Z artykułu dowiesz się
- Jak wygląda Głomski ludowy strój krajeński ?
- Jaka jest historia haftu krajeńskiego ?
- Jaka jest historia stroju krajeńskiego ?
Z artykułu dowiesz się
– Miesiąc temu odbył się finał konkursu, który Muzeum Ziemi Złotowskiej zorganizowało dla powiatów złotowskiego i nakielskiego. Zakwalifikowałyśmy się do drugiego etapu i... wygrałyśmy. Miałyśmy przygotować strój krajeński i go zaprezentować. Okazało się, że nasze stroje były najlepiej uszyte i wyhaftowane, ale też, że najwdzięczniej go na sobie nosiłyśmy – mówią członkinie koła gospodyń w Głomsku, podając herbatę w filiżankach pokrytych wzorami haftu krajeńskiego.
Zwycięstwo Głomska to dobry pretekst, by odwiedzić laureatki. Tak naprawdę skusiła nas jednak zapowiedziana w krótkiej rozmowie nieoczywistość stroju i haftu krajeńskiego. To bodaj jedyny tak młody strój, a jednocześnie tak niewiele o nim wiadomo. W domach na Krajnie nie zachowały się stroje dziadków. Haft też ma niedługi rodowód, choć o nim wiadomo trochę więcej. Nie byłoby pierwszego miejsca, gdyby nie Krystyna Sobczyk, która od lat pasjonuje się haftem i która stworzyła głomskie zwycięskie stroje. A spotkanie stało się okazją, by zaprosić ją w szeregi koła.
– Strój krajeński miał jedną halkę. Białą, płócienną. obszytą u dołu bawełnianą koronką. Była tuż za kolano. Spódnica też tak do połowy łydki. Moja koleżanka jeździła lata temu po domach w powiecie złotowskim i wypytywała o stroje, o pamięć o nich. Na naszych strychach nie mamy oryginalnych strojów. Nie zachowały się też zdjęcia – opowiada Krystyna, zadzierając na koleżance kieckę.
Rozmowa schodzi przez chwilę na strój męski. Powinien mieć jasne spodnie, kapelusz i haftowaną białą koszulę. Krystyna od razu zastrzega, że Krajna była biednym regionem, więc i hafty nie były tak bogate, jak w innych częściach kraju, choćby te łowickie.
Haft krajeński, podobnie jak strój, nie ma długiego rodowodu – powstał jakieś sto lat temu. Wyrósł z haftu kaszubskiego. Ma wspólne z nim motywy, taki choćby granat.
– To nie takie pewne. Granat rzeczywiście istnieje w kaszubskim. Ale to może być też makówka. A tu mamy katalog, który przygotowało muzeum. To są makówki, to kłosy, to ziarna mnogie, plewy i chabry. Nasza Złotowszczyzna słynie z chabrów. Ja uczyłam się w szkole podstawowej w 1967 roku kaszubskiego wzoru. Nasz – krajeński – odrodził się dopiero w 1971 roku. A pierwszy wzór został zrobiony – to już wiemy – w 1910 roku – mówi Krystyna.
Wracamy do stroju. Spódnica była wełniana, najczęściej w kolorze modrym albo jakimś odcieniu niebieskiego. Strój krajeński wykorzystywał kolorystykę ziemi i wody, czyli naturalny len i błękity. Błękitu trzy odcienie plus czerń. Motywy można układać dowolnie. Dzisiejsze stroje głomszczanek nie są wełniane. Krystyna mówi, że dziś nie ma już takich wełen, więc wykorzystują współczesne tkaniny.
Spódnicę pokrywa fartuch, koniecznie krótszy od spódnicy. Powinien odkrywać przynajmniej dziesięć centymetrów jej długości. W spódnicę wpuszczana jest bluzka. Bliska ciału, koszulowa. Ale z bufkowymi, marszczonymi rękawami. Koniecznie bawełniana i z szerokim mankietem. Dlaczego? Żeby zmieścił się na nim haft. Z kłosem, lilią, passiflorą.
– Passiflora to inaczej „wąsy” – mówi Krystyna.
– Ja pierwszy raz słyszę takie słowo! – mówi Zosia.
Małgorzata i Kinga też przyznają się do niewiedzy. Sprawdzamy więc szybko, jak wygląda. To inaczej męczennica. Rzeczywiście tworzy tzw. wąsy czepne, które pozwalają na przywieranie do podpór.
Na haftowaną na rękawach bluzkę zakłada się serdak. Nie gorset, jak w wielu innych strojach regionalnych, lecz serdak. Ma wąski, ale głęboko wycięty dekolt. I przelotki.
– Przelotki? Przez nie przepuszczana jest wstążka. Ale to chyba jednak są pętelki? Wiecie, jak je zrobić? – pyta koleżanki zdziwiona oryginalną nazwą Krystyna.
