Orlen szybko mógłby rozwiązać problem nadwyżki zboża w Polsce
Drodzy Czytelnicy! Trudno sobie przypomnieć tak ciężki przednówek jak ten, który jest przed nami. Spadają ceny skupu mleka, tanieją zboża. Kiedy będzie lepiej? To pytanie zadajecie sobie nie tylko Wy. Żeby na nie odpowiedzieć, trzeba najpierw zastanowić się nad tym, jaka jest sytuacja. A jest ona rzeczywiście niewesoła.
2 miliony zbóż wjechało do polski z Ukrainy
W minionym sezonie Polska sprowadziła z zagranicy (głównie z Ukrainy) ponad 2 mln t zbóż (1,3 mln t kukurydzy i 780 mln t pszenicy) oraz niemal 700 tys. t rzepaku. Ta nadwyżka będzie źle wpływała na ceny skupu podczas żniw, bo elewatory zasypane są ziarnem. Jednak z drugiej strony, mamy prognozy na nowy sezon, z których wynika, że podaż pszenicy i kukurydzy będzie ograniczona. Ukraina i Rosja odpowiadają za 70% światowej podaży zbóż. W Rosji spodziewają się zbiorów pszenicy o niemal 19 mln t niższych niż w 2022 r. Ukraińcy też mogą mieć problem z plonami. Utrudniony dostęp do transportu, nawozów, środków ochrony roślin tym razem może rzeczywiście negatywnie odbić się na zbiorach. Z drugiej strony, niektóre kraje na zachodniej półkuli, np. Argentyna, borykają się z bezprecedensową suszą. Spadek plonów soi i kukurydzy w tym kraju szacowany jest na 50 mln t (to nie pomyłka).
Obajtek pomoże polskim rolnikom?
Problem nadwyżki zboża w Polsce trzeba rozwiązać przed żniwami. Czy nie ma racji Jan Krzysztof Ardanowski, twierdząc, że należy nadwyżkę ziarna, przetworzyć na bioetanol, aby dolać go do benzyny? Teraz dodatek bioetanolu to 5% na dystrybutorach paliw oznaczony jako E5. Czy coś złego stanie się z naszymi silnikami, jeśli jego zawartość wzrośnie do 6%? Pewnie odezwie się lobby naftowe, bo to ono straci na tym pomyśle. Do walki ruszą doświadczeni eksperci, inżynierowie wieszczący zatarcie silników i inne potężne awarie. Jednak czyż wszechwładny Daniel Obajtek, przekonany przez Jarosława Kaczyńskiego, nie poradzi sobie z tym trudnym problemem? Czy taki ruch jak w szachach na E6 nie byłby dobrym posunięciem?
A co z mlekiem?
Firmy handlujące proszkiem mlecznym w Europie czekają na dalszy spadek cen. Odpowiada za to nadprodukcja. Tak! Ceny na poziomie 3 zł/l zachęciły do zwiększania produkcji nie tylko polskich rolników. A wojna w Ukrainie skłoniła do tworzenia zapasów produktów nabiałowych. Nadprodukcję mamy też w Europie Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych. Stąd bierze się kolejny spadek cen na Global Dairy Trade, czyli giełdzie mleczarskiej prowadzonej przez nowozelandzką Fonterrę. W minionym tygodniu spadły tam ceny wszystkich produktów, a najbardziej potaniały sery, po raz kolejny o 10%, odtłuszczone mleko w proszku staniało o 3,5%, a masło o 3%. Oczekiwane przez światowy rynek ożywienie w Chinach ciągle nie nadchodzi.
W Europie Zachodniej różnica cen między rynkiem przetworów mlecznych a rynkiem mleka surowego (wynosząca ok. 250 euro/t) zmusza przetwórców do obniżania cen skupu na skalę znaną dotychczas polskim rolnikom. Już teraz przedstawiciele niektórych dużych firm (np. Arli) przestrzegają przed spadkiem produkcji mleka. To może zmusić Unię Europejską do interwencji na rynku mleka. Do tej pory bowiem UE kryzysu nie dostrzegała. Póki cierpieli polscy rolnicy, problemu nie było. Kiedy dotkliwe straty zaczną ponosić Niemcy, Francuzi, Skandynawowie, czy Belgowie, Bruksela będzie musiała im pomóc.
Jak długo może trwać spadek cen mleka?
Dobra koniunktura, która rozruszała ten rynek, trwała ze trzy kwartały. Jeden kwartał kryzysu jest za nami.
Głównie z Podkarpacia i Lubelszczyzny docierają do nas sygnały o zalewającym nas mleku z Ukrainy. Oczywiście, każdy TIR ukraińskiego masła, sera czy cysterna skondensowanego mleka nie poprawią sytuacji w Polsce, ale tamtejsza produkcja w najbliższej przyszłości nie będzie zagrożeniem dla naszych rolników. Ukraina skupuje około 2,6 mld l mleka rocznie i ta ilość spada. Odczuwamy wpływ ukraińskiej produkcji na rynek, bo w styczniu i lutym jej eksport wzrósł o połowę. Mówiąc obrazowo, zamiast dwóch TIR-ów tygodniowo, do Polski wjeżdżały trzy TIR-y. To, oczywiście, naszym rolnikom nie pomaga, ale znacznie większym zagrożeniem jest import bardzo tanich serów z Niemiec i Holandii.
Czy w całym tym zamieszaniu na rynkach rolnych nie chodzi o to, że wielkie koncerny muszą tanio kupić surowce spożywcze, żeby za pół roku lub rok sprzedać je z podwójnym albo potrójnym zyskiem? Bo skąd biorą się spadki cen ziarna na naszym przednówku, kiedy prognozować można co najwyżej zbiory w Ameryce Południowej (katastrofalna susza w Argentynie) i Australii (powodzie)? To wszystko śmierdzi na kilometr knowaniami kilku koncernów kontrolujących rynek zboża na świecie.
Paweł Kuroczycki
fot. PKN Orlen
Paweł Kuroczycki
Redaktor Naczelny Tygodnika Poradnika Rolniczego
redaktor naczelny "Tygodnika Poradnika Rolniczego"
Najważniejsze tematy