Dlaczego rolnicy protestują? 7 grzechów głównych Piątki dla zwierząt
Tysiące rolników zamierza protestować w Warszawie przeciwko tzw. Piątce dla zwierząt. Demonstrują głównie właściciele małych i średnich gospodarstw rodzinnych. Jakie są ich argumenty przeciwko Piątce dla zwierząt?
Protesty rolników przeciwko Piątce dla zwierząt
We wtorek 13 października 2020 roku o godz. 10.00 w Warszawie rozpocznie się demonstracja kilkudziesięciu tysięcy rolników przeciwko zmianom w ustawie o ochronie zwierząt, czyli tzw. Piątce dla zwierząt lub Piątce Kaczyńskiego. To już kolejny protest rolniczy. 7 października rolnicy zorganizowali ponad 100 blokad w całej Polsce.
Strajk rolników zbiega się z dyskusją nad ustawą w Senacie i głosowaniem wszystkich senatorów. Warto też zauważyć, że senacka komisja rolnictwa odrzuciła w całości projekt Piątki dla zwierząt.
Prezentujemy argumenty jakie przytaczają rolnicy przeciwko Piątce dla zwierząt:
1. Obecnie inspekcja weterynaryjna sprawdza dobrostan zwierząt w gospodarstwach
Rolnicy biorący udział w protestach lub kontaktujący się z redakcją „Tygodnika Poradnika Rolniczego” podkreślają, że nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt jest całkowicie niezrozumiała, a czas jej procedowania – w okresie pandemii – wysoce niefortunny.
– Dotychczasowe uregulowania prawne odnośnie do dobrostanu zwierząt, na podstawie których sprawowany jest nadzór weterynaryjny, wystarczą w zupełności. Nie jesteśmy jakimiś sadystami, którzy się znęcają nad zwierzętami – podkreśla Dariusz Raczko, producent bydła mięsnego z Czarnogłowa.
Rolnicy podkreślają, że w ich interesie jest zapewnienie jak najlepszych warunków zwierzętom, które utrzymują, bo dzięki temu mają wyższe dochody. Oczywiście, zdarzają się czasem właściciele gospodarstw, którzy źle traktują zwierzęta, ale rolnicy od takich osób się odcinają.
– To, że policja zatrzymuje pijanych kierowców nie oznacza, że każdy kto siada za kółka jest pijakiem. Podobnie jest z nami. Pojedynczych przypadków złego traktowania zwierząt nie można przypisywać do wszystkich rolników – podkreśla Zygmunt Rutkowski, rolnik spod Radziejowa.
2. Ubój rytualny bydła to straty dla gospodarstw, większe cierpienie zwierząt i zwiększona emisja spalin
– To co niepokoi nas rolników, to ponowne próby wprowadzenia zakazu uboju rytualnego, co już raz przecież przerabialiśmy i jest zupełnym nieporozumieniem. Wtedy zakaz uboju rytualnego tylko zwiększył cierpienia zwierząt, gdyż nasze młode bydło rzeźne nie było ubijane na miejscu w kraju, a transportowano je setki kilometrów i ubijano rytualnie w krajach sąsiednich, bo tego wymagał rynek. Jednocześnie polski rolnik na jednym sprzedanym ciężkim byku tracił od 1 do 1,5 tys. zł – uważa Jan Pisarkiewicz, który prowadzi gospodarstwo w powiecie mławskim.
Nawet niezbyt duże gospodarstwo, które rocznie sprzedaje kilka sztuk bydła będzie musiało liczyć się z kolosalnymi stratami.
Rolnicy także wskazują, że według niektórych badań ubój rytualny może być mniej stresogenny i przynosić mniejsze cierpienie niż ubój z ogłuszaniem.
Wskazują także, że jeśli zostaną wprowadzone ograniczenia w uboju rytualnym i jakimś cudem uda się utrzymać produkcję bydła, to wszystkie te sztuki będą musiały żywe zostać przetransportowane do Francji czy Holandii, gdzie będzie odbywać się ich ubój religijny. Zdaniem rolników, tak długi transport tylko będzie potęgował cierpienie zwierząt, a przez zwiększoną emisję spalin nie jest także ekologiczny.
