Krajewski: z pomocy suszowej skorzystają głównie gospodarstwa do 3 ha
– Z pomocy suszowej najbardziej skorzystają gospodarstwa od 1 do 3 ha. I to pod warunkiem, że nie posiadają zwierząt. Na dodatek wciąż nie działa aplikacja suszowa. Dlatego nabór wniosków o pomoc suszową powinien być wydłużony do końca grudnia – mówi Stefan Krajewski, poseł PSL.
Ze Stefanem Krajewskim, posłem PSL o wadliwej aplikacji, pomocy suszowej, nadchodzącym kryzysie na rynku mleka oraz o możliwym sojuszu PSL z AGROunią rozmawia Krzysztof Wróblewski, redaktor naczelny Tygodnika Poradnika Rolniczego.
Na pomocy suszowej skorzystają małe gospodarstwa bez produkcji zwierzęcej
Krzysztof Wróblewski: Panie pośle, dlaczego aplikacja suszowa często nie działa? Niektórzy rolnicy mają teorię, że aplikacja jest specjalnie tak zrobiona, żeby dostali niższą pomoc.
Stefan Krajewski: Tu mamy duży rozdźwięk między pięknymi słowami rządzących o wsparciu poszkodowanych przez suszę rolników a praktyką. Niestety, na programie wsparcia pod kątem strat spowodowanych suszą skorzystają głównie małe gospodarstwa od 1 do 3 ha. I to pod warunkiem, że nie posiadają zwierząt. Tam, gdzie są zwierzęta, bardzo trudno jest wyliczyć straty.
Poza tym aplikacja suszowa wciąż nie działa poprawnie. Jest bardzo duży problem z pobraniem danych. Dlatego już wcześniej wnioskowałem do ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka, by przedłużył nabór składania wniosków. I choć termin został wydłużony do 23 listopada, to dzisiaj okazuje się, że to nie wystarczy. Rolnicy powinni mieć czas na złożenie wniosków do końca roku. Zwłaszcza, że końcówka października i początek listopada to szereg prac polowych. Natomiast grudzień jest spokojniejszy i wtedy można poświęcić czas na wnioski o pomoc suszową.
- Czy nowy rząd, w którym pewnie będzie także PSL, zdoła przeforsować zwiększenie wydobycia węgla przez 5 lat? Chociaż energia z wiatraków czy biogazowni brzmi dobrze, to najszybciej możemy odzyskać suwerenność za pomocą węgla. A to jest przecież paliwo wyklęte przez Unię Europejską.
- Transformacja energetyczna w stronę OZE była dobra na czas pokoju. Ale teraz mamy wojnę za granicą. Nie możemy więc bezwzględnie skończyć z węglem i przestawić się wyłącznie na atom czy na OZE. Powinniśmy inwestować w rozwiązania, które w najmniejszym stopniu szkodzą środowisku. Musimy iść w kierunku odnawialnych źródeł energii i nie blokować ich rozwoju, jak to się stało przez ustawę wiatrakową czy zmiany rozliczania energii wytworzonej przez panele fotowoltaiczne.
Ale jednocześnie musimy wywalczyć pewne kwestie w Komisji Europejskiej. Zwłaszcza, że chociażby Japonia inwestuje w elektrownie węglowe i chce postawić około 10 nowych bloków węglowych. Zatem trzeba zdrowego rozsądku w polityce energetycznej.
Nadciąga kryzys na rynku mleka. Jak można mu teraz zaradzić?
- A jak według Pana, wygląda sytuacja w rolnictwie, zwłaszcza w mleczarstwie? Podlasie, skąd Pan pochodzi, stoi przecież mleczarstwem.
- Tak, woj. podlaskie ciągle stoi mleczarstwem. Dzisiaj cena mleka jest jeszcze stosunkowo dobra. Ale jeśliby spadła, to przy rosnących kosztach produkcji, cenach energii elektrycznej, nawozów i pasz wiele gospodarstw mlecznych w całej Polsce będzie miało ogromny problem. A trzeba pamiętać, że gospodarstwa mleczne są chyba najbardziej zadłużonymi gospodarstwami ze względu na duże inwestycje w unowocześnianie. Poza tym rosnące stopy procentowe i coraz wyższe raty kredytów powodują, że coraz trudniej rolnikom spiąć wynik finansowy gospodarstwa.
