Co powinieneś wiedzieć, przechodząc na dój automatyczny?
Z Wojciechem i Arkadiuszem Wilamowskimi, użytkownikami dwóch robotów udojowych DeLaval VMS postaramy się odpowiedzieć na kilka pytań np.: Jakie problemy można napotkać przy przejściu na dój automatyczny? Co robot daje, ale też czego wymaga od hodowcy? Reasumując, nie ma nic za darmo. Poruszamy także temat zdajania siary przy doju automatycznym, co, zdaniem rolników z Mańkowa jest ważnym zagadnieniem.
– Roboty dają dużo, bo nie trzeba fizycznie wykonywać doju dwa razy dziennie i to każdego dnia bez wyjątków. To mniejsze obciążenie dla pleców i nóg. Nie ma już obowiązku doju o konkretnej godzinie rano i wieczorem, ale jak ktoś myśli, że kupi roboty i już nic nie będzie musiał robić w oborze to się grubo myli – podkreślił Wojciech Wilamowski, który razem z synem Arkadiuszem zwrócili uwagę, że robot wymaga zupełnie innych obowiązków. To śledzenie raportów, dotyczących częstotliwości wejść do robota, zdrowotności oraz aktywności krów, a więc praca z komputerem. Nadal bacznie i często trzeba obserwować stado, a może nawet bardziej, gdyż nie ma okazji obserwacji podczas doju.
Zaważył czynnik ludzki
– Hodowca decydując się na dój automatyczny musi zupełnie zmienić organizację pracy, musi liczyć się z tym, że zawsze trafi się jedna czy dwie krowy, które do robota nie pójdą, wtedy jesteśmy informowani sms-em i musimy oderwać się od innych prac, by dognać taką sztukę do doju. W dzień to nie problem, gorzej gdy w nocy zajdzie taka potrzeba, po prostu ciężko się wybudzić – wyjaśnił Arkadiusz Wilamowski. Zatem, jeśli chcemy uniknąć takich sytuacji, to wybierzmy halę udojową czy to karuzelę, czy też bok w bok, jakie zyskują na popularności. Jednak pamiętajmy, że przy hali co prawda zakończymy rano dój i mamy spokój do wieczora, ale trzeba na jego przeprowadzenie wygospodarować konkretny czas, a jeśli go nie mamy, to musimy nająć pracowników i tu pojawia się problem. – Nie ma chętnych do pracy przy krowach, a zwłaszcza przy odpowiedzialnym i niełatwym zajęciu, jakim jest dój – tak powie niemal każdy producent mleka łącznie z Wojciechem i Arkadiuszem Wilamowskimi, bo w ich przypadku to właśnie ten czynnik, a więc ludzki, zadecydował o wyborze robotów.
Nie wszystkie wymiona się nadają
Krowy na robocie muszą się nauczyć zupełnie innych zwyczajów. Zwłaszcza starsze sztuki potrzebują więcej czasu, aby się przestawić z rutyny doju dwukrotnego na chodzenie do robota. Młode pierwiastki uczą się stosunkowo szybko. Wilamowscy nie ukrywają, że ze starszymi sztukami występuje również częściej problem podpięcia aparatu udojowego.
Niektóre krowy miały źle rozłożone strzyki, zbyt blisko siebie położone czy nawet krzyżujące się i nie nadawały się do doju automatycznego, dlatego Wilamowscy doili je jeszcze przez pół roku na hali udojowej w starej oborze, a następnie sprzedali. Obecnie bardzo duży nacisk kładą na odpowiednią budowę wymienia do doju automatycznego podczas doboru buhajów do krycia. Nadal pojedyncze krowy, gdy kończą laktacją i ich strzyki się zbiegają, robot ma trudno się podłączyć i są podpinane ręcznie, bo ten robot na szczęście ma taką funkcję.
