- Czy pojedynczy rolnik jest w stanie sam zadbać o retencje?
- Jakie instytucje mogłyby wspomóc rolników w walce z tym problemem?
- Z czego wynikają problemy na użytkach zielonych?
Zapowiada się ciężki rok
Krzysztof Cyganiak z Emilianowa gospodaruje na 50 ha. Uprawia 13 ha kukurydzy na kiszonkę, 18 ha zbóż oraz 14 ha użytków zielonych. 3 ha zajmuje las, a 2 ha to nieużytki. Utrzymuje ponad 80 sztuk bydła, w tym 41 krów. Mleko dostarcza do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Głuchowie w ilości 34 tys. l miesięcznie. Stado objęte jest oceną użytkowości mlecznej od 30 lat, a średnia wydajność laktacyjna od krowy to prawie 10 900 kg mleka.
– Susza najbardziej odbiła się na trwałych użytkach zielonych, z których zebraliśmy już pierwszy pokos na sianokiszonkę. Nie chcieliśmy dłużej czekać, bo trawa robiła się stara. W maju trochę popadało, to może chociaż drugi pokos będzie lepszy. Plon zielonej masy pierwszego pokosu był o 20% mniejszy w stosunku do roku poprzedniego, kiedy też nie było rewelacji. Zapasy pasz z lat poprzednich już wykorzystaliśmy w poprzednim sezonie, dlatego, aby wzmocnić bazę paszową, zebraliśmy dodatkowo 1,5 ha pszenżyta na kiszonkę, siejąc na tym siedlisku kukurydzę. Dokupiliśmy też 40 balotów kiszonki z lucerny. Kiszonki z kukurydzy wystarczy nam tylko do końca sierpnia, dlatego zasialiśmy wyjątkowo wczesną odmianę, aby jak najwcześniej ją zakisić. Przy tych brakach paszowych i spadającej cenie mleka zapowiada się ciężki rok. Ponieważ susza występuje ostatnio prawie każdego roku, potrzebne są rozwiązania systemowe. Tak jak kiedyś był problem niemeliorowanych gleb, tak teraz borykamy się z ich zbytnim osuszeniem. Na tamte mokre lata melioracja bardzo pomogła, jednak jest to system, który działa tylko w jedną stronę. Dziś trzeba zatrzymać wodę. Dla pojedynczego rolnika retencja i nawadnianie pól to zbyt kosztowna inwestycja. Dodatkowo system dofinansowania w tym kierunku jest dość skomplikowany ze względu na mnogość pozwoleń oraz długi czas oczekiwania, w zasadzie nie funkcjonuje. Gleby u nas są dość słabe, o niskiej retencji kapilarnej, ponadto występuje duże rozdrobnienie działek. Są to działki dość małe i znacznie oddalone od siebie, co nie sprzyja nawadnianiu. Jedynym sensownym rozwiązaniem jest powszechny system retencji i nawadniania, w który zaangażują się samorządy, strona rządowa i my rolnicy – powiedział Krzysztof Cyganiak.
Likwidacja oczek wodnych, zamiana rzek w rowy – teraz to negatywnie oddziałuje
Sławomir Burzyński gospodaruje na ponad 45 ha we wsi Traby. Uprawia 11,5 ha kukurydzy na kiszonkę, 12,5 ha traw, 3 ha lucerny i 20 ha zbóż. Utrzymuje 74 sztuki bydła, w tym 44 krowy o średniej wydajności 10 tys. kg mleka. Rocznie dostarcza ok. 400 tys. l mleka do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Łowiczu.
– Susza zaszkodziła najbardziej użytkom zielonym, słabe są też zboża ozime. Z kolei przymrozki uszkodziły i zahamowały rozwój kukurydzy. Za to chwasty dają sobie doskonale radę, szybko rosną, a my nie możemy wykonać oprysku w kierunku ich zwalczania, bo rośliny kukurydzy są zbyt słabe i ten zabieg zamiast pomóc mógłby jeszcze bardziej zaszkodzić. Ta wiosna jest wyjątkowa, nie dość, że sucha, to bardzo zimna. Poprzedniej wiosny również wystąpił efekt suszy, ale było ciepło i bardzo dobry plon oddała lucerna, która ma głęboki system korzeniowy i jest odporniejsza na suszę niż trawy. W tym roku również lucerna dała słaby pierwszy pokos ze względu na zimne noce. Zobaczymy co będzie dalej, jeśli zacznie padać, to w pewnym stopniu odbijemy straty, bo były przecież lata, że kosiliśmy nawet 5 pokosów. Mamy głównie trwałe użytki zielone, które przesiewamy co 4–5 lat. Na pewno zmienia się klimat, już trzeci rok z rzędu w rzekach jest bardzo niski poziom wód. W wielu gospodarstwach wystąpią braki paszowe, dlatego tak ważne wydaje się retencjonowanie wody i jej wykorzystywanie w celu nawadniania. Kilkadziesiąt lat temu problemem była uprawa gleb zbyt mokrych, gdzie rośliny wręcz gniły. Przeprowadzono ich meliorację, która działa tylko w jedną stronę, przy okazji rzeki uregulowano zamieniając w rowy, likwidując szereg oczek wodnych, jakie występowały w sąsiedztwie tych rzek. Nikt wtedy nie pomyślał, że po kilkudziesięciu latach będziemy mieli problem zupełnie odwrotny – powiedział Sławomir Burzyński.
Najczęściej łąki w gminie Bielawy wyglądają tak jak ta, czyli bardzo mizernieAndrzej Rutkowski
Zdjęcia: Andrzej Rutkowski