r e k l a m a
Partnerzy portalu
Dobry hodowca, dobry społecznik
08.09.2019
Po ukończeniu studiów Paweł Grodzki szukał możliwości rozwoju oraz realizacji swojej pasji, jaką jest żywienie zwierząt. Prawie 4 lata pracował w firmie paszowej zajmując się doradztwem żywieniowym. Ostatecznie postanowił jednak zająć się rozwojem swojego gospodarstwa oraz pracą w samorządzie. Zaczynał od 15 krów i sukcesywnie rozwijał hodowlę, a jako inseminator zajął się doskonaleniem genetycznym stada.
Optymalne żywienie gwarancją dobrego surowca
Bydło w gospodarstwie Pawła Grodzkiego utrzymywane jest w oborze uwięzionej, dzięki temu gospodarz indywidualnie traktuje każdą sztukę. Na bieżąco obserwuje, czy dana krowa pobiera paszę oraz czy nie dzieje się z nią coś niepokojącego.
r e k l a m a
Gospodarz stawia przede wszystkim na dobór optymalnego żywienia, dzięki temu ma doskonałe parametry i jakość surowca. Komponenty paszowe używane w dawce żywieniowej, to w głównej mierze: kiszone, gniecione ziarno z kukurydzy, sianokiszonka, ddgs kukurydziany, śruta poekstrakcyjna rzepakowa.
Długowieczne krowy
Optymalnie zbilansowane żywienie i coraz lepsza genetyka wpłynęła na poprawę długowieczności krów w stadzie. Rolnik posiada kilkanaście sztuk o wydajności życiowej ponad 80 tys. litrów, które osiągnęły przez 9–10 laktacji, dzięki temu ma niewielkie brakowanie w stadzie i nie dokupuje sztuk z zewnątrz. Przekłada się to na zdrowotność stada.
– Moje sztuki pozbawione są chorób takich jak IBR czy BVD, ponieważ od prawie 30 lat prowadzimy w gospodarstwie cykl zamknięty – wspomina rolnik, uważając, że ciągła pogoń za wydajnością powoduje, że krowy częściej chorują i wytrzymują coraz mniej laktacji, co z kolei przekłada się na wysokie koszty związane z brakowaniem w stadzie.
- Młodzież hodowlana utrzymywana jest na głębokiej ściółce
Największy problem w regionie to susza oraz brak pasz objętościowych z roku ubiegłego. Powoduje to konieczność kupowania komponentów paszowych z zewnątrz. Generuje to koszty, ponieważ gospodarstwo zmuszone jest kupować pasze, aby utrzymać wydajność.
Ludzie go wybierają
Od 4 lat Paweł Grodzki pełni funkcję delegata do izb rolniczych w powiecie wysokomazowieckim, gdzie aktywnie uczestniczy w posiedzeniach komisji rolnictwa i rozwoju wsi ds. suszy. Dodatkowo zasiada w komisji szacującej suszę na terenie gminy Kulesze Kościelne. W roku ubiegłym społeczność lokalna poparła kandydaturę jego na przedstawiciela rady gminy Kulesze Kościelne, gdzie został wybrany na przewodniczącego rady. W ostatnich wyborach do izb rolniczych, rolnik został przewodniczącym struktur powiatowych. Dodatkowo już 4 września będzie kandydował na delegata wojewódzkich izb rolniczych.
Ostatnio, pomimo niekorzystnego terminu, dzięki dobrej organizacji i poinformowaniu lokalnych rolników w jego okręgu wyborczym, udało się uzyskać najwyższą frekwencję w województwie podlaskim – blisko 11,5%.
Poprzez obecność w izbach rolniczych Paweł Grodzki chciałby zwiększyć realne nakłady na rolnictwo z krajowego i unijnego budżetu. Gospodarz stara się o wprowadzenie elastycznego wieku emerytalnego.
– Przy opłaceniu składek, a przed osiągnięciem ustawowego wieku emerytalnego, rolnik powinien mieć prawo przejścia na częściową emeryturę, przekazując gospodarstwo następcy. To działanie miałoby rzeczywisty wpływ na zatrzymanie młodych osób na wsi. Obecnie jest powszechnie widoczny przeskok pokoleniowy, gdzie dziadek przekazuje ziemię na wnuka nie na syna, ponieważ czeka na emeryturę – mówi Paweł Grodzki. Gospodarz uważa, że należy skupić się nad retencją rzek oraz zatrzymaniem wody opadowej poprzez systemem irygacji i nawadniania. Ilość stacji meteorologicznych w Polsce, według rolnika, jest zbyt mała, aby rzetelnie określić aktualny stan pogody i na tej podstawie oszacować straty spowodowane suszą. W każdej gminie powinna być stacja meteorologiczna, wpłynęłoby to na lepszą transparentność prognozowania pogody w regionie.
– Należy zwiększyć realny wpływ izb rolniczych na decyzje rządu oraz wydatkowanie pieniędzy przeznaczonych na rolnictwo. Inwestycje należy ukierunkować tak, aby dały bezpośrednie przełożenie na polepszenie sytuacji w rolnictwie. Podczas szacowania szkód spowodowanych przez suszę, nasuwa się wniosek: ilość gospodarstw realnie uprawianych jest znacznie mniejsza, niż faktycznie wynikałoby z dokumentów. Spowodowane jest to tzw. cichymi dzierżawami. W taki sposób sztucznie winduje się cenę i głód ziemi w regionie. Aktualne ceny dzierżaw są na granicy opłacalności, dodatkowo, często dopłaty zabiera właściciel gruntu. Co roku ta sytuacja się zapętla i powoduje straty w rolnictwie – podsumował rolnik.
Łukasz Łuniewski
Zdjęcia: Łukasz Łuniewski
Masz pytania?
Zadaj pytanie redakcjir e k l a m a
r e k l a m a
Najważniejsze tematy
r e k l a m a