1/3 polskiego zboża na pasze, 1/3 na mąkę i 1/3 na eksport. Krzysztof Gwiazda, prezes PZPPZM
Jednym z naszych ekspertów podczas Jubileuszowej V Giełdy Rzepaczano-Zbożowej był Krzysztof Gwiazda, prezes Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Zbożowego Młynarskiego. Bartłomiej Czekała, redaktor naczelny portalu topagrar.pl rozmawiał z ekspertem o obecnym sezonie oraz perspektywach na kolejny. Co się wydarzy w najbliższym czasie? Zachęcamy do obejrzenia wywiadu!
Bartłomiej Czekała: Pańska prezentacja dotyczyła perspektywy zarówno tego, co może się wydarzyć na rynku zbóż i rzepaku w nowym sezonie, ale także oceny tego, co się wydarzyło w tym kończącym się sezonie 2022-23. Które wydarzenia miały decydujący wpływ na ten rynek oraz co się tak naprawdę stało, że ten cenowy rollercoaster się wydarzył w tym kończącym się sezonie?
Krzysztof Gwiazda: Niewątpliwie najważniejszą kwestią była wojna w Ukrainie i konsekwencje tego faktu, także w wymiarze eksportu zbożowego poprzez korytarz z portów ukraińskich na Morzu Czarnym. Wszelkie zawirowania, jeśli chodzi o utrzymanie i przedłużenie tej umowy na eksport zbóż ukraińskich przez port Odessy i okolic, miały bardzo duży wpływ na całą sytuację cenową i zbożową na świecie, w Europie, a w konsekwencji także w Polsce. Drugą kwestią, która miała, uważam bardzo duże znaczenie był fakt, że polscy rolnicy niestety w pierwszej połowie sezonu wstrzymywali się ze sprzedażą zbóż, w tym także na eksport. Spowodowało to utratę czasu, który mógł być wykorzystany na sprzedaż większych ilości i rozładowanie wcześniej tego korka pojawił się w Polsce. Proszę pamiętać, że Polska w zeszłym roku miała rekordowe zbiory zbóż, historycznie największe kiedykolwiek zanotowane w Polsce. Zebraliśmy dobrze ponad 13 milionów ton pszenicy, myślę, że około 7,5 miliona ton kukurydzy. Te ilości nawet bez importu z Ukrainy, one były na tyle duże, że wymagały szybkiego i sprawnego wywozu tego zboża. One nie są potrzebne w Polsce. Krajowa produkcja jest o 1/3 za wysoka w stosunku do naszych krajowych potrzeb. 1/3 zbóż produkowanych w Polsce powinna podlegać eksportowi. O tym nie wolno zapominać, jeśli chodzi o inne fakty i zdarzenia, to trzeba pamiętać o okrągłym stole rolniczym, który w końcu marca nagle nam zablokował podaż zbóż. W ogóle już na zarówno na rynek krajowy, jak i na eksport. Później to zostało odblokowane po opublikowaniu odpowiednich rozporządzeń, ale przez trzy tygodnie. Rozporządzeń mam na myśli tych, które określały zakres wsparcia dla rolników i producentów zbóż, także rzepaku. Natomiast ten fakt przez trzy tygodnie zamroził całkowicie rynek i spotęgował nerwowość w końcówce sezonu, jeśli chodzi o eksport z Polski tych nadwyżek.
Bartłomiej Czekała: Wspominał Pan o tym w prezentacji, że chociaż na ten przebieg pogody w ostatnich tygodniach jest niekorzystny, mamy generalnie na większości krajów suszę, to jednak wpływ na finalny wynik, jeżeli chodzi o pszenicę, nie powinien być aż tak duży, czyli może być trochę mniej, ale nie na tyle mniej, żeby miało to wpływ realny na ceny rynkowe. Ale mówił pan też o tym, że Rosja na poważnie rozważy, żeby nie przedłużać po raz kolejny umowy zbożowej. To, czy ten czynnik może warunkować ceny na rynkach w najbliższych tygodniach i miesiącach?
