Z artykułu dowiesz się
- Dlaczego hodowcy nie wyburzyli starej obory i pozostawili budynek we wnętrzu nowej bory?
- Dlaczego rolnicy zrezygnowali z utrzymywania młodzieży na posadzce rusztowej?
- Jakie były koszty całej inwestycji w nową oborę?
Z artykułu dowiesz się
Zacznijmy od początku. Jeszcze nie tak dawno Marta i Jacek Bielscy produkcję mleka prowadzili w wysłużonej i zbyt już małej oborze uwięziowej, w której mogli utrzymywać nie więcej niż 40 krów. Kiedy trafiła się okazja zakupienia, położonego praktycznie obok ich domu innego siedliska wraz z gruntami rolnymi, nie zastanawiali się długo. Inwestycja ta dawała bowiem jedyną możliwość rozwoju ich mlecznego gospodarstwa.
W nowo nabytym siedlisku stała stara obora, która pierwotnie miała zostać wyburzona, a w jej miejsce wybudowany nowy, bezuwięziowy obiekt. Ten oczywiście powstał, z tym, że stara obora znalazła się w jego wnętrzu. Takie rozwiązanie wydawać się może niepraktyczne. Okazuje się jednak, że wprost przeciwnie, daje bowiem – zdaniem pana Jacka – ciekawe możliwości, które podpatrzył u innego hodowcy – Jacka Mocarskiego z Karwowa (o gospodarstwie, którego napiszemy w jednym z kolejnych wydań naszego tygodnika) i które doskonale funkcjonuje.
Stara obora – dziś jeszcze w swej pierwotnej wersji – w niedalekiej przyszłości zostanie gruntownie przerobiona, m.in. rozebrana zostanie jej wewnętrzna ściana podłużna.
– Zaplanowaliśmy, że przeznaczona będzie dla cieląt i starszej młodzieży – wyjaśnia Jacek Bielski. – Początkowo chciałem, by podobnie jak w całej oborze utrzymywać młodzież na posadzce rusztowej. Zaobserwowałem jednak, że mniejsze cielęta nie za dobrze radzą sobie na takim podłożu i wszystko wskazuje na to, że utrzymywane będą na słomie, a być może nawet na głębokiej ściółce. Obornik jest dziś przecież bezcenny, słoma najbardziej zwierzętom przyjazna, a i koszty takiego rozwiązania zdecydowanie mniejsze. Szczególnie w dobie inflacji, kiedy rata kredytu zaciągniętego na oborę wzrosła nam aż o 12 tys. złotych miesięcznie. Nie bez znaczenia jest również fakt, że w obliczu wchodzącego Zielonego Ładu zwiększymy naszym zwierzętom dobrostan.
Wzrost kosztów stałych sprawia, że uzyskanie pełnej obsady obory nie odbywa się tak szybko, jakby sobie tego Bielscy życzyli. Obecnie gospodarze utrzymują 72 krowy dojne, przy czym docelowa obsada to 100 szt.
– Przydałby się nam bardzo zakup przynajmniej 20 wysoko cielnych jałówek, ale – niestety – trzeba mierzyć siły na zamiary i do kolejnych inwestycji, w tak niestabilnych czasach podchodzić bardzo rozsądnie – twierdzi Jacek Bielski, podkreślając, że obecna obsada to wyłącznie własne zwierzęta.
Od 6 już lat gospodarz sam inseminuje zarówno jałówki, jak i krowy, w większości nasieniem seksowanym.
– Z usług lekarza weterynarii korzystamy tylko w przypadku, kiedy po dwóch zabiegach dana sztuka jest wciąż niecielna. Bo to oznacza, że wymaga opieki fachowca – mówi pan Jacek, który podkreśla, jak w produkcji mleka ważne jest samokształcenie. – Praktyka praktyką, ale bardzo wiele nauczyłem się na różnego rodzaju szkoleniach oraz z "Tygodnika Poradnika Rolniczego", którego jestem prenumeratorem.