- Panie pośle, wszyscy analitycy bankowi i eksperci mówią, że koszty produkcji mleka są wysokie, ale cena mleka jest bardzo dobra. Jednak naszym zdaniem na horyzoncie czai się duży kryzys. Do końca roku jakoś się przeturlamy, ale co będzie od 1 lutego, kiedy nowe ceny zbytu będą się kształtowały na rynkach światowych i na rynku krajowym? W Polsce inflacja i bieda zdusi popyt, a wielkie sieci handlowe będą wymagały niższych cen produktów mleczarskich. Dlatego trzeba uprzedzić ten nadchodzący kryzys. Państwo powinno objąć działaniami osłonowymi ten sektor i wprowadzić taryfy energetyczne dla gospodarstw mlecznych oraz objąć zakłady mleczarskie niższymi taryfami za gaz i za energię elektryczną. To są konkretne rozwiązania, które można tu i teraz wprowadzić.
- Podczas posiedzenia sejmowej komisji rolnictwa, gdy poruszałem ten problem, usłyszałem od wiceministra rolnictwa Janusza Kowalskiego, że resort będzie rozmawiać z zakładami. Tylko kiedy?! Tu trzeba działać natychmiast! Poza tym dla gospodarstw produkujących mleko parametr [do 3 kWh zużycia energii – przyp. red.], to tak naprawdę jest miesięczne zużycie, a nie roczne. Dla średniej wielkości gospodarstwa mlecznego w województwie podlaskim jest to zdecydowanie za mało i trzeba to zmienić.
Jeżeli nie będzie wsparcia dla rolników, dla sadowników, dla tych, którzy produkcją w szklarniach czy pod foliami, to za chwilę będziemy mieli bardzo wysokie ceny żywności. Stanie się ona dla wielu osób niedostępna ekonomicznie. Jeżeli zasobność Polaków będzie coraz słabsza, to zaczną wybierać tylko najpotrzebniejsze artykuły. Nikt nie sięgnie po produkty wyższej jakości.
- Jeśli będzie nadmiar mleka, bo eksport stanie, to zacznie się wojna polsko-polska. Każda mleczarnia będzie obniżać ceny, żeby wejść na półkę do wielkich sieci.
- Tak, to jest jeszcze jeden duży problem. My byliśmy konkurencyjni, jeśli chodzi o eksport produktów mlecznych, bo mieliśmy tańsze koszty wytworzenia. A teraz wszystko mocno drożeje. W efekcie przestaniemy być konkurencyjni, co zahamuje eksport. Dlatego już dziś trzeba się zastanowić, czy nie warto wprowadzić skup interwencyjny.
Z jednej strony dużo mówimy o bezpieczeństwie żywnościowym, a z drugiej strony niewiele w tym kierunku jest robione. Widzimy, jak zmieniało się stanowisko posłów, którzy jeszcze chwilę temu głosowali za „piątką dla zwierząt”, a dzisiaj są już największymi przyjaciółmi rolników.
- Ale trzeba przyznać, że minister Ardanowski zachował się honorowo. Głosował przeciwko tej ustawie i zapłacił za to polityczną cenę. Wielu rolników bardzo go za to szanuje.
- Tak. A tak na marginesie, ostatnio w Sejmie też pojawiła się swego rodzaju „piątka” uderzająca w producentów rzepaku. Gdyby ten projekt, który ministerstwo przygotowało, został przeprowadzony przez Sejm i przez Senat, to połowa produkcji rzepaku przeznaczana na dodatek bio do paliwa nie byłaby już potrzebna. Tyko dlatego, że prezes Obajtek wymyślił sobie, że może sprowadzić tańsze zamienniki i wszystko będzie hulać. Tak być nie może. Przecież większość producentów rzepaku zajmuje się uprawą od lat i poczyniła spore nakłady inwestycyjne. Musimy o nich dbać, musimy zapewnić im przewidywalność. Niestety, brak stabilnych przepisów prawa i zmienna cena powodują, że rolnik nie jest w stanie zaplanować czegokolwiek.
