- Jakie są największe zalety robotów udojowych?
- Jakie są minusy doju automatycznego?
- Jak szybko krowy zaadaptowały się do nowych warunków, po przejściu z obory uwięziowej?
Roboty skracają czas pracy przy krowach, ale nie eliminują jej zupełnie
– Nikt mi nie powie, że przy robocie udojowym nie ma pracy. Nic bardziej mylnego, bo zawsze którąś krowę trzeba podgonić do robota. Jednak przy doju automatycznym łatwiej jest zarządzać stadem. Wystarczy, że do obory przyjdzie żona lub mama i przez godzinę dziennie jest w stanie podgonić te sztuki, które do robota nie przyszły. Dla porównania, w oborze uwięziowej na dojarce przewodowej doiliśmy 60 krów, co zajmowało nam 3 godziny rano i 3 godziny wieczorem. Dój wykonywały co najmniej 2 osoby, a najlepiej jeśli były 3. Przy robotach mam znacznie więcej czasu na prace polowe – przyznał Paweł Nowicki dodając, że jedyny minus, jaki znajduje w doju automatycznym to wzrost kosztów produkcji. Jednak z drugiej strony robot eliminuje czynnik ludzki do minimum. To oznacza, że nie trzeba zatrudniać dodatkowych pracowników, co dziś graniczy z cudem. Nie ma chętnych do pracy przy tak ciężkim i obowiązkowym zajęciu, jakim jest dój krów.
Hierarchia, a nauka doju automatycznego
Nową oborę o wymiarach 36 x 55 m hodowcy zasiedlili w dwóch etapach. Najpierw w kwietniu br. przeprowadzili własne 60 krów. Choć przeszły z obory uwięziowej to, jak przyznaje Paweł Nowicki, chodzenia do robota uczyły się zaledwie 3 dni. Gorzej było w przypadku krów z zakupu, które do obory weszły w czerwcu br.
–
Sztuki z zakupu uczyły się nieco dłużej funkcjonowania w nowych warunkach, co trwało ponad tydzień. Wynikało to z kilku powodów, po pierwsze, zmieniły zupełnie środowisko oraz dawkę żywieniową. Po drugie, mocno dała znać o sobie hierarchia stada. Już na samym początku krowy z zakupu zostały mocno zdominowane przez nasze rodzime mlecznice – przyznał Paweł Nowicki.
Obecnie do doju chodzi 110 krów, a przeciętna sztuka dojona jest 3,6 raza dziennie. Gdy hodowcy zaczynali dój w nowej oborze, to przeciętna krowa dziennie dawała 31 l mleka, a dziś jest to już 33,5 l.
Krowy dojne podzielono na dwie grupy. Każda z nich doi się na oddzielnym robocie i dostaje TMR o innym składzie. Pierwsza grupa to krowy w szczycie laktacji, zaś druga grupa to krowy z potwierdzoną cielnością będące w późniejszej fazie laktacji.
–
Aby ułatwić przygotowanie paszy i skrócić czas pracy paszowozu, najpierw rozdajemy dawkę TMR krowom mniej wydajnym, a potem do tego samego TMR-u dosypujemy dodatkową porcję pasz treściwych, całość dokładnie mieszamy i rozdajemy już bardziej skondensowaną dawkę dla krów najwydajniejszych – przyznał Paweł Nowicki.
Trudna przeprawa z Agencją
Najczęstsze alarmy, jakie robot wysyła hodowcy dotyczą codziennej eksploatacji, czyli braku płynu myjącego, czy też zbyt długiego przebywania krowy w boksie udojowym. Do tej pory wystąpiła jedna awaria, gdy krowa kopnęła kubek udojowy, co spowodowało wyciągnięcie węża.
Już od 5 lat rolnik dobiera do stada buhaje polecane do doju automatycznego, czyli takie, które przekazują córkom odpowiednią budowę wymienia. Głównie chodzi o rozstaw strzyków, ale też ich długość, nie mogą być ani zbyt długie, ani za krótkie.
–
Od niedawna sam wykonuję zabiegi inseminacji, ale wspomaga nas też inseminator, gdyż dopiero uczę się tego fachu – stwierdził Paweł Nowicki.
Oborę hodowcy wyposażyli nie tylko w roboty udojowe
Lely Astronaut A5, ale także w robot Lely Discovery do czyszczenia rusztów, robot Lely Juno do podgarniania paszy i automatyczne czochradła.
–
Złożyliśmy wniosek o dofinansowanie wyposażenia obory w ramach PROW, jednak zaskoczyła nas ciężka przeprawa z ARiMR, która jak mało kto potrafi utrudnić życie rolnikowi, czepiając się nieistotnych szczegółów typu źle postawiony przecinek. Cała budowa obory trwała pół roku, a z ARiMR walczyliśmy 1,5 roku – powiedział Piotr Nowicki.
Latem przeciągi niestraszne
Po wejściu do obory od razu zwracamy uwagę na jej wysokość, bo w kalenicy mierzy aż 13,5 m. Tak duża kubatura budynku w połączeniu ze świetlikiem kalenicowym oraz obszernymi kurtynami bocznymi daje idealne warunki powietrzne.
–
Pomimo upalnych dni nie mieliśmy większych problemów ze stresem cieplnym. Kurtyny boczne wysokie na 3,5 m są sterowane automatycznie po uwzględnieniu odczytów ze stacji pogodowej – powiedział Paweł Nowicki dodając, że murek znajdujący się pod kurtynami ma wysokość 1 m.
Zdaniem hodowcy, przeciągi w oborze mają negatywny wpływ na zdrowotność krów, ale tylko zimą. Natomiast latem on sam przeciągi uznaje za czynnik korzystnie wpływający na samopoczucie krów o ile ruch powietrza nie przekracza prędkości 12 km/h. W jego oborze można to łatwo skontrolować, wszak jest wyposażona w stację pogodową.
Andrzej Rutkowski
Zdjęcia: Andrzej Rutkowski