- Czym można zastąpić drogą non GMO śrutę sojową?
- Jakie są efekty żywienia krów kiszonką z dodatkiem słonecznika?
- Jak można usprawnić rozród w stadzie?
Trzy lata temu hodowca – jak sam mówi – zaryzykował i zdecydował się na skarmianie kiszonki z kukurydzy i słonecznika. Zielona masa zbierana jest z całości plantacji i zakiszana na jednej pryzmie.
Słonecznik to idealne źródło białka w kiszonce
Na przeznaczone pod uprawę pola, słonecznik wysiewany jest razem z nawozem przedsiewnym, następnie w odpowiednim terminie siana jest kukurydza – objaśniał Mirosław Wójtowicz. – Aby, wyeliminować konkurowanie roślin, gęstość wysiewu kukurydzy zmniejszam do 70 tysięcy nasion na hektar, natomiast słonecznika ogrodowego w ilości 5 kg/ha. Przy odmianach kukurydzy FAO 250–260 rośliny praktycznie razem dojrzewają.
Jak przyznał hodowca, zielona masa zakisza się bardzo dobrze i – co ważne – w dobrze ubitej i przykrytej pryzmie pasza nie psuje się, pomimo że nie są stosowane żadne dodatki do zakiszania. Tak sporządzaną kiszonkę hodowca każdego roku bada w laboratorium. W pierwszym roku zawierała ona w suchej masie 11% białka i 7,2% tłuszczu, natomiast w ubiegłym roku było to: 8,5% białka i 6% tłuszczu. Tegoroczna dopiero będzie badana.
– Głównym argumentem za wprowadzeniem takiego rozwiązania stał się wymóg żywienia bydła paszami non GMO – tłumaczył Mirosław Wójtowicz. – Musieliśmy więc znaleźć rozwiązanie, które pozwoliłoby na oszczędności w zakupie drogiej, niemodyfikowanej genetycznie śruty sojowej. I udało się. Dodatek słonecznika do kiszonki zwiększa w niej zawartość białka i m.in. dlatego obecnie zakupy śruty sojowej w gospodarstwie stanowią tylko 20% wcześniejszych ilości. Odkąd skarmiamy taką kiszonkę, praktycznie nie ma kwasic w stadzie, lepsza jest kondycja i rozród zwierząt.
Rozród w stadzie to nie problem dla gospodarzy z lubelskiego
Monika i Mirosław Wójtowiczowie, odziedziczone po rodzicach gospodarstwo prowadzą samodzielnie od 8 lat. Wielkość pogłowia nie zmieniła się, bo aby tak mogło się stać, potrzebna jest nowa, większa obora.
– Nawet nie chcemy zwiększać produkcji – podkreślił hodowca – całkowicie wystarczy nam gospodarowanie na obecnym poziomie.
W tradycyjnej, uwięziowej oborze jest 30 stanowisk dla krów, ale wielkość pogłowia produkcyjnego kształtuje się zwykle na poziomie 26–27 sztuk. Całe pogłowie liczy tutaj 40 sztuk. Od pokoleń w stadzie prowadzona jest ocena użytkowości mlecznej, a średnia wydajność za ubiegły rok przekracza 9100 kg mleka od sztuki.
– Genetycznie dobre stado otrzymałem już po rodzicach, którzy przykładali do tego dużą wagę – zaznaczył rolnik. – Jednak nie o rekordy chodzi, a o zdrowe, bezproblemowe i długowieczne zwierzęta.
- Uwięziowa obora z 30 stanowiskami dla krów wyposażona jest w dojarkę przewodową oraz zamontowany w ostatnim czasie zgarniacz obornika
W stadzie dominuje oczywiście
rasa hf, którą hodowcy doskonalą współpracując ze
SHiUZ w Bydgoszczy – Oddział w Zamościu. 8 lat temu pan Mirosław zdecydował się ukończyć
kurs inseminatorski i od tego czasu sam przeprowadza zabiegi inseminacyjne u swoich podopiecznych.
– Dzięki temu oszczędzamy na usłudze, możemy kryć krowy w najbardziej optymalnym terminie, niemniej w kwestii rozrodu zawsze korzystamy ze wsparcia lekarza weterynarii – dodała Monika Wójtowicz.
Z pewnością działanie to jest jednym z czynników, który sprawia, że – jak zgodnie przyznali moi rozmówcy – rozród nie stanowi w stadzie dużego problemu. Poza okresem letnich upałów.
– Oborę mamy uwięziową, stropową, która szybko się nagrzewa, a największe trudności z pokryciem występują u pierwiastek – dodał hodowca.
Gospodarstwo państwa Wójtowiczów nie dysponuje wozem paszowym, bo nie ma możliwości wjechania nim do obory.
– Kupowanie tak drogiej maszyny, do nielicznego bądź co bądź stada, tylko po to, by sporządziła ona TMR, który i tak trzeba by było rozwieźć ręcznie – w mojej opinii – nie ma najmniejszego sensu – stwierdził rolnik. – Dlatego też radzimy sobie bez niego. Rano zadajemy kiszonkę z kukurydzy oraz paszę treściwą. Po pewnym czasie na stół paszowy trafia sianokiszonka oraz siano. Po południu, ponownie zadajemy kiszonkę z kukurydzy, wieczorem zaś drugi odpas paszy treściwej i ponownie sianokiszonkę i siano.
Mieszankę pasz treściwych hodowca wykonuje samodzielnie na bazie zakupywanych dodatków i śruty poekstrakcyjnej rzepakowej. Wspomniana śruta sojowa zadawana jest tylko świeżo wycielonym krowom.
– Nie możemy nie wspomnieć o doskonałej współpracy z naszą spółdzielnią, która jak tylko może tak pomaga swoim dostawcom. Przykładem mogą być kredyty udzielane przez mleczarnię na wszelkiego rodzaju inwestycje, z których my bardzo chętnie korzystamy. Dzięki pomocy udało nam się nabyć m.in. zgarniacz oraz rozrzutnik obornika – dodał na koniec hodowca, dla którego produkcja mleka to praca zawodowa. Prawdziwą pasją Mirosława Wójtowicza jest zaś pszczelarstwo, o którym równie długo jak o krowach mógł nam opowiadać.
- Mirosław Wójtowicz, wspólnie z żoną Moniką oraz przy aktywnym jeszcze wsparciu rodziców prowadzi gospodarstwo mleczne w miejscowości Stężyca Łęczyńska w powiecie krasnostawskim. Rolnicy gospodarują na 20 ha ziemi własnej i 10 ha dzierżawionej. W tym sezonie 8,3 ha zajmowała uprawa kukurydzy, 5 ha stanowią użytki zielone założone na gruntach ornych. Pozostały areał zajmują uprawy zbożowe oraz łąki z których sporządzane jest siano. Do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Krasnymstawie hodowcy sprzedają miesięcznie około 15 tys. litrów mleka.
Beata Dąbrowska
Zdjęcia: Beata Dąbrowska