- Co rolnicy sądzą o siewie bezpośrednim?
- Reportaż: Oszczędzam czas, paliwo, nawóz i wodę
- Pszenica siana prosto w poplon z grochu
- 15 lat uprawy bez pługa
- Reportaż: Siew bezpośredni odpowiedzią na suszę
- Rzepak posiany po jęczmieniu i pszenicy
- Dlaczego siew bezpośredni się nie udał?
- Talerzówka to podstawa uprawy pożniwnej
- Komentarz eksperta: Dobrze rozprowadzić resztki pożniwne
Co rolnicy sądzą o siewie bezpośrednim?
Niedowierzanie, powątpiewanie, czy krytyka są stałym elementem dyskusji o siewie bezpośrednim, gdzie w nieuprawione, a najlepiej porośnięte poplonem pole, wjeżdżamy specjalnie uzbrojonym siewnikiem. Tego rodzaju dyskusje toczyły się także podczas naszego tegorocznego pokazu maszyn "Żniwa i siew z top agrar i profi" w Nagradowicach. Zdaniem większości świeżo zasiane pole nie wygląda dobrze, a lekko przyduszony przedplon może odbić i zagłuszyć kolejną uprawę.
Sprzęt do siewu bezpośredniego ma prostą budowę. Kluczowe są pionowo ustawione, wąskie talerze, rozcinające glebę na głębokości około 5 cm, w których śladzie pracuje talerzowa redlica siewna. Poza tymi elementami w zależności od producenta spotykamy narzędzia przednie (np. wał nożowy), wał oponowy przed sekcją siewną oraz kółka zagęszczające.
Zainspirowany dyskusjami odwiedziłem rolników, którzy na własnych polach testują tę technologię.
Oszczędzam czas, paliwo, nawóz i wodę
– Dziś nie jest ważne, ile zbieramy z hektara, tylko ile z tego zostaje w kieszeni. Pogoda nas nie rozpieszcza, więc trzeba szukać oszczędności w uprawie – mówi Grzegorz Łuczak, właściciel 100-ha gospodarstwa w Porębie k. Borku Wielkopolskiego. Po raz pierwszy na usługę bezpośredniego siewu pszenicy w mulcz, początkowo na areale 10 ha, zdecydował się w poprzednim sezonie i już w tym roku mógł ocenić efekty.
Pszenica siana prosto w poplon z grochu
– Plony były porównywalne z tradycyjnym sposobem siewu, ale za to koszty niższe. Miniony sezon był wybitnie suchy i pszenica po kukurydzy dała ledwie 6 t/ha, jeszcze niedawno zbierałem nawet ponad 10 t/ha. Znikoma ilość opadów i nierównomierny rozkład nie sprzyjały plonowaniu – dodaje rolnik.
W jego gospodarstwie już w ub.r. testowano nowy agregat uprawowo-siewny Aurock firmy Kuhn. W ten sposób zarówno przed rokiem, jak i w tym sezonie Łuczak, posiał 14 ha pszenicy bezpośrednio w poplon z grochu. Dodatkowo na początku października Aurock zasiał kilka ha żyta zaraz po zbiorze kukurydzy na ziarno. Sześciometrowy zestaw pracował z wydajnością 4 ha/h, a średnie zużycie paliwa wyniosło 10 l/ha.
Siewnik Kuhn Aurock ma wał nożowy służący do rozdrabniania resztek pożniwnych i poplonu, następnie pionowe talerze nacinają rowek pod bruzdę siewną, po czym przejeżdża sekcja wysiewająca nawóz i nasiona.
– Ten siewnik umożliwia precyzyjne położenie nasion w glebie na tej samej głębokości, niezależnie od stanu pola. Nawożenie potasowo-fosforowe trafia pod korzeń, dzięki czemu dawka jest mniejsza o połowę.
Siew bezpośredni to też oszczędność, czasu, paliwa i wody – wylicza rolnik. Prowadzenie łanu po siewie bezpośrednim wygląda tak samo, jak upraw w tradycyjnej technologii.
Siejąc zboże po zbożu musimy jednak zwalczyć samosiewy graminicydem, by nie były konkurencją. Jeżeli będą inne rośliny, to nie ma większego zagrożenia.
Mimo niewielkich opadów, zboże posiane bezpośrednio w groch czy resztki po kukurydzy trafiło na wilgotną glebę. Trzeba bardzo dobrej maszyny, by poradzić sobie z dużą ilością resztek pożniwnych, by się nie zapchała.
