- Jak wygląda proces inseminacji w gospodarstwie pana Macieja?
- Jak działa porodówka w gospodarstwie pana Macieja?
- Jakie są plany rozwojowe pana Macieja?
Do tej pory Maciej Kazek wraz z rodzicami produkował tuczniki w cyklu zamkniętym od około 40 loch. Zwierzęta były utrzymywane w starych budynkach z lat 70. ubiegłego wieku, na płytkiej ściółce, co wymagało dużo pracy.
– Wiedziałem, że jeśli chcemy zarabiać na świniach, musimy zwiększyć skalę produkcji i ją unowocześnić. Początkowo myślałem o stu lochach, kiedy w 2014 roku pojawił się pomysł. Jednak możliwość skorzystania z dofinansowania na rozwój produkcji loch i prosiąt w ramach PROW skłoniła nas do większej inwestycji. Tym bardziej że od pomysłu do ostatecznej decyzji minęło trochę czasu i sytuacja na rynku trzody chlewnej się zmieniała. Wiedzieliśmy już, że musimy dostarczać na rynek większe partie prosiąt – opowiada Maciej Kazek. Rolnik nie zamierza modernizować starych budynków na tuczarnię – chce sprzedawać prosięta. Będzie dostarczał jednorazowo partie około 500 sztuk, dzięki czemu ma nadzieję na stałego, stabilnego odbiorcę. Za pośrednictwem firmy paszowej udało mu się już takiego znaleźć.
Lochy inseminowane nasieniem pochodzącym z zakupu
W największy mróz, 8 lutego do nowej chlewni przyjechały 224 loszki w różnym wieku, które przygotowywane są do rozrodu. Pierwsze krycia powinny nastąpić na początku kwietnia. Do tej pory lochy były inseminowane nasieniem pochodzącym z zakupu, ale teraz gospodarz przymierza się do tego, by pobierać nasienie knura samemu. Uczy się właśnie oceny pod mikroskopem oraz przygotowywania poszczególnych porcji do inseminacji. Loszki będą inseminowane doszyjkowo, a później już wszystkie lochy domacicznie, co pozwoli zużywać mniej porcji nasienia. Zabieg unasieniania będzie wykonywany dwukrotnie. Pierwszy raz 12 godzin po wykryciu rui, a następnie po kolejnych 12 godzinach. Po 28 dniach od inseminacji prośność będzie sprawdzana za pomocą aparatu ultrasonograficznego i maciory trafią do kojców grupowych dla loch prośnych po 8 sztuk.
– Kupiliśmy także lochy prarodzicielskie, aby móc produkować loszki w obrębie naszego stada bez konieczności wprowadzania ich z zewnątrz. Planuję remont na poziomie 40%, choć wiem, że lochy Topigs Norsvin są odporne i sprawdzone w użytkowaniu, więc nie powinny sprawiać problemów – twierdzi rolnik.
Zgodnie z zaleceniem firmy genetycznej, lochy te przy pierwszym kryciu muszą mieć 34–35 tygodni i 150–160 kg masy ciała. To znacznie więcej niż w przypadku innych linii genetycznych oraz naszych ras krajowych, tak więc potrzeba znacznie więcej czasu, zanim zostaną włączone do rozrodu.
Jednak ma to zapewnić dłuższe użytkowanie loch, a tym samym więcej porodów. Produkcja będzie odbywała się w rytmie trzytygodniowym, a lochy podzielono na 7 grup. – Bardzo dobrze pracowało nam się z naszą krajową rasą polską białą zwisłouchą. Pomimo że chlewnia nie była nowoczesna, rodziły po 14 dużych, zdrowych prosiąt. Chętnie zasiedliłbym nimi nową chlewnię, ale trudno o taką liczbę loch z jednej hodowli zarodowej, a zależało mi, aby były to zwierzęta o najwyższym statusie zdrowotnym SPF – wyjaśnia gospodarz.
Ma nadzieję, że pozwoli to na redukcję interwencji weterynaryjnych do minimum, a szczepienia przeciwko chorobom, które musi przeprowadzić, ograniczą się tylko do cirkowirozy u prosiąt oraz parwowirozy i kolibakteriozy u loch.
