– Rok temu doiliśmy średnio od krowy 15,7 litra mleka dziennie. Teraz pozyskujemy już po 18,9 litra. Wydajność cały czas rośnie. Ale nie tylko o wzrost produkcji mleko tu chodzi – podkreśla Damian Waszkiewicz. – Ważne jest też to, że nie musimy już codziennie przywozić paszy i ręcznie rozgarniać jej w oborze. Karmienie wyglądało wcześniej tak, że wpierw przywoziłem na stół paszowy balot sianokiszonki, rozwijałem go i ręcznie roznosiłem paszę między stanowiskami. Potem rozrzutnikiem dowoziłem kiszonkę z kukurydzy. Na koniec wybranym sztukom podawałem dodatki treściwe. Karmienie zajmowało nawet trzy godziny dziennie. Dlatego zacząłem zastanawiać się jak usprawnić podawanie paszy. Pierwszym pomysłem był zakup wozu paszowego. Tyle, że w naszej oborze wysokość przejazdowa nie przekracza 2,2 metra. To spora bariera przed wprowadzeniem takiej maszyny. Co prawa moglibyśmy kupić mniejszy paszowóz z tylnym wysypem, ale wtedy musielibyśmy nie tylko sporządzać po kilka TMR-ów dziennie, ale i podgarniać paszę między stanowiskami. Dalej byłoby więc sporo ręcznej pracy. W internecie trafiłem na automatyczny system żywienia i tak to się zaczęło.
Mieszalnik z dwoma ślimakami
System automatycznego żywienia rozpoczął pracę w gospodarstwie w grudniu 2016 roku. Poprzedzone było to montażem instalacji, co zajęło dwa miesiące. Najwięcej pracy pochłonęło zawieszenie szyn transportowych o długości ponad 70 metrów, na których podwieszony jest robot i które wyznaczają jego trasę przejazdu. Przytwierdzono je do tregli.
W ramach inwestycji konieczne były też zmiany w instalacji elektrycznej, wszak wszystkie urządzenia są tutaj zasilane prądem. Dotyczy to zarówno mieszalnika o pojemności 14 m
3 w którym mieszane są komponenty dawki, jak i taśmy podającej.
Z kolei robot z wagą i komputerowym systemem sterującym, który rozsypuje paszę w oborze, jest zasilany z dwóch akumulatorów, które są doładowywane podczas przestoju urządzenia. Zakład energetyczny poprowadził do gospodarstwa nową linię energetyczną, co kosztowało rolnika 2000 zł. Zwiększone zostało też zabezpieczenie.
Najwięcej prądu pobierają dwa silniki elektryczne napędzające ślimaki w mieszalniku. Mają po 22 kW. Mieszalnik, choć sygnowany jest marką Pellon, to zostały zbudowany przez niemiecką firmę Siloking, wyspecjalizowaną w produkcji paszowozów, w Polsce znaną pod marką Sano. Zresztą ma on taką samą budowę jaką spotykamy w wozach paszowych. Ślimaki ustawione są pionowe i mają zwoje na których zamontowane są noże. Można je ustawić w 3 pozycjach. Zostały maksymalnie cofnięte, a zdaniem rolnik, w praktyce można by je było nawet zdemontować z maszyny. Podczas mieszania nie wykorzystywane są również umieszczone w ścianach przeciwnoże. A to dlatego, że pobierana z pryzmy sianokiszonka podczas zbioru została dodatkowo pocięta.
Do mieszalnika codziennie ładowane są dwie tony paszy, w tym mniej więcej po połowie sianokiszonki i kiszonki z kukurydzy. Dawka uzupełniana jest śrutą rzepakową, drożdżami, kredą i węglanem sodu
– Teraz ładuję mieszalnik codziennie, a gdy jest więcej krów zasuszonych to załadunek wykonuje raz na dwa dni. Zawsze jest to poprzedzone zamknięciem zasuwy wysypu i załączeniem ręcznego trybu sterowania, dzięki temu żadne urządzenie, oprócz mieszalnika nie jest aktywne. Na jeden zasyp wchodzi tona kiszonki z kukurydzy i podobna ilość sianokiszonki. Do tego dochodzi około 75 kg śruty rzepakowej i kilka kilogramów drożdży, kredy i węglanu sodu. Po pięciu minutach mieszania TMR jest gotowy. Na koniec ponownie przełączam system na tryb automatyczny – opisuje rolnik.