– Pole może nie wygląda ładnie, ale ma to swoje plusy. Atut siewu zbóż w poplon zobaczyłem wiosną. Marzec był suchy, słoneczny i wietrzny, ale na moich polach nie brakowało wody, która dzięki okrywie z suchego poplonu nie odparowała – dodaje.
15 lat uprawy bez pługa
Rolnik już dawno zrezygnował z orki. Zwykle po zbożach rozsiewaczem do nawozu sieje wapno granulowane (co drugi rok) oraz poplony z roślin bobowatych, głównie groch w dawce 200 kg/ha lub 120 kg grochu i 80 kg łubinu. Wjeżdża w to agregatem na głębokość ok. 10 cm. Kolejny przejazd tuż przed siewem zbóż czy rzepaku na nieco większą głębokość niszczy poplon i samosiewy.
– Jestem zwolennikiem płytkiej uprawy. Spulchniam na tyle, na ile ugniatam. Rzadko spulchniam ścieżki, bo przeważnie są w tym samym miejscu, co 28 m. W moim gospodarstwie nie sprawdziła się talerzówka. Talerze zawsze działają pod tym samym kątem, kroją glebę i tworzą warkocze z resztami pożniwnymi. To w suchych latach utrudnia wschody np. rzepaku, bo warstwa słomy ogranicza podsiąkanie – tłumaczy.
Łuczak stawia na poplony wiążące azot, bo na wiosnę rośliny są bardziej zielone i odżywione. Sieje je od razu w skoszone pole, bo twierdzi, że zasianie poplonów, np. po dwóch tygodniach od zbioru zbóż obniża jego plon nawet o połowę. Warto zawalczyć o wysoki łan poplonu, bo wnosi do ziemi 50–60 kg/ha azotu.
W tym roku także była okazja, by tą samą maszyną bezpośrednio wysiać groch i jego zdaniem wschody były wtedy najlepsze, bo mimo braku opadów nasiona trafiły w nieprzesuszoną glebę. W efekcie pod koniec września groch wyrósł na ok. 100 cm, ale dobrze poradził sobie z nim wał nożowy siewnika. Na pozostałych polach poplon niszczy kultywatorem.
Część poplonu zostaje na polu aż do końca kwietnia, kiedy to przed siewem kukurydzy Łuczak spulchnia pole kultywatorem. Dzięki temu ziarna trafiają w wilgotną glebę. Rolnik potwierdza, że o sukcesie siewu bezpośredniego i uproszczonego decyduje szarpacz słomy kombajnu. Chodzi o równomierne rozłożenie resztek, by nie tworzyły się sterty słomy i plew, co nie tylko odcina podsiąkanie, ale uniemożliwia rozwój korzeni. Trzeba więc nisko kosić, dobrze rozdrobnić i rozrzucić słomę, po czym płytko wymieszać.
Siew bezpośredni odpowiedzią na suszę
– Zaczęło się od wsiewania poplonów bezpośrednio w ściernisko, by oszczędzić wodę. To wyszło bardzo dobrze, dlatego w tym roku postawiliśmy na eksperymentalny siew rzepaku bezpośrednio w ściernisko – mówi Tomasz Świątkowski, który wspólnie z ojcem i bratem prowadzi 220-ha gospodarstwo na lekkich lubuskich glebach.
Właśnie tegoroczna susza skłoniła rolników, by nie przesuszać dodatkowo gleby, posiać prosto w ściernisko po zbożu i dotrzymać terminu agrotechnicznego dla siewu. Rolnicy skorzystali z siewnika Amazone Cirrus 4003-2, który od kilku laty pracuje w gospodarstwie i ma już na liczniku ponad 600 ha. Postawili na siewnik o szerokości 4 m, bo dobrze współgra z 28-metrowym opryskiwaczem. Zamiast typowej talerzówki Świątkowscy zażyczyli sobie talerze nacinające. W parku maszynowym była już brona talerzowa, a proste talerze wymagają mniejszej siły uciągu.
W gospodarstwie Świątkowskich czterometrowy siewnik współpracuje z ciągnikiem o mocy 170 KM.
