Ile swojskiego jadła zagości na świątecznych stołach rolników?
Święta Wielkiej Nocy w tym roku są naprawdę wyjątkowe. Odbywają się w cieniu wojny. Mimo tego życzymy wszystkim Czytelniczkom i Czytelnikom dużo zdrowia i radości. Niech Chrystus Zmartwychwstały Wam błogosławi. Jesteśmy przekonani, że przedświąteczne dni będą wypełnione radosną krzątaniną w Waszych kuchniach. Gospodynie przygotują smakowite wypieki i potrawy, które będą ozdobą świątecznych stołów.
Co zagości na naszych wielkanocnych stołach?
W tym przedświątecznym czasie mamy do Was drogie Czytelniczki i Czytelnicy proste pytanie. Czy na Waszych świątecznych stołach zagości swojskie jadło, kiełbasa, szynka, baleron ze swojskiej świni, własnej lub od sąsiada? A może zrobicie je z taniej łopatki, karkówki i szynki „wyhodowanej” w duńskich, niemieckich i belgijskich chlewniach. A może pójdziecie na całość i zadowolicie się wyrobami marki Swojska Chata, Kraina Wędlin lub Pikok. Każdy wybór, nawet najgorszy, akceptujemy. Doradzamy jednak zastosowanie napitku poprawiającego trawienie, np. Ducha Puszczy. Oczywiście w tym wypadku każdy może zastosować lokalne warianty tych „kropli żołądkowych”. Tej smutnej refleksji o pochodzeniu naszych wędlin nie kierujemy pod Waszym adresem, lecz pod adresem naszych polityków, którzy sprzedali zagranicznym koncernom zakłady przetwórstwa mięsnego i doprowadzili do sytuacji, że w Polsce nie opłaca się produkować świń. Zastanawiamy się dlaczego opłacało się to na przykład w Hiszpanii. U nas, jak pod adresem Donalda Tuska mówił Michał Kołodziejczak – zdrowe świnie poszły w gnój.
Nie będzie dopłat do nawozów, przynajmniej na razie
Bruksela nie zgodziła się na wykorzystanie furtki, którą daje pomoc związana z koronawirusem. Podobno mamy we wniosku wpisać pomoc związaną z napaścią Rosji na Ukrainę. Naszym zdaniem, wszystko jedno, z jakiego przepisu Polska będzie wspierać rolników w obliczu horrendalnych cen nawozów. Byle udało się w końcu tę pomoc uruchomić. Ten przykład ilustruje dwa problemy. Pierwszy, to beztroska autorów naszego wniosku, którzy powołali się na problemy związane z Covidem. Drugi, to stosunek brukselskich elit do problemów współczesnego świata i Europy. W chwili, gdy kilkuset milionom ludzi, którzy dotychczas żywili się zbożem pochodzącym z Ukrainy i Rosji grozi z powodu wojny głód, Komisja Europejska marnuje czas na formalności. Co gorsza, radzi nam, żebyśmy wsparcie do nawozów rozliczali w ramach pomocy de minimis, którą zużywamy na dopłaty do materiału siewnego i innych drobiazgów. Zboże nie będzie czekać przez kolejne tygodnie na decyzję Ursuli von der Leyen. Albo będzie można w terminie zastosować nawożenie, albo nie. Pamiętajmy, że w Polsce w ciągu miesiąca pojawiło się około 2 mln konsumentów, którzy uciekli przed wojną z Ukrainy. Na Zachodzie, który w 2015 r. przyjął ok. 1,5 mln uchodźców z Bliskiego Wschodu, podziwiają naszą otwartość i chęć pomocy matkom i dzieciom z Ukrainy. Ale za tymi deklaracjami powinny iść czyny. Jak pisał Juliusz Słowacki, wielki polski poeta, „Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy”. W tej sytuacji przypomina nam się też znacznie mniej pompatyczna anegdota pochodząca z czasów słusznie minionego ustroju. Co się zbiera gdy nadchodzi powódź: żyto czy owies? Najpierw zbiera się plenum.
W obecnej sytuacji Polska powinna pójść znacznie dalej w dostosowywaniu swojej gospodarki do czasów wojny
Bowiem choć jej nie toczymy, to ponosimy konsekwencje. Jednym z dobrych rozwiązań jest proponowane przez AgroUnię zamrożenie stóp procentowych dla kredytów inwestycyjnych zaciągniętych przez rolników. Naszym zdaniem, powinno to także dotyczyć kredytów obrotowych zaciągniętych na zakup pasz i nawozów.
Koszty produkcji mleka rosną w sposób astronomiczny, co po raz kolejny potwierdzili nasi Czytelnicy, z którymi spotkaliśmy się podczas Forum Mleka w Ostrowi Mazowieckiej. Trzeba też przyznać, że tak wysokich, nominalnych cen skupu mleka w historii nie było. Dla wielu mleczarń cena 2 zł/l, a nawet wyższa, nie jest niczym nadzwyczajnym, bowiem jest wiele zakładów płacących między 2,2 a 2,3 zł/l. W tym kierunku zmierzają też inne mleczarnie. Wszyscy zakładają, że hossa na rynku mleka potrwa długo. Pojawiły się jednak głosy, że duża część mleka w proszku i masła już od dawna spoczywa w magazynach. A nie u końcowych odbiorców. Co będzie, jeśli stare zapasy trafią na rynek w momencie, kiedy pojawią się trudności w handlu z Chinami? Czy powtórzy się końcówka roku 2007, kiedy ceny masła i odtłuszczonego mleka w proszku spadły na łeb na szyję w ciągu mniej więcej dwóch miesięcy? Na to pytanie nie możemy w tej chwili precyzyjnie odpowiedzieć, ale, naszym zdaniem, trzeba być przygotowanym na najgorsze scenariusze.
Paweł Kuroczycki i Krzysztof Wróblewski
redaktorzy naczelni Tygodnika Poradnika Rolniczego
fot. TPR
Paweł Kuroczycki
Redaktor Naczelny Tygodnika Poradnika Rolniczego
redaktor naczelny "Tygodnika Poradnika Rolniczego"
Krzysztof Wróblewski
Redaktor Naczelny Tygodnika Poradnika Rolniczego
redaktor naczelny "Tygodnika Poradnika Rolniczego"
Najważniejsze tematy