- Loszki, które trafiły do stada, są o najwyższym statusie zdrowotnym. Część z nich to babki, które będą wykorzystywane do produkcji własnych loszek
Struktura porodówki
Budynek obity jest płytą obornicką wypełnioną pianką poliuretanową, ściany wykonano z żelbetu, a powyżej wymurowano z bloczków wapienno-piaskowych. Sufit jest z izolacyjnej płyty warstwowej pokrytej poliuretanem dla łatwiejszego mycia. Pod chlewnią znajdują się kanały gnojowicowe o głębokości 90 cm w sektorze loch prośnych i krycia oraz 85 cm w odchowalni i 75 cm w porodówkach. Do gromadzenia gnojowicy służy zbiornik zewnętrzny o pojemności 320 m3.
Całość wyposażenia pomieszczeń dostarczyła firma Terraexim-Agroimpex.
W odchowalni zamontowano automaty skrzynkowe, pod którymi są płyty, aby ograniczyć straty paszy. Wloty powietrza z regulowanymi automatycznie klapami znajdują się tu – nietypowo – w suficie. W sektorze loch luźnych i prośnych natomiast – tradycyjnie w ścianach. Chlewnię ogrzewa piec gazowy. W odchowalniach są też po dwie nagrzewnice. W całym budynku zainstalowano lampy LED, ale gospodarze planują zamontowanie na potrzeby chlewni paneli fotowoltaicznych.
Instalacja o mocy 40 kW ma pozwolić na znaczne oszczędności w kosztach energii. Do porodówek, w których jest łącznie 80 kojców jarzmowych, powietrze dostaje się kanałem pod korytarzem, a następnie kratką pod korytem bezpośrednio na nos loch.
Zdaniem pana Macieja łatwiej dzięki temu utrzymać niższą temperaturę w strefie dla macior i cały czas mają one dostęp do świeżego powietrza. Prosięta dogrzewane będą matami elektrycznymi, które pozwalają na ustawienie indywidualnie temperatury dla każdego gniazda. Nad legowiskami zamontowano także daszki z promiennikami. Dla prosiąt zainstalowano poidła smoczkowe, w których, jak twierdzą gospodarze, łatwiej utrzymać higienę.
– Pod lochą mamy ruszt żeliwny pokryty specjalną powłoką, dzięki czemu jego krawędzie są bardziej zaokrąglone i bezpieczniejsze dla sutków loch. Producent przekonywał, że nie będą powodować skaleczeń. Wszystkie koryta są ze stali kwasoodpornej, również w pozostałych sektorach dla loch – wyjaśnia inwestor.
Dla prosiąt zastosowano ruszt plastikowy, a dla loch, loszek i knurów na całej powierzchni podłogi ruszt betonowy, bez części pełnej. Sektor krycia to kojce indywidualne w liczbie 99 sztuk.
- Do porodówek powietrze wchodzi kanałem znajdującym się pod korytarzem, a następnie pod korytem i kierowane jest bezpośrednio na nos loch
- W pełni wyposażone i zautomatyzowane porodówki mogą pomieścić 80 loch. Pierwsze wyproszenia spodziewane są w lipcu
Podstawa to odpowiednia bioasekuracja
Gospodarstwo i chlewnia są ogrodzone, ale w planach jest jeszcze dodatkowy płot wokół samej chlewni z bramą bioasekuracyjną, aby jeszcze bardziej ją zabezpieczyć, zwłaszcza przed afrykańskim pomorem świń. Na ten cel gospodarze będą starali się o dofinansowanie. W budynku wydzielono strefy brudną i czystą, które rozdzielają pomieszczenia socjalne z prysznicem i szatniami. Konieczna jest zmiana obuwia i odzieży, wszelki sprzęt wnoszony do chlewni poddawany jest działaniu promieni UV. Aby w razie potrzeby był on pod ręką bez konieczności opuszczania budynku, przewidziano także magazyn, w którym znajdują się najpotrzebniejsze narzędzia.
