Z artykułu dowiesz się
- W jaki sposób Belgia pokonała ASF w rok od wykrycia pierwszego ogniska?
- Jak Dania broni się przed zawleczeniem wirusa do siebie?
- Jak ASF wpłynął na stan pogłowia świń w Polsce?
Z artykułu dowiesz się
W obecnej sytuacji objęcie wszystkich gospodarstw utrzymujących świnie skutecznym programem bioasekuracji jest niezbędne. Rolnicy lekceważący zasady zabezpieczenia stad stanowią zagrożenie dla innych producentów utrzymujących świnie i dla całego sektora trzody chlewnej. Zdaniem ekspertów utrzymanie programu bezpieczeństwa biologicznego w stadach trzody chlewnej ma w dzisiejszych czasach kluczowe znaczenie. Dlatego Polski Związek Hodowców i Producentów Trzody Chlewnej „Polsus” zorganizował w Brodowie w województwie wielkopolskim oraz w Brwinowie w województwie mazowieckim szkolenia dla rolników dotyczące ochrony stad przed afrykańskim pomorem świń.
Jak mówiła Katarzyna Capecka reprezentująca PZHiPTCh „Polsus”, nie można utrzymać wysokiego statusu zdrowotnego stada w dłuższym czasie bez wdrożenia i konsekwentnego przestrzegania systemu bioasekuracji.
– W Belgii zwalczenie afrykańskiego pomoru świń zajęło rok od wykrycia pierwszego przypadku, a uzyskanie statusu kraju wolnego od choroby dwa lata. Co ważne, nie dopuszczono tam, by wirus wystąpił u zwierząt w gospodarstwach. W niektórych krajach więc to się udaje – mówiła Katarzyna Capecka.
Zdaniem lekarza weterynarii Piotra Kołodziejczyka, to zasługa radykalnych działań, które mają przede wszystkim nie dopuścić do rozprzestrzenienia się wirusa i spowodowania jeszcze większych strat w gospodarce. O ile tym razem w Belgii w ramach uboju prewencyjnego na zagrożonym obszarze wybito jedynie 5222 świnie, to, jak przytoczył Piotr Kołodziejczyk, kiedy przy pierwszej epidemii tej choroby w Hiszpanii w latach 1960–1995 trafił stamtąd do Belgii transport zwierząt z zakażonego stada, zabito aż 9 mln zdrowych świń w ramach profilaktyki.
Przed zawleczeniem choroby broni się Dania – największy producent prosiąt trafiających na nasz rynek. Transporty do Polski, czyli kraju potencjalnego ryzyka, są bardzo częste, więc przemieszczanie się ciężarówek wymaga szczególnego nadzoru.
– Duński plan zapobiegania afrykańskiemu pomorowi świń w pierwszej kolejności obejmował postawienie ogrodzenia o długości 70 km na jedynej fizycznej granicy, czyli z Niemcami, a także odstrzał wszystkich dzików. W Danii jest jednak bardzo mało lasów, więc odstrzelenie dzików nie było żadnym wyczynem i trudno porównywać to z Polską. Więcej zaangażowania wymagało wprowadzenie specjalnego standardu transportu oraz identyfikowalności w całym łańcuchu dostaw – wyjaśniała Capecka.
Program zawiera między innymi wymagania dotyczące czyszczenia i dezynfekcji pojazdów wywożących zwierzęta z kraju i powracających do Danii. Uwzględniono w tym podział Europy na trzy strefy ryzyka. Jeżeli samochód powraca ze strefy uznawanej za obszar wysokiego ryzyka, na którym występują przypadki choroby, musi odbyć 7-dniową kwarantannę. Strefa o tzw. zwiększonym ryzyku to kwarantanna 48-godzinna, a po przyjeździe z pozostałych obszarów wolnych od choroby nie ma konieczności kwarantanny.
– Każda ze stref wiąże się ze specyficzną procedurą wjazdu ciężarówki do kraju, opracowaną na podstawie trasy przejazdu. W Danii jest 28 tys. ciężarówek do przewozu zwierząt oraz trzy zatwierdzone myjnie na granicy, a zasada jest taka, że żaden transport nie wjedzie na teren kraju bez odpowiedniego certyfikatu. Aby go uzyskać, trzeba przejść procedurę mycia powierzchni zewnętrznej wodą z mydłem, dezynfekcję zewnętrzną i wewnętrzną oraz tzw. kontrolę wizualną – tłumaczyła Katarzyna Capecka.
Po umyciu i dezynfekcji ciężarówkom nadawane są certyfikaty określające czas kwarantanny przed wjazdem na teren gospodarstwa. Obowiązuje też aplikacja mobilna połączona z Duńskim Standardem Transportu, w której zapisane są między innymi trasa ciężarówki czy informacje o kwarantannie.
– Samochody przyjeżdżające do chlewni – bez względu na to, czy osobowe, czy ciężarowe, z dużym prawdopodobieństwem odwiedzały inne gospodarstwa utrzymujące świnie. Dlatego należy bezwzględnie ograniczyć ryzyko, jakie ze sobą niosą. Właśnie zainfekowane samochody są wektorem wielu chorób wirusowych, nie tylko afrykańskiego pomoru świń, ale także zespołu rozrodczo-oddechowego – podkreślał dr Piotr Kołodziejczyk.