3. Na ograniczeniu uboju rytualnego ucierpią także inne gospodarstwa
Rolnicy wskazują także, ze na ograniczeniach uboju rytualnego stracą nie tylko gospodarstwa hodujące bydło mięsne, ale też pozostałe.
– To jest system naczyń połączonych. Utrzymuję bydło mleczne. Oczywiste, że co roku rodzi się u mnie wiele cieląt. Tylko niektóre zostają w gospodarstwie. Reszta jest kupowana przez kolegów i sąsiadów. Osiągają przychód z utrzymywania opasów. Jak cena poleci po wprowadzeniu ustawy, to im przestanie się ode mnie te cielaki kupować. Co ja z nimi będę miał robić? Usypiać? – pytał Rafał Grobelski rolnik z okolic Piotrkowa Kujawskiego.
Rolnicy wskazują także, że przy zmniejszonej hodowli bydła, zmaleje także zapotrzebowanie na pasze, a to uderzy w rolników zajmujących się uprawą zbóż i roślin pastewnych.
4. Vacatio legis jest zbyt krótkie wobec zobowiązań rolników wobec programów unijnych
Rolnicy wskazują także na bardzo krótki czas jaki rząd daje na wejście w życie nowych przepisów. Nawet uwzględniając poprawki jakie zapowiedział premier, to ograniczenia w uboju rytualnym miałyby zacząć obowiązywać od 1 stycznia 2022, czyli za niespełna 15 miesięcy. Niestety w żadne sposób nie jest to związane z cyklem produkcji bydła mięsnego.
– Byk wagę handlową osiąga po dwóch. Opasy, które utrzymuję, to jedyna alternatywa dla produkcji roślinnej. Ziemi nie ma możliwości dokupienia – mówi Wojciech Golacik.
Wskazuje on także na jeszcze jedne problem. Wielu rolników skorzystało z dotacji unijnych na rozwój produkcji bydła. – Nie mogą pogodzić się z tym, że rząd zachęcał do korzystania z unijnych programów. Obowiązują one przez pięć lat, a bydło jest ich ważnym elementem – dodaje. Uważa, że ustawa w obecnym kształcie doprowadzi wielu rolników do dramatycznych sytuacji.
5. Rekompensaty na przebranżowienie? Kilka lat temu rolnicy mieli zrezygnować z hodowli trzody na rzecz bydła. A co teraz?
Premier i minister rolnictwa podczas poniedziałkowej konferencji zapowiedzieli odszkodowania dla rolników, którzy będą mieli niższe dochody ze względu na nowe prawo. Jednak jak na razie nie wiadomo jakiej wysokości miałyby być te rekompensaty oraz na jakiej zasadzie byłyby przyznawane. A sami rolnicy bardzo sceptycznie podchodzą do takich form pomocy.
– To niczego nie zmienia. Jest to tylko i wyłącznie dzielenie rolników. Ubój drobiu tak, bydła już nie. Co to jest? Odszkodowania o, których sami nic nie wiedzą. Komu, ile? Ja nie chcę odszkodowań, chce sam zarabiać pieniądze. Dadzą mi ochłap, a stracę kilka razy więcej. Nie ma zgody na dzielenie rolników – komentuje Karol Kundziewicz.
– „Piątka dla zwierząt” uderzy we wszystkie gospodarstwa. Stracą głównie te najmniejsze ze względu na ograniczania w uboju rytualnym. Obecnie produkują wołowinę, ale jak nowe prawo wejdzie w życie, cena za żywiec wołowy dramatycznie spadnie. Radzą nam, że można się przebranżowić. Ale na co? Na produkcję wieprzowiny, kiedy ASF szaleje? Na zboża, kiedy Ukraina przy lepszych ziemiach i mniejszych wymaganiach niż w Unii Europejskiej wygrywa ceną? Na warzywa? Ziemniaki obecnie kupują za nieco ponad 20 groszy, a cebulę po 30 groszy. Ta ustawa może doprowadzić do bankructwa tysięcy gospodarstw – przekonuje Filip Pawlik, rolnik spod Środy Wielkopolskiej i jeden z liderów Agro unii.
