r e k l a m a
Partnerzy portalu
Mamy prawie 20 tys. ha soi w Polsce
27.08.2019autor: Tomasz Czubiński
Kolejny rok suszy już się kończy. Jednak susza ta ma charakter punktowy. Są pola gdzie spadło zaledwie kilkadziesiąt milimetrów wody od początku wegetacji, a są i takie, gdzie było jej kilka razy więcej. Co zatem uprawiać? Na pustynnym piachu, przy "aptekarskich" opadach nie ma szans na to, że cokolwiek się uda. Jednak w miarę ocieplenia klimatu i przy lepszym rozkładzie nawet niewielkich opadów, alternatywą okazuje się soja.
To jeden z wniosków jaki można wyciągnąć z konferencji podczas Krajowego Dnia Soi jaki miał miejsce wczoraj 26 sierpnia 2019 r. w Chrząstowie koło Nakła nad Notecią (woj. kujawsko-pomorskie).
- Soja to niezwykła roślina. Oprócz podstawowej funkcji jaką jest surowiec do produkcji oleju, daje niezwykle cenne białko. Teraz ta roślina w impetem wchodzi na nasze pola. Jest szansa na to, że z czasem, jak kukurydza, pokryje znaczną ilość pól - powiedział podczas otwarcia Krajowego Dnia Soi Józef Zych z COBORU.Przewaga soi nad kukurydzą jest jednak kolosalna. Jest to roślina z innej rodziny - bobowatych niż powszechnie ubarwiane rośliny zbożowe i kukurydza z rodziny traw. Oprócz wiązania azotu jest bogatszym źródłem materii organicznej dla gleby. Rozrzedza płodozmian. Stanowi też fitosanitarny przerywnik zmianowania zbożowo-rzepakowego. Trzeba jednak poznać tajniki jej uprawy oraz wybierać mądrze odmianę. Jako pierwszy na konferencji głos zabrał minister Jan Krzysztof Ardanowski.
r e k l a m a
Zapomnieliście o glebie - grzmiał minister
- Rolnictwo to system naczyń połączonych. Produkcja zwierzęca musi czerpać pasze z uprawy roślin. Niedopuszczalna jest sytuacja, z którą miałem do czynienia z jednym z czołowych producentów drobiu w Polsce, który stwierdził, że "nie interesuje go co rolnicy uprawiają na polach, on jest zainteresowany tylko dobrą pasza białkową". Traktowanie rolnictwa wycinkowo, bez szerszego kontekstu produkcji od pola do stołu, musi się skończyć - powiedział minister.
Z drugiej strony produkcja roślinna nie musi być lokalizowana konieczne w tych samych gospodarstwach co zwierzęca. Do przeszłości odeszły technologie, w których w małych gospodarstwach ubarwiano i hodowano wszystko, w tym rośliny białkowe. Jeżeli powstanie system uprawiania roślin białkowych, następnie uszlachetniania ich nasion oraz dystrybucji produktu w postaci paszy, to w dużej mierze uniezależnimy się od importu białka w postaci śruty sojowej.
- Kiedyś w każdym praktycznie gospodarstwie była albo roślina strączkowa, albo motylkowata drobnonasienna. Białko roślinne produkowane było w rozdrobionej strukturze, ale było! Od lat 90. XX wieku stało się coś złego. Zniknęła gdzieś wiedza rolników o związku jakości gleby z plonowaniem i o zmianowaniu. Zbyt mocno windowano znaczenie wysokich plonów, zapominając o tym, że źródłem plonów jest sprawna gleba. Pojawiły się monokultury zbożowe lub oparte o samej kukurydzy. Rośliny bobowate zostały zepchnięte na margines, bo nie opłacały się, były trudne w zbiorze, nie było dobrej ich ochrony. Sytuacja ta pasowała interesom producentów śruty sojowej z Ameryki - mówił Ardanowski.
- W tej chwili rolnicy zastanawia się jakie gospodarstwo przekażą dzieciom - jakie będą silne traktory, ile będą mieli hektarów, jakie wspaniałe budynki. Jednak nikt nie patrzy na to jaką przekaże glebę - wskazywał minister.
Warto tutaj zauważyć, że degradacja materii organicznej w glebie może zajść bardzo szybko. Natomiast odbudowa to proces na całe lata, nawet na pokolenia. Pomocą w tym jest uprawa roślin bobowatych, szczególnie wieloletnich. Jednak tam gdzie nie ma potrzeby zasiania koniczyny czy lucerny szansa jest w rocznych bobowatych w tym soi.