Jak tłumaczył ekspert, pojazdy niejednokrotnie były przyczyną zawleczenia chorób do gospodarstwa, dlatego muszą być skutecznie, czyli dokładnie umyte i zdezynfekowane. Ważne jest, by kierowcy nie wchodzili na teren gospodarstwa czy nawet na płytę rampy załadowczej, świnie natomiast muszą poruszać się tylko w jedną stronę. Trzeba postępować tak, by wyprowadzone poza chlewnię nie mogły zawrócić, a kierowca nie mógł wejść do strefy czystej.
– Kierowcy nie powinni opuszczać szoferki i wchodzić na teren gospodarstwa. Potencjalnie skażona ciężarówka dociera tylko do strefy załadunku w gospodarstwie. Rolnik pozostaje po czystej stronie załadunku i kieruje świnie do pojazdu, podczas gdy kierowca ciężarówki pozostaje po drugiej stronie i przyjmuje świnie. Zapobieganie cofaniu się zwierząt oraz przemieszczaniu się świń i ludzi między strefami czystymi i brudnymi zminimalizuje ryzyko przeniesienia zanieczyszczenia z ciężarówki do gospodarstwa – uważa dr Piotr Kołodziejczyk.
Samochody przyjeżdżające po padłe świnie powinny być oczyszczone i każdorazowo przed przyjazdem zdezynfekowane, a zwierzęta padłe należy składować poza gospodarstwem w zamykanym pojemniku.
Robert Kaźmierczak, główny specjalista ds. hodowli trzody chlewnej w PZHiPTCh „Polsus”, zwracał uwagę, że między innymi afrykański pomór świń przyczynił się do pogorszenia sytuacji producentów trzody chlewnej i drastycznego zmniejszenia pogłowia. Spadek dotyczy też liczby loch w stadach zarodowych realizujących krajowe programy hodowlane. Obecnie w takich gospodarstwach mamy jedynie 5088 macior. Dziesięć lat temu było ich prawie trzy razy tyle.
– Konieczne jest zwiększenie konkurencyjności naszej wieprzowiny, ponieważ na zaspokojenie potrzeb krajowych, przy konsumpcji 40–41 kg tego mięsa na osobę, potrzebujemy utrzymywać około 888 tys. loch, gdy tymczasem stado macior liczy 610 tys. sztuk. To z tego powodu kupujemy mięso bądź prosięta poza granicami kraju. Prowadząc produkcję, warto jednak zastanowić się, jakich narzędzi użyć, aby wytworzony produkt miał jakieś wyjątkowe cechy, które uczynią go atrakcyjniejszym na rynku, a konsument po niego sięgnie. Niezależnie od skali produkcji znajdujemy się bowiem w łańcuchu zależności razem z przetwórstwem i konsumentami – mówił Robert Kaźmierczak.
Jego zdaniem konkurencyjność buduje się nie tylko w oparciu o redukcję kosztów, ale również poprzez odpowiednie wyróżnienie swojej produkcji. Oczywista jest dbałość o szeroko rozumianą jakość produktu, ale, jak podkreślał prelegent, dla młodych ludzi ważna jest też tzw. jakość etyczna, a więc to, w jakich warunkach utrzymywane są zwierzęta, jakie działania podejmowane są w celu ograniczenia wpływu na środowisko.
– Producenci wieprzowiny muszą dokładnie przemyśleć, jakich narzędzi użyć, jakie działania podjąć, aby z jednej strony osiągnąć satysfakcję ekonomiczną, a z drugiej zaspokoić oczekiwania i pozostać konkurencyjnym w stosunku do innych podmiotów z branży – mówił specjalista z PZHiPTCh „Polsus”.
Jak przekonywał Robert Kaźmierczak, znana jest jakość odżywcza krajowego mięsa wieprzowego, a w stacjach kontroli użytkowości rzeźnej i tucznej trzody chlewnej ocenianych jest ponad 30 cech jakości mięsa, co pozwala na prowadzenie selekcji krajowego materiału hodowlanego zgodnie z oczekiwaniami rynku. Mięsność tuczników sprzedawanych po zwierzętach hodowlanych pochodzących z programów realizowanych przez „Polsus” mieści się w klasach S i E, a w najlepszych stadach można uzyskać 30 prosiąt od lochy w roku.
– W stadach zarodowych nie można meblować miotów, przenosić prosiąt między matkami, więc potwierdza to rzeczywisty potencjał produkcyjny naszych krajowych ras – twierdzi Robert Kaźmierczak.
Ponadto rasy wielka biała polska, polska biała zwisłoucha oraz puławska są wpisane na ministerialną Listę produktów tradycyjnych, a zatem stanowią bazę do produkcji surowca, który może być oznaczony jako „Produkt polski”.
Dominika Stancelewska
redaktorka "Tygodnika Poradnika Rolniczego", ekspertka z zakresu chowu i hodowli trzody chlewnej oraz innych zwierząt gospodarskich
redaktorka "Tygodnika Poradnika Rolniczego", ekspertka z zakresu chowu i hodowli trzody chlewnej oraz innych zwierząt gospodarskich
Najważniejsze tematy