Nowy budynek to obiekt przejazdowy o wymiarach 52 x 27 m. Centralne jego miejsce zajmuje korytarz paszowy, do którego z jednej strony przylega część legowiskowa dla krów laktacyjnych, z drugiej zaś, jedna ze ścian podłużnych starej obory, z której zdjęto dach (pozostał jedynie użytkowy do dziś strop), a całość pokryto nowym dachem z otwartą, przezroczystą kalenicą. Tam gdzie kończy się stara obora, korytarz paszowy lekko skręca i w tym miejscu przylega do niego niewielka część na rusztach, w której może przebywać ok. 18 sztuk bydła. Może to być miejsce np. dla krów świeżo wycielonych czy zasuszonych.
– Korytarz paszowy nie jest szeroki, ma 3,5 m, ale to tylko dlatego, iż decyzja o szerszym, wiązałaby się z koniecznością zmniejszenia części dla krów, a nowo zakupiona działka jest stosunkowo wąska, stąd też ograniczenia – wyjaśniał pan Jacek.
Po przeciwległej stronie znajduje się część dla krów produkcyjnych, które odpoczywają na legowiskach z matami, a korytarze spacerowe stanowi posadzka rusztowa. Łącznie są 74 legowiska. We wnętrzu obiektu zaplanowano także miejsce na dojarnię, którą gospodarze zdecydowali się wyposażyć w halę udojową rybia ość 2 x 8 stanowisk, firmy DeLaval, z automatycznym zdejmowaniem aparatów udojowych, miernikami mleka oraz automatycznymi bramkami.
– Ech, dużo jeszcze tutaj mamy do zrobienia – dodał Jacek Bielski, informując, że przecież obora funkcjonuje dopiero od połowy stycznia br. – Nadal np.wykorzystujemy mocno już wysłużony wóz paszowy Pronar, o pojemności 10 m3. Maszyna już swoje "wykręciła", ale obecnie nie stać nas na nową, dlatego wiele części wymieniliśmy, mocno ją podreperowaliśmy i jak widać, ciągle pracuje – tłumaczy pan Jacek.
Na koniec zapytałam pana Jacka o koszty całej inwestycji.
– Z utwardzeniem placu przed budynkiem, koszt obory wraz z wyposażeniem wyniósł ok. 1 mln 700 tys. złotych. Zakładaliśmy, że zaciągnięty kredyt spłacimy w szybkim czasie, jednak zawsze są kwestie pilniejsze, jak chociażby nowe silosy, których budowę planujemy już na wiosnę i będą to dwa silosy o wymiarach 42 x 7 m każdy. Przy oborze powstanie też nowa hala, przeznaczona do przechowywania zboża i maszyn. Kiedy wszystko będzie szło w dobrym kierunku, to może w przyszłości będziemy przedłużać oborę, więc hala stanie się wówczas jej częścią.
Młodzi hodowcy z Mroczek wykonali już kawał roboty. Wiele jednak jeszcze przed nimi, jak chociażby poprawa wyników w odchowie cieląt.
– Tymczasowo przebywają w kojach po 3–4 sztuki i – niestety – nie omijają ich biegunki czy zapalenia płuc. Mamy nadzieję, że przebudowa starego budynku oborowego, gdzie każdy osesek będzie miał swój indywidualny kojec zdecydowanie poprawi sytuację. Jeśli tak się nie stanie, zainwestujemy w budki igloo. Bardzo przydałaby się nam też stacja paszowa, tak więc planów przed nami wiele – stwierdził Jacek Bielski.
A ja wyjeżdżając z gospodarstwa byłam pewna, że zapał, wiedza i pracowitość młodych gospodarzy sprawi, że szybko zrealizują swoje zamierzenia.
Beata Dąbrowska
Zdjęcia: Beata Dąbrowska
Beata Dąbrowska
redaktorka "Tygodnika Poradnika Rolniczego" oraz magazynu "Elita Dobry Hodowca", ekspertka w dziedzinie chowu i hodowli bydła oraz produkcji mleka
redaktorka "Tygodnika Poradnika Rolniczego" oraz magazynu "Elita Dobry Hodowca", ekspertka w dziedzinie chowu i hodowli bydła oraz produkcji mleka
Najważniejsze tematy