Z artykułu dowiesz się
- Dlaczego warto zachować małe kamienie w glebie w uprawie ziemniaków?
- Jaką sadzarkę najlepiej zastosować?
- Jaką ochronę ziemniaka zastosowano w gospodarstwie?
Z artykułu dowiesz się
Bardzo dobra była wtedy sytuacja na rynku ziemniaka, wysokie ceny pozwoliły dobrze sprzedać uzyskany plon. I od tej pory w Szkotowie ziemniaków jest coraz więcej. Zainwestowano w park maszyn niezbędnych do prowadzenia tej uprawy, wybudowano trzy przechowalnie.
W tym roku w Szkotowie posadzono trzy topowe i najbardziej pożądane w Polsce odmiany ziemniaków jadalnych. Są to odmiany o żółtym miąższu: Lilly, Vineta i Colomba. Nie tylko wdzięczne w uprawie, ale także lubiane przez podmioty zajmujące się przygotowaniem ziemniaka do sprzedaży i jego pakowaniem, a na zadowolonym konsumencie kończąc.
Powierzchnia gospodarstwa 1000 ha robi wrażenie, podobnie jak wielkość działek. Jedna z działek ma prawie 300 ha. Ale poznając bliżej gospodarstwo okazuje się, że wcale nie jest tak kolorowo, bo teren jest pagórkowaty a gleby zakamienione. Przeważają gleby lekkie V i VI klasy o słabej zasobności wodnej.
Kamienie to był pierwszy i największy problem w uprawie ziemniaka. Testowano i sprawdzano różne technologie na ich pozbycie się. Na początku używano dwóch separatorów kamieni pracujących do głębokości 30 cm. Z jednego hektara zbierało się ich nawet do 70 t. W tym roku została wprowadzona nieco inna technologia odkamieniania Grimme. Polega ona na tym, że formowane są zagony o szerokości 1,80 cm i przesiewany jest cały zagon i oddzielane są frakcje kamieni większych niż zbierane ziemniaki. Nie wyrzuca się małych bo one w ziemi są bardzo potrzebne, ponieważ poprawiają stosunki wodno-powietrzne. Starsi rolnicy wiedzą, że zawsze pod kamieniem znajdzie się wodę, bo kamień „poci się”, a obecność wody wynika z różnicy temperatur.
Daniel Kruczek, regionalny kierownik sprzedaży firmy Grimme, od kilku lat współpracujący z gospodarstwem w Szkotowie często powtarza, że nieduża jest różnica w wymowie słowa „jakoś” i „jakość”, ale finansowo jest to wielka przepaść. W uprawie ziemniaków jakość liczy się szczególnie.
– Przy uprawie ziemniaków rolnik musi przede wszystkim dobrze doprawić glebę. Jak mamy przygotowane zagony należy je bardzo głęboko spulchnić, wyredlić na ok. 45 cm. Dlaczego aż tak głęboko? Ponieważ zależy nam na tym, abyśmy mieli około 30 cm przesianej luźnej ziemi, w którą posadzimy sadzeniaki. Skąd wzięło się te 30 centymetrów? Wyjaśnienie jest proste. Ziemniaki często sadzimy na około 15 cm po uformowaniu redlin, czyli mamy 15 cm od wierzchołka redliny w dół i tu mamy bulwę ziemniaka o średnicy ok. 5 cm – czyli już mamy 20 cm. Następnie schodzimy w dół, żeby pod sadzeniakami też było miękko i gleba pulchna, ponieważ system korzeniowy tej rośliny jest leniwy. Korzenie nie rosną tam, gdzie jest twardo, tylko zawsze skręcą gdzieś w bok. Dlatego trzeba spulchnić glebę na 30 cm – wyjaśnia Daniel Kruczek.
Ekspert dodaje, że może to być nawet nieco więcej niż 30 cm, ponieważ są odmiany ziemniaka, które wiążą bulwy na poziomie bulwy matecznej, są odmiany, które wiążą nad bulwą mateczną, a są takie, które wiążą poniżej. Ta wiedza tak naprawdę decyduje o tym jak głęboko sadzimy ziemniaki. Informacje, na jakim poziomie wiązane są bulwy przy danej odmianie rolnik powinien pozyskać od hodowcy i dzięki temu ustali odpowiednią głębokość sadzenia.