– Centralny system mycia w budynku ma usprawnić dbanie o czystość i higienę w pomieszczeniach. Wystarczy się do niego podłączyć z lancą i pod wysokim ciśnieniem wyczyścić ściany, podłogi, wyposażenie. Podczas inwestycji przyświecała nam zasada, aby obsługa zwierząt i prace w chlewni zajmowały jak najmniej czasu. Musimy temu wszystkiemu podołać razem z rodzicami, a oprócz pola mamy także sad czereśniowy – opowiada Maciej Kazek.
W planach jest profesjonalna rampa do załadunku zwierząt – na rusztach ze zbiornikiem pod spodem, aby łatwo było ją umyć. W środku, w budynku przy wyjściu prowadzącym na samochód jest już natomiast waga, a także specjalny kojec do przygotowania partii prosiąt, zanim dojedzie samochód, aby usprawnić załadunek.
Gospodarz zamontował też 22 kamery, dzięki którym będzie miał stały podgląd na to, co dzieje się w chlewni. Planuje nadzorować porody, które dzięki synchronizacji wyproszeń będą odbywały się w jednym czasie. – Najbliższe miesiące wymagają ode mnie bardzo dużego zaangażowania, bo muszę nauczyć się prowadzić produkcję w tak nowoczesnej, dobrze zorganizowanej chlewni. Stare doświadczenia to coś zupełnie innego. Teraz muszę wdrożyć nowe standardy. Mam, co prawda, program komputerowy, który ma mi w tym pomóc i spowoduje, że będę dokładnie wiedział, jak wygląda moja produkcja, ale tego także muszę się jeszcze nauczyć. Generalnie sporo nauki przede mną – śmieje się młody rolnik.
- Kamery zamontowane w każdym pomieszczeniu pozwalają gospodarzom przez cały czas obserwować to, co dzieje się w poszczególnych sektorach
- Każda z trzech odchowalni może pomieścić do 500 prosiąt. Powietrze wpada do nich z zewnątrz poprzez wloty klapowe umieszczone w płycie sufitowej
Potrzebna paszarnia
Chwilowo rolnicy kupują dla zwierząt gotowe mieszanki paszowe, ale planują zmodernizować starą paszarnię, dzięki czemu, podobnie jak wcześniej, będą wykorzystywali własne zboża do żywienia loch i prosiąt. Powinny one pokryć około 80% zapotrzebowania na ziarno. Pan Maciej uprawiał w ostatnich latach 5 ha soi. Do mieszanek dla świń trafiały jej nasiona jako źródło energii zamiast oleju roślinnego. Stosował je w ilości 50 kg na tonę paszy, przy czym dla prosiąt były ekstrudowane, aby poprawić strawność.
– W przypadku naszych roślin strączkowych, a także soi problemem jest plonowanie, które bardzo się waha w zależności od warunków klimatycznych w danym roku. Są bardzo dobre dla płodozmianu i jako wzbogacenie paszy, ale trudno jest stawiać na nie jako stały element żywienia – uważa Maciej Kazek.
Przy chlewni znajduje się 5 silosów paszowych, z których mieszanki trafią paszociągiem do poszczególnych grup technologicznych. W sektorze krycia i loch prośnych jest paszociąg koralikowy, a w odchowalni spiralny.
- Maciej Kazek wraz z rodzicami Małgorzatą i Andrzejem prowadzi gospodarstwo w miejscowości Chlebno w powiecie pilskim. Oprócz produkcji trzody chlewnej gospodarze mają sad czereśniowy i uprawiają około 60 ha ziemi. Wszystkie zboża są przeznaczane na paszę dla zwierząt. Ponieważ Maciej Kazek kończy właśnie doktorat, w którym skupił się na analizie uprawy soi w naszym kraju, również na 5 ha uprawia tę roślinę. W tym roku zastąpi ją groch, gdyż rolnik jest otwarty na wykorzystywanie różnych możliwości i sprawdzanie nowych rozwiązań. W 2019 roku gospodarze rozpoczęli budowę nowej chlewni, którą zakończyli w grudniu ubiegłego roku. Teraz trwa jej zasiedlanie i wdrażanie organizacji produkcji, aby wszystko odbywało się zgodnie z rytmem i w grupach. Rolnicy planują sprzedawać 30-kilogramowe prosięta.
Dominika Stancelewska
Zdjęcia: Dominika Stancelewska