- Jak sprawdza się kurtynowa chlewnia dla prosiąt ?
- Jak wygląda hodowla trzody chlewnej w gospodarstwie państwa Kurowskim ?
- Dlaczego rolnik używa systemu rusztowego w hodowli prosiąt ?
Sytuacja w produkcji drobiu tragiczna. "Nie ma z czego dokładać"
Michał Kurowski z Poniatowa w powiecie żuromińskim urodził się i wychował w Łodzi, ale jego dziadek posiadał fermę drobiu i ta produkcja była mu bliska. Przez jakiś czas dzierżawił kurniki i kontynuował ten kierunek produkcji. Z myślą o dalszym rozwijaniu chowu brojlerów w pierwszych latach XXI wieku zakupił budynki, ale już wówczas koniunktura dla tej branży znacznie się pogorszyła.
– Sytuacja w produkcji drobiu stawała się tragiczna. Nie było już z czego dokładać. W krytycznym momencie ceny spadły do 1,65 zł za kilogram, a koszt produkcji wynosił 2,70 zł/kg. Fermy drobiu padały jedna po drugiej, dochodziło do dramatów ludzkich. Wtedy los postawił na mojej drodze Adama Kisiela, który był przedstawicielem firmy Agri Plus na tym terenie i zaproponował współpracę. Oferta wydała mi się na tyle atrakcyjna i warta rozważenia, że ostatecznie w 2005 roku kurnik przerobiłem na chlewnię. Zamiast 20 tys. brojlerów budynek może pomieścić 2,6 tys. prosiąt, które przebywają w nim około 2 miesięcy – opowiada właściciel.
Kurtynowa chlewnia doskonale sprawdza się w przypadku prosiąt
Rolnik, który nie miał żadnego doświadczenia w produkcji trzody chlewnej, wyspecjalizował się tak, że obecnie w dwóch budynkach odchowuje prosięta po odsadzeniu sprzedawane przez firmę Agri Plus, które, gdy osiągną masę ciała 30 kg, trafiają do rolników współpracujących z dostawcą w ramach tuczu kontraktowego. W najnowszej chlewni na 2000 stanowisk, oddanej do użytku w grudniu 2019 roku, prowadzi natomiast tucz świń do masy ciała 130 kg.
– Przy tej inwestycji, która powstała od podstaw, wykorzystałem zdobyte wcześniej doświadczenie przy adaptacji i modernizacji poprzednich budynków. Cały projekt powstał według moich założeń i propozycji. Podobnie jak w pierwszej chlewni, przerobionej z kurnika, zastosowałem tu kurtynowy system wentylacji. Wiedziałem, że doskonale się sprawdza w przypadku prosiąt, więc tym bardziej korzystne warunki stworzy dla tuczników – przekonuje pan Michał.
Odchowalnia dla prosiąt przechodziła na przestrzeni lat różne modernizacje. Pierwotnie był to budynek z oknami i wlotami powietrza. W 2009 roku gospodarz podjął odważną decyzję o przerobieniu wentylacji na kurtynową. Uważa, że unika w ten sposób przeciągów, powietrze jest stale świeże, a zimą wystarczy w pierwszych tygodniach po przyjeździe prosiąt wstawić nagrzewnice i temperatura nie spada poniżej wymaganej.
– Oszczędzamy na kosztach energii, ale to niejedyny plus kurtyn. Zwierzęta lepiej odchowują się w takim systemie niż w powszechnie u nas stosowanych chlewniach. Obserwuję mniej problemów zdrowotnych. Przy dużej kubaturze budynku wymiana powietrza w przypadku wlotów odbywa się dość intensywnie. Wówczas dochodzi do większego wychłodzenia powietrza w chlewni i powstają przeciągi. W systemie kurtynowym ta wymiana jest na stałym poziomie, bez gwałtownych ruchów powietrza, dzięki czemu zwierzęta lepiej się czują – przekonuje rolnik.