– Moim zdaniem, wielkim plusem jest to, że ziemniaki w naszej technologii były posadzone na tej samej głębokości, zawsze są centralnie na środku i nie ma problemu z formowaniem redlin, ponieważ robi się to przy jednym przejeździe. Gdy mamy już przesianą ziemię, od razu formowane są redliny, gleba jest wilgotna i taka redlina będzie zawsze lepiej uformowana niż przy dwuetapowej technologii – wyjaśnia Agnieszka Tołłoczko-Wróbel.
W tym roku po raz pierwszy ziemniaki były sadzone sadzarką pasową, która umożliwia wysadzanie ziemniaków różnego kalibru. Nie znaczy to, że dzięki tej technologii należy wysadzać ziemniaki niesortowane.
– Oczywiście sadzarka jest w stanie posadzić ziemniaki niesortowane, ale jeżeli wrzucimy sadzeniaki o karlibrażu od 28 mm po 60 mm to już na dzień dobry będziemy mieli różnicę w głębokości sadzenia. I teoretycznie mniejsze powinny być posadzone płytko, a większe głębiej. Akurat maszyna robi to odwrotnie, czyli małe ziemniaki są posadzone głębiej. Dlatego odwiedzając liczne gospodarstwa podpowiadam plantatorom, że jednak sadzeniak powinien być dobrze skalibrowany w niedużych rozrzutach sortu. To umożliwi idealne posadzenie na odpowiedniej głębokości, co daje wyrównane wschody i dobry start w kolejne etapy – podsumowuje ekspert z Grimme.
Przy sadzeniu sadzarką pasową można zaobserwować, że ziemniaki bardzo często nie będą wysadzone w jednakowych odległościach. Ponieważ zasada sadzenia sadzarki pasowej polega na tym, że jeśli trafią się ziemniaki większe i mniejsze to te mniejsze są sadzone gęściej. Dlatego im bardziej dopasowany kalibraż, tym bardziej równomierne sadzenie.
W połowie lipca ziemniaki były w doskonałej kondycji, pięknie kwitły, ale jest to tak naprawdę newralgiczny moment w ich uprawie. Ponieważ ziemniaki w tym momencie tracą już swoją naturalną odporność jeżeli chodzi o choroby i musimy im pomóc w walce z zarazą ziemniaka, z alternariozą, czy ze stonką. Bez tego nie jesteśmy w stanie uzyskać zadowalającego plonu bulw, nie mówiąc już o wysokiej jakości.
– W ostatnich dniach mieliśmy bardzo obfite opady deszczu, były dwie burze i spadło w ciągu kilku godzin 50 l wody na m2. Woda jest bardzo potrzebna, ale nawalne opady powodują destrukcję struktury gleby, ubijają ją. Dysponuję nie najlepszymi glebami, więc przy każdej uprawie staram się tak dobrać technologię, żeby zatrzymać jak najwięcej wody w glebie dla roślin – wyjaśnia Agnieszka Tołłoczko-Wróbel.
Przy pierwszej walce z chwastami preferowane są rozwiązania przedwschodowe, żeby nie hamować ziemniaków na etapie wschodów. Powschodowo wykonywane były drobne poprawki na samosiewy rzepaku, które pojawiają się na polu trochę później.
Bardzo dobrym rozwiązaniem w ziemniakach są środki oparte na substancji czynnej aklonifen, która nie zatrzymuje kiełkowania, a doskonale kontroluje rozwój wielu chwastów. Najlepiej działa w trakcie ich kiełkowania i wschodów, gdy chwasty znajdują się w fazie liścieni. Herbicydy zawierające aklonifen tworzą na powierzchni gleby filtr, dzięki temu rolnik dość długo jest w stanie utrzymać zachwaszczenie pod kontrolą.