18 mld złotych dotacji z PROW wciąż nie wydanych
Obecnie mówimy już o nowym planie strategicznym z nowej perspektywy Wspólnej Polityki Rolnej. Ale nikt nie mówi o tym, że 18 miliardów złotych z PROW 2014 – 2020 nie jest jeszcze w ogóle wydatkowane. Jak duże są tu opóźnienia? Dopiero 61% rolników rozliczyło swoje projekty. Zgodnie z zasadą n plus trzy oraz ze względu na covidowe zawirowania mamy termin do 2025 roku, ale obecnie jest już czas na rozliczanie, a nie na ogłaszanie nowych naborów.
- Tych pieniędzy nie ma w żadnej alokacji, a ich wartość spada przez inflację. Z drugiej strony inwestycje z PROW powinny być prowadzone po to, żeby obniżyć koszty wyprodukowania energii, żeby rolnik mógł zainwestować sobie w różne rozwiązania, żeby koszty produkcji w rolnictwie obniżać. A co widzimy? Ministerstwo rolnictwa wymyśla program na wymianę pokryć dachu z azbestu. Oczywiście, w odległej perspektywie jest to ważne, bo do 2030 roku powinniśmy wymienić ten eternit. Ale dzisiaj, kiedy mówimy o coraz wyższych kosztach funkcjonowania gospodarstw i zakupu środków produkcji, powinniśmy postawić na odnawialne źródła energii. Żeby każdy rolnik mógł z tego korzystać, żeby sobie obniżył rachunek za prąd. A tak mamy dotacje na wymianę dachów i tyczek do chmielu finansowane z KPO, którego de facto wciąż nie ma.
- To jak dojść do KPO? Może trzeba pomóc rządowi?
- My chcemy pomóc rządowi. Jako Polskie Stronnictwo Ludowe proponowaliśmy poprawki do projektu prezydenckiego, które dawałyby możliwość odblokowania środków z KPO. A dzisiaj trzeba spełniać te kamienie milowe, na które zgodził się premier Morawiecki.
- No to szybko tych pieniędzy nie dostaniemy.
- Skoro premier się zgodził na kamienie, to powinny być one realizowane. Te pieniądze są bardzo potrzebne. Powinny pracować na rzecz polskich rolników, przedsiębiorców i samorządów. Przecież dzisiaj Polska staje w ciemnościach.
Czy szykuje się koalicja PSL z AGROunią?
- Czy PSL będzie głosowało za odwołaniem Zbigniewa Ziobro, który, jak mówią nawet w PiS, jest hamulcowym pozyskania środków z KPO?
- Tak, będziemy głosować za jego odwołaniem, bo to Solidarna Polska nie chciała przyjąć ustaw odblokowujących pieniądze z KPO. Mam nadzieję, że żaden poseł z PSL-u się nie wyłamie i wszyscy zagłosujemy za dymisją Ziobro. Te pieniądze są bezwzględnie jak najszybciej potrzebne Polsce. Coraz wyższe koszty dotykają wszystkich Polaków, niezależnie na kogo głosowali. Dlatego te środki trzeba odblokować. Tu jest też duża rola polityków opozycji. Pamiętajmy, to nie są pieniądze dla PiS-u, ale dla Polski.
Poza tym trzeba dobrze i szybko wydatkować te pieniądze, które są dostępne w tej perspektywie finansowej. Inaczej one za chwilę wrócą do Brukseli. Jestem za tym, żeby wspierać koła gospodyń wiejskich. Ale powinny być uruchamiane przede wszystkim te działania, które będą prowadzić do jak najszybszej modernizacji rolnictwa.
- Mówi Pan poseł o sprawach, które są konieczne do zrealizowania. Czy są one ujęte w programie rolnym Polskiego Stronnictwa Ludowego? Jak na razie o takim programie nie słyszałem.
