- Jak mocno ucierpiał rynek skupu żywca przez epidemię ?
- Jak w Europie przedstawia się sytuacja ceny tuczników ?
- W jakim europejskim państwie odnotowano największe spadki cen tucznika ?
W czerwcu ceny żywca wieprzowego osiągały pułap powyżej 5 zł za kilogram. Na początku lipca pandemia jednak znacząco wpłynęła na sytuację producentów trzody chlewnej. Przez koronawirusa borykają się oni z kolejnymi dużymi spadkami cen skupu żywca. Tym razem pretekstem do gwałtownego obniżenia cen żywca w Polsce było zamknięcie największej ubojni tuczników w Niemczech oraz wprowadzenie przez Chiny embarga na import trzody chlewnej z Niderlandów. Przyczyniło się to do nadwyżki tuczników na rynku europejskim, które zapewne pojawiły się w polskich ubojniach, co przyczyniło się do obniżenia cenników w naszym kraju. Niestety, tendencja spadkowa ma się utrzymać, więc ceny mogą spaść nawet poniżej 4 zł/kg, jak to miało miejsce w maju czy też na przełomie lat 2018 i 2019. Niestety, w naszym kraju też kolejny zakład mięsny (tym razem w Jarosławiu) ma problem z zakażeniem pracowników koronawirusem.
Ceny tucznika w państwach europejskich pikują w dół
Południe Europy (Hiszpania, Francja i Austria) notuje, póki co, stabilne ceny tuczników, podczas gdy w Europie Centralnej ceny skupu drastycznie spadają z powodu czasowego przestoju w uboju w największym niemieckim zakładzie mięsnym oraz wstrzymania eksportu wieprzowiny do Chin z niektórych europejskich zakładów przetwórczych. Uważa się, że to gra rynkowa władz chińskich zmierzająca do zbicia ceny przed kontynuacją zakupów. Chiny pozostają w dalszym ciągu pod presją dużego deficytu mięsa wieprzowego z powodu znaczącej likwidacji pogłowia w wyniku epidemii afrykańskiego pomoru świń.
Największe spadki cen w UE zanotowano w Niderlandach i Belgii, gdyż z tych krajów zwykle najwięcej tuczników wjeżdża do uboju do Niemiec. Ponieważ popyt w Niemczech znacząco spadł, również tamtejsi producenci świń mają duże problemy ze sprzedażą żywca. Nadwyżkę czekającą na ubój szacuje się na blisko 500 tys. świń. Narastająca niepewność na rynku oraz gromadząca się nadwyżka żywca w Niemczech znalazła odzwierciedlenie w notowaniach na niemieckiej giełdzie VEZG 8 lipca, kiedy cena została rekordowo obniżona o 13 eurocentów do 1,47 euro/kg (w.b.c.). Niestety, każdy nowy tydzień przynosi kolejne obniżki cen tuczników. Po raz ostatni tak niskie stawki obserwowaliśmy blisko półtora roku temu.
Tydzień do tygodnia na początku lipca spadki cen w krajowych rzeźniach wyniosły przeciętnie 50–60 gr/kg, a w odstępie miesiąca już 94 gr/kg. W analogicznym okresie ubiegłego roku za żywiec wieprzowy w skupach płacono przeciętnie 5,38 zł/kg. Przed miesiącem tuczniki w wadze żywej były wyceniane średnio na 5,18 zł/kg.
Przed rokiem przeciętna stawka za świnie w klasie E wynosiła 7 zł/kg, a przed miesiącem wyceniano je na 6,91 zł/kg. Obecnie to około 5,5 zł/kg. Ceny macior w skupach oscylują w przedziale 1,70–3,50 zł/kg. Na przełomie czerwca i lipca w Unii Europejskiej średnia cena świń rzeźnych klasy E wyniosła 158,92 euro za 100 kg. W przeliczeniu na polską walutę jest to około 712,31 zł za 100 kg. W Danii w 29. tygodniu roku cena tucznika została utrzymana na poziomie 10,50 DKK/kg (6,31 zł/kg) w klasie E.
Jeszcze gorzej mają producenci trzody chlewnej w strefach niebieskich ASF, gdzie za kilogram żywca pośrednicy oferują im maksymalnie 3,3–3,5 zł, czyli o złotówkę mniej niż w pozostałej części kraju, i na razie nie widać szans na poprawę sytuacji. Ci, którzy kupowali warchlaki po 450–500 zł za sztukę, muszą więc sporo dołożyć do tuczu. Rolnicy, którzy znaleźli się w strefie niebieskiej i tracą dochody, powinni otrzymywać stosowne rekompensaty, jednak resort rolnictwa twierdzi, że obecnie takich pieniędzy nie ma. Jeśli w ramach PROW znajdą się jakieś oszczędności i rezerwy, powstanie możliwość uruchomienia rekompensat dla rolników ze stref niebieskich. Przy nadpodaży świń na rynku nawet nie mają oni co liczyć na negocjacje z odbiorcami żywca, którzy mogą kupić tani surowiec z Niemiec.