Krowy nie lubią zmian
Przejście na roboty to zawsze duża zmiana i stres dla zwierząt, tym bardziej, że w tym gospodarstwie było to połączone z zasiedleniem zupełnie nowego obiektu. Zaś stres zawsze odbije się negatywnie na wydajności.
– Jeśli ktoś myśli, że dój automatyczny od razu podniesie wydajność krów, to znów się myli. Będzie wręcz przeciwnie, najpierw wydajność spadnie, potem, co wymaga czasu, będzie iść w górę, aż osiągnie poprzedni poziom, a w dłuższej perspektywie dój automatyczny może przyczynić się do wzrostu wydajności, oczywiście przy odpowiednim żywieniu i obserwacji stada – oznajmił Arkadiusz Wilamowski, przyznając, że w starej oborze doili już ponad 10 tys. kg mleka od przeciętnej krowy w laktacji. Obecnie po zasiedleniu nowego obiektu wydajność spadła do 9300 kg, ale idzie w górę, nadal jest niższa niż kiedyś, jednak to nie tylko efekt stresu związanego z nowym środowiskiem, ale też duży udział w stadzie krów młodych, które osiągają niższe wydajności niż wieloródki.
Bardzo dobrze sprawdza się w stadzie maszyna do podgarniania paszy firmy Hulk
Robot plus konwia – dobrana para
Każda świeżo wycielona krowa w tym stadzie dojona jest na tradycyjnej i bardzo prostej technologicznie w porównaniu do robota dojarce konwiowej, aby w prosty sposób odseparować siarę.
– Jest możliwość doju siary robotem do oddzielnego naczynia, ale to się nie opłaca. Po każdym takim doju potrzebne jest mycie robota. To tylko strata czasu i obniżenie wydajności maszyny. Dlatego w nowej oborze mamy też dojarkę bańkową, która w prosty sposób pozwala wydoić siarę do bańki, a następnie przygotować ją do odpojenia cielęcia – oznajmił Arkadiusz Wilamowski, a jego żona Renata dodała, że krowa zaraz po wycieleniu z reguły ma opuchnięte wymię wraz ze strzykami i to przysparza dużego problemu przy podpinaniu kubków udojowych w robocie, jest to zatem kolejny argument za tym, ze robot udojowy i dojarka konwiowa to dobrana para. Tym bardziej, że koszt dojarki bańkowej w porównaniu do robota jest śmiesznie niski, właściwie żaden.
Hodowcy wybrali grube materace wypełnione komfortowa pianką pokrytą elastyczną powłoką wierzchnią, co sprawia, że są elastyczne i miękkie. Rolnicy regularnie wykonują suchą dezynfekcję sypiąc na legowiska preparat oparty na wapnie
- Widok na oborę z góry, na pierwszym planie stacja odpajania cieląt, potem porodówka na głębokiej ściółce i wreszcie część z robotem udojowym, po drugiej stronie stołu paszowego znajduje się drugi robot oraz część dla krów zasuszonych i jałówek cielnych
– System bramek selekcyjnych oczywiście umożliwia wejście krów z porodówki do robota i jej powrót na porodówkę, ale dój konwią na porodówce sprawdza się lepiej – dodał Wojciech Wilamowski. – Obecnie na dwóch robotach doją się 134 krowy. Przeciętna sztuka dziennie daje 33–34 l mleka, oraz wchodzi do robota 2,5 raza. Najwydajniejsze sztuki będące w szczycie laktacji wchodzą do robota nawet co 5 godzin, a te kończące laktację co 14 godzin. Częsty dój sztuk, które tu dają nawet ponad 70 l mleka na dobę, ma zbawienny wpływ na ich nogi i wymiona, które są często opróżniane. Zatem, krowy nie dźwigają zbędnego balastu oraz nie dochodzi do wycieków mleka, co jest częstą przyczyną wnikania drobnoustrojów do wymienia i zapalenie mamy gotowe.
Najważniejsze tematy