- Co skłoniło hodowców do budowy obory uwięziowej
- Ile trwała budowa nowoczesnej obory
- Jakie są zalety uwięziówki
– Na miejscu nowego budynku jeszcze nie tak dawno stała stara obora. Niska, ciemna i praktycznie nie do zmechanizowana, w której mogliśmy utrzymywać 30 sztuk bydła. Złe warunki dla krów, ciężka, ręczna praca – tak dalej pracować już nie mogliśmy, stąd też zrodził się pomysł budowy nowej obory – wspominała Lucyna Bierła, podkreślając, że w podjęciu decyzji niewątpliwe pomogła również stabilna sytuacja średzkiej spółdzielni, z którą od wielu lat gospodarstwo współpracuje.
Uwięziówka jest mniejsza i tańsza w budowie
– Planowana pod budowę działka była przede wszystkim zbyt mała, by mógł stanąć na niej taki obiekt, a po drugie, na taką oborę nie było nas po prostu stać – uargumentowała wybór pani Lucyna.
W nowym budynku swoje miejsce znalazły krowy laktacyjne oraz zacielone jałowice, jednak docelowo obora ma być wyłącznie produkcyjną.
Przejazdowy budynek o wymiarach 36 x 15 m posiada stalową konstrukcję, na której wspiera się dach pokryty płytą warstwową (o grubości ocieplenia 6 cm). Ściany wymurowano z pustaków szczelinowych. Centralne miejsce obory zajmuje – szeroki na 4,80 m – korytarz paszowy, do którego po każdej ze stron przylega po 30 legowisk, ścielonych słomą, o długości 2 metrów i wyposażonych w dojarkę przewodową. Dziś dój, liczącego 40 krów stada, zajmuje gospodyni niewiele ponad godzinę. Obornik z korytarzy gnojowych (szerokich na 2,5 m) wypychany jest ciągnikiem z ładowaczem czołowym.
- Jak podkreślali hodowcy, jedną z zalet nowego budynku jest duża ilość światła, dzięki któremu krowy lepiej manifestują ruję
Światło wpływa korzystnie na płodność
Kalenicę dachu stanowi szeroki świetlik, a w ścianach podłużnych zamontowane zostały uchylne okna. Jak podkreślił Radosław Kaczmarek – brat pani Lucyny – wszystko to sprawia, że do obory wpada duża ilość światła dziennego, dzięki czemu zwierzęta zdecydowanie lepiej (w porównaniu do starej obory) manifestują ruję. W niedalekiej przyszłości hodowcy planują zorganizowanie wybiegu dla młodzieży.
Budynek został wzniesiony w czasie zaledwie niespełna 6 miesięcy. To – jak zaznaczyła gospodyni – zasługa firmy Jana Urnego, który zgodnie z zapewnieniem sprawił, że na ubiegłoroczne Boże Narodzenie krowy dojone były już w nowej oborze.
- Na zdjęciu od lewej: Julia Bierła, Radosław Kaczmarek, Dominik Bierła, Jan Urny – wykonawca obory, senior – Franciszek Kaczmarek, Lucyna Bierła oraz Eugeniusz Juszczyk i Czesław Jarzyniak, pracownicy średzkiej spółdzielni.
Hodowcom bardzo zależało, aby oddana do użytkowania obora od początku pracowała pełną parą. Jak zaplanowali tak się stało i z pewnością ogromną w tym zasługę ma także senior Franciszek Kaczmarek, który pomimo swojego bardzo sędziwego już wieku, aktywnie pomaga w gospodarstwie i „ odpowiada” za odchów cieląt.
– Tata, tak bardzo dba o cielęta, że pod względem zwiększania i remontu stada jesteśmy samowystarczalni – podkreśliła gospodyni.
- Julia Bierła ze swoją pupilką – jedyną jerseyką w stadzie
Żywienie w technologii TMR
Po okresie reorganizacji związanej z nowymi warunkami utrzymania i doju stada przyszedł czas na jego doskonalenie, ze szczególnym uwzględnieniem produkcyjności krów. Jednym z elementów na nią wpływających jest odpowiednie żywienie. I w tej kwestii hodowcy zadbali, by jednocześnie z uruchomieniem obiektu stado żywione było w technologii TMR. Mieszanina sporządzana jest w poziomym wozie paszowym King z firmy Blattin o pojemności 13 m3, z pracy którego szczególnie pan Radosław jest bardzo zadowolony. Jak twierdzi maszyna, szybko i dobrze miesza wszystkie komponenty, a sporządzona w niej pasza cechuje się bardzo dobrą strukturą. Na koniec naszej wizyty w gospodarstwie zapytaliśmy panią Lucynę o skutki suszy.
- Wraz z użytkowaniem obory, pracę w niej rozpoczął pierwszy w gospodarstwie wóz paszowy. Hodowcy zdecydowali się na inwestycję w poziomy wóz Blattin King, o pojemności 13 m3, z którego są ogromnie zadowoleni
– Z użytków zielonych zebraliśmy tylko pierwszy pokos. Plony zielonej masy kukurydzy na kiszonkę zapowiadają się o połowę mniejsze niż przed rokiem. Jedyne co nas ratuje, to ubiegłoroczne zapasy kiszonki i zakup młóta browarnianego. Jeśli jednak susza ponownie wystąpi w przyszłym roku, to strach myśleć co będzie.
Beata Dąbrowska
fot. Beata Dąbrowska