- Od ponad roku gospodarze oprócz odchowu prosiąt w ramach umowy kontraktowej prowadzą także tucz do 130 kg masy ciała w chlewni na 2 tys. stanowisk
- Magdalena i Michał Kurowscy z Poniatowa w powiecie żuromińskim zaczynali od jednej chlewni, a właściwie zakupionego kurnika, w którym miała odbywać się produkcja brojlerów. Nigdy jednak to nie nastąpiło, gdyż kurnik został przerobiony na chlewnię i stał się odchowalnią dla prosiąt. Współpraca z firmą Agri Plus w ramach kontraktu przynosiła na tyle satysfakcję i dochody, że gospodarze po kilku latach kupili jeszcze jeden budynek z przeznaczeniem na odchowalnię, a półtora roku temu postawili zupełnie nową tuczarnię.
W systemie rusztowym łatwiej jest utrzymać higienę prosiąt
Ponieważ drób miał być utrzymywany na ściółce, początkowo takie podłoże wykorzystywano też dla prosiąt, głównie dlatego, że adaptacja budynku była łatwiejsza i szybsza. W 2009 roku chlewnia została jednak przerobiona na rusztową. Zdaniem gospodarza, dzięki temu po każdym rzucie można dokładnie umyć i zdezynfekować pomieszczenia, a także w trakcie samego odchowu prościej jest utrzymać higienę, co przekłada się też na wyższą zdrowotność zwierząt. W gospodarstwie Kurowskich odbywa się jedynie szczepienie prosiąt przeciwko różycy w 5.–6. tygodniu po przywiezieniu, czyli około 10. tygodnia życia.
Gospodarze posiadają jeszcze jedną chlewnię na 2400 stanowisk w oddalonym o kilka kilometrów Sadłowie, którą zakupili w 2008 roku. Ponieważ jest to budynek adaptowany i dość niski, zastosowano w nim tradycyjny system wentylacji z wlotami powietrza i kominami wyciągowymi. Zwierzęta również tutaj utrzymywane są na rusztach, a do ogrzewania służy piec na ekogroszek oraz 4 nagrzewnice. Budynek przeznaczony jest do odchowu prosiąt.
Gnojowica jest gromadzona w kanałach pod budynkami i stamtąd wywożona bezpośrednio na pola. Przy każdej odchowalni znajdują się po dwa silosy paszowe, przy tuczarni natomiast cztery. Pasza zadawana jest automatycznie paszociągiem do tubomatów lub automatów skrzynkowych.
– Właściwie po modernizacji wstawiliśmy w odchowalniach tubomaty po jednym w każdym kojcu, a automaty skrzynkowe, które wcześniej wykorzystywaliśmy, zostały jako dodatkowe, bo szkoda było się ich pozbywać. W przypadku odchowu prosiąt zwiększony dostęp do paszy ma znaczenie, ponieważ one dopiero się uczą pobierania paszy stałej. Przez pierwsze dni po zasiedleniu chlewni nawet jeszcze dostawiamy korytka z paszą – wyjaśnia Michał Kurowski.
Przy dokarmianiu słabszych sztuk taka pasza często godzinę przed podaniem jest namaczana, gdyż chętniej pobierają papkę i łatwiej trawią ją w takiej formie. Wszystkie niezbędne składniki zapobiegające problemom poodsadzeniowym zawarte są w mieszance paszowej przeznaczonej na ten okres. Wszystkie pasze w postaci pełnoporcjowych granulatów dostarcza firma Agri Plus.
- Michał Kurowski wykorzystał kurtynowy system wentylacji w nowej tuczarni, ale wcześniej zastosował go też w odchowalni dla prosiąt
- Koryto w tubomatach wyposażone jest w poidło ze stałym poziomem wody, co zapobiega jej marnowaniu
Stawki zagwarantowane w kontrakcie, dają spokój rolnikowi
Gospodarstwo znajduje się w strefie żółtej ochronnej ASF (obecnie określanej jako niebieska), więc nie ma problemów z przemieszczaniem zwierząt. Jak wyjaśnia Adam Kisiel, koordynujący region Polski Północno-Wschodniej w Agri Plus, aby ułatwić rolnikom współpracującym z firmą sprzedaż tuczników, spośród czterech zakładów mięsnych jeden – położony w Ełku – Animex wyznaczył do uboju świń ze stref niebieskich.