Znów dyskusja i spór. Jedna słyszała tak, druga inaczej. Ta zna, pozostałe koleżanki słyszą coś po raz pierwszy. Wracamy do stroju. Korale były zawsze i zawsze czerwone. Ale nikt nie wie, czy dłuższe, czy krótsze. Był też wianek – na pewno biało-niebieski. Robiono go z chabrów, rumianku i kąkola polnego. W stroju krajeńskim były też podobno czepce, ale jeszcze ich nie odwzorowały. Czepiec to droga rzecz, poza tym ledwo odwzorowały stroje. Pierwsze uszyto dopiero trzy lata temu.
– I teraz do tego stroju powinien być jeszcze kubrak. Nasze mamy chodziły w kubrakach. To taki jakby serdak, ale z długim rękawem. Coś podobnego ma strój rzeszowski. Mają bordowe kubraki. Nasz był z aksamitu – wyjaśnia Krystyna.
Gospodynie z Głomska uznano za najlepsze w odwzorowywaniu stroju krajeńskiego. Jednak są wyjątkowe z jeszcze jednego powodu. Koło, które istnieje od 1964 roku, od kilku lat prowadzi kronikę. Właśnie zapełnia się czwarta olbrzymia księga.
Kronika rozpoczyna się czymś w rodzaju preambuły. Iwona deklaruje w niej, czemu kronika ma służyć, z jakiej potrzeby powstała i jakie przyświecają jej cele. Barbara Jaszczyk, rozpoczynając, sięgnęła do niezwykłych dokumentów – starych zapisków sekretarzy koła.
– Przetrwało wiele cennych zapisków. Mamy informacje o istnieniu kółka teatralnego, że koło gospodyń dzierżawiło ziemię i uprawiało tam warzywa, które potem lądowały w potrawach konkursowych. Wiemy, że kursy w 1967 były finansowane przez lokalną spółdzielnię mleczarską – mówi Barbara i dodaje, że początek kroniki to zebrane od najstarszych mieszkańców wspomnienia.
Nie jest to zwykły annał, w który po prostu wkleja się zdjęcie i opatruje skąpym opisem i datą. W głomskich kronikach pojawiają się całe elaboraty dokumentujące wydarzenia, snute są refleksje, widnieją tam wiersze i piosenki autorstwa członkiń koła. Wszystko z precyzją godną wydawnictwa. Strony mają ozdobne paginy, są numerowane, a każda z osobna jest laminowana! Nic dziwnego, skoro na kartach pojawiają się takie rarytasy, jak wpis prezydenta Rzeczypospolitej.
– Najprawdziwszy! Pisany lewą ręką. „Z najlepszymi życzeniami, spełnienia wszystkich planów i marzeń oraz z serdecznymi pozdrowieniami”. Podpisane: Andrzej Duda. I Agata Kornhauser-Duda. I muszę wam powiedzieć, że zastanawiał się chwilę, co napisać – mówi Małgorzata.
Wpis pojawił się podczas spotkania kół z parą prezydencką w Instytucie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Gospodynie nocowały w hotelu, na korytarzach którego odtańczyły „Jezioro łabędzie”, co dokumentują zdjęcia.
Z fotografii patrzą postacie przebrane w najdziwniejsze stroje, bo koło uwielbia się przebierać. Na kartach miejsce znajdują też ślubne jubileusze członkiń. Kalambury, pikniki, rajdy, ogniska, ale też ostatnie pożegnania ważnych członków społeczności. Barbara ma talent nie tylko do pisania. Teksty w kronice okrasza zabawnymi rysunkami.
Oglądamy, oglądamy, aż tu nagle Krystyna podrywa się z krzesła i chwyta za dziecięcy strój krajeński, który przyniosła. Podbiega z nim do Zofii i Małgorzaty.
– W takim razie chciałam uroczyście przekazać ten strój kołu, na ręce przewodniczącej. Wiem, że dziewczyny dobrze go wykorzystają. Zawsze ubierają tych najmłodszych do korowodu dożynkowego. Niech strój sławi Krajnę – mówi uroczyście Krysia.
– Boże! Popłakałam się ze wzruszenia! I dziewczyny też! Krystyno, w takim razie wstąp do naszego koła. Niech to będzie uroczyste zaproszenie – mówi Zofia, która wciąż nie przestaje wycierać oczu.
Nie wiedzą, jak dokładnie wyglądały czepiec, serdak czy lilie na nim. Nie szkodzi. Są dowodem na to, że strój to nie tylko folklor, kolorowy obrazek czy dożynkowa zabawa. W kiecce i halce potrafi czaić się tożsamość i poczucie przynależności. Więc niech im się uda odtworzyć wymarzony kubrak.
fot. Karolina Kasperek
Artykuł ukazał się w Tygodniku Poradniku Rolniczym 48/2022 na str. 49. Jeśli chcesz czytać więcej podobnych artykułów, już dziś wykup dostęp do wszystkich treści na TPR: Zamów prenumeratę.
Karolina Kasperek
redaktorka "dział "Wieś i Rodzina"
Karolina Kasperek w "Tygodniku Poradniku Rolniczym" prowadzi dział "Wieś i Rodzina". Specjalizuje się w tematach społecznych, w tym poradach dla KGW.
Najważniejsze tematy