Nowe agregaty się popsuły. Producent odebrał sprzęt i ślad po nim zaginął
W tym roku kilkakrotnie pisaliśmy o kłopotach jednego z naszych Czytelników z agregatem uprawowym. Zakupił produkt firmy Uni-Tech z Łączkowic (pow. radomszczański, woj. łódzkie). Maszyna po przepracowaniu kilku ha uległa awarii. Producent ją odebrał i następnie przez wiele miesięcy nie zwracał. Okazuje się, że poszkodowanych rolników jest więcej.
Rolnik kupił agregat, który szybko się zepsuł. To był początek problemów
Marek Marciniak ze wsi Kamień – Słubice w gm. Gąbin (pow. płocki) kupił w lipcu 2019 r. agregat uprawowy (2,5 m). Agregat wyposażony w dwa rzędy talerzy oraz tylny wał rurowy nie był w stanie znieść nawet lekkich oporów podczas pracy na ściernisku. Popracował na 3 ha i nie nadawał się do użytku. Pokrzywiły się uchwyty, do których zamocowane były talerze i poodkręcały nakrętki samokontrujące, które odpowiadały za trzymanie piast. Rolnik zgłosił awarię producentowi.
Producent agregatu unikał wzięcia na siebie odpowiedzialności
Po wielu tygodniach prób kontaktu agregat pojechał do producenta na początku października 2019 r. i naprawiony miał wrócić do końca miesiąca. Do dziś nie wrócił. Po tym jak opisaliśmy sprawę, honorowo zachował się bezpośredni sprzedawca agregatu, który zwrócił rolnikowi pieniądze.
Rolnik nie jest jedynym, który ma problem z producentem
Okazuje się, że kłopoty z agregatami Uni-Tech miało więcej rolników. Artur Sobkowiak ze wsi Konin w gm. Rędziny (pow. częstochowski, woj. śląskie) kupił agregat Uni–Tech, który na fakturze został oznaczony TS 3,0 m. w. r. t. 560 pod koniec czerwca 2019 r.
Tandem agregat-siewnik nie do przetestowania
– Byłem na miejscu u producenta. Maszyny sprawiały bardzo dobre wrażenie. Ja nie dysponuję dużym areałem. Chciałem kupić agregat nowy i solidny. Na jego korzyść przemawiała możliwość doczepienia siewnika – mówi Sobkowiak.
Rolnik w gospodarstwie ma siewnik marki Poznaniak. Był przekonany, że agregat Uni-Tech będzie właściwie z nim współpracował. Niestety, o efektach pracy zestawu nigdy się nie przekonał. Maszyna w sierpniu po żniwach miała zerwać ściernisko. Po 2 ha dalsza praca była niemożliwa.
– Doszło do zapchania talerzy. Myślałem, że to moja wina. Mogłem uderzyć w jakiś kamień. Potem okazało się, że to jednak wada konstrukcyjna. Kiedy przyszły jesienne siewy żyta, doszło do ponownego zapchania spowodowanego powyginaniem mocowań talerzy. Znowu po 2 ha. Zadzwoniłem do firmy Uni-Tech i poinformowałem o awarii. Właściciel był świetnie zorientowany i stwierdził, że wie o co chodzi. Powiedział, że jeśli maszyna nie jest mi potrzebna, to może wysłać kierowcę. Ten przyjechał, a ja mu ją załadowałem, bo auto nie miało dźwigu HDS – wspomina Artur Sobkowiak.
Producent odebrał uszkodzony agregat…
Agregat został zabrany 8 listopada 2019 r. Po tym rozpoczął się wielomiesięczny okres prób nawiązania kontaktu z właścicielem Uni–Techu. Sprawa toczyła się według podobnego scenariusza jak w przypadku Marka Marciniaka.
… i kontakt się z nim zerwał
– Jeśli już udało mi się dodzwonić, to słyszałem zwykle te same tłumaczenia: brakuje jakichś elementów, nie ma gumek, śrubek, amortyzatorów. Czasem były one kuriozalne – usłyszałem, że na rynku brakuje stali. Uzyskałem zapewnienie, że potrzeba jeszcze kilku dni i za tydzień, najdalej za dwa, maszyna będzie naprawiona – wspomina Artur Sobkowiak.
Dowód w sprawie
Cierpliwość rolnika skończyła się na początku lutego 2020 r. O pomoc zwrócił się do kancelarii prawnej, która sporządziła przedsądowe wezwanie do wydania naprawionej i wolnej od wad maszyny. Uni-Tech pismo zignorował. Rolnik wystąpił, więc w połowie lutego do sądu o zapłatę.
