Rolnicy protestowali w Łukowie. „Nasze gospodarstwa konają, a zapłacą za to też konsumenci”
Jednym z około 50 punktów protestu w kraju i zarazem jednym z 3 w woj. lubelskim był Łuków. Do tego miasta przyjechało około 50 ciągników z powiatu łukowskiego i ościennych. Traktory po przejeździe przez miasto zebrały się na placu targowym, gdzie odbyła się konferencja prasowa. Po jej zakończeniu ciągniki ponownie przejechały ulicami Łukowa.
Polskie rolnictwo umiera, a w konsekwencji konsumenci zapłacą więcej za żywność
Rolnicy w wywiadach stwierdzili, że protestują nie tylko dla siebie, ale także w obawie o wszystkich konsumentów.
– Protestujemy przeciwko drożyźnie, a pokazujemy się dlatego, że nie będziemy umierać w ciszy. Mamy najtrudniejszy okres w rolnictwie w XXI wieku. Od 2000 roku zlikwidowano najwięcej gospodarstw w historii. Trzoda chlewna została zamordowana. Nie walczy się z ASF-em tylko z rolnikami utrzymującymi jeszcze trzodę chlewną – mówił Jarosław Wojtaszak, koordynator AgroUnii z powiatu łukowskiego.
Rolnik wskazywał jednocześnie, że produkcja ziemniaków spadła w kraju sześciokrotnie, podobnie jaki i w powiecie łukowskim. Do tego ceny za płody rolne przy aktualnych kosztach produkcji są dramatycznie niskie.
– Po prostu umieramy, co przełoży się w przyszłym roku na zmniejszenie skali produkcji rolniczej, a ta przełoży się na ceny na półkach. Niestety nasz rząd nic nie robi. Znajdujemy się na placu targowym, jest to znamienne miejsce, gdyż rząd proponuje, żebyśmy w takim miejscu i w taki sposób mieli jedyny kontakt z konsumentami. Nie walczy o to, żeby nasze produkty znajdowały się w supermarketach i dyskontach. Dzisiaj mamy słoneczną pogodę, ale wyobrażacie sobie państwo, że w deszczowy dzień, zmęczeni po pracy przyjdziecie w takie miejsce, żeby szukać polskiego produktu? Zgodzę się, że można tak zrobić raz na jakiś czas, ale nie codziennie. Nam zaproponowano taką formę sprzedaży bezpłatnie w piątki i w soboty. Jaki mamy zatem kontakt z naszym klientem. Chcemy dostarczać naszą polską, zdrową i bezpieczną żywność w sieciach handlowych – powiedział Jarosław Wojtaszak - koordynator Agrounii z powiatu łukowskiego.
Wśród młodych rolników narasta frustracja
– Sytuacja w rolnictwie jest dramatyczna i ktoś powinien zwrócić uwagę na nastroje wśród tych najmłodszych osób pomagających i pracujących w gospodarstwach. Dzisiaj zamiast entuzjazmu narasta u nich zniechęcenie do pracy w gospodarstwie – sygnalizuje Sławomir Kopański z miejscowości Rozwadów w gminie Ulan-Majorat.
Nie chcemy dopłat do nawozów, ale normalnych cen
Wśród rolników, którzy w ramach protestu przyjechali ciągnikami do Łukowa była między innymi Agnieszka Domańska, rolniczka i sołtys wsi Rozwadów.
- Dowiedziałam się o proteście, więc siadłem na ciągnik i przyjechałam. Jesteśmy tutaj głównie ze względu na drożyznę, która nas wszystkich opanowała. Nasze produkty przestają być opłacalne, a nasza działalność w tym momencie mija się z celem. Dużo mówi się o wsparciu i dotacjach dla rolnictwa. Co z tego, że zrobili obniżkę podatku VAT na paliwo jak nasze gospodarstwo rozlicza się na zasadach ogólnych i tego nie odczujemy. Proponuje się nam dopłatę do nawozów. Chciałabym, żeby została cena nawozów z ubiegłego roku i nikt nie dawała mi jałmużny twierdząc, że mi coś dotuje. Jeżeli rok temu za tonę nawozu płaciłam 1500 zł, a teraz mam zapłacić 5000 zł, to chyba każdy kto na to spojrzy stwierdzi, że nie ma mowy o jakiejkolwiek opłacalności – mówi Agnieszka Domańska, prowadząca wspólnie z mężem gospodarstwo specjalizujące się w produkcji bydła opasowego.
Walczymy nie tylko o nasze gospodarstwa, ale też o zastopowanie drożyzny
- Drastycznie wzrosły koszty produkcji rolniczej. Cena mleka wprawdzie trochę się dźwiga, ale nie nadąża za szalonymi cenami środków do produkcji. Podstawowym środkiem do naszej produkcji są nawozy mineralne, których ceny dosłownie oszalały. Jako AgroUnia nie możemy się dowiedzieć jakie naprawdę są koszty ich produkcji. Wśród producentów nawozów są przede wszystkim spółki skarbu państwa, które wytwarzają i wprowadzają nawozy na rynek polski. Okazuje się także, że nasze nawozy trafiają również za granicę. Cena nawozów jest bardzo istotna, gdyż wpływa znacząco na ceny żywności. Zebraliśmy się tutaj nie tylko po to, żeby walczyć o przeżycie naszych gospodarstw, ale po to, żeby zabiec wzrostowi cen żywności, które w żaden sposób nie przekładają się na zyski rolników tylko obciążają kieszeń konsumentów – wyjaśniał Marcin Kulikowski, producent mleka dostarczający surowiec do SM Ryki.
Jeśli tak dalej pójdzie, to już wkrótce chleb będzie po 10 złotych
- Sprzeciwiamy się dyskryminacji nie tylko nas rolników, ale również konsumentów. Objawia się ona poprzez niskie ceny płacone za płody rolnikom i bardzo wysokie ceny na półkach. Nie zgadzamy się z tym. Rząd nie robi nic, żeby uregulować marże. Mamy zgodzić się na to, żeby być parobkami i na to, żeby tą ogromną różnicę pomiędzy naszymi cenami, a pułkowymi zapłacili konsumenci? Tak dalej być nie może – powiedział Zbigniew Górski z gminy Wojcieszków.
- Powodem mojego przyjazdu tutaj są wysokie ceny, zarówno środków do produkcji jak i żywności. Nam nie chodzi o dzień dzisiejszy, ale o przyszłość. Cena chleba dochodzi już do 5 zł. Ile więc będzie kosztował w przyszłym roku przy tak wysokich kosztach produkcji. Żeby zwrócił się koszt nawozów, robocizny rolnika i koszt upieczenia bochenka możemy spodziewać się 10 zł za codzienny chleb - powiedział rolnik z powiatu łukowskiego specjalizujący się w produkcji roślinnej.
Józef Nuckowski
Fot. Józef Nuckowski
Józef Nuckowski
dziennikarz "Tygodnika Poradnika Rolniczego", korespondent z Siedlec
dziennikarz "Tygodnika Poradnika Rolniczego", korespondent z Siedlec
Najważniejsze tematy