- Uprawa soi w Polsce będzie się rozwijać m.in. dzięki programowi dla roślin białkowych. Cieszę się że to, co kilkanaście lat temu zostało wprowadzone nie było przez ministra Sawickiego zaprzepaszczone, a nawet było rozwijane. Za moich rządów w ministerstwie prace są kontynuowane. Efektem tego są nowe możliwości agrotechniczne i odmiany. Kuleje jeszcze ochrona, ale i to będziemy rozwijać. Najgorzej jest natomiast w sferze rynkowej. Wielkie firmy paszowe nie były zainteresowane rozwojem uprawy białka paszowego. Pojawia się jednak nadzieja. Krajowy biznes zaczyna rozwijać technologię uszlachetniania białka roślinnego na cele paszowe - mówił Ardanowski.
Listy odmian zalecanych
- Choć soja w Chrząsowie nie wygląda w tym roku dobrze, to trzeba pamiętać, że jest to rejon, w którym drugi rok z rzędu są warunki suszy. Życzę innym uprawom, aby w takiej sytuacji tak wyglądały - powiedział prof. Edward Gacek, szef COBORU.
Rzeczywiście, w tym roku dane meteorologiczne pokazują, że w rejonie stacji deszczu było jeszcze mniej niż w roku ubiegłym. Taka sytuacja to jednak naturalny poligon do testowania odmian i ich odporności na stres suszy. Pozwala to wyciągnąć wnioski na temat przydatności odmian do różnych rejonów Polski. Dlatego COBORU intensywnie bada soję w aż 52 lokalizacjach w Polsce. Efektem tego jest wiedza o odmianach ale także pierwsze listy odmian zalecanych do uprawy w województwach.
- Pierwsze od czasów Mieszka I listy odmian zalecanych dla soi właśnie utworzyliśmy. Okazuje się że soję można uprawiać praktycznie w całym kraju. Tylko woj. warmińsko-mazurskie nie ma takich list, co nie oznacza, ze wkrótce i tam nie będzie takich - mówił prof. Gacek.
Potrzeba badania soi i wyboru odmian nadających się do uprawy w naszych warunkach wynika z coraz większego zainteresowania tym gatunkiem w Europie. Nie tylko w Polsce chcemy uniezależnić się od pasz GMO.
- Niektóre kraje w UE planują do 2024 zastąpić przynajmniej 50% importowanej śruty sojowej lokalnie produkowanym białkiem. Uważam, że nie jest obecnie możliwe zastąpienia w pełni w Polsce importowanego białka sojowego produktem krajowym czy innym bez GMO. Ale trzeba dążyć do tego aby jak najwięcej białka produkować na naszych polach - mówił szef COBORU.
Spośród państw UE najwięcej soi uprawia się we Włoszech – 350 tys. ha. Następne są Rumunia 172 tys. ha, Francja 154 tys. ha. Bliższe nam Austria ma 70 tys. ha a Słowacja 46 tys. ha.
- Dosłownie wczorajsze dane jakie otrzymałem z ARiMR pokazują ze szacunek jaki był na początku roku na 16 tys. ha soi w Polsce został znacznie przekroczony. Mamy 19,5 tys. ha soi - mówił prof. Gacek.
Jeżeli w tym tempie powierzchnia soi będzie rosła, to jest szansa aby w ciągu kilku lat prześcignąć kraje sąsiednie. Oczywiście nie mamy szans dogonić Ukrainy z ich 2 mln. ha. Co jednak należy zrobić, aby tendencja wzrostowa nie załamała się?
- Badania PDO pokazują, że w strączkowych jest bardzo doży rozstrzał plonowania odmian w różnych lokalizacjach. Z tych danych trzeba wyciągnąć wnioski, co i gdzie uprawiać - mówił prof. Gacek.
Jednym z problemów soi jest dojrzewanie w naszych warunkach. Przykładowo w woj. warmińsko-mazurskim w 2017 r. 70% odmian nie dojrzało. Nie wszystkie odmiany są w stanie dojrzeć. Na tej podstawie wydzielono 4 grupy wczesności odmian soi. Jako rolnicy musimy wiedzieć, co gdzie siać.
Krajowy dzień soi oprócz części konferencyjnej to także lustracja poletek z soją. Niestety, suche warunki doprowadziły do tego, że wiele odmian z kolekcji wygląda mizernie mimo ze poletka zasiano na II klasie bonitacyjnej. Są na szczęście kreacje rokujące lepsze plony, choć zdaniem ekspertów nie będą one pewnie przekraczały w tym roku poziomu 2 t/ha. Na roślinach wyraźnie widać że w połowie łodygi jest mniej strąków. To efekt upałów i suszy z końca czerwca i początku lipca. Ponadto na liściach widać było przędziorki – szkodniki, które zdają się kandydować do wroga numer jeden polskiej soi.
tcz
Tomasz Czubiński
<p>redaktor „top agrar Polska”, specjalista w zakresie ochrony, uprawy i nawożenia roślin</p>
Masz pytania?
Zadaj pytanie redakcjir e k l a m a
r e k l a m a
Najważniejsze tematy
r e k l a m a