Z artykułu dowiesz się
- Jak wygląda historia powstania KGW "Zdrochcanie" ?
- Jak przez lata rozwijało się KGW " Zdrochcanie" ?
- Czym zajmuje się KGW " Zdrochcanie" ?
Z artykułu dowiesz się
Jeszcze trzy lata temu jedyną organizacją, która działała na terenie wsi, była Grupa Wieńcowa „Zdrochcanki”. Zajmowała się oprawą uroczystości kościelnych i wyplataniem wieńców. Po kilku latach aktywności przekształciła się w koło gospodyń. Przystąpiły do niego nowe członkinie oraz panowie, którzy z zapałem zaangażowali się w społeczną działalność.
Według relacji mieszkanek Zdrochca, Grupa Wieńcowa po części pełniła funkcję koła gospodyń wiejskich. Panie, zamiast jednakowych strojów, zakładały chusty jako znak rozpoznawczy..
– Prowadziła je Irena Nowak, która przez pewien czas mieszkała w Ameryce. Ze Stanów przywiozła nam materiał na spódnice. Kilka lat później uszyłyśmy z niego stroje, już jako członkinie KGW – wspomina przewodnicząca Dorota Kuczek.
Gospodyniom brakowało jednak dodatkowych zajęć. Pomysł, aby przekształcić się w KGW, okazał się więc strzałem w dziesiątkę. 16 grudnia 2018 roku formalnie zawiązano Koło Gospodyń Wiejskich „Zdrochcanie”. Pomysłodawcami i założycielami organizacji byli Dorota Kuczek, Nina Kozioł oraz sołtys wsi i zarazem sekretarz koła – Janusz Dybisz.
– W działalność włączyło się wielu mężczyzn. Dariusz Dybisz, syn sołtysa, to przedstawiciel młodej generacji. Prowadzi stronę koła na Facebooku, pasjonuje się historią miejscowości. To dzięki niemu poznaliśmy wiele ciekawych faktów z przeszłości Zdrochca. Dariusz zachęcił mieszkańców wsi do poszukiwania fotografii związanych z jej historią – opowiada Nina Kozioł, wiceprzewodnicząca.
Za cel działalności koło obrało promocję wsi, w tym kontynuację tradycji wicia wieńca dożynkowego podtrzymywaną we wsi od kilku wieków. Organizują też imprezy integracyjne, wydarzenia religijno-patriotyczne, promują potrawy regionalne.
Bolączką koła jest brak lokalu. Zabytkowy Dom Ludowy – formalna siedziba koła – dopiero w przyszłym roku będzie remontowany. Dzięki uprzejmości druhów członkowie koła zimą będą się spotykać w remizie.
– Dom Ludowy to wspaniały zabytek z 1937 roku. Fundusze na budowę zbierała między innymi Polonia amerykańska chcąca wesprzeć rozwój rodzinnej wsi. Wzniesienia Domu Ludowego – pomnika ku czci poległych w pierwszej wojnie światowej – podjęli się mieszkańcy Zdrochca – opowiada Dariusz Dybisz.
Członkinie i członkowie koła z niecierpliwością czekają na remont obiektu, obiecany już przez burmistrza Zbigniewa Mączkę.
Panie przyznają, że rękodzieło jest im obce, za to ze zdwojoną siłą angażują się w gotowanie. Na festynach i konkursach promują regionalne pierogi z fasolą, placki, ciasta drożdżowe i nalewki. W lipcu tego roku na jednym z turniejów kulinarnych zajęły pierwsze miejsce za nalewkę malinową.
We wrześniu uczestniczyły w szkoleniu „Tradycyjne produkty regionalne – wiedza i praktyka” w Brzesku. Tam szlifowały swoje umiejętności, poznawały sekrety lokalnej kuchni. Gospodynie wykorzystują talent w szczytnym celu – słodkości przeznaczają na akcje charytatywne. Łącznie pomogły zebrać już kilkadziesiąt tysięcy złotych na leczenie dzieci.
– Zapewniamy oprawę kulinarną na festynach, piknikach, Dniach Dziecka, andrzejkach i wielu innych uroczystościach – wymienia Nina Kozioł. – Dużym wyzwaniem było dla nas przygotowanie poczęstunku na tegoroczny piknik z okazji Święta Rodzin Zastępczych.
Swoje specjały prezentowały m.in. na międzynarodowym turnieju kulinarnym „Twoja kultura, moja kultura” w Albigowej, Święcie Owoców i Produktów Pszczelich w Pleśnej czy na Pikniku Historycznym w Biskupicach Radłowskich.
– Bardzo cenimy tradycję, ale jesteśmy otwarte na nowości. Chętnie podpatrujemy działalność innych kół i uzgadniamy, co nowego warto przenieść na nasz grunt. Ostatnio zorganizowałyśmy popularny wśród kół piknik promujący szczepienia przeciw COVID – mówi przewodnicząca.
W najbliższych planach „Zdrochcan” jest kilkudniowa wycieczka integracyjna. Nie zabraknie jesienno-zimowych spotkań w remizie. Jak zawsze zebrania umilą własnoręcznie przygotowane słodkości i śpiew. Myślą też o zakupie namiotu na ponad sto osób. Przeznaczą na ten cel dotację z ARiMR.
– Mąż żartuje, że jestem w ciągłym rejsie i czas zawrócić do portu. Jednak przy natłoku obowiązków trzeba docisnąć pedał gazu – mówi Dorota Kuczek. – Cieszę się, że wciąż mamy coś do zrobienia, że jesteśmy coraz bardziej rozpoznawalni.
Małgorzata Janus
Zdjęcia: archiwum
Najważniejsze tematy