- Jakie są zalety międzyplonu?
- Doświadczenia rolników z pola
- Dobrze spożytkować poplon
- Jak przerwać wzrost poplonu?
- Współpraca wału z talerzówką
- Im cięższy wał, tym lepszy
- Duży areał obrobiony w krótkim czasie
- Wał dociążony wodą
- Mało awaryjna maszyna
Jakie są zalety międzyplonu?
Międzyplony widoczne są na coraz większej liczbie pól. Zielony nawóz zwiększa żyzność gleby, dostarczając jej składniki mineralne takie jak m.in. azot czy fosfor. Chroni on glebę przed erozją wodną i wietrzną. Jest też ważnym elementem płodozmianu. Sposobów radzenia sobie z poplonem jest wiele. Jedni wykorzystują do tego pług, drudzy talerzówkę. Problemem jednak często okazuje się krótki czas na usunięcie go z pola oraz wyznaczony przez Agencję termin, do którego musi pozostać na polu, a często jego stadium jest na tyle zaawansowane, że zaczyna on pobierać duże ilości wody z gleby. Jak zatem właściwie postępować z poplonem, aby ziemia czerpała z niego same korzyści?
Dobrze spożytkować poplon
Potrzebowałem prostej maszyny, która mechanicznie zatrzyma wzrost poplonu i dobrze potnie resztki pożniwne – mówi Jarosław Kustosz, rolnik z Bielewa. Przed zakupem wału gospodarz próbował różnych sposobów likwidacji międzyplonu. Raz służyła do tego brona aktywna, innym razem talerzówka. Były też próby orki z zawieszonym na przednim TUZ wałem Campbella, lecz sprawdzało się to tylko podczas jazdy z tzw. włosem. Żaden z tych sposobów nie zadowalał w pełni rolnika, dlatego w zeszłym roku postanowił kupić 3-metrowy podwójny wał tnący Agro-Masz Cutter 30.
– Moim założeniem było zahamowanie wzrostu poplonu w fazie kwitnięcia, kiedy roślina zaczyna pobierać duże ilości wody z ziemi. Gdy spadnie dużo deszczu, to nie ma problemu, może rosnąć dalej, natomiast ostatnie lata z deficytem wody sprawiają, że niezahamowany poplon wyciąga z ziemi resztki wody – mówi rolnik.
Jak przerwać wzrost poplonu?
W ściernisko Kustosz stara się zasiewać takie rośliny poplonowe, które nie wyrastają zbyt wysoko. Przeważnie sieje facelię, rzepak, łubin, czy groch. Dyrektywa agencyjna jasno nakazuje zostawić poplon do wyznaczonego terminu, w którym rośliny już przekwitły. Wał nożowy pozwala na ścięcie poplonu i zostawienie go na polu, hamując jego dalszy wzrost. W dużej mierze zapobiega to także wschodzeniu chwastów, które w późniejszej uprawie trzeba zwalczać chemią.
– Gdybym w moim gospodarstwie stosował uprawę płużną, może nie byłoby problemu likwidacji wyższego poplonu. W przypadku uprawy bezorkowej podcięty wcześniej poplon czeka na polu do odpowiedniego terminu i bezproblemowo jest uprawiony pługiem dłutowym – informuje Kustosz.
Współpraca wału z talerzówką
Kupiona maszyna bardzo dobrze sprawdza się również w ściernisku rzepaczanym. Zaczepiona na przednim TUZ wstępnie przecina łodygi rzepaku, resztę roboty wykonuje talerzówka z nabudowanym siewnikiem poplonu. Wszystko za jednym przejazdem. Wał wykorzystywany jest także w ściernisku po kukurydzy, lecz tam takiego efektu już nie ma.
– W kukurydzy na ziarno sam wał nie robi nadzwyczajnej pracy, aczkolwiek kładzie ścierń, dzięki czemu talerzówka lepiej miesza resztki. Dużej różnicy w zużyciu paliwa nie ma, dlatego uważam, że warto go zaczepić – odpowiada rolnik.
Zdaniem Kustosza wał nożowy w kukurydzy o wiele lepiej sprawdziłby się, gdyby wjechać nim dopiero 2 tyg. po zbiorze. Wtedy łodyga jest bardziej skruszała i wał może ją dużo lepiej pociąć. Jednak w przypadku Czytelnika uprawa pożniwna ścierniska po kukurydzy wykonana musi być praktycznie od razu po zbiorze, tak żeby zdążyć z odpowiednim terminem siewu zbóż ozimych. Z wałem zagregatowany jest 170-konny Deutz Fahr, natomiast do pracy bez dodatkowo zaczepionego z tyłu narzędzia np. talerzówki spokojnie wystarczy ciągnik o mocy 100 KM.
– Najlepszy efekt pocięcia ścierni taką maszyną jest, kiedy pracujemy pod skosem. Wtedy jest też mniejsze prawdopodobieństwo zapchania – mówi gospodarz.
Większość pól rolnika uniemożliwia jednak wykonywanie w ten sposób zabiegu, ponieważ działki są długie i wąskie. Na grząskim polu wał bardzo szybko się zaklei i uniemożliwi dalszą pracę. Rośliny nie zostaną odpowiednio pocięte, a jedynie przygniecione do ziemi. Problemem mogą okazać się również licznie występujące kamienie, które wchodząc w noże, mogą przyblokować pracę wału.
