpłynięcie do Zarządu Okręgowego PZŁ Chełm 13 lutego 2020 r. Oto kilka fragmentów pisma: „My, rolnicy wsi Haliczany, składamy skargę na myśliwych z Koła Łowieckiego nr 22 w Chełmie, ponieważ podczas polowań jeżdżą samochodami terenowymi po naszych uprawach i łąkach, powodując szkody” (…) „Niszczą również drogi dojazdowe do naszych pól, nie zważając na złe warunki pogodowe” (…) „Koło nie płaci nam za wyrządzone przez zwierzynę szkody lub kwoty, jakie nam proponuje, są nieadekwatne do wyrządzonych szkód. Dzieje się to od około 5 lat”. Niżej podpisał się sołtys, potwierdzając zasadność skargi.
Myśliwi odpowiadają, że nie dostają formalnych zgłoszeń od rolników
W obszernej odpowiedzi czytamy m.in.: „Członkowie koła są świadomi ryzyka konfliktów z właścicielami gruntów w razie ewentualnego uszkodzenia ich upraw podczas wykonywania polowania, dlatego takich sytuacji unikają. Do zarządu nie wpłynęła w ciągu ostatnich kilku lat żadna formalna skarga, której podstawą byłoby takie zachowanie myśliwego lub myśliwych. Zarząd koła nie posiada także informacji (…), że w tego rodzaju sprawie prowadzone było lub jest postępowanie przez organy ścigania. Polowania w otoczeniu miejscowości Haliczany są wykonywane ze szczególną starannością i ostrożnością, co wynika z faktu, że w przeszłości dochodziło już do konfliktów z jednym ze współautorów pisma – Wiesławem Rzeszutem, zazwyczaj chodziło właśnie o wjazd myśliwego na nieutwardzoną drogę po opadach deszczu lub wycofywanie auta na sąsiadującej z drogą uprawie”. Pismo sporządził M. Stempkowski.
Niszczenie upraw rolnik zgłosił policji
– Zgłaszałem sprawę niszczenia upraw przez myśliwych policji – nic z tym nie zrobiono. Nic więc dziwnego, że myśliwi nie mają informacji o toczącym się postępowaniu – mówi Wiesław Rzeszut. – A z tej odpowiedzi jasno wynika, że myśliwi mimo braku formalnych wcześniejszych zgłoszeń dobrze wiedzą, że mają problem z rozjeżdżaniem dróg i upraw.
O komentarz poprosiliśmy Macieja Stempkowskiego z Koła Łowieckiego nr 22 w Chełmie. Myśliwy informuje, że z rolnikami ze wsi Haliczany odbyło się, jeszcze przed pandemią, spotkanie. Przekazał im wówczas, aby przypadki ewentualnych szkód zgłaszali formalnie, bo to umożliwia skorzystanie z polisy koła i wypłatę odszkodowań.
– Nasze koło jest ubezpieczone i jesteśmy przygotowani na pokrywanie z tej polisy kosztów szkód powstałych na plantacjach czy łąkach podczas polowania. Chcę zaznaczyć, że nikt nie wjeżdża w pole celowo. Są przypadki, gdy do zabrania strzelonego jelenia czy dzika konieczne jest użycie samochodu. Maciej Stempkowski wyjaśnia, że od tamtej pory koło miało tylko jeden przypadek dotyczący Haliczan. Myśliwy wjechał na łąkę należącą do Wiesława Rzeszuta i spowodował straty.
– Ponieważ nie wydarzyło się to podczas polowania, sprawa została załatwiona polubownie między tymi osobami, a nie na drodze formalnego zgłoszenia – wyjaśnia Maciej Stempkowski.
Kiedy rolnik może ustawić żywołapkę?
Nasz rozmówca odniósł się też do kwestii żywołapki ustawionej przez Wiesława Rzeszuta.
– Przepisy w tej kwestii są jasne. Rolnik może ją ustawić jedynie pod warunkiem uzyskania wcześniej zgody dzierżawcy obwodu łowieckiego. Szkoda, że o taką zgodę nie wystąpił, bo z pewnością by ją od naszego koła łowieckiego uzyskał. Lisy to problem także dla myśliwych. Zwierzęta te są zagrożeniem między innymi dla bażantów, mamy więc tu zbieżne z rolnikami cele.
Krzysztof Janisławski
fot. Krzysztof Janisławski
Krzysztof Janisławski
dziennikarz "Tygodnika Poradnika Rolniczego", korespondent z Lublina
dziennikarz "Tygodnika Poradnika Rolniczego", korespondent z Lublina
Najważniejsze tematy