r e k l a m a
Partnerzy portalu
Czy polskie rolnictwo jest skazane na bezradność w walce z ASF?
29.08.2019
W przypadku afrykańskiego pomoru świń nie widać szans na szybkie rozwiązanie problemu. Bez zwalczenia występowania wirusa w populacji dzików nie mamy co liczyć na uwolnienie się od choroby. Producenci trzody chlewnej są coraz bardziej przerażeni.
Po tym, jak napisaliśmy, że ministerstwo rolnictwa nie zamierza wycofać się z planowanych dopłat do świń utrzymywanych na wybiegach, do naszej redakcji dzwonią zaniepokojeni rolnicy. Nie mogą zrozumieć, dlaczego w dobie szerzenia się afrykańskiego pomoru świń, który atakuje bardzo duże, dobrze zabezpieczone fermy, ryzykuje się wprowadzenie wirusa do małych przydomowych stad, w których bioasekuracja nie jest na aż tak wysokim poziomie. Grozi to jeszcze większym rozprzestrzenieniem się wirusa po kraju. Świnie utrzymywane na zewnątrz są bowiem znacznie bardziej narażone na zakażenie. W chlewniach wymagane są siatki w oknach, aby zabezpieczyć je przed dostępem ptaków, które mogą mechanicznie przenieść wirusa ASF. Na wybiegach nic nie chroni zwierząt przed takim zagrożeniem.
r e k l a m a
– Przecież takie stada z wybiegami mogą doprowadzić do bardzo szybkiego szerzenia się ASF w kraju i ostatecznie do likwidacji wielu dużych chlewni, które znajdą się w zakażonym obszarze. Dlaczego nikt w ministerstwie nie pomyślał, że w ten sposób mogą doprowadzić do zniszczenia naszej produkcji trzody chlewnej? Takim nieodpowiedzialnym przepisem odbiorą nam źródło utrzymania – podkreśla zaniepokojony rolnik.
Kroczy na zachód
Przy tak szybko rozprzestrzeniającej się chorobie stada świń utrzymywane na wybiegach w pierwszej kolejności narażone są na zakażenie wirusem i likwidację. Po co więc propagować poprzez dopłaty model produkcji, w którym najtrudniej jest walczyć z afrykańskim pomorem świń? – pytają rolnicy.
Ten niepokój producentów trzody chlewnej nie jest bezpodstawny. Wirus atakuje duże, dobrze zabezpieczone fermy. I to nie tylko u nas w kraju – 95 tys. świń ma zostać ubitych w gospodarstwie w zachodniej części Ukrainy. Ferma zlokalizowana jest w obwodzie lwowskim około 100 km od polskiej granicy i jest w rękach Duńczyków. Gospodarstwo należy do dziesięciu największych producentów świń na Ukrainie. Wirus ASF wykryto w chlewniach 16 sierpnia i podjęto decyzję o utylizacji 95 tys. świń. Na fermie znajduje się prawie 6 tys. loch. Jak informują przedstawiciele duńskiej firmy, gospodarstwo będzie poddane kwarantannie przez 40 dni, a następnie produkcja trzody chlewnej zostanie ponowne uruchomiona. Raport kierownictwa stwierdza jednocześnie, że firma zdawała sobie sprawę z ryzyka zachorowania zwierząt na afrykański pomór świń. Przypomnijmy, że wirus szerzy się na Ukrainie poza wszelką kontrolą.
Wirus afrykańskiego pomoru świń przesuwa się też coraz bardziej na zachód w naszym kraju. Chorobę ponownie potwierdzono na zachodnim krańcu Lubelszczyzny, tuż przy granicy województwa świętokrzyskiego. Przypadek ASF zlokalizowano w gminie Józefów nad Wisłą w powiecie Opole Lubelskie, kilkaset metrów od brzegu Wisły, która w tej części kraju wytycza granicę pomiędzy Lubelszczyzną a województwem świętokrzyskim. To nie pierwszy przypadek afrykańskiego pomoru świń w tej części kraju. Już pod koniec października zeszłego roku wirusa u dzików potwierdzono w gminie Annopol w powiecie kraśnickim, kilka kilometrów na południe od miejsca ostatniego przypadku choroby. Wówczas udało się zatrzymać epidemię po prawej stronie Wisły oraz zapobiec wystąpieniu kolejnych przypadków.