– Rolnikom, którzy z powodu wystąpienia afrykańskiego pomoru świń znaleźli się w strefie niebieskiej (obecnie czerwona) i w wyniku obostrzeń w przemieszczaniu świń nie mieli szans zasiedlić chlewni, wypłacaliśmy tak zwane postojowe. Zdarzało się, że w takiej strefie nie mieliśmy fermy macierzystej, z której można było dostarczyć rolnikom warchlaki, a zależało nam na tym, żeby przetrwali i powrócili do produkcji. Zresztą, wiadomo też, w jak niskiej cenie był wówczas tucznik, więc czasami po prostu nie opłacało się go wstawiać – mówi Adam Kisiel.
Jak dodaje, niezależnie od tego, w jakiej strefie znajduje się gospodarstwo oraz jak kształtuje się cena rynkowa żywca, rolnik otrzymuje stawkę zagwarantowaną w kontrakcie.
– Nie zdarza się, abym dostawał mniej niż 57 zł za tucznika, wliczając wszystkie premie, a co najważniejsze zawsze w ciągu tych kilkunastu lat współpracy pieniądze były na koncie na czas. To bardzo istotne, ponieważ rozwijam gospodarstwo, kupiłem i zmodernizowałem budynek, mam do spłaty kredyt na nową chlewnię, więc potrzebuję stabilizacji finansowej. Nie budzę się każdego ranka i nie zastanawiam się, po ile w tym tygodniu będą świnie, czy cena w Niemczech spada, czy rośnie. Skupiam się na pracy przy zwierzętach, żeby była jak najlepiej wykonana – twierdzi Michał Kurowski.
Jak dodaje jego żona, gdyby nie długoletnia umowa współpracy, najprawdopodobniej nie udałoby się im uzyskać pozytywnej decyzji kredytowej w banku na budowę nowej chlewni. Z kolei jak przekonuje Adam Kisiel, rolnicy w tuczu kontraktowym nie odczuwają tak dołków i górek świńskich. Dostają gwarantowaną stawkę bazową do tucznika oraz premie. Premiowane są przede wszystkim masa ciała zwierząt przy sprzedaży (w tym przypadku najbardziej pożądana to 130 kg) oraz zużycie paszy na kilogram przyrostu.
– Zarówno po stronie sprzedającego, jak i kupującego jest dbałość o to, by zwierzęta były zdrowe, a upadki jak najmniejsze. Nam jako firmie zależy na tym, abyśmy odebrali do rzeźni jak najwięcej świń wstawionych do tuczu, ponieważ zarabiamy na tym surowcu. Musimy też dostarczać dobrej jakości paszę, aby tucz trwał jak najkrócej, ponieważ zakłady mięsne tracą, jeśli nie wykorzystamy ich mocy ubojowych. Z kolei rolnik otrzymuje zapłatę tylko za sprzedane tuczniki, więc każdej ze stron zależy na tym, aby świń w roku było jak najwięcej – podkreśla Adam Kisiel.
W przypadku odchowu prosiąt system rozliczeń jest trochę inny. Cena minimalna, którą otrzymuje rolnik za warchlaka jest płacona do wszystkich dostępnych na odchowalni stanowisk, ponieważ firma zobowiązuje się dostarczyć zwierzęta i rolnik nie może ponosić kosztów za niewstawione prosięta.
– Jeżeli na fermie macierzystej uzyskamy mniejszą liczbę prosiąt, niż mamy wyznaczonych miejsc na odchowalniach, to rolnik byłby stratny nie ze swojej winy. Dlatego płacimy podstawę za taką liczbę prosiąt, na jaką jest przygotowany dany budynek. Natomiast premie za wyniki są już liczone do sztuk odchowanych – podsumowuje Adam Kisiel.
- – W ramach umowy gwarantujemy rolnikom stałą kwotę od każdego sprzedanego tucznika plus premię za uzyskane wyniki, co pozwala im spokojnie planować przyszłość – przekonuje Adam Kisiel
- Gospodarz może liczyć na fachowe doradztwo w zakresie żywienia oraz utrzymania świń. Na zdjęciu Adam Kisiel i Piotr Leliński (z prawej) z Agri Plus
Dominika Stancelewska
Zdjęcia: Dominika Stancelewska