Krzysztof Gwiazda: Oczywiście. W tych ostatnich dniach wciąż są prowadzone rozmowy między ONZ i Ukrainą i oddzielne rozmowy między ONZ i Rosją, dlatego, że Ukraina i Rosja nie rozmawiają ze sobą bezpośrednio w tej kwestii. O przedłużeniu funkcjonowania korytarza, którego datę przedłużenia poprzednio ustalono na 17 lipca. Rosja nie widzi sensu dalszego utrzymywania tego korytarza, ponieważ twierdzi, że ONZ, świat zachodni, nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań. Natomiast trzeba sobie powiedzieć jasno, że jeżeli nie dojdzie do tego porozumienia, to zobaczymy co się stanie. Ukraina mówi, że ma specjalny fundusz, który ma umożliwić dofinansowanie ubezpieczeń statków, armatorów, wejścia statków do portów ukraińskich po to, żeby mogły dalej eksportować zboże. Nie wiemy, jak to będzie tak naprawdę wyglądało, ale takie przynajmniej sygnały dochodzą z tamtego rynku, ze strony rządu ukraińskiego. Z drugiej strony mówimy o tym, co się dzieje w Polsce. Brak, szczególnie w niektórych rejonach kraju, opadów w II połowie maja i na początku czerwca. Wzrosły obawy, ale powiedzmy sobie uczciwie i zupełnie szczerze, sytuacja w południowej części kraju nie wygląda źle. W niektórych rejonach wygląda nawet bardzo dobrze. Rolnicy w niektórych powiatach widzą, że stan plantacji jest lepszy niż w rekordowym zeszłym roku. Oczywiście tam, gdzie tych opadów nie było na lżejszych glebach i na górkach, prawdopodobnie musimy się już liczyć z redukcją plonowania. Oczywiście te deszcze, które w tym tygodniu się materializują powoli w niektórych częściach kraju, miejmy nadzieję, że do końca tygodnia i w przyszłym obejmą także Pomorze, Północny Zachód i środkowy Zachód kraju, gdzie ten deficyt wody jest, zatrzymają dalszą degradację plantacji pszenicy czy innych zbóż. Jednak proszę nie kierować się tylko i wyłącznie medialnymi informacjami o katastrofalnej suszy w Polsce. Dlatego, że coś takiego nie ma miejsca. Jeżeli my zbierzemy, nawet nieco mniej zbóż w tym roku, niż to miało miejsce w zeszłym roku, niech to będzie jeden milion mniej, to znaczy, że wyeksportujemy zamiast 11 milionów ton wszystkich zbóż 9-10, ale ta nadwyżka wciąż istnieje. W związku z tym rolnicy, którzy będą czekali, że zboża podrożeją, że pszenica podrożeje, mogą popełnić drugi raz ten sam błąd, co w zeszłym roku. Namawiamy zawsze jako przemysł zarówno paszowy jak i młynarski do rozkładania ryzyka, do sprzedawania stopniowego swojej produkcji w ten sposób, aby pracować na jakąś średnią sezonową. Nie zalecamy sprzedaży wszystkiego na raz, ale nie wolno nie sprzedać nic i czekać znowu do kolejnego maja, czerwca w przyszłym roku ze sprzedażą, bo to może przynieść straty.
Bartłomiej Czekała: Uprzedził pan trochę moje pytania, bo chciałem właśnie o to zapytać. Co pan radzi rolnikom, jeżeli chodzi o strategię sprzedaży na kolejny rok? Rozumiem, że wstrzymywanie sprzedaży przez sporą część tego roku gospodarczego było dla przemysłu zbożowego, młynarskiego i paszowego problemem?