Michał Dąbrowski, specjalista od uprawy ziemniaka z firmy Procam, zajmuje się plantacją pani Agnieszki pod kątem ochrony i nawożenia. Wspomina, że walkę z chorobami, czyli zabiegi fungicydowe rozpoczęli w momencie, gdy ziemniaki zaczęły zwierać się w rzędzie. Był to idealny czas, bo jeszcze wyprzedzamy infekcje chorobowe i jesteśmy w stanie dostarczyć potrzebne składniki, aby ziemniaki pobudzić do wiązania bulw.
– Mikroelementy uzupełniliśmy nawozem dolistnym Proleaf Max 4.0 w dawce 2 l/ha. W nawozie tym mamy dodatkową zawartość azotu, potasu, a oprócz tego miedź, mangan, cynk i molibden. Nawóz dolistny stosowany był razem ze stymulatorem wzrostu imPROver+ zmniejszającym wrażliwość roślin na niekorzystne warunki środowiskowe – wylicza Agnieszka Tołłoczko-Wróbel.
W pierwszych fazach wzrostu plantatorzy nie boją się tak bardzo alternariozy ziemniaka, ponieważ potrzebuje ona dużo wyższej temperatury, żeby móc inkubować roślinę i rozwijać się.
– W pierwszej fazie zawsze chcemy wyczyścić to co mogło nam przyjechać na plantację razem z sadzeniakiem. Ale już drugi zabieg wzbogaciliśmy o środek, który działa na alternarię, ponieważ wzrosła bardzo mocno temperatura, występowały krótkotrwałe opady, poza tym rozpoczęliśmy nawadnianie i to są idealne warunki do infekcji dla alternarii. Drugi zabieg załatwia nam praktycznie alternariozę i zarazę ziemniaczaną, która uaktywnia się, gdy jest mokro – wylicza ekspert z firmy Procam.
Po drugim zabiegu wykonano nawożenie dolistne, a na moment rozpoczęcia kwitnienia podano 1 l boru/ha. Bor powinien być uzupełniany przed kwitnieniem i po kwitnieniu. Zwłaszcza przy odmianach, które bardzo intensywnie kwitną, żeby później nie zabrakło go w bulwach.
Warunki atmosferyczne i rozkład opadów w okolicy Szkotowa w tym roku jest idealny do uprawy ziemniaków. Wysokie temperatury powietrza jak na razie nie osłabiły ziemniaków, ponieważ wilgoć jest praktycznie w całej redlinie. Ale wysoka temperatura i woda to raj dla zarazy ziemniaczanej, dlatego doradca agronomiczny opiekujący się plantacją postanowił zastosować produkt systemiczny, czyli najmocniejsze rozwiązanie na zarazę uzupełnione o difenokonazol, działający na alternariozę ziemniaka.
– Do tej pory próbowaliśmy rotować substancjami i robić jeden zabieg na zarazę, kolejny za 10 dni na alternariozę. W tej chwili żyjemy w takiej rzeczywistości, że praktycznie obie choroby infekują w tym samym czasie. Nie możemy sobie pozwolić na to, żeby robić zabieg w kierunku zwalczania jednej choroby, musimy działać na tych dwóch poziomach równocześnie. Musimy chronić ziemniaki zarówno przed zarazą, jak i alternariozą przy każdym kolejnym zabiegu – podsumowuje Michał Dąbrowski.
W tym sezonie plantacje ziemniaka w Szkotowie wyglądają imponująco. Część z nich w razie potrzeby jest nawadniana. Wszystko idzie w jak najlepszym kierunku, żeby po raz kolejny wyprodukować dużą ilość ziemniaków o wysokiej jakości.
fot. Monika Kopaczel-Radziulewicz
Dr inż. Monika Kopaczel-Radziulewicz
redaktor "Tygodnika Poradnika Rolniczego", ekspertka z zakresu agronomii i hodowli bydła
redaktor "Tygodnika Poradnika Rolniczego", ekspertka z zakresu agronomii i hodowli bydła
Najważniejsze tematy