- Koronawirus wśród pracowników w największych rzeźniach powoduje ogromne nadwyżki żywca, które prowadzą do drastycznych obniżek cen skupu świń
W Niemczech zamknięto największy zakład mięsny w kraju
Świński dołek dotkliwie odczuwają wszyscy producenci świń w cyklu otwartym, gdyż ceny prosiąt utrzymują się wciąż na dość wysokim poziomie, a zapowiadana przez rząd pomoc finansowa dla gospodarstw dotkniętych przez skutki COVID-19 nie obejmie właś-nie gospodarstw, które nie utrzymują macior i zaopatrują się w materiał do tuczu z zewnątrz.
Analitycy przewidują, że w wyniku dużych obniżek cen tuczników w Niemczech można się spodziewać kolejnych spadków notowań żywca na krajowym rynku. Nakaz zamknięcia zakładu mięsnego Tönnies w Rheda-Wiedenbrück z powodu kwarantanny pracowników obowiązuje do 17 lipca. Zarażonych jest ponad 1500 osób, a ubojnia jest zamknięta od 20 czerwca. Z powodu masowych infekcji koronawirusem wśród pracowników w powiatach Guetersloh i Warendorf zamknięte zostały szkoły i przedszkola, a mieszkańców obowiązują ponownie ograniczenia w kontaktach.
Zakłady mięsne Tönnies tygodniowo ubijały około 100 tys. świń. Protestujący przed ubojnią obywatele domagali się całkowitego zamknięcia rzeźni z powodu masowych zakażeń koronawirusem i stworzenia zagrożenia dla tak dużej liczby osób, zwracając uwagę na niedopuszczalne warunki dla pracujących w nim ludzi.
Warunkiem niezbędnym do ponownego otwarcia ubojni jest przedstawienie koncepcji ochrony zdrowia i bezpieczeństwa, która spełni wymogi epidemiologiczne. Według zapewnień władz Guetersloh w jej ocenę zaangażowane są także odpowiednie wyspecjalizowane służby.
W Niemczech wiele niewiadomych
Wciąż nie wiadomo, jak będzie wyglądać dalej sytuacja w zakładach Tönnies, dlatego niemieccy rolnicy na własną rękę szukają rzeźni, które mają jeszcze moce przerobowe. Producenci trzody chlewnej tracą około 20 euro na tuczniku – z powodu przerośnięcia świń, ale przede wszystkim dlatego, że w ostatnich dniach cena tucznika spadła tam o jedną czwartą.
Nie wiadomo, czy po licznych protestach w niemieckim przemyśle mięsnym coś się zasadniczo zmieni, ale obrońcy praw zwierząt domagają się, aby zamiast przemysłowej produkcji na wielką skalę, zwiększyć dobrostan zwierząt, a jednocześnie stworzyć bardziej humanitarne i higieniczne warunki pracy w zakładach ubojowych, zamiast oczekiwać tylko niskich cen mięsa. Na przemysł mięsny spada krytyka za to, jak pracuje się w rzeźniach i jak zakwaterowani są pracownicy.
Jak tłumaczą niemieccy rolnicy, dawniej w Nadrenii Północnej-Westfalii było 20–30 rzeźni, teraz są tylko 3–4. Największym problemem jest forsowana przez wszystkich konsolidacja. To może być też nauka dla naszego kraju, aby stworzyć warunki, pozwalające przetrwać i rozwijać się nawet mniejszym ubojniom, a nie tylko wielkim zakładom mięsnym będącym najczęściej w rękach obcego kapitału.
Od jesieni flaga na mięsie
30 września br. wejdą w życie przepisy nakładające obowiązek znakowania mięsa sprzedawanego na wagę grafiką przedstawiającą flagę kraju pochodzenia produktu. Obowiązek prezentowania grafiki jest uzupełnieniem informacji, która już w aktualnym stanie prawnym musi być udostępniana konsumentom w obiektach handlowych na wywieszce umieszczonej w widocznym miejscu, towarzyszącej bezpośrednio prezentacji mięsa. Wymóg podawania informacji dotyczących państwa pochodzenia w przypadku nieopakowanego świeżego, schłodzonego i zamrożonego mięsa ze świń, owiec, kóz i drobiu wprowadzono rozporządzeniem Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z 18 grudnia 2017 roku zmieniającym rozporządzenie w sprawie znakowania poszczególnych rodzajów środków spożywczych (Dz. U. poz. 2461).
Rozporządzenie Ministra Rolnictwa z 22 czerwca br. zmienia rozporządzenie w sprawie znakowania poszczególnych rodzajów środków spożywczych (Dz. U. poz. 1149). Celem nowelizacji było wprowadzenie na etapie sprzedaży detalicznej wymogu umieszczania oprócz informacji słownej o państwie pochodzenia mięsa świeżego, schłodzonego i zamrożonego, również informacji w postaci grafiki przedstawiającej flagę państwa pochodzenia.
Dominika Stancelewska
Zdjęcia: Archiwum, Pixabay