Kosiniak-Kamysz: “Rolnicy będą palić zbożem, jeśli nie opłaci się go sprzedać”
Prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz skomentował problematyczną kwestię transportu zboża z Ukrainy do innych krajów oraz ocenił obecną sytuację polskiego rolnictwa. Jakie rozwiązania proponuje, by polscy rolnicy nie stracili zysków przez ukraińskie zboże?
Czy według Kosiniaka-Kamysza ukraińskie zboże zagraża Polsce?
Kwestia transportu i sprzedaży ukraińskiego zboża jest w ostatnich tygodniach niezwykle paląca. Szczególnie niepokoi ona polskich rolników, którzy obawiają się, że zalew ukraińskiego zboża do reszty zdestabilizuje rynek i produkcja okaże się całkowicie nieopłacalna.
W tej chwili do europejskich portów płyną kolejne statki z Morza Czarnego. Jednak transport zboża odbywa się także drogą lądową, a jednym z głównych odbiorców jest Polska. Na naszej wschodniej granicy stoją wagony, które liczyć można w setkach.
- Jakbyśmy je ustawili w rzędzie, to byłby to odcinek 250 km. Tyle co z Krakowa do Warszawy - mówił Władysław Kosiniak-Kamysz, goszcząc w "Poranku Radia TOK FM".
- Jest ogromny lęk z powodu zboża ukraińskiego. Jest obawa, że może ono zalać polski rynek. Na wschodzie to już miało miejsce - dostałem sygnały z powiatu hrubieszowskiego - silosy na początku żniw już były pełne - wyjaśniał lider PSL w rozmowie z Jackiem Żakowskim.
Kogo szef PSL oskarża o trudną sytuację w polskim rolnictwie?
Kosiniak-Kamysz ocenia, że w tej chwili sytuacja w rolnictwie jest bardzo trudna. Niektórzy rolnicy zaczynają prezentować skrajne postawy.
- Słyszę, że niektórzy będą palić zbożem, jeśli cena będzie tak niska, że się nie będzie opłacało sprzedawać - mówił Kosiniak w rozmowie z TOK FM. Podkreślił także, że rynek zbóż powoli zaczyna się wysycać, a część firm z tego powodu zerwała kontrakty z polskimi dostawcami.
Lider PSL za zaistniałe warunki nie ma jednak pretensji do Ukrainy. Jego zdaniem to polski rząd sprowokował obecną sytuację, nie myśląc przyszłościowo i działając bezrefleksyjnie. Zapytany przez Żakowskiego, dlaczego tak jest, komentował gorzko:
- Nie mają koncepcji na jutro. Patrzą tylko, żeby dziś wstało i zaszło słońce. Jakoś przeżyjemy ten dzień. "Szlachta na koń wsiędzie, ja z synowcem na przedzie i jakoś to będzie" - maksyma z "Pana Tadeusza" Adama Mickiewicza jest nadal aktualna.
Co dalej z ukraińskim zbożem?
Nie ulega wątpliwościom, że eksport ukraińskiego zboża musi być prowadzony w miarę możliwości na jak największą skalę. Jednak Kosiniak-Kamysz podkreśla, że w obecnej sytuacji należy zadbać o to, by towary zza naszej wschodniej granicy trafiły do Afryki i nie wysycały europejskiego rynku. Do tego jednak potrzebne są konkretne działania, których, póki co, brakuje.
- Dobrze, że zostały uruchomione porty, ale muszą być też działania komisarza Wojciechowskiego, który uruchamia także szlaki kolejowe i robi program eksportu i tranzytu przez Polskę i inne kraje. Tymczasem Wojciechowski, jako komisarz ds. rolnictwa, nie robi nic - ocenił. Ten sam problem podniósł także podczas swojego wystąpienia w sejmie pod koniec lipca.
Zdaniem lidera PSL konieczna jest dalsza pomoc Ukrainie, ale Polska powinna zadbać także o zabezpieczenie swoich interesów. Kosiniak proponuje system kaucyjny dla całej Unii Europejskiej.
- Wystarczy wprowadzić kaucję w momencie wjazdu zboża na teren UE i oddawać ją natychmiast po opuszczeniu Unii. To są duże przedsiębiorstwa, które handlują zbożem. Stać je na to - tłumaczył swój pomysł na antenie TOK FM.
Polska wieś ma własne bolączki
Kosiniak-Kamysz trzeźwo zauważa, że problemy europejskie odbijają się na polskich wsiach, które jednak zmagać się muszą także z własnymi kłopotami. Wśród nich wymienia przede wszystkim postępujący upadek gospodarstw rolnych, których za rządów PiS zniknęło 120 tysięcy, oraz nieopłacalność produkcji.
- Opłacalność rolnictwa dzisiaj jest zerowa. A wiele osób, które pracują na roli, robi to z tradycji, przywiązania i nadziei, że może jeszcze będzie lepiej - mówił lider PSL.
Zdaniem Kosiniaka, do wciąż pogarszającej się sytuacji polskiego rolnictwa przyczyniły się także źle rozplanowane działania pomocowe, w tym programy dopłat.
- Szumnie ogłosili, że 1,2 mln gospodarstw skorzysta. A zgłosiło się niewiele ponad 400 tys. - mówił, odnosząc się do zapowiedzi partii rządzącej. Za szczególnie krzywdzący uznał program dopłat do nawozów, który odciął od potrzebnego wsparcia wielu rolników.
Zuzanna Ćwiklińska
fot. Władysław Kosiniak-Kamysz/facebook/zrzut ekranu
Zuzanna Ćwiklińska
Najważniejsze tematy