Raport WHO: Roślinne zamienniki mięsa mogą prowadzić do cukrzycy i udarów
Z wyników licznych badań statystycznych na temat spożycia mięsa wynika jasno, że będzie ono spadać, około 0,4% rocznie. Jakie czynniki wpływają na usunięcie z diety mięsa wśród Europejczyków? Czym grozi całkowita rezygnacja z jedzenia mięsa?
Główną przyczyną spadku mięsa w diecie jest coraz częstsza zmiana nawyków żywieniowych i poprawa świadomości społeczeństwa co do zalet zbilansowanej diety. A tych jest naprawdę sporo, co jest zresztą udowodnione przez liczne badania naukowe i obserwacje prowadzone przez lekarzy.
Już teraz szacunki Indexbox wskazują, że w najbliższym dziesięcioleciu rocznie ok. 0,4% Europejczyków będzie rezygnować z mięsa na rzecz owoców, warzyw i … roślinnych zamienników mięsa. Wybór tych ostatnich rok rocznie wzrasta.
Jedzmy mniej mięsa, ale lepszej jakości. Nie demonizujmy tak produkcji mięsnej
– Jako przedstawiciele branży mięsnej możemy jedynie zwrócić uwagę na to, aby konsumenci wybierali wysokiej jakości mięso i jego przetwory. Jedzmy rzadziej, ale lepiej – uważa Wiesław Różański, prezes Zarządu Unii Producentów i Pracodawców Przemysłu Mięsnego (UPEMI) i podkreśla, że te trendy są zauważalne w branży i nie stanowią zaskoczenia.
Oprócz zmiany ww. nawyków żywieniowych i trybu życia na zdrowszy, dużą rolę odgrywa także aspekt ekologiczny produkcji mięsa, która ma bardziej negatywny wpływ na środowisko, niż produkcja roślinna. Jednakże, eksperci UPEMI radzą, aby zachować jednak zdrowe podejście do tego typu danych, ponieważ rzeczywistość nie jest ściśle czarno-biała, chociaż wydaje się, że tak jest. Należy wziąć poprawkę na to jaką wartość energetyczna jaką daje dieta wegańska i wegetariańska oraz na jej ślad węglowy.
- W potocznym rozumieniu warzywa i owocowe to mniejszy ślad węglowy i mniej energii niezbędnej do ich wytworzenia. Chciałbym jednak, aby spojrzeć na problem całościowo. Bardzo wiele zależy od tego jakie warzywa i owoce wybieramy. Jeśli są one produkowane lokalnie, argument o zmniejszonym śladzie węglowy jest zasadny. Jednak, jeśli kupujemy egzotyczne owoce i warzywa sytuacja zmienia się diametralnie. Najważniejsze jest jednak to, że jako przedstawiciele branży mięsnej, popieramy zalecenia wydawane między innymi przez Światową Organizację Zdrowia dotyczące zbilansowanej diety. Nie możemy dyskutować z nauką i nie chcemy rywalizować z warzywami i owocami. Na talerzach jest wystarczająco dużo miejsca na każdy typ produktu. Najważniejsze zastrzeżenie dotyczy ich jakości, bezpieczeństwa i naturalności. O ile warzywa i owoce nie budzą naszych wątpliwości, to potocznie nazywane zamienniki mięsa już tak – wyjaśnia Wiesław Różański.
Raport WHO: roślinne zamienniki mięsa to żywność wysoko przetworzona, która generuje duży ślad węglowy
Informacje na temat mniejszej szkodliwości roślinnych zamienników mięsa na środowisko często mijają się z prawdą. Chodzi przede wszystkim o olej palmowy, stosowany jako zamiennik tłuszczy pochodzenia zwierzęcego. Uprawy olejowca gwinejskiego, z którego olej palmowy jest produkowany, degradują środowisko, a jego transport generuje bardzo duży ślad węglowy.
Zgodnie z raportem WHO z 2021 roku roślinne zamienniki mięsa należą do żywności wysoko przetworzonej, a zdecydowana większość z nich ma bardzo skomplikowane składniki, np. metyloceluloza czy karagen. Wykorzystanie obu składników jest niezbędne, aby osiągnąć zbliżoną do mięsa konsystencję lub smak. Jednocześnie produkty takie reklamowane są jako zdrowe i naturalne zamienniki mięsa oraz wartościowe dodatki do diety.
Eksperci WHO oraz Naukowcy Uniwersytety Harvarda podkreślają, że brakuje niezależnych i całościowych badań dotyczących wpływu na nasze zdrowie diety opartej na roślinnych zamiennikach mięsa. Okazuje się, że karagen może powodować stan zapalny jelit, uszkodzenie błony śluzowej układu pokarmowego, a nawet przyczyniać się do insulinooporności czy cukrzycy.
Nadmiar soli w diecie szkodzi, a tej w żywności wysoko przetworzonej jest bardzo dużo
Roślinne zamienniki mięsa zawierają bardzo duże ilości soli, np. wegański burger zawiera ok. 500 mg sodu, a burger z prawdziwej wołowiny tylko - 85 mg sodu.
Nadmiar sodu w diecie jest przyczyną nadciśnienia i udarów. Dlatego przekonywanie konsumentów przez producentów roślinnych zamienników mięsa, że jest ona zdrowsza niż prawdziwe mięso, jest wprowadzaniem w błąd.
Branża mięsna: zamiast mięsa, postawmy w diecie na warzywa i owoce
- Może to zabrzmieć paradoksalnie w ustach przedstawiciela największej w Polsce organizacji zrzeszającej producentów mięsa, ale jedzmy prawdziwe warzywa i owoce – przekonuje Wiesław Różański.
Prezes UPEMI zawraca uwagę, że zbilansowana dieta, która uwzględnia udział mięsa w odpowiedniej ilości, jest potrzebna ze względu na ważne dla organizmu substancje czy witaminy, których brakuje w diecie roślinnej, takie jak np. witamina B12. Wiesław Różański apeluje, aby do wszelkich reklam stwierdzających, że mięso można w całości zastąpić roślinnymi zmiennikami, a więc w rzeczy samej - produktami wysoko przetworzonymi, podchodzić z dystansem. Nie zawierają bowiem całych warzyw lub zbóż, a jedynie ich poszczególne elementy wyprodukowane w laboratorium.
– Przekaz reklamowy roślinnych zamienników mięsa epatuje zdrowiem, naturalnością i dbaniem o środowisko, co uważam w większości przypadków za grube nadużycie. Jeśli chcemy stosować się do zaleceń lekarzy, dietetyków czy naukowców, to wybierajmy produkty nisko przetworzone, a nie te, których etykieta ciągnie się kilometrami. W przypadku zamienników mięsa na usta ciśnie się cytat z popularnej polskiej komedii „Jedzenie? Dziękuję, poprawiło się.. o to różowe bardzo dobre... 5 albo nawet 6...”– podsumowuje Wiesław Różański.
oprac. Natalia Marciniak-Musiał
na podstawie UPEMI
fot. pixabay
Najważniejsze tematy