Zasyp z fotokomórką
W gospodarstwie Damiana Waszkiewicza robot „budzi się” o 5 rano. To wtedy rozpoczyna się pierwszy przejazd. Wpierw robot ustawienia się w miejscu, w którym następuje uzupełnienie paszy w zbiorniku. Jest ona podana z mieszalnika długą na 14 metrów taśmą. Zasyp trwa dwie i pół minuty, a o tym kiedy ma się zakończyć decyduje fotokomórka określająca poziom napełnienia zbiornika. Zanim sprzęt ruszy w trasę, następuje też ustawianie fragmentu szyny. Bo robot może pojechać prosto zadając paszę krowom stojącym po obu stronach stołu paszowego. Może być też skierowany do postawionej w 2001 roku dobudówki, w której utrzymywane są jałówki i młodzież.
Do ustawienia szyny zastosowano tutaj prosty mechanizm, w którym silnik elektryczny napędza dwa koła zębate. Do jednego przytwierdzono ramię które powoduje przesuwanie w poziomie odpowiedniej części szyny uzupełniającej tor jazdy. Drugi taki sam mechanizm znajduje się w dobudówce i przekierowuje robota na jedną z dwóch szyn poprowadzonych wzdłuż części legowiskowej. O tym gdzie robot ma się zatrzymać, aby podać paszę, decydują zamocowane na szynie magnesy. To one stanowią punkty orientacyjne, które są też podstawą do określenia ile paszy i jakie dodatki ma otrzymać dana sztuka. Bo wyposażenie robota stanowią też trzy mniejsze zbiorniki.
– Największy jest zasypywany paszą uzupełniającą Cargill Kromilk w ilości 180 kg. Drugi o ładowności ok. 70 kg na razie nie jest wykorzystywany. A do najmniejszego z bocznym załadunkiem trafiają witaminy – opisuje Damian Waszkiewicz.
Dziewięć przejazdów na dobę
Wyładunek TMR-u z robota rozpoczyna się od otwarcia zasuwy, po czym mieszanina – po załączeniu przenośnika podłogowego w zbiorniku oraz dwóch bębnów – przerzucana jest na poprzeczny przenośnik taśmowy. Ilość paszy jest określana umieszczoną w robocie wagą. Z kolei do podawania dodatków służą przenośniki ślimakowe. Tutaj wielkość dawki ustalana jest ilością ich obrotów. W trakcie jednego przejazdu robot rozsypuje w granicach 200-240 kg pasz. A łącznie w trakcie doby pokonuje swoją trasę dziewięciokrotnie. Sześć razy (o godz. 5, 9, 12, 16.30, 18.30 i 19.30) karmione są krowy, a przejechanie tej trasy długości około 38 metrów zajmuje mu pół godziny. Trzykrotnie zajeżdża do dobudówki (godz. 7.30, 11, 16) i po około dwudziestu minutach wyjeżdża z tej części budynku. Tutaj ma do przejechania w jedną stronę dystans 35 metrów. Dzięki temu, że podjeżdża blisko stanowisk czy powierzchni legowiskowej, odpada zajęcie związane z podgarnianiem paszy.
Damian Waszkiewicz z żoną Sylwią prowadzi gospodarstwo rolne, w którym uprawianych jest 70 hektarów. Większość stanowią użytki zielone. Ziemia orna zajmuje 22 hektary. Wysiewana jest na niej kukurydza (14 ha) oraz zboża (8 ha), w tym żyto i pszenżyto. W oborze stoi dzisiaj ponad 80 sztuk bydła. Do doju trafia ponad 40 krów, od których rocznie pozyskiwanych jest ok. 260 tys. litrów mleka. Surowiec odbiera Spółdzielnia Mleczarska Mlekpol w Grajewie
– Decydują się na taki system trzeba się liczyć z większymi rachunkami za prąd. U nas wzrosły one o 300 zł, przy czym wcześniej płaciłem miesięcznie za prąd w granicach 700-800 zł – kończy Damian Waszkiewicz. – Z kolei cały system kosztował około 360 tys. zł netto. W sześćdziesięciu procentach jego zakup był sfinansowany przy wsparciu z funduszy Unii Europejskiej.
Przemysław Staniszewski
Zdjęcia: Przemysław Stanisławski