Wspólne działanie rolników przynosi zyski. Jak to działa w Grupie Bizon?
Organizowanie się rolników, pomimo zalet ze wspólnego działania, to ciągle trudny temat. Grupom producenckim „Bizon” z Wielkopolski, związanym z produkcją żywca wołowego, kibicujemy od paru lat. Wokół matczynego „Bizona”, który założono sześć lat temu, tworzą się kolejne, nowe grupy, potwierdzając, że jednak jest coś, co sprawia, że warto.
To dla nas wielki sukces, że skupiamy tylu rolników
– To, że wokół „Bizonów” skupia się coraz więcej rolników oraz że udało się nam wypracować markę, która jest kojarzona na rynku wołowiny, jest naszym dużym sukcesem. W sądzie pod tą nazwą jest zarejestrowanych pięć grup. W Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa uznane są trzy. Są to grupy, które korzystają już w pełni z unijnych dotacji. Najmłodsza skupia głównie rolników z Podlasia, niebawem „Bizon Podlasie”, podobnie, jak „Bizon 4”, będzie już w pełni funkcjonującą grupą. Część naszych członków oprócz hodowli bydła mięsnego zajmuje się towarową produkcją roślinną, stąd przy „Bizonach” działa też grupa zbożowa „Łan” – mówi Sławomir Kaczor, inicjator i prezes grup producenckich „Bizon”, które mają siedzibę w miejscowości Pięczkowo w gminie Krzykosy.
Bizony zaczęły się w Wielkopolsce, ale z czasem rozlały się na cały kraj
Choć pierwsze cztery grupy są dość silnie umocowane w Wielkopolsce, „Bizony” oprócz wspomnianego już województwa podlaskiego zahaczają też o Kujawy i województwa: lubuskie, łódzkie, opolskie i pomorskie. Jeśli jednak chodzi o całe spektrum działania grup, czyli organizację zakupu i sprzedaży bydła, to funkcjonują na terenie całego kraju. Średnio jedna grupa liczy około 20 członków. Rocznie każda sprzedaje około 700 sztuk bydła. Wszystkie grupy funkcjonują na prawach spółdzielni.
– Zależy nam na takim dobieraniu członków grupy, aby zapewnili optymalny obrót. Gdy to jest pewne, nie ma niebezpieczeństwa, że grupa się rozpadnie. Struktura produkcji naszych członków jest bardzo zróżnicowana pod względem wielkości oraz rodzaju prowadzonej hodowli – tłumaczy prezes.
To wymaga czasu
Zdaniem Sławomira Kaczora prowadzenie gospodarstwa nie polega dzisiaj tylko na tym, żeby dobrze wyprodukować. Ważne jest, żeby to, nad czym się pracowało, dobrze sprzedać. I o to w grupach producenckich chodzi.
– Siła grup polega na organizacji wspólnej sprzedaży. Pozyskując większe partie towaru, jesteśmy partnerem do rozmowy z ubojniami. Im lepszym towarem rolnik dysponuje, tym różnica w cenie, jaką może osiągnąć, sprzedając przez grupę, jest wyższa na korzyść wspólnej sprzedaży. Grupa ma możliwość przygotowania lepszej oferty dla ubojni. W celu segregowania zwierząt stworzyliśmy bazę, która jest obecnie modernizowana. Mały rolnik nie musi więc czuć się u nas gorszy. Nie jest skazany na łaskę odbiorcy i niższą cenę. Warto też zaznaczyć, że istnieje możliwość przygotowania rolnikowi wyceny oferowanej do sprzedaży sztuki, np. na podstawie przesłanego zdjęcia. Chodzi o to, żeby hodowca był świadomy, ile warte jest jego bydło – podkreśla Kaczor.
Na wypracowanie sieci zaufanych odbiorców i dostawców „Bizony” potrzebowały czasu. Żeby przekonać do siebie zarówno rolników, jak i zakłady, z którymi współpracują, musieli dowieść, że mają płynność finansową.
– Rolnik musi być pewien, że otrzyma gwarantowaną przez nas cenę skupu. Od dwóch lat zatrudniamy dwie osoby, które wraz ze mną, czuwają nad całym procesem sprzedaży, co bardzo usprawnia funkcjonowanie bieżące grup. Chodzi o dogranie cen, sprawdzenie kontrahentów, zabezpieczenia transakcji umowami, wystawianie faktur. Współpracujemy również z zespołem prawników oraz doradców, którzy trzymają rękę na pulsie nad rozwojem grup oraz formalnościami związanymi z pozyskiwaniem i obsługą unijnych dotacji. Ponadto kwestie związane z logistyką obsługuje powstała przy grupie spółka „Bizon logistyka” – relacjonuje Sławomir Kaczor.
Obecnie, ze względu na duży popyt na bydło ze strony krajowych odbiorców, grupa nie sprzedaje zwierząt bezpośrednio za granicę. Pozyskuje za to cielęta od naszych południowych sąsiadów, a z Czech, w ramach dodatkowej działalności – również hodowlane krowy mleczne.
Jak podkreśla nasz rozmówca, z czasem poprawia się bieżąca komunikacja z rolnikami. Jednak nie wszyscy jeszcze zdają sobie sprawę z tego, jak jest to ważne. Decyzję o sprzedaży trzeba podejmować bardzo szybko, a gdy nie ma odzewu ze strony rolnika, sprawa się komplikuje.
– Rolnicy muszą mieć też na uwadze, że stając się członkiem grupy i czerpiąc z tego określone korzyści, warto tej grupie zaufać, a nie udawać sprytniejszego i próbować sprzedawać towar na własną rękę. Wspólne działanie polega bowiem na obopólnym zaufaniu – zaznacza prezes.
