Z artykułu dowiesz się
- Czego dowiedzieli się rolnicy podczas konferencji firmy Bayer?
- Na czym polega ochrona zintegrowana w walce z chwastami?
- Jaka jest optymalna głębokość kiełkowania większości chwastów?
Z artykułu dowiesz się
Agrotechnika, pełna uprawa, płodozmiany, opóźnione siewy, trzeba sprawdzać i testować wszystko, bo jedynie zintegrowane zwalczanie chwastów może pomóc w walce z uciążliwymi chwastami.
Zintegrowane zwalczanie odpornych chwastów jednoliściennych w zbożach szczegółowo omówił Mariusz Michalski, doradca z firmy Bayer Sp. z o.o. podczas grudniowej konferencji „Innowacyjne rozwiązania w uprawie zbóż” zorganizowanej przez Warmińsko-Mazurski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Olsztynie.
Prelegent mówiąc o uodpornieniach skupił się na trzech chwastach: miotle zbożowej, wyczyńcu polnym i stokłosach, z których skutecznym zwalczaniem rolnicy mają coraz większy problem. Choć jeżeli chodzi o stokłosy, to problem bardziej dotyczy trudności z rozpoznawaniem gatunków tego chwastu. A warto wiedzieć, która stokłosa występuje na polu, bo dzięki temu dużo łatwiejsze będzie jej zwalczanie. W Polsce można spotkać kilkanaście gatunków stokłos, najczęściej spotykane to: stokłosa żytnia, miękka, płonna, polna, prosta, dachowa i bezostna.
– Powinniśmy zacząć od tego, że mamy dwa rodzaje odporności chwastów: odporność w miejscu działania i odporność metaboliczną. Pierwsza powstaje przy ciągłym stosowaniu preparatów o tym samym mechanizmie działania. Jest to odporność dziedziczna, co oznacza, że każde następne pokolenie chwastów będzie wykazywało brak wrażliwości. Natomiast odporność metaboliczna powstaje przy stosowaniu zaniżonych dawek herbicydów – wyjaśnił Mariusz Michalski.
Odporność, z którą borykają się rolnicy bierze się głównie ze stosowania tych samych substancji chemicznych bądź stosowania różnych substancji, ale o tych samych mechanizmach działania.
– Często zdarza się, że rolnik kupuje różne preparaty, bo różne są nazwy handlowe, ale okazuje się, że z tymi samymi substancjami lub z tymi samymi mechanizmami działania. I nie ma co się dziwić, że produkt nie działa, bo jeżeli nie działał 2 lata temu, rok temu, to nie zadziała też i w tym roku. Dlatego tak ważne jest używanie i operowanie nazwami substancji czynnych. Nazwy handlowe środka są mniej istotne, najważniejsze jest to, jaka substancja czynna i jaka jej ilość znajduje się w opakowaniu – wyjaśnia prelegent.
Pierwszym elementem kompleksowej strategii walki z odpornymi chwastami jednoliściennymi jest płodozmian. Okazuje się, że sama uprawa w płodozmianie potrafi częściowo wyeliminować kompensację chwastów jednoliściennych. Obecnie różnego rodzaju mechanizmy dopłat zachęcają rolników do zmianowania roślin. Warto wchodzić tam, gdzie można z burakami cukrowymi, z bobowatymi, czy z innymi gatunkami jarymi. Dzięki zmianowaniu, co roku będą stosowane w uprawach inne herbicydy.
Odpornościom sprzyjają uproszczenia uprawowe. Wyniki wielu doświadczeń potwierdzają, że spłycanie uprawy skutkuje wzrostem zachwaszczenia zarówno chwastami jedno-, jak i dwuliściennymi. Przy orce presja chwastów jednoliściennych głównie miotły i wyczyńca jest znacznie niższa, podobnie, jak i przy opóźnionym siewie.