6. Zbyt duże uprawnienia dla organizacji prozwierzecych może wywołać więcej szkód niż pożytku
– Sprzeciwiamy się także temu, że członkowie organizacji proekologicznych na podstawie tej ustawy otrzymają takie uprawnienia, jakich jeszcze nikt w Europie nie dostał. Jesteśmy przeciwni temu, żeby rolnicy byli nękani przez osoby, które nie mają odpowiedniej wiedzy i wykształcenia – mówił Łukasz Komorowski, przewodniczący Solidarności RI powiatu węgrowskiego.
Rolnicy obawiają się przede wszystkim tego, że o tym czy jego zwierzę miałoby zostać odebrane decydowałby aktywista, który choć może jest świetnym socjologiem czy ekonomistą, to nie ma zielonego pojęcia o zwierzętach i ich cyklu życia. Wskazują, że takie uprawnienia powinny być zarezerwowane jedynie dla inspekcji weterynaryjnej.
Rolnicy obawiają się także, że aktywiści, którzy przeprowadzaliby niezapowiedziane inspekcje w kliku gospodarstwach mogliby łatwo rozprzestrzeniać choroby, jak chociażby afrykański pomór świń (ASF). Czy w takiej sytuacji rolnik mógłby starać się o odszkodowanie za wybicie świń zakażonych ASF czy nie?
7. Odwołanie Ardanowskiego i powołanie Pudy to policzek dla rolników
Ostatni z argumentów jaki rolnicy przedstawiają dotyczy bardziej kwestii emocji niż twardych danych. Ale rolnicy podkreślają, że czują się oszukani, zdarzeni przez Prawo i Sprawiedliwość.
– Nie podoba nam się polityka rządu, który wybraliśmy. Wcześniej obiecywali nam sporo, a teraz przygotowali nam taką ustawę. Czujemy się oszukani. Ponadto odwołali ministra Ardanowskiego, który wstawił się za rolnikami. Po wprowadzeniu tej ustawy ucierpią nie tylko rolnicy, ale także konsumenci, którzy będą musieli więcej zapłacić za żywność – komentował Rafał Bieniak z miejscowości Kózki w gminie Grębków.
– Jako rolnicy zostaliśmy spoliczkowani, kiedy odwołano ministra Ardanowskiego. W kilku kwestiach nie zgadzałem się z nim, ale by to minister, który rozumiał rolników i starał się dbać o nich. To pomoc suszowa z 2018 roku przez niego wprowadzona uratowała nasze gospodarstwa. A na miejsce takiego ministra został powołany Grzegorz Puda, który jest całkowitym przeciwieństwem Ardanowskiego – mówi Grzegorz Świątkowski, rolnik z okolic Strzelec Krajeńskich.
Wiele osób podkreśla, że rolnicy są sami sobie winni, bo nie musieli aż tak gremialnie głosować na PiS i prezydenta Dudę.
– A czy osoby, które głosowały na Platformę w 2011 spodziewały się podniesienia wieku emerytalnego lub częściowej likwidacji OFE? – pyta retorycznie Zygmunt Rutkowski?
Paweł Mikos
Współpraca: Tomasz Ślęzak, Krzysztof Janisławski, Józef Nuckowski, Marcin Konicz,
Fot. Archiwum
Paweł Mikos
redaktor strony internetowej „Tygodnika Poradnika Rolniczego”
Paweł Mikos – redaktor strony internetowej „Tygodnika Poradnika Rolniczego”, specjalista z zakresu kwestii polityczno-społecznych wsi i odnawialnej energii
Najważniejsze tematy