Krowy zimna się nie boją
Przez wiele lat wspólnej z mężem pracy, hodowcy znacznie powiększyli pogłowie krów mlecznych, które liczy obecnie blisko 160 sztuk. Nigdy nie zdecydowali się jednak na wybudowanie nowej obory, bazując jedynie na posiadanych w siedlisku budynkach, które dla potrzeb zwierząt dostosowali do bezuwięziowego systemu utrzymania. Połączyli ze sobą dawną wiatę na maszyny ze stodołą i w efekcie powstała wolnostanowiskowa obora na głębokiej ściółce. Obiekt jest bardzo nietypowy, bo praktycznie całkowicie otwarty, a przebywające w nim stado ma niczym nieograniczony dostęp do przedłużonego na zewnątrz, wybetonowanego korytarza paszowego, do którego z obu stron przylega korytarz paszowy. Z jednej strony korzystają krowy dojne, z drugiej, sztuki zasuszone i zacielone jałówki.
Kiedy pod koniec listopada odwiedziliśmy gospodarstwo w Łubiance, większość krów zamiast pod dachem, leniwie pobierała pasze lub odpoczywała na wyścielonych słomą korytarzach, wprost pod chmurką. To potwierdzało, że krowy zimna się nie boją i chętniej przebywają na świeżym powietrzu niż pod dachem, a ochronę przed zimnem daje coraz gęstsza o tej porze roku okrywa włosowa.
– Przyznam, że z utrzymaniem bydła w tak spartańskich warunkach nie mamy najmniejszych problemów – potwierdziła Małgorzata Janusz. – Nasze zwierzęta przyzwyczajane są przecież do nich od małego, a gdy zimą zdarzy się okres silnych mrozów, krowy po prostu więcej czasu spędzają pod dachem, na głębokiej ściółce. Owszem, mleka jest wówczas nieco mniej, bo więcej energii muszą spożytkować na ogrzanie organizmu, niemniej stan taki trwa przez krótki czas. Kiedy ściółkę zmoczy deszcz, natychmiast jest wygarniana i dościelana świeża.
- Z obszernego wybiegu pod chmurką, suto ścielonego słomą, jak widać na zdjęciu, zwierzęta bardzo chętnie korzystają