– Na początku marca wybuchła pandemia i kraj został sparaliżowany. Sądy ograniczyły działalność. Nie wiem czy to miało jakiś wpływ, ale mógł pomóc artykuł z TPR o sytuacji Marka Marciniaka. Został on dołączony do wniosku. Być może to przekonało sąd, że sprawa nie ma charakteru jednostkowego i jest więcej poszkodowanych – twierdzi Sobkowiak.
Nakaz zapłaty w postępowaniu upominawczym sąd wydał 22 maja
Nakazał pozwanemu Arturowi Tymińskiemu zapłatę 14 tys. zł oraz 3,16 tys. zł jako zwrot kosztów procesu. Z właścicielem firmy Uni-Tech o sprawie rozmawialiśmy 20 lipca. Pytaliśmy, co z dwoma zepsutymi agregatami, bo zgłosił się do nas kolejny rolnik.
Producent przekonuje, że robi wszystko w swej mocy
– Robię wszystko, aby sprawy wyjaśnić. Gromadziliśmy materiały, chcemy wznowić produkcję. Zamknęliśmy ją, bo były ograniczenia z powodu pandemii. Będziemy mieli pieniądze dzięki rządowej tarczy antykryzysowej. Wznowimy działalność. Nie wiem, dlaczego rolnicy chodzą do gazet zamiast do mnie się zgłosić. Takie działania godzą w mój wizerunek. Chyba zgłoszę to prawnikowi, bo ponoszę szkodę – usłyszeliśmy od Artura Tymińskiego, właściciela firmy Uni–Tech.
Wypomnieliśmy, że opisujemy przypadek rolnika, który kupił maszynę a o swoje prawa poszedł walczyć najpierw do sądu i dopiero później zgłosił się do nas.
– Robimy wszystko, aby naprawić zepsute maszyny. Reklamacji było 50, ale do załatwienia pozostało już tylko 6. Potrzebowaliśmy na to sporo pieniędzy – około 250 tys. zł. Po co robić tyle hałasu i od razu pisać o tym. Potrzebuję dwa tygodnie, aby maszyny oddać – powiedział nam Artur Tymiński. Kolejny raz do Uni-Tech dzwonimy 6 sierpnia. Słyszymy tłumaczenia, że firma wznawia działalność. Na dodatek właściciel musi składać zeznania w prokuraturze i policji. To utrudnia pracę.
– Prawdopodobnie do pana Sobkowiaka maszyna pojedzie już w piątek [7 sierpnia – red.], a pod Wyszogród w przyszłym tygodniu – mówił Tymiński.
Podczas rozmów jest bardzo przekonujący. Toczą się one w miłej i przyjaznej atmosferze.
Rolnik czeka na naprawiony sprzęt albo zwrot pieniędzy
– Od roku słyszę, że w przyszłym tygodniu otrzymam agregat albo zwrócą mi pieniądze. Trudno zrozumieć, że taka działalność jest bezkarna. Sprawę zgłosiłem policji i nic się nie dzieje – mówi Arkadiusz Piątkowski ze wsi Rostkowice w gm. Wyszogród (pow. płocki, woj. mazowieckie).
Jego historia i doświadczenia są niemal identyczne jak u pozostałych nabywców maszyn Uni–Tech. Agregat kupił na początku czerwca 2019 r. Na fakturę czeka do dziś. Koszt maszyny to 11,3 tys. zł. Maszyna pierwszy raz pracowała w drugiej połowie sierpnia. Po przepracowaniu 3 ha pogięły się elementy trzymające talerze.
Po kilku tygodniach rozpoczęły się telefony i pytania o zwrot maszyny. Tłumaczenia podobne: brak stali, transportu… W październiku i listopadzie do firmy trafiły wezwania do zapłaty. Bez skutku.
Rolnik składa zawiadomienie o przywłaszczenie agregatu
– W lutym 2020 r. pojechałem do Łączkowic, żeby zobaczyć jak wygląda moja maszyna, ale Artur Tymiński nie potrafił jej wskazać. Na miejsce wezwałem policję i natychmiast zostałem wyproszony z posesji. Na początku marca złożyłem zawiadomienie o przywłaszczeniu mojej maszyny na policji w Wyszogrodzie – mówi Piątkowski.
Do właściciela firmy Uni-Tech kilkakrotnie dzwoniliśmy po 19 sierpnia. Udało nam się porozmawiać. Obiecał, że maszyny zostaną dostarczone 25–26 sierpnia. Do chwili zamknięcia tego wydania TPR rolnicy nie mieli żadnego sygnału od producenta. Artur Sobkowiak mimo sądowego wyroku pieniędzy nie odzyskał. Komornik stwierdził, że pan Tymiński nie posiada majątku.
Tomasz Ślęzak
fot. T. Ślęzak
Najważniejsze tematy