- Jest taki program. On ewoluuje od 2018 roku. Natomiast nowy program rolny PSL-u jest tworzony w tej chwili i będzie niebawem przedstawiony. W pracach nad nim biorą udział m.in. europoseł Jarosław Kalinowski i Czesław Siekierski. 25 listopada odbędzie się duża debata w województwie podlaskim w tej sprawie.
- W tej kampanii wyborczej jednym z tematów będą reparacje wojenne. Czy nie powinniśmy wytłumaczyć Niemcom, zwłaszcza niemieckim rolnikom, ale także unijnym, jak ucierpiała polska wieś w czasie II wojny światowej?
- Dokładnie. Taki przykład mam też w swojej rodzinie. Moi pradziadkowie zostali wywiezieni na Syberię. Pierwsza żona dziadka zmarła na Syberii. Na dodatek brat dziadka zginął jako oficer Wojska Polskiego w Katyniu. Poza tym tata mojej mamy został wzięty do niemieckiej niewoli pod Borami Tucholskim. Po wyjściu na wolność został jeszcze doświadczony przez służby bezpieczeństwa. Należy pamiętać, że gdy była przyjmowana uchwała dotycząca reparacji, wszystkie ugrupowania polityczne były „za”. Odszkodowań musimy jednak dochodzić w sposób dyplomatyczny, a nie krzykiem i awanturą. Trzeba tłumaczyć, że Polska przez lata podnosiła się po wojnie. A przecież Wspólna Polityka Rolna od lat 50-tych już zasilała gospodarstwa niemieckie czy francuskie. Natomiast polscy rolnicy musieli odbudowywać wszystko własnymi siłami.
- Minister Ardanowski czuwa nad powstaniem listu do niemieckich rolników, w którym znajdą się twarde dowody krzywd, jakie wyrządzili hitlerowcy w Polsce. Nie można udawać, że skoro to było 80 lat temu, to nie warto o tym mówić. Polska przez długi czas nie była suwerennym krajem i nie mogła wystąpić w odpowiednim czasie o reparacje.
- To prawda. Po 1989 roku można było cokolwiek zrobić. Teraz nie ma takiej możliwości, aby sąd orzekł, że Niemcy mają zapłacić nam jakąś kwotę, a Niemcy od razu będą gotowi te pieniądze wyjąć. Ale skoro jesteśmy w ramach jednej wspólnej Unii Europejskiej, skoro działamy w oparciu o wspólny rynek, to te pieniądze powinny się znaleźć i takie odszkodowania powinny zostać wypłacone. Jako Polskie Stronnictwo Ludowe mówimy od początku, że reparacje się Polsce należą. Ale powinniśmy je uzyskać poprzez dyplomację, a nie wrzaskiem. Musimy budować też silną pozycję Polski. Niestety, dzisiaj słyszymy, zwłaszcza w mediach publicznych, że mamy wroga w Niemczech. Tak nie można. Trzeba docenić, że Niemcy są naszym największym partnerem handlowym. Nie możemy mieć wroga i na wschodzie, i na zachodzie. Ale jednocześnie uważam, że Niemcy muszą znać nasze oczekiwania i nasze twarde stanowisko w tej sprawie.
- Czy szykuje się jakieś sojusz programowy PSL z AGROunią, czy to tylko fakenews?
- Rozmawiamy z liderem AGROunii i z działaczami tej organizacji, bo chcemy budować koalicję na rzecz polskiego rolnictwa. Podczas posiedzeń sejmowej komisji rolnictwa widzimy, że na sali jest wiele osób, które nie mają żadnego związku z rolnictwem i nie wiedzą o czym rozmawiamy. Inaczej jest z ministrem Ardanowskim. Ja mogę się z nim w niektórych obszarach nie zgadzać, ale cieszę się, że jest ktoś, kto potrafi odważnie mówić o rolnictwie. I chociaż pożegnał się ze stanowiskiem, to dzisiaj w wielu kwestiach jest dla posłów PiS autorytetem i to, co mówi czasem do nich dociera.
- Dziękuję za rozmowę.
Krzysztof Wróblewski
Redaktor Naczelny Tygodnika Poradnika Rolniczego
redaktor naczelny "Tygodnika Poradnika Rolniczego"
Najważniejsze tematy