– Ja nie zachęcam do rezygnacji z uproszczeń, ale walcząc z odporną miotłą, czy wyczyńcem, warto co 3 – 4 lata wykonać orkę, a na pewno zawsze przed siewem pszenicy. Zachęcam do podorywki zaraz po zbiorze i pozostawienie pola na dłuższy czas do siewu. Zabieg ten pobudzi część chwastów do kiełkowania, a jeżeli 3 – 4 tygodnie po podorywce będziemy mogli zastosować na przykład glifosat, to pozbędziemy się dużej ilości chwastów jeszcze przed siewem zboża ozimego. Wyjątkiem są trzy stokłosy: łąkowa, miękka i żytnia. Tu tak naprawdę nie powinniśmy wykonywać żadnych uprawek przez miesiąc od zbioru, ponieważ podorywka tylko sprowokuje je do jeszcze lepszego rozwoju – przestrzega ekspert.
Prelegent dodaje, że mając na polu np. stokłosę płonną, orka powinna być obowiązkowa, bo ten gatunek kiełkuje z głębszych warstw od 10–13 cm. Orką nasiona stokłosy płonnej umieścimy na takiej głębokości, z której praktycznie już nie powschodzą.
– Jeżeli nie wiecie, jaką stokłosę macie na polu, to możecie zrobić orkę w postaci tak zwanej ramki dookoła pola. Znam gospodarstwa, które radzą sobie z tym chwastem w ten sposób. Dlaczego akurat taka ramka? Ponieważ dzięki powszechnym uproszczeniom w uprawie oraz adaptowaniu nieużytków, stokłosy wchodzą na pola uprawne z pasów śródpolnych, miedz i przydrożnych rowów – wylicza Michalski.
Przed powiększaniem banku nasion zabezpieczyć można się także poprzez koszenie rowów oraz pasów graniczących z polem uprawnym. W przypadku stokłos wskazane jest wykonanie takiego zabiegu nawet 2–3 razy w sezonie.
Jeżeli tylko jest to możliwe i ekonomicznie uzasadnione, warto opóźniać siew i to nawet o 3–4 tygodnie. Siejąc wcześniej pamiętajmy, że każdy tydzień, to kolejne wschody chwastów.
– Zachęcam do tego, żeby inwestować w kwalifikowany materiał siewny, bo kupując od sąsiada, szwagra czy prosto spod kombajnu, możemy sami sprowadzić na swoje pola chwasty. Tam gdzie są problemy, lepiej wybierać odmiany wysokie, które silnie się krzewią, są agresywniejsze, mają większy wigor i szybciej rosną – podpowiada prelegent.
Nie powinniśmy obniżać normy wysiewu. Każda roślina uprawna sama w sobie stanowi konkurencję dla chwastów, ale jeżeli obniżamy normę wysiewu, to automatycznie zostawiamy trochę więcej miejsca do życia chwastom. W warunkach kompensacji miotły czy wyczyńca wręcz należy zwiększyć normę wysiewu o 10–15%. Ale jest też czynnik, na który nie mamy wpływu, czyli zmiany klimatu. Coraz dłuższe i coraz cieplejsze jesienie ułatwiają chwastom przetrwanie srogiej zimy.
Jeżeli poznamy biologię chwastów, które spędzają nam sen z powiek, zrozumiemy, jak sprytnie przystosowują się do naszych działań i traktowania środkami ochrony roślin. Przekonamy się ile potencjalnych błędów popełniliśmy, choć środek był dobry i drogi, choć chcieliśmy dobrze i teoretycznie akcja powinna zakończyć się sukcesem. Dobrze wiedzieć, z jakiej głębokości i przy jakiej temperaturze kiełkują chwasty, ile nasion potrafi wytworzyć jedna roślina. Jaka jest żywotność nasion w glebie i w jaki sposób mogą się rozprzestrzeniać.
