Poszukiwana odmiana: jabłka
Mieszkańcy południowo-wschodnich kresów dawnej Rzeczypospolitej przez całe dziesięciolecia nękani byli tatarskimi napadami, a wojsk do obrony z reguły brakowało. W tych okolicznościach nietrudno zrozumieć, że starali się przewidywać zagrożenie. Wiadomo było wprawdzie, że „do pierwszej trawy będzie spokój”, chciano jednak wiedzieć, czy i jak długo potrwa on potem. Bardzo długa, choć z pewnością mimowolna praktyka pozwoliła zainteresowanym trafnie przewidywać rzeczone napady na podstawie obserwacji obfitości i kierunku wiosennych przylotów ptaków z południa i wschodu. Wiedzieli nawet, jakim szlakiem „orda” nadciągnie... Choć moją praktykę w obserwacji i opisywaniu kolejnych sezonów handlowych na owocowym rynku trudno nazwać mimowolną, to jednak spełniła ona podobną rolę, pozwalając wychwycić zjawiska towarzyszące kolejnym fazom owocowego sezonu.
Na tej właśnie zasadzie wiem, że pod koniec sezonu zwykle mamy do czynienia z podwyżką cen, a równocześnie następuje ich znaczne wyrówna- nie pomiędzy odmianami. Zwykle ma to miejsce w kwietniu lub maju. Ten sezon nie powiela schematu o tyle, że podwyżka jest raczej problematyczna i często mieści się nawet w granicach błędu. Spełnia natomiast drugi ze wspomnianych warunków, czyli wzajemne zrównanie się cen. Staje się ono faktem dużo wcześniej niż zwykle. Jest to o tyle naturalne, że w tym sezonie wszystko dzieje się wcześniej niż zwy- kle, a i jabłek zebraliśmy niewiele, bo mniej niż 3 mln ton, czyli akurat tyle, żeby bez kłopotu je sprzedać. Bez kłopotu i po przyzwoitych cenach. Ale dobrze już było. Jeśli chcemy dalej dobrze zarabiać, to już raczej na czym innym.
Aktywny rynek krajowy
Już w poprzednich miesiącach eksport nie grzeszył nadmierną aktywnością i poziomem. Teraz znajduje to w dalszym ciągu potwierdzenie, przy czym ważne jest to, że taki stan rzeczy miał miejsce jeszcze przed początkiem epidemii koronawirusa w naszym kraju. Ta nie dotyczy nas tylko tak jak wszystkich innych członków społeczeństwa, lecz także zawodowo. Rynek krajowy od początku sezonu był tym sektorem, gdzie jabłek sprzedawano najwięcej. Równocześnie jednak z początkiem epidemii zamówienia sieci na jabłka wzrosły i to dwu-, a na- wet i trzykrotnie. Jak się wydaje, jest to rykoszet od ogólnego, a panicznego szturmu na stoiska z żywnością. Można zatem powątpiewać w trwałość tej tendencji, a to tym bardziej, że jabłek nie mamy w nadmiarze.
Cały artykuł przeczytasz w kwietniowym wydaniu miesięcznika "Sad nowoczesny". Sprawdź nasza ofertę!
Najważniejsze tematy