Nie tylko kupne, ale i własne krowy mamki
Kaczor jest dumny z tego, iż udało mu się zaszczepić wśród hodowców w Wielkopolsce ideę hodowli krów mamek. Grupy osiągnęły to dzięki stworzeniu preferencyjnego systemu kredytowania. Na początku obejmował on głównie zakup cieląt i odsadków. Potem ze względu na zainteresowanie rolników także hodowlą został rozszerzony. To dzięki niemu rolnicy mogli zakupić krowy gotowe do rozrodu oraz cielne.
Obecnie, ze względu na wzrost stóp procentowych, nie jest dobry czas na korzystanie z kredytów, aczkolwiek dzięki temu, iż stworzony przez „Bizony” system kredytowania można połączyć z dopłatami do kredytu udzielanymi przez Bank Gospodarstwa Krajowego, oferta ta pozostała nadal atrakcyjna.
– Podczas kontaktu z gospodarstwami zaobserwowałem, iż bardzo trudno jest pogodzić relacje finansowe między tymi, którzy chcą sprzedać cielęta do odchowu, a tymi, którzy chcą je kupić. Koszty dostarczania cieląt do odchowu stale rosną. Nie jesteśmy w stanie doprowadzić do sytuacji, w której każdy producent żywca wołowego będzie miał swoje cielęta. Tam jednak, gdzie były ku temu możliwości i chęci, a brakowało pieniędzy, udało się już coś zrobić – mówi Kaczor.
Co ważne, oferowany przez grupę system kredytowania nie wiąże rolnika ani z grupami, ani z ubojnią. To on staje się właścicielem zwierząt i sam podejmuje decyzje o ich sprzedaży. Oczywiście, będąc członkiem grupy, rolnik powinien określony procent produkcji sprzedawać przez grupę, gdyż inaczej nie skorzysta na przysługującej grupie unijnej dotacji.
Dzięki wieloletnim kontaktom „Bizonom” udało się na tyle rozszerzyć krąg dostawców odsadków, że rolnicy nie muszą posiłkować się jedynie cielętami od krów mlecznych – mogą wybierać też rasy mięsne. Ponadto, co jest też bardzo ważne, grupy są w stanie dostarczyć większą liczbę odsadków z jednego źródła.
Bizony działają w ten sposób, iż unijna dotacja przeznaczana jest dla członków grupy w tym celu, aby produkt, który wytwarzają, czyli bydło mięsne, był najwyższej jakości.
– Na wspólne inwestycje przyjdzie jeszcze czas. Nie wszyscy nasi członkowie są na to gotowi. Dalecy jesteśmy jednak na przykład od wspólnego zakupu maszyn. Wynika to głównie z tego, że gospodarstwa naszych członków są za bardzo rozproszone – zaznacza nasz rozmówca.
Sławomir Kaczor zwraca uwagę, iż przy „Bizonach” utworzyła się nieformalna grupa byłych członków. Są to rolnicy, którzy wyszli z grup, nie mogą być już członkami nowych, gdyż nie pozwalają na to przepisy, albo nie przystępują do grupy, bo na przykład nie wiedzą, co będzie dalej z ich gospodarstwem.
– Pomimo tego ci rolnicy dalej z nami działają. Jest to dla mnie swego rodzaju sukces. Bywa, że niektóre osoby albo ich następcy czy członkowie rodziny stają się naszymi członkami, co bardzo cieszy – dodaje Kaczor.
Mierz siły na zamiary
W opinii naszego rozmówcy, aby do sprzedaży trafiało bydło w lepszej kondycji, rolnicy muszą jeszcze nauczyć się zwracać większą uwagę na dobrostan zwierząt. Lepiej bowiem wyhodować mniej sztuk, ale lepszej jakości. W tym aspekcie jest jeszcze dużo do zrobienia.
– Rolnicy powinni dobierać liczbę bydła oraz rasy do warunków panujących w gospodarstwie. Chodzi o pomieszczenia oraz dostęp do bazy paszowej. Nie wszyscy, jeśli nie mają ku temu warunków, muszą utrzymywać bydło czystej rasy – podkreśla nasz rozmówca.
Grupa postawiła sobie też za cel zapewnienie swoim członkom doradztwo technologiczne. Podczas zebrań członków prowadzi więc szkolenia zarówno dotyczące zapewnienia optymalnej bazy paszowej, jak i żywienia i podstawowych zabiegów leczniczych, w tym m.in. konieczności wykonywania szczepień, odrobaczania.
– Mamy też plany związane z tym, aby zaopatrywać naszych hodowców w dobry, wyselekcjonowany materiał genetyczny – zaznacza prezes.
Prawa i obowiązki
Bizony są otwarte na nowych członków, tym bardziej że kończy się okres, kiedy grupy mogą otrzymać wsparcie jeszcze na starych zasadach. Od przyszłego roku w Planie Strategicznym zaproponowano mniejsze wsparcie dla grup.
– Żeby grupy mogły się rozwijać, muszą być tak skonstruowane, aby zapewnić optymalny obrót. Nie mogą utrzymywać rozbudowanej administracji oraz pobierać wygórowanych marż od ceny sprzedaży. Zakładając grupę, trzeba rolnikom wyłożyć kawę na ławę, rolnicy muszą znać zarówno swoje prawa, jak i obowiązki. Takich zasad się trzymam – podsumowuje Sławomir Kaczor.
Magdalena Szymańska
fot. arch. prywatne
Magdalena Szymańska
Redaktorka w dziale Ekonomia i Rynki
Ekspert w dziedzinie dopłat bezpośrednich, dotacji z PROW i wydarzeń rynkowych
Najważniejsze tematy