– Optymalna głębokość kiełkowania dla większości chwastów jednoliściennych to 2–3 do 5 cm. Wyróżniającym się wyjątkiem jest owies głuchy, który potrafi wschodzić nawet z 25 cm. Co nam daje ta wiedza? Jeżeli wykonamy orkę, a nawet 15 cm podorywkę, przerzucimy część nasion głębiej. Ciekawe jest to, że chwasty kiełkują przy dość niskich temperaturach i np. te dwa najtrudniejsze, o których mówiliśmy, kiełkują już przy temperaturze delikatnie powyżej zera. Nieco wyższą minimalną temperaturę kiełkowania mają stokłosy - 4°C. Najwyższej temperatury do wykiełkowania, bo min. 10°C potrzebuje chwastnica jednostronna – wylicza reprezentant firmy Bayer.
Jak podkreślał ekspert – kiedyś miotła zbożowa kiełkowała tylko jesienią, nikt w ogóle nie mówił o wiosennych wschodach miotły. Dziś ok. 75% nasion miotły, które osypały się, skiełkuje jesienią, a około 25% może kiełkować wiosną. Problemem rolników z okolic Bartoszyc, Sępopola czy Dzietrzychowa od lat jest wyczyniec polny. Walka z nim jest trudna, bo 80% nasion kiełkuje jesienią, a około 20% wiosną. Wyczyniec jest o tyle podstępnym chwastem, że część z tych 80% kiełkuje bardzo wcześnie, a część kiełkuje bardzo późno, już po zastosowaniu herbicydów – podkreśla ekspert.
– Wykonując zabiegi herbicydowe jesienią np. w fazie 2–3 liści pszenicy, czy też wiosną, proszę nie robić tego od razu jak zrobi się widno, lepiej zaczekać aż zejdzie rosa. Dlaczego? Dlatego, że wiele ze stosowanych w tej fazie preparatów prócz tego, że praktycznie działa odglebowo, wykazuje także pewne działanie nalistne. Dzięki temu, że preparat zatrzyma się na powierzchni zwalczanych chwastów możemy liczyć na wyższą skuteczność zabiegu – mówi Mariusz Michalski.
Przy problematycznych chwastach jednoliściennych warto wykonywać zabiegi sekwencyjne, czyli jesienią i koniecznie z wiosenną powtórką. Wiosną lepiej nie śpieszyć z zabiegami, przede wszystkim ze względu na niskie temperatury. Poza tym czasami trzeba zaczekać na wiosenne wschody miotły zbożowej czy wyczyńca. Rolnicy walczący z uciążliwymi chwastami w północno-wschodniej Polsce już wiedzą, że bez skutecznego zwalczania jesiennego, wiosną żadne rozwiązania za żadne pieniądze nie spowodują, że chwasty znikną z pola.
– Proszę także pamiętać, że z herbicydem należy dotrzeć do celu, zwłaszcza wykonując poprawki wiosenne. Na przykład, bardzo gęsta pszenica czasami po kolana uniemożliwia dotarcie cieczy roboczej do celu – podsumowuje prelegent.
Doradca podkreślał, że zawsze zachęca rolników do wykonywania herbicydowych planów zabiegowych w całym płodozmianie. To nie jest trudne, trzeba tylko usiąść i trochę pomyśleć do przodu. Jeżeli sumiennie podejdziemy do zadania patrząc na plan odchwaszczania roślin w płodozmianie, od razu będziemy wiedzieli, w którym miejscu pojawia się substancja z grupy B, a gdzie z grupy A i czy niesie to ryzyko odporności. Nie zapominajmy o czytaniu etykiet herbicydów. W każdej z nich napisane jest, jaką substancję mamy w danym produkcie i do jakiej grupy chemicznej się zalicza.
Artykuł ukazał się w Tygodniku Poradniku Rolniczym 5/2023 na str. 34. Jeśli chcesz czytać więcej podobnych artykułów, już dziś wykup dostęp do wszystkich treści na TPR: Zamów prenumeratę.
Dr inż. Monika Kopaczel-Radziulewicz
redaktor "Tygodnika Poradnika Rolniczego", ekspertka z zakresu agronomii i hodowli bydła
redaktor "Tygodnika Poradnika Rolniczego", ekspertka z zakresu agronomii i hodowli bydła
Najważniejsze tematy