Rzepak posiany po jęczmieniu i pszenicy
– Proste talerze sprawdziły się podczas wsiewania poplonów w ściernisko, więc nie mieliśmy obaw, by w ten sam sposób posiać rzepak – dodaje młody rolnik. W drugiej połowie sierpnia Cirrus posiał rzepak na kilku stanowiskach:
- po jęczmieniu ozimym ze słomą rozdrobnioną, gdzie przez miesiąc od zbioru do siewu rzepaku nic się nie działo,
- po pszenicy ze słomą rozdrobnioną i potalerzowaną,
- po pszenicy ze słomą zebraną bez talerzowania.
We wszystkich przypadkach przed siewem wykonano oprysk na chwasty. Czas nie był łatwy, bo jak informuje rolnik, nie padało miesiąc przed siewem i miesiąc po siewie, aż powysychały stawy w polach.
– Zdarzały nam się takie lata, w których z powodu suszy rzepak nawet nie skiełkował – dodaje Świątkowski.
Dlaczego siew bezpośredni się nie udał?
Po kilku tygodniach okazało się, że choć rośliny wzeszły, to nie wszystkie poletka przetrwały próbę i siew nie zakończył się sukcesem. Najgorzej wypadło pole po jęczmieniu, które trzeba było przesiać. Wschody były tu najgorsze, a duża populacja nornic jeszcze bardziej zredukowała obsadę. Reszta pól wygląda obiecująco.
Główną przyczyną słabych wschodów rzepaku w siewie bezpośrednim było niedostateczne rozprowadzenie słomy. Ponadto swoją "robotę" wykonały też gryzonie.
– Problemem w pierwszym przypadku była nierównomiernie rozprowadzona przez kombajn słoma, na skutek czego nasiona rzepaku często zamiast na ziemię wysiewane były na wciśniętą w rowek nasienny słomę – zauważa rolnik.
Pozostałe pola przetrwały, choć z nie najlepszą obsadą. Dlatego dziś rolnik zasiałby więcej niż 1,5 kg rzepaku na ha, dając mu większą szansę na uzyskanie wymaganej obsady na m2. Zdobyte w ten sposób doświadczenie Świątkowscy przekują w lepsze podejście w kolejnym sezonie. Prawdopodobnie niebawem park maszynowy gospodarstwa zasili brona mulczowa, aby lepiej rozprowadzić sieczkę.
Talerzówka to podstawa uprawy pożniwnej
Podstawą uprawy pożniwnej w gospodarstwie Świątkowskich jest brona talerzowa. W ten sposób rolnicy z Sokólska walczą z chwastami od razu po żniwach, niszcząc samosiewy. Stawiają na bardzo płytką uprawę po żniwach (5–6 cm), a przed siewem w pole wjeżdża agregat do głębszej uprawy (ok. 20 cm).
– Tam, gdzie jest słoma, musi być maszyna, której elementy się obracają. Mamy nie najlepsze doświadczenia z pracą kultywatorów na głębokości kilku cm w polu z dużą ilością słomy, a im głębiej pracujemy, tym więcej tracimy wody – przyznaje Świątkowski. Z drugiej strony kluczowe, szczególnie w uprawie rzepaku, jest napowietrzenie gleby, dlatego młody rolnik myśli o zakupie głębosza.
Komentarz eksperta: Dobrze rozprowadzić resztki pożniwne
prof. Tomasz Piechota, Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu |
Jeśli decydujemy się na siew bezpośredni, pierwszym krokiem powinna być kontrola, czy nasza gleba jest w ogóle gotowa do takich uproszczeń. Chodzi tutaj o strukturę, która pozwoli na rozwój korzeni bez głębokiego spulchniania. Tutaj kluczową rolę odgrywa płodozmian. Jeśli w gospodarstwie od kilku lat nie korzysta się z pługa, wstępny etap przygotowawczy mamy już za sobą. Bardzo ważne jest staranne pocięcie i równomierne rozrzucenie słomy oraz plew. Kolejna sprawa to walka z samosiewami i chwastami. W czasie siewu nie może być na powierzchni gleby zbyt wielu zielonych roślin. Gdy chcemy siać bezpośrednio w ściernisko, raczej nie obędzie się bez zabiegu herbicydem nieselektywnym. Inną technologią jest siew w rosnące poplony. To stawia duże wyzwania dla siewnika. Jeśli maszyna jest w stanie pracować w takich warunkach, równo pociąć poplon i wsiać nasiona w glebę, to taki siew ma szansę na powodzenie. Tutaj należy wykorzystywać rośliny poplonowe, które po przygnieceniu i pocięciu wałem nożowym kończą wegetację, np. groch. |