Nowe ogniska
Na Lubelszczyźnie w gminie Wohyń, w powiecie radzyńskim potwierdzone zostało też 19 sierpnia 42. ognisko ASF w Polsce w tym roku. W gospodarstwie utrzymywano 32 świnie. To już piąte ognisko w tym powiecie od stycznia, a stada, w których potwierdzono wirusa u trzody chlewnej, są zlokalizowane w niewielkiej odległości od siebie. Pierwsze w tym roku ogniska afrykańskiego pomoru świń wystąpiły na obszarze powiatu elbląskiego (województwo warmińsko-mazurskie). Oba pojawiły się w gminie Pasłęk. Pierwsze z nich potwierdzono w stadzie liczącym 209 świń, drugie zaś w gospodarstwie utrzymującym 39 zwierząt. Oba stada zlokalizowane były w strefie czerwonej, co wynika z występowania na tym terenie afrykańskiego pomoru świń u dzików.
- W regionach, gdzie występuje afrykański pomór świń u dzików, nie daje się uchronić stad trzody chlewnej przed chorobą, nawet jeśli są to chlewnie z bioasekuracją
Mocno zaniepokojeni są rolnicy z powiatu łowickiego, gdyż wirus jest coraz bliżej ich chlewni. Gospodarstwa znalazły się w strefie żółtej ASF, co powoduje ograniczenia w sprzedaży zwierząt, a na tym obszarze utrzymywanych jest około 110 tys. świń. W opinii hodowców, tylko zdecydowane rozprawienie się z dzikami zatrzyma rozprzestrzenianie się choroby, bo sama bioasekuracja stad nie wystarczy. Najpierw trzeba doprowadzić do zwalczenia występowania wirusa w populacji dzików, co pozwoli ograniczyć szerzenie się choroby wśród tych zwierząt i zapobiegać przeniknięciu do stad świń.
O ile Łowczy Krajowy wydaje się sprzymierzeńcem rolników i zdaje sobie sprawę z ogromnego problemu, jakim jest afrykański pomór świń, o tyle na niższych szczeblach myśliwskiej społeczności prowadzone są, zdaniem rolników, działania dalekie od deklaracji Polskiego Związku Łowieckiego. Z przesyłanych do redakcji listów wynika, że rolnicy są załamani brakiem realizacji odstrzałów przez koła łowieckie. W regionach, dokąd jeszcze nie dotarł wirus, powinna być już teraz prowadzona intensywna redukcja dzików. Kiedy choroba tam się pojawi, będzie za późno. Po kilkuletnich doświadczeniach z ASF służby powinny działać z wyprzedzeniem.
Wciąż za mały odstrzał
Tymczasem docierają do nas informacje o tym, że odstrzał dzików nie będzie prowadzony na terenach bez upraw kukurydzy, co uniemożliwi tym samym redukcję populacji tych zwierząt na ogromnym areale. Rolnicy podkreślają, że ich zdaniem odstrzał będzie robiony tylko pod pretekstem rzekomej ochrony kukurydzy, i pytają, jak takie postępowanie ma się do dramatycznej sytuacji z ASF w naszym kraju.
„Wirus kroczy na zachód, pokonał Wisłę, mamy ogniska w coraz większych gospodarstwach. Nas, rolników, spotyka ogromna tragedia, musimy wybijać całe stada trzody chlewnej, cierpią na tym nasze rodziny, a myśliwi myślą tylko o swoim hobby. Dla nich to rozrywka, a dla nas, rolników, to kwestia możliwości funkcjonowania, utrzymania rodzin” – piszą do nas zrozpaczeni producenci trzody chlewnej.
Dominika Stancelewska
Zdjęcia: Dominika Stancelewska
Zdjęcia: Dominika Stancelewska
Masz pytania?
Zadaj pytanie redakcjir e k l a m a
r e k l a m a
Najważniejsze tematy
r e k l a m a