Im cięższy wał, tym lepszy
– Po przepracowaniu kilkudziesięciu hektarów jestem zadowolony z Cuttera. Nie ukrywam, że czasami jednak przydałoby się jeszcze dociążyć maszynę, głównie w kukurydzy.
W opcji istnieje dociążenie wału o dodatkowe 500 kg. Seryjna maszyna waży ok. 700 kg. Możliwe, że w najbliższym czasie Kustosz dorobi do niej dociążenie własnej konstrukcji.
Z obserwacji rolnika wynika, że aby wał spełniał swoje zadanie, potrzebna jest praca z minimalną prędkością 12 km/h. Jadąc zbyt wolno nie potnie odpowiednio roślin. Za wał polskiego producenta gospodarz w ubiegłym roku zapłacił ok. 15 tys. zł. Trzymetrowa maszyna w godzinę jest w stanie zrobić ok. 3 ha. Zaletą są dwustronne noże, które łatwo można odwrócić po zużyciu jednej z stron.
– Korzyści, jakie zauważyłem po zastosowaniu wału nożowego, to lepsze rozdrobnienie masy. Resztki są krótsze i szybciej ulegają mineralizacji. Rozwiązuje też problem pobierania wody, przerywając cykl wzrostu w momencie kwitnięcia. Jestem też bardziej przyjazny dla środowiska, ponieważ nie muszę stosować chemii, która mogłaby wytruć owady, w tym m.in. pszczoły – dodaje rolnik.
Duży areał obrobiony w krótkim czasie
W krótkim czasie trzeba zrobić dużo hektarów, zużywając przy tym jak najmniej paliwa – mówi Piotr Grześkowiak, właściciel firmy Agro-Plus Grześkowiak. Firma z Chromca od ponad 20 lat świadczy pełen zakres usług rolniczych na terenie Wielkopolski. W 2017 roku do floty maszyn dołączył 6-m wał nożowy Dalbo MaxiCut.
– Maszyna została kupiona ze względu na duże zainteresowanie klientów usługą niszczenia poplonów, po wprowadzeniu przepisów uwzględniających przedplony w strukturze zasiewów (programy rolnośrodowiskowe, zazielenienie) – informuje przedsiębiorca. Po praktycznie bezawaryjnych trzech latach pracy maszyny, Grześkowiak postanowił kupić drugi wał duńskiego producenta, jednak sporo większy, bo aż 9,2-m.
– W przypadku gospodarstw wielkoobszarowych jest bardzo mało czasu, by ten poplon zniszczyć. Jeżeli zostawimy go zbyt długo na polu, dochodzi do zdrewnienia i wtedy on się dużo gorzej rozkłada – mówi. Do pracy z 6-m wałem potrzebny jest ciągnik o mocy ok. 175–200 KM. Zaś z ponad 9-m maszyną zagregatowany musi być już co najmniej 300-konny ciągnik. W zależności od warunków praca powinna być wykonywana z prędkością od 15 km/h do przeszło 20 km/h.
– W tego typu pracach im szybciej się jedzie, tym lepiej, natomiast wymagany jest ciągnik z amortyzowaną osią i kabiną. Ważne jest też odpowiednio dobrane niższe ciśnienie w kołach – dodaje właściciel maszyny.
Wał dociążony wodą
Głównym elementem roboczym maszyny są bębny o średnicy 610 mm, na których zamontowanych jest 15 noży. Niespełna 10-tonowy wał można dodatkowo dociążyć, wlewając do niego wodę, co jest dużą zaletą, bowiem cięższy lepiej kroi i kruszy rośliny. Większa maszyna wyposażona jest w dodatkowy przedni wał z nożami pionowymi, którego zadaniem jest ułożenie materiału prostopadle do wału głównego. Dzięki temu cięcie daje dużo lepszy efekt.
Oprócz poplonów MaxiCut może być wykorzystywany w ściernisku po kukurydzy, rzepaku oraz zbożach.
– Pracowaliśmy wałem w ściernisku po kukurydzy. W przypadku dużej ilości resztek po kukurydzy na ziarno, trudno jednak przebić się przez ich powłokę. Lepiej sprawdza się na stanowisku po kukurydzy zbieranej sieczkarnią. Najlepiej wał wykonuje robotę po pierwszych przymrozkach, gdy tworzy się 3–4-cm skorupka ziemi – zauważa.
Mało awaryjna maszyna
Mniejsza 6-m maszyna przepracowała już 8,5 tys. ha. Natomiast 9,2 MaxiCut w dwa sezony zrobił 3,7 tys. ha. Po przepracowaniu 3,5 tys. ha w starszym wale wymieniane zostały po raz pierwszy noże. Zdaniem Grześkowiaka w maszynie przydałoby się centralne smarowanie. Zauważa, że w przypadku pracy w wysokich poplonach, np. słoneczniku, dochodzi do zbierania się dużej ilości wody, która dostaje się do maszyny i wymywa smar z łożysk. Zaletą ponad 9-metrowej maszyny jest duża wydajność oraz stosunkowo niskie spalanie.
– W godzinę zrobimy nawet 12 ha, zużywając przy tym niespełna 50 l paliwa – informuje. Usługodawca z Wielkopolski podkreśla, że jest to usługa na duże powierzchnie. W zależności od odległości oraz areału, koszt wykonania zabiegu to ok. 100 zł/ha. Za 6-m MaxiCuta Grześkowiak w 2017 roku zapłacił ok. 84 tys. zł, natomiast trzy lata później za większy 9-m ok. 230 tys. zł.