Krzysztof Gwiazda: Oczywiście, że tak. Funkcjonujemy jako część polskiego rynku. W bardzo dużym skrócie możemy powiedzieć, że 1/3 polskiego zboża powinna być zużyta na paszę w Polsce, 1/3 pszenicy powinna być zużyta na produkcję mąki i 1/3 powinna zostać wyeksportowana. W związku z tym w sytuacji, kiedy nie ma podaży, młynarstwo musi płacić najlepszą możliwą cenę, producenci pasz muszą się przebijać, zwierzęta muszą jeść, a mąka, musi być produkowana. Zmagaliśmy się z brakami w podaży w pierwszej połowie sezonu. Z drugiej strony przemysł piekarniczy naciskał, że ceny mąki powinny spadać, ponieważ spadają ceny pszenicy. A proszę zauważyć, że w międzyczasie rosły wszystkich pozostałe czynników cenotwórcze, nazywamy je poza surowcowe m.in. ceny energii elektrycznej, ceny gazu, ceny opakowań, presja płacowa, ceny transportu. Zwolnienie tych wzrostów w II połowie sezonu i połączone z niższym spadkami cen zbóż spowodowało, że ceny mąki spadły, ale generalnie rzecz biorąc, pierwsza połowa sezonu była bardzo trudna dla krajowego przemysłu.
Bartłomiej Czekała: Mówi się coraz bardziej otwarcie o tym, że niezależnie tego, jak dalej się potoczy konflikt zbrojny na Ukrainie, to my się musimy w Polsce liczyć z tym, że ta podaż ukraińskiego ziarna u nas w takim czy innym stopniu wpłynie na rynek i musimy to przekalkulować także w naszych ocenach rynkowych. Gdyby się okazało, że nadal będzie presja na otwarcie granic i wpuszczanie ziarna z Ukrainy, jak to wpłynie długofalowa na rynek w Polsce i w Europie?
Krzysztof Gwiazda: To kwestia funkcjonowania korytarza, czyli eksportu drogą morską, czy on będzie tak funkcjonował jak do tej pory, mniej lub bardziej sprawnie, ale jednak będzie funkcjonował. Druga sprawa to eksport drogą lądową. Ukraińcy mogą eksportować przez Polskę w tranzycie do portów polskich czy dalej do Niemiec. Ukraińcy skoncentrowali się w ostatnich miesiącach głównie na rozbudowywaniu i podwyższaniu potencjału eksportowego poprzez Dunaj i poprzez porty na Dunaju. Nie tylko samą Konstancję. Ukraina nie czeka, Ukraina działa, ci ludzie są bardzo przedsiębiorczy i widzimy, że powstają nowe magazyny dosłownie w ciągu kilku miesięcy, że kupowane są nowe barki, którymi wożony jest towar i ilości, które są przeładowywane przez ten przez granicę rumuńską, rosną z miesiąca na miesiąc. Polska powinna zrobić dwie rzeczy. Powinna z całą pewnością ułatwić, promować i wspierać tranzyt ukraińskiego zboża przez Polskę, w sposób realny, a nie tylko medialny. To znaczy, pociąg odprawiany ze zbożem, który jedzie dalej do Niemiec lub dalej do portu jest odprawiany w tranzycie, gdzie wpłacona jest kaucja sięgająca nawet 95 € od tony. To naprawdę jest już wystarczające zabezpieczenie, żeby w przypadku, kiedy ten pociąg nie wyjedzie z Polski i nie ma potwierdzenia służb celnych na granicy zachodniej lub służb w portach, żeby ukarać takiego nierzetelnego przedsiębiorcę. Nie ma lepszego zabezpieczenia niż zabezpieczenie finansowe. A jednocześnie odprawy zboża tranzytowego nie powinny trwać całymi tygodniami. Niestety, w tej chwili służby celne podchodzą do odprawy, która powinna trwać dobę, tydzień 10 dni a nawet 2 tygodnie.
Bartłomiej Czekała: Dziękuję bardzo za rozmowę i pozostaje nam życzyć, żeby zarówno dla przemysłu paszowo-młynarskiego, jak i dla rolników ten nowy sezon, który się niebawem rozpocznie, był o wiele spokojniejszy.
Krzysztof Gwiazda: Życzę oczywiście wszystkim rolnikom, mimo tych obaw, udanych plonów i życzę rozsądku w podejmowaniu decyzji. Dziękuję bardzo za rozmowę.
Dorota Kolasińska
<p>redaktor portalu topagrar.pl i działu top bydło, zootechnik, specjalista w zakresie hodowli bydła mięsnego i mlecznego</p>
Bartłomiej Czekała
Redaktor naczelny portalu topagrar.pl, szef zespołu